15.3.13

Wolność od strachu

 Gościnnie na blogu Agnieszka Stein, autorka książki "Dziecko z bliska".

     Natura rozwija się przez skrajności. Dotyczy to zarówno dzieci, dorosłych jak i całych społeczeństw. Kolejny przykład tego zjawiska widzę w trakcie moich spotkań z rodzicami. Ze świata agresji przechodzimy właśnie do świata strachu przed agresją. Ten strach jest tak silny, że zastanawiam się czy w ogóle używać w tym kontekście słowa agresja, bo budzi ono w tej chwili prawie wyłącznie negatywne skojarzenia.
      Żyjemy w strachu, bo każdy przejaw tego, że dzieci się złoszczą, bywają wściekłe, używają siły fizycznej do rozwiązywania swoich problemów, radzenia sobie z frustracją i generalnie zaspokajania swoich potrzeb, budzi obawy.
     Słyszę więc od rodziców, że ich malutkie dziecko stosuje wobec nich przemoc. Jednak stosowanie przemocy zakłada posiadanie przewagi i świadomości intencji, co w przypadku małych dzieci nie jest możliwe. Malutkie dziecko po prostu nie zna wielu strategii na zaspokajanie i komunikowanie swoich potrzeb. Radzi sobie tak, jak potrafi. Spotykam się z pytaniami o to, skąd u dziecka pomysł, żeby w złości szarpnąć, uderzyć, ugryźć. Tymczasem używanie swojego ciała i siły fizycznej do rozwiązywania swoich problemów jest częścią naszego biologicznego wyposażenia. Wszyscy rodzimy się z potencjałem do bronienia swoich potrzeb w sposób fizyczny, za pomocą rąk, nóg czy zębów. A w dodatku umiejętność uderzenia jest oczywiście dużo wcześniejsza niż umiejętność mówienia o swoich potrzebach, czego właśnie trzeba się dopiero nauczyć.
     Wiele obaw budzi przedszkolak, który się złości, kopie, bije. Choć na danym etapie rozwoju jest to zjawisko jak najbardziej adekwatne i prawidłowe (co nie znaczy, że ktoś chciałby, żeby dziecko się na tym etapie zatrzymało). Czasem niepokój ma swoje źródło w przekonaniu, że skoro dziecko teraz radzi sobie z frustracją za pomocą bicia to potem będzie już tylko gorzej. Podobne obawy budzi starsze dziecko, które swoje emocje wyraża wprawdzie już słowami, ale mającymi zbyt duży ładunek emocjonalny (przeklina, grozi, że komuś zrobi krzywdę).
     Tymczasem Jesper Juul pisze o czymś, co warto by chyba umieszczać na ścianie w każdej szkole i poradni dla rodziców. Jeżeli dzieci nie będą miały jako dzieci (do około 10-12 roku życia),  możliwości rozwiązywania swoich trudności w sposób fizyczny, to w życiu dorosłym nie będą ich potrafiły rozwiązywać w sposób intelektualny. Będą tłumić złość, wybuchać gniewem, manipulować. Drogą do większej harmonii nie jest więc zmuszanie dzieci do tego, żeby udawały dorosłych, a raczej pozwolenie im na to, żeby były dziećmi i żeby ich rozwój przebiegał w zaplanowanym przez naturę porządku.
      Na potwierdzenie tezy Jespera Juula mam obserwację, że dzisiejsi dorośli naprawdę nie potrafią radzić sobie ze złością i frustracją w dojrzały sposób. Trudno jest im być ze swoimi emocjami i szukać stojących za nimi potrzeb, bo zwyczajnie boją się do swojej złości przyznać. A także spostrzeżenie ze szkolnego korytarza, że rośnie ilość nastoletnich dziewczynek, które są bardzo agresywne, prawdopodobnie dlatego, że mają jeszcze mniejsze przyzwolenie niż chłopcy na to, żeby przeżywać złość.
     Na koniec wyjaśnię, co mnie zmobilizowało do napisania tego tekstu. Była to historia amerykańskiego pięciolatka, który został surowo ukarany za to, że mimo napomnień strzelał do innych dzieci, najpierw z palca, a potem z pistoletu zbudowanego z klocków lego. Jest jakaś ironia w tym, że zdarzyło się to w kraju, gdzie przypada najwięcej chyba broni na jednego mieszkańca.
Tymczasem prawda jest taka, że dzieci nie nauczą się radzenia sobie ze złością jeśli nie będzie im wolno jej doświadczać i komunikować. Jeśli nie będą mogły w praktyce trenować tego, do czego złość została wymyślona. Czyli radzenia sobie z trudnymi sytuacjami, chronienia własnych granic, troszczenia się o własne potrzeby.
Warto sobie to przemyśleć, bo strach przed złością nie pomaga w jej skutecznym oswajaniu. To może się udać tylko temu dorosłemu, który się od tego strachu spróbuje uwolnić.

foto. A. Stein



    

12 komentarzy:

  1. Anonimowy15/3/13

    A ja nie chcę żeby moje dziecko biło inne dziecko tylko dlatego, źe to taki etap w rozwoju.

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy15/3/13

    ok. niech się złości, przeżywa frustrację i wyraża to. jednak gdy bije, sama myśl o tym, że to naturalny etap nie pomaga. nikt nie chce być bitym, bo to boli. co więc robić?
    "Jeżeli dzieci nie będą miały jako dzieci (do około 10-12 roku życia), możliwości rozwiązywania swoich trudności w sposób fizyczny, to w życiu dorosłym nie będą ich potrafiły rozwiązywać w sposób intelektualny. "
    jak dać im tę możliwość? pozwolić się bić? poświęcić siebie, żeby nie trenowały na innych dzieciach? nie wiem jak to zorganizować.

