3.3.12

O granicach

       Wracają jak bumerang: "Ona nie szanuje granic", "Musisz jej stawiać granice, bo inaczej...", "Jak tak dalej pójdzie, to wejdzie Ci na głowę". Zaczynam wątpić czy możliwe jest inne widzenie granicy niż tylko jako muru, którego ani przeskoczyć nie wolno, ani taranem go wziąć.  Mam naprawdę dość tłumaczenia, że kiedy moja córka mówi "nie" to właśnie pokazuje gdzie leży jej granica. I że jeśli nie szanuje się jej "nie", to jakim prawem żąda się od niej szacunku dla cudzego "nie".
Mam dość powtarzania, że kiedy szanuje się dziecięce "nie chcę", "nie lubię", "nie podoba mi się", "nie smakuje mi", to wówczas uczy się dziecko szacunku dla granic drugiego człowieka. Dla jego: "jestem zmęczona, nie będę się teraz z tobą bawić", "nie lubię kiedy wspinasz się po mnie", "nie chcę abyś biła brata", "nie podobam mi się, kiedy pokazujesz język babci".
         Czuję się bezradna, gdy po raz kolejny słyszę, że muszę jak ten Cerber pilnować Zo, bo w przeciwnym razie "nic dobrego z niej nie będzie". Nie chcę powtarzać jak stara płyta, że granice to nie zakazy i nakazy. Że kiedy moja córka zaczyna płakać, krzyczeć czy tupać, to zwykle dlatego, że jej granice zostały staranowane. Że nie został wzięta pod uwagę. Że nie została potraktowana poważnie. Naprawdę mam dość... 

        Całkiem niedawno dotarło do mnie, że ci którzy najczęściej przypisują Zo brak granic, sami mają kłopot ze swoimi granicami, zbyt szczelnymi lub z dziurami tu i ówdzie. To Juul napisał, że jeśli dzieci notorycznie łamią granice dorosłych, to problem leży po stronie dorosłych... 
 

11 komentarzy:

  1. a czego potrzebujesz żyrafo jak się czujesz bezradna? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Strategi dotarcie do tych, którzy towarzyszą mojej córce, a którym tak trudno przyjąć do wiadomości, że Zo ma granice

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się ze słowami Juul'a. Ja również notorycznie wysłuchiwałam, jak bardzo moje dziecko jest " nie grzeczne" i " nie dobre" i jak bardzo jest rozpuszczone ( niby). Najbardziej rozśmiesza mnie, gdy próbują pouczać mnie osoby, które wychowywały swoje dzieci ponad 30 lat temu. Czasy się zmieniły i metody wychowawcze również. Trafiali się też tacy, którzy dzieci nie posiadają i wpierali mi, że mój synek ma ADHD. Tylko nikt z tych osób nie wziął pod uwagę tego, że każdy człowiek, również ten najmniejszy ma swoje prawa. Ma prawo się złościć, ma prawo na coś się nie zgadzać, ma prawo mieć zły dzień. Każde dziecko jest wspaniałe i zawsze podkreślam, że każde jest idealne - idealne na swój sposób. Zadaniem nas rodziców jest wspierać dziecko i chronić przed niebezpieczeństwami.
    Gdy setne tłumaczenia do mojego 2 letniego wówczas synka, o tym aby nie wchodził na krzesło, bo spadnie, nie docierało ( nie słyszał mnie, bo nie chciał) zwyczajnie usunęłam krzesła na jakiś czas z domu. Podziałało. Uważam, że dzieci mają prawo do tego, aby być sobą. My rodzicie musimy im wyznaczać pewne!!! granice, ale tylko pewne. Nie możemy ich tłumić i ustawiać całkowicie pod swoje dyktando.
    Ja osobiście tłumaczę, tłumaczę i jeszcze raz tłumaczę, ze spokojem, z szacunkiem z miłością. Synek ma teraz prawie 3 latka i nadal często "nie słyszy" tego co do niego mówię. Nie słyszy, bo nie chce słyszeć. Ale powoli są efekty tłumaczenie i wzajemnego szacunku do drugiej osoby:)
    A tym, którzy mnie pouczają stanowczo mówię :" Przepraszam, ale ja wiem najlepiej jak wychowywać moje dziecko".
    Głupie komentarze się skończyły:)
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. A kiedy zaczęłyście z Zo porozumiewać się inaczej (językiem żyrafy)? Ile miała lat?

    pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. PS. Mi też koleżanki sugerowały, że córka ma ADHD, bo rzuca się po ziemi i rusza głową na boki podczas zabawy:)

    OdpowiedzUsuń
  6. @Małgorzatko, po raz pierwszy o języku serca usłyszałam na wakacjach na FC (2010) i od tamtego czasu próbujemy ze sobą właśnie tak "być w kontakcie". Zo miała wtedy 2,5.

    OdpowiedzUsuń
  7. kama5/3/12

    a moje dzieci sa poddane bezstresowemu wychowaniu zdaniem wielu, bo np/ pozwalam im nie zjesc tego, czego z obiadu nie lubia.

    OdpowiedzUsuń
  8. Moniko, może nie zawsze trzeba tłumaczyć? Może czasem wystarczy "Ja tak nie uważam"?

    OdpowiedzUsuń
  9. Ludzie ogólnie mają problem z szanowaniem granic innych i nie znoszą słowa NIE. Tym bardziej trudno im się zachować po ludzku w stosunku do dzieci. Gdy ktoś inaczej postępuje oni tego nie są w stanie objąć rozumem i po dorosłemu tłumaczą. Często opowiadam, że jak JJ będzie miał ochotę wyjść z domu w przebraniu spidermana to mu na to pozwolę, wszyscy stukają się w głowę. Bo to nie mieści się w ich dorosłej wyobraźni...a raczej jej braku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój synek w zeszłym roku miał w przedszkolu Bal Jesieni.
      Chciał cały dzień chodzić przebrany za dynię, również po ulicach. Ja mu pozwoliłam, bo to było dla niego wielkie wydarzenie- pierwszy bal, pierwszy strój.
      Gdybyście mogły zobaczyć miny ludzi na ulicach i pytania co się stało mojemu dziecku:)
      Odpowiadałam wszystkim z uśmiechem na twarzy, że dzisiaj był bal w przedszkolu,wielkie wydarzenie.
      Pukali się w czoło a ja głośno mówiłam synkowi jak pięknie wygląda w stroju dyni.

      Masz całkowitą rację, jest to brak wyobraźni u ludzi.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  10. Moniko, pisz częściej....

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...