Mamo, przytul mnie...
- najpierw się uspokój,
- jak przeprosisz babcię, to cię przytulę,
- nie mam ochoty przytulać takiego niegrzecznego dziecka,
- nie mogę cię przytulić, bo zrobiłeś coś naprawdę złego,
- daj spokój, przytulają się małe dzieci, a ty jesteś już dużym chłopcem,
- przestań się mazgać to cię przytulę,
- nie widzisz, że gotuję obiad,
- idź do taty, tata cię przytuli,
- ...
Jestem przekonana o tym, że Zo niczego bardziej nie potrzebuje niż poczucia bezpieczeństwa i bliskości. Moja Córka wyraźnie komunikuje (zarówno werbalnie, jak i niewerbalnie), że potrzebuje pocałunków, głasków, pieszczot i przytulania. Najbardziej potrzebuje przytulania.
Zo przytula się zawsze i wszędzie. Tuż po przebudzeniu i tuż przed zaśnięciem. Między zupą a drugim daniem. Biegnąc ze zjeżdżalni na huśtawkę. Stojąc w kolejce w hipermarkecie i oglądając teatralne przedstawienie. A najmocniej przytula się wtedy, gdy jest smutna, zła, gdy mnie wyprowadza z równowagi, gdy trudno nam się dogadać. Najgłośniej krzyczy "przytul mnie mamo",wtedy, gdy wydarzyło się coś, co wywołuje "kolczaste uczucia" (u niej lub u mnie).
Na jedynym z blogów przeczytałam, że nie należy przytulać dziecka, które zawiodło rodzica, złamał umowę czy zniszczyło zabawkę. Dlaczego? Autor uważa, że w ten sposób dajemy dziecku sprzeczny komunikat - dziecko coś zbroiło, a my je nagradzamy (przytulanie = nagroda). Według niego to nie jest w porządku.
Mam inne zdanie. Najmocniej przytulam Zo właśnie wtedy, gdy "zrobiła coś nie tak". Dlaczego? Rodzicielskie ramiona pełne miłości powinny być ofiarowane dziecku niezależnie od sytuacji. Przytulając, mówię mojej córce: Kocham Cię Zawsze. I jestem przekonana, że kiedy dotykam wściekłą Zo, leczę jej ból, rozczarowanie, frustracje. Wzmacniam jej poczucie wartości. Wyzwalam endorfiny (także własne).
Przytulając daję Zo siłę !
Tym samym udowadniasz jej swoją bezwarunkową miłość. Tylko, że właśnie w takich sytuacjach to bywa bardzo trudne...
OdpowiedzUsuńMoja Starsza jest taka sama. I staram się tulić ją zawsze kiedy o to poprosi.Uczę się odkładać inne rzeczy by poświęcić jej tę chwilęna przytulanie. Smarowanie kanapki masłem może poczekać.
OdpowiedzUsuńNasza Młodsza jest inna, Kiedy jest wściekła, rozgoryczona itd nie daje się dotknąć. Tym bardziej się denerwuje. Ale potrzebuje by być blisko z gotowymi ramionami, w które wtuli się jak tylko będzie gotowa. Ona taka bardziej po mnie jest...
Masz rację przytulanie to nie nagroda. A brak przytulania to nie kara. Tylko że najtrudniej przytulić kiedy dziecko bardzo mocno płacze
OdpowiedzUsuńOj... to co piszesz, to tak strasznie ważne rzeczy. I tak bardzo prawdziwe. Początek posta zwalił mnie prawie z krzesła, potwornie kłuł w oczy. Ale szybko zrozumiałam przesłanie.
OdpowiedzUsuńPrzytulanie jest wspaniałe. A najwspanialsze właśnie wtedy, gdy dziecko jest rozdrażnione, złe, gdy walczy ze swoim buntem... a my dajemy mu miłość. Przecież nie można inaczej!
Pozdrawiam ciepło;)
dzisiaj miałam taką trudną sytuację... ale przytuliłam.
OdpowiedzUsuńOh jak wspaniale jest przeczytać to co się samemu myśli i stara robić , tylko nie umie się tak ładnie opisać ......
OdpowiedzUsuńZgadzam się całkowicie. Choć mi się zdarzyło dwa razy nie przytulić. Ale byłam tak najeżona, że chyba bym ukłuła...
OdpowiedzUsuńMoja córeczka ma różne fazy. Czasem chce się tulić do upadłego, czasem złości ja mój dotyk. Ale muszę być obok, bo jeśli odejdę to popada w rozpacz. Więc siedzę jak ten osiołek starając się nie wybuchnąć.
ps. Bardzo się cieszę, że trafiłam na Twojego bloga! Moja córeczka poszła do przedszkola, przechodzi okres adaptacyjny i jest jej dosyć ciężko. Jest wrażliwą dziewczynką, przyklejoną do mamy, więc po powrocie odreagowuje. A ja jestem nerwus i mi to czasem trudno znieść. Twoje posty dają mi siłę!
Mam tak samo - bliskość, przytulanie i buziaki są moim zdaniem dobrem, które nie podlega limitom. Jeśli Antek chce, jest tulony, noszony i ściskany. Widzę zresztą, jak bardzo on tego potrzebuje.
OdpowiedzUsuńI czasami, gdy mamy z Antkiem zły dzień w relacji między nami, przytulam go i mówię "i tak Cię kocham, zawsze Cię będę kochała". Bo dziecko musi to wiedzieć - że rodzic będzie przy nim zawsze, nawet jeśli jest "niegrzeczne".
To podstawowe prawo dziecka- - do kontaktu z rodzicem. Przytulanie do cudowna forma tego kontaktu. Prawa są niezbywalne. Nie można nie przytulać. Po prostu. :-)
OdpowiedzUsuń@Dragonfly, pozwól, że powtórze za Tobą. Przytulanie to podstawowe prawo dziecka. I choć nie jest zapisane w Konwencji o Prawach Dziecka (a powinno), to z pewnością zwiera się w spisanym prawie do wyrażania własnych poglądów. Dziecko, które chce być przytulone (a które nie chce?) ma prawo być wzięte, przez dorosłych, pod uwagę.
OdpowiedzUsuńPodstawową potrzebą dziecka jest potrzeba bliskości i - tak jak piszecie - rodzic jest "od tego" by tą potrzebę zaspokoić. I to, co zrobiło dziecko przed czy po przytuleniu nie ma żadnego znaczenia.
Przytulanie to prawo dziecka !
...i obowiązek rodzica! Nie tulić dziecka to zbrodnia. Ja sama jestem przytulak i jako dorosły wiem, że jak zrobię coś nie tak to nic tak nie pomaga jak przytulenie - dziecku więc pomaga o wiele bardziej :)
OdpowiedzUsuńha, a ja jak jestem wściekła albo smutna, to odsuwam się od ludzi i bardzo nie lubię być wtedy przytulana... i niestety podobnie jest, kiedy synek płacze, szybko tracę cierpliwość, robię się i nie mam ochoty brać go na ręce, bo czuję, że wybuchnę; on jeszcze bardziej płacze i się robi błędne koło :( Trudno się przełamać.
OdpowiedzUsuńNo nareszcie, przynajmniej w tej kwestii u nas od zawsze było tak jak piszesz :)
OdpowiedzUsuń@Jul, Twoja intuicja każe Ci się trzymać z daleka od dziecka kiedy jesteś sfrustrowana/zmęczona/zła, bo chce go chronić. Chce chronić także Ciebie. Mądra Intuicja :)
OdpowiedzUsuńNie "łamałabym" jej.
Jul, może pomocne dla Ciebie będzie znalezienie kogoś(czegoś), kto(co) w trudnych momentach Twoich relacji z Małym, da Ci wsparcie i poczucie bezpieczeństwa, byś mogła podejść do płaczącego Syna nie obawiając się swojego wybuchu.
Moniko dziękuję Ci że nie piszesz, ze trzeba przytulać swoje dziecko. Obowiązek dla mnie oznacza przymus wiec nie zgadzam sie, ze jest to rodzicielski obowiązek. Wystarczy popatrzeć jak wypełniane są przez nas obowiązki obywatelskie i pomyśleć czy tak maja być wypełniane te rodzicielskie.
OdpowiedzUsuńJa też czasem jestem tak zła że gdybym wtedy musiała w swoim obowiązku przytulić moje złe dziecko to pewnie doszłoby do bardzo bolesnej dla nas obojga.
Nie jestem zła matką tylko dlatego, że czasem nie mogę (to nie to samo co nie chcę) przytulić mojego dziecka. Jest w Tobie Moniko wrażliwość jaka rzadko spotykam u Mam piszących blogi. Czytam różne i jak mam jakaś wątpliwość
to słyszę zrób tak i tak, bo tak jest dobrze. A Ty piszesz jakoś inaczej.
Olga, Twoja nowa czytelniczka :)
Ja też jestem przekonana, że przytulanie nie powinno być ani karą ani nagrodą tylko rzeczą naturalną, normalną i częstą. Takim uściskiem przekazujemy więcej miłości i uczuć niż słowami. Mam nadzieję jednak, że przytulając w złości nie kłujemy i nie ściskamy za mocno :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło :)
Świetny blog, super się czyta!!
OdpowiedzUsuńja mam problem jak reagować kiedy moja córka aby zwrócić na siebie uwagę chce uderzyć/uderza młodszego (miesięcznego) braciszka lub skacze po łóżku w jego okolicy (gdy np go karmię). Proponuję przytulenie ale jest odtrącane, cała jej energia idzie na wymyślanie jak tu dalej zrobić krzywdę, a raczej jak tu wywołać [odpowiednią] reakcję rodziców. Tłumaczenie nie skutkuje,bo mnie nie słucha. W takich momentach ogarnia mnie bezsilność.Pomocy!!!
pozdrawiam:)
Małgorzatko:)
OdpowiedzUsuńRozumiem,że martwi Cię ta sytuacja, bo chcesz zatroszczyć się o swoją dwójkę - dla syna chcesz bezpieczeństwa fizycznego, dla córki emocjonalnego?
Sama mówisz o tym,że córka chce zwrócić na siebie Twoją uwagę, a zatem ma jej zbyt mało - przynajmniej tak to odczuwa. Domyślam się jak trudno musi jej być w sytuacji pojawienia się nowego członka rodziny - do tej pory całą Ciebie miała tylko dla siebie, a teraz musi się dzielić, choć nie chce. Pierwszy krok to próba usłyszenia córki, spróbuj ja zapytać o jej trudne uczucia - lęk, niepewność - może martwi się, czy jeszcze ja kochacie? Myślę,że warto porozmawiać o tym np.przed snem i szukać takich momentów, kiedy możecie być tylko we dwie, by mogła mieć Ciebie tak, jak dawniej.Co tym myślisz?
Pani Małgorzatko , to co może pomóc to skupienie się na starszej córce by dowiedzieć się czego tak naprawdę chce gdy "przeszkadza" w opiece nad młodszym bratem. Zauważyła Pani, że chce Waszej uwagi. Warto więc zamiast tłumaczyć że tak się nie robi, dać jej to o co zabiega. Może wtedy gdy Pani karmi, maz mógłby zajac się córką, a kiedy jest Pani sama można poprosić córkę o pomoc przy maluszku.
OdpowiedzUsuńOdpowiednia reakacja, o którą Pani pyta to taka reakacja ktora zorientowana jest na Pani córkę.
Zdradzę Pani sekret. Tego wszystkiego dowiedzialem się tutaj :)
Anonimowy, kiedy czytam o Twoim sekrecie, to serce wypełnia mi radość, bo to o czym marzymy obie z Moniką - czyli nasiąkanie życia bezprzemocowym kontaktem, docieranie do potrzeb własnych i najbliższych, zwłaszcza dzieci - zaczyna się spełniać.Bardzo dziękuję, bo Twoje słowa zaspokajają moją potrzebę sensu i nadziei.
OdpowiedzUsuńktoś mi kiedyś powiedział, że przytulanie jest jak olej dla silnika tzn. nie pozwala by silnik się zatarł...
OdpowiedzUsuńtylko jak opanować swoją niechęć do przytulania, która pojawia się w momencie, w którym jest się wyprowadzonym z równowagi. Mój Starszak tak ma, że gdy ja wrzeszczę (i nie umiem tego opanować) on do mnie lgnie - a ja wtedy mówię "nie dotykaj mnie" bo mam wrażenie, że właśnie wtedy ten dotyk zadziałałby na mnie ze zdwojoną siłą negatywnie.
OdpowiedzUsuńNiby podświadomie wiem, że jemu to jest w tym momencie potrzebne, ale nie umiem wygrać ze swoją złością.
@Olu za jakość relacji dziecko-rodzic odpowiedzialny jest dorosły. Ile lat ma Starszak? Jeśli mniej niż 6-8 to nie serwowałabym mu tekstu "nie dotykaj mnie" (starszemu też nie), bo prawdopodobnie Twój syn czuję się wtedy odrzucony i winny.
OdpowiedzUsuńCzy myślisz, że Starszak chce się do Ciebie przytulić właśnie wtedy, gdy krzyczysz, bo chce ci dać wsparcie? Ukojenie? Bo chce się o Ciebie zatroszczyć? Myślisz, że to prawdopodobne?
Rozumiem, że kiedy mówisz "nie dotykaj mnie" to nie tylko chcesz się zatroszczyć o Syna (żeby go nie pokłóć) ale także o siebie. Jeśli tak jest to możesz powiedzieć o tym Synkowi w sposób bezprzemocowy. Co to oznacza? Powiedz mu o tym, co czujesz i czego potrzebujesz. Np. "jestem zmęczona dlatego krzyczę. chciałabym zostać sama przez chwilę". I skieruj do niego prośbę "Czy mógłbyś pobawić się przez chwilę klockami. Przyjdę do Ciebie jak zbudujesz wieżę. Co Ty na to?"
Jak to dla Ciebie brzmi?
Trudne to nasze rodzicielstwo. Rodzisz dziecko i okazuje się, ze nie ma do niego instrukcji obsługi. Jeśli nawet jest , w tych wszystkich przemądrzałych poradnikach, to akurat nie do twojego dziecka. Trudna codzienność moze byc mnie trudna tylko wtedy jeśli patrzymy do przodu. Ja niestety mam tendencję patzezć do tyłu co oznacza, ze ciągle sie obwiniam, biczuję a wieczorem mówię do siebie: jesteś beznadziejna.
OdpowiedzUsuńUczę się nie patrzeć w przeszłość. Chcę sie skupić na przyszłości. Jak krzyknę na moje dziekco, to pzreprosze je, przytulę i powiem: będę się bardzo starać żeby nie krzyczeć na ciebie.
Pozdrawaiam Was bardzo ciepło.
Ponoć nadchodzi taki moment, że chłopcy przestają chcieć się przytulać do swoich mam... chyba boję się tej chwili :)
OdpowiedzUsuńStaram się przytulać swoje dzieci jak najwięcej - czuję że tak trzeba.
OdpowiedzUsuńA ja staram się już niezbyt długo rozpamiętywać przeszłość, bo zmienić jej nie mogę(choć niektóre wspomnienia nadal bolą), staram się zanadto nie wybiegać w przyszłość, bo do końca nie jestem w stanie jej przewidzieć, zaplanować, a jedyne na co mam wpływ to chwila obecna - jej nie chcę stracić. Tu i teraz mogę najlepiej, jak potrafię zatroszczyć się o moja relację z córką, z mężem, z przyjaciółmi.
OdpowiedzUsuńW polecanej przez Monikę książce Jean Liedloff "W głęgi kontinuum" wyczytałam, że przytulanie dziecka jest niezbędne dla jego prawidłowego rozwoju. Zawsze gdy tego chce dziecko. Nie może być tu mowy o nagradzaniu przytuleniem i karaniu jego brakiem.
OdpowiedzUsuńI myślę, że to oczywistość - kocham, tzn chce mi się ( zrobić coś, wysilić się, przełamać się, pracować nad sobą) Dlatego teraz przytulam mojego dziesięciolatka tak często, jak to tylko możliwe. Zawsze, gdy o to prosi lub czuję, że jest mu to potrzebne. Nie tylko w sytuacjach trudnych, ale też (wydaje mi się to ważne) ot tak, bo 'ojej, dziś się jeszcze nie przytulaliśmy!' Zauważyłam znaczną poprawę naszych relacji. Szybciej wychodzimy z sytuacji konfliktowych, zrobił się mniej spięty szkołą ( trudna zmiana - przejście z trzeciej klasy do czwartej).
Czyli to prawda - nigdy nie jest za późno na polepszenie naszych relacji z bliskimi :)
@mamosfero - pozwolę sobie na komentarz - mój starszy syn ma 20 lat. To jest naturalne, że przychodzi moment, kiedy chłopiec nie chce się już przytulać do mamy, najpierw przy świadkach, potem zupełnie. I tak jest dobrze. Musimy otworzyć nasze ramiona i pozwolić polecieć naszym synom. Muszą zrozumieć kim są, kim my jesteśmy dla nich. Jeśli mamy z nimi dobre relacje gdy są mali, a zwłaszcza w wieku dojrzewania - dostali to, co najważniejsze. Mają bazę, opokę, jakiś pewnik, że gdzieś tam jesteśmy. Że pomożemy i przytulimy gdyby zaszła taka potrzeba.
Nie traćmy więc czasu i przytulajmy póki chcą :)))
"Dziecko w objęciach matki jest w stanie błogości" J.Liedloff
OdpowiedzUsuń@Moniko, Starszak ma 4,5 roku. Nigdy nie zastanawiałam się, dlaczego Młody w chwilach mojej złości chce się przytulić. Może jest tak jak piszesz, bo on jest małym wrażliwcem i
OdpowiedzUsuńgeneralnie osobą, która myśli o tym, co czują inni.
Kiedyś, gdy przylgnął do mnie gdy się piekliłam poczułam tylko, że moja złość jeszcze bardziej rośnie i stąd może wzięło się owo "nie dotykaj mnie". Przeraziłam się, ze mogłabym nad sobą w pewnym momencie nie zapanować.
Mój problem nie polega na tym, że nie wiem co mu powiedzieć. Tylko, że ja to wiem,
gdy już jest po wszystkim, tzn. gdy już skończę krzyczeć, gdy emocje opadną. Wtedy wiem dokładnie co powinnam była zrobić, a czego niestety nie zrobiłam :/ W chwili gdy jestem
zdenerwowana myślenie moje jakby się wyłącza... Ale pracuję nad tym. Antoś to taka mała gapa - ilekroć coś je lub pije - coś mu spadnie, rozleje się, pobrudzi wszystko dookoła. Dziś wieczorem, gdy herbata wylądowało na dopiero co wypranych krzesłach nie krzyknęłam, ale szczerze mówiąc dlatego, że już brakło mi słów i argumentów których mogłabym użyć. Wzięłam jednak głęboki oddech i odesłałam go do pokoju by poczekał aż przyjdę. Gdy nieco ochłonęłam
poszłam do niego i powiedziałam, że musimy nieco popracować nad jego problemem, bo wtedy wszystkim nam będzie łatwiej. Poprosiłam, by pomyślał w jaki sposób możemy to zrobić. Wymyśliliśmy w końcu tablicę z uśmiechniętymi naklejkami za każdy porządnie zjedzony posiłek. Obiecał, że będzie się starał. Nie wiem, czy przyniesie to oczekiwany skutek, zobaczymy. Ale i tak jestem z siebie dumna, że opanowałam gderanie i narzekanie.
Pozdrawiam ciepło.
@Olu, widzę, jak ważne jest dla Ciebie zmiana relacji z Synem. Jak bardzo chciałabyś znajdować właściwe słowa w trudnych momentach. Chciałabyś umieć nad sobą panować by nie krzywdzić ani Syna, ani siebie. No i żeby to myślenie się nie wyłączało :)
OdpowiedzUsuńKiedy czytałam o Twoim dzisiejszym sukcesie to miałam mieszane uczucia. Chce się z Tobą nimi podzielić. Mam nadzieję, że będę wyrażać się jasno.
Z jednej strony ucieszyłam się, że udało Ci się złapać Oddech i nie krzyknęłaś. Tym samym nie tylko dałaś Synowi informacje : ok, to nic takiego; wszystko z tobą jest w porządku, ale i zrobiłaś coś dla siebie - udało Ci się czyli to jest możliwe. To powód do świętowania. Świętuję z Tobą. Dla mnie nie ma znaczenia powód dla którego nie podniosłaś głosu. Nie krzyknęłaś i to jest - w moim przekonaniu - pierwszy krok do wzbogacenia Twojej relacji z Małym.
Jest jednak coś co mnie zasmuciło. Nazwanie "gapiostwa" Starszaka "problemem". Dziecko, które słyszy, że ma problem myśli, że ono jest problemem (tak jak dzieci, które słyszą, że to co robią jest złe, myślą, że to one są złe). No i ta tablica. Wiem, że wymyśliłaś ją, by zmotywować swojego synka, by pokazać mu, że potrafi, że tyle razy zrobił coś fajnego, że to nie jest dla niego za trudne. Myślę, że chciałaś go w ten sposób wesprzeć. Chciałabym jednak, żebyś pomyślała co może się wydarzyć jeśli przez cały tydzień (który dla takiego Malucha jest wiecznością) nie pojawi się ani jedna buźka. Jak Syn może się czuć?
Druga opcja - tablica pełna buziek. I znów pytanie: zjada posiłek dla nagrody czy dlatego, że jest głodny?
Wiesz Olu, ja uważam, że nagrody (podobnie jak kary) nie są dzieciom potrzebne do niczego, co więcej często "przeszkadzają" dzieciom.
Olu co o tym myślisz?
@Moniko, ja po prostu skorzystałam z czegoś, co już kiedyś zadziałało, choć w nieco innej sytuacji. Człowiek chwyta się takich rozwiązań, o których myśli, że są dobre. Jednak dość szybko przekonałam się, że akurat w tej sytuacji ta metoda się nie sprawdzi, Młody o tablicy jakby zapomniał, nie zależy mu na naklejkach itd.
OdpowiedzUsuńPrzedwczoraj za to wpadła nam w ręce książka B. Ostrowickiej "Dzikoludek". Bajka o chłopcu, który rano zamienia się w Dzikoludka, bałagani w pokoju, tarza się w śniegu, przy obiedzie brudzi wszystko dookoła, wylewa picie, maluje farbami nie tylko na kartce, przy kąpieli zalewa łazienkę... jakbym czytała o swoim Synu. Na końcu, gdy Dzikoludek zasypia rozmawia jeszcze z mamą.
"-Grzeczny dzisiaj byłem? - ziewa.
- Bardzo - odpowiada Mama.
- Ale wylałem sok - przypomina sobie naraz Dzikoludek. (...)
- To było niechcący - mówi Mama.
- I rozlałem wodę w łazience...
- To też było niechcący - powtarza stanowczo Mama.
- A wcześniej pomalowałam kawałek podłogi...
- Wszytsko wydarzyło się przez przypadek. Takie rzeczy się nie liczą. Po prostu bardziej uważaj".
I wtedy odpuściłam. Może zachowanie mojego Antosia to wołanie o moją uwagę, o to byśmy byli bliżej...
Dziękuję Moniko, że mogę się tu podzielić moimi odczuciami. Pozdrawiam ciepło.
@Olu, wydaje sie, że coraz bliżej jesteś potrzeb swojego syna i swoich własnych.
OdpowiedzUsuńJa też Ci chcę podziękować. Za gotowość dzielenia się z nami Waszą relacją.
Jestes, Moniko, niesamowita. Od poczatku czytam twojego bloga, w sensie od archiwum zaczelam. Czasami mam lzy w oczach jak czytam twoje sugestie i widze, jak bardzo jestes empatyczna i otwarta. Niesamowite, ze nie oceniasz.
OdpowiedzUsuńWiem, ze przypadki nie istnieja i dlatego trafilam na twoj blog. Odkad zaczelam go czytac, lacznie z komentarzami, czuje, ze to jest mozliwe. Ze to, co ja mialam jako dziecko, nie musi zawazyc na przyszlosci mojego syna.
Bardzo jestem pelna podziwu dla Oddychajacych Mam. U mnie bariera jest bardzo cienka, wrecz niezauwazalna i kiedy wylewa sie zolc, wszystko peka, nagle. A potem jest mi tak smutno i zle i tak ciezko powiedziec przepraszam. Jak radzic sobie z takim natlokiem emocji?
Bardzo dziekuje tobie, Ewelinie i wszystkim, ktorzy tutaj komentuja, jestescie po prostu nadzwyczajni i ciesze sie, ze sie tutaj znalazlam.
Dziekuje.
Moniko dziękuję za komentarz, który sprawił, że nienajlepszych dzień tak miło się kończy :) Cieszę się, że znajdujesz na blogu słowa, które dają Ci nadzieję. Kiedy jest Ci smutno bo wypuchu złości, to dowód na to, że pragniesz innego rozwiązania , pragniesz zmiany. A Gandhi piszę, że możliwa jest tylko ta zmiana, która ma początek w człowieku, który jej pragnie więc...trzymam kciuki.
UsuńPozdrawiam
no i jakby tego