    OdpowiedzUsuń
  3. Skoro to naturalny etap jak go przetrwać. jest diagnoza, a gdzie lekarstwo? Czekam na wpis o radzeniu sobie z tą sytuacją.

    OdpowiedzUsuń
  4. To jest tekst bardziej o tym, żeby nabrać dystansu i nie bać się, niż o tym, żeby nie reagować i nic nie robić.
    Myślałam, że to napisałam ;)
    Obiecuję, że będzie druga część o radzeniu sobie z dziecięcą złością.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o o! to ja czekam na ciąg dalszy - mam ogromny problem z radzeniem sobie z płaczem mojego dziecka, gdy sama jestem zirytowana..

      Usuń
  5. Świetny tekst :) takie podsumowanie krakowskich warsztatów, i spotkania z zeszłego tygodnia. Dzięki wielkie. Jest w nim wiele odpowiedzi na moje rozważania.
    pozdrawiam
    Martyna

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam bardzo podobne obserwacje! Rodzice mają poczucie ogromnej presji by być tzw.dobrymi rodzicami. Boją się, aby nikt im nie powiedział ,że źle wychowali dziecko. I chyba z tego lęku często wynika taka obawa przed złością czy agresją dziecka. A może też z tego, że swojej złości też się boją, bo jej nie oswoili i nie nauczyli sobie z nią radzić... pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  7. bardzo fajnie że to napisałaś. Ja jednak bym chciała temat zgłębić. I tak w istocie szczególnie pokolenia obecnych 30-40 latków ma problem ze złością. Czasem jestem tak wściekłą że mam ochotę się wydzierać jak oszalała a jedyne co robię to zaciskam palce na nadgarstku i czuję wstyd że jestem taka wściekła. A kiedy już krzyknę na dziecko czuję poczucie winy przez wiele dni. Naprawdę nie mam pojęcia ( i wiem że nikt z pośród moich znajomych niema) jak radzić sobie ze złością i frustracją w dojrzały i odpowiedni sposób. Może napisała byś kilka porad?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak sobie myślę, że radzenie sobie ze złością to umiejętność uświadomienia sobie bycia zezłoszczonym. Nie tłumienie i powstrzymywanie i udawanie, że nie jestem zła. Czasem do poradzenia sobie wystarczy głośno czy tylko do siebie powiedzieć: "czuję wściekłość", "z drogi bo będę gryźć" czasem nawet wydanie mocnego dźwięku tak od środka;) Otoczenie może pomóc a może złościć jeszcze bardziej ale wystarczy wiedzieć, że zaraz przejdzie i dać sobie do tej złości prawo. Tymczasem gdy czujemy złość to potęguje ją jeszcze narastające poczucie winy. Zupełnie niepotrzebnie bo jeśli damy sobie prawo do złości, to gdy ona ustąpi możemy odetchnąć, uśmiechnąć się i powiedzieć uff, możemy nawet przeprosić jeśli w złości nieopatrznie kogoś dotknęliśmy, przestraszyliśmy a ten ktoś szybko wybaczy gdy się przekona, że to była chwila i już jest ok. Moim zdaniem lepiej wybuchnąć (ech żeby tylko wszyscy dookoła nas nie atakowali, strofowali czy też wybuchali w reakcji na nasz wybuch tylko wiedzieli, że wystarczy dać nam chwilę i zaraz będzie ok. Chyba wszyscy byliby mniej sfrustrowani. Oczywiście dotyczy to sytuacji prywatnych. W oficjalnych oznaką radzenia sobie jest jednak zapanowanie nad złością na wszelkie sposoby, chyba ...


      Usuń
  8. Ja mysle, ze porady tu nie zadzialaja na sto procent. Mysle ze trzeba pokonac strach , jak pisze Agnieszka i odwaznie dzialac, nie biorac pod uwage tego co ludzie pomysla. ja juz od jakiegos czasu, mimo ze moja corka ma dopiero, a moze juz:) 10 miesiecy rozmawiam z moim partnerem jak bysmy zareagowali na jakies zachowanie dziecka, co bysmy powiedzieli itp.Dzielimy sie opiniami i obserwacjami, ale jak to bedzie w praktyce......kto to wie?

    Mysle tez ze w radzeniu ze zloscia pomaga czas dla siebie 15 minut pod prysznicem i skupieniem sie tylko na sobie, modlitwa, medytacja, spacer i obserwowanie rozkwitajacych drzew - takie odkwaszanie organizmu, zeby zalegla frustracja i stlumiona agresja wszly, wyparowaly. I zeby jej nie przekladac na innych.

    OdpowiedzUsuń
  9. Właśnie tego dziś potrzebowałam. Zrozumienia i wsparcia w nie potępianiu złoszczącego się dziecka. Ten blog już nie raz mi pomógł. Dziękuję, że jesteś. Potrzebowałam zrozumieć zlość. Potrzebuję kochać i akceptować też te trudne emocje. Trudno jest to robić, kiedy wokoło są tylko oceny, osądy i chęć ukarania. Na szczęście już potrafie nie ulegać. Szukam pomocy. Tu ją znajduję. Nabieram dystansu, oddycham. Znów mam siłę być rodzicem bliskości.

    OdpowiedzUsuń
  10. Dzięki, Agnieszko i Moniko:) Bardzo żywy to temat dla nas ostatnio, wiele przemyśleń przed nami;)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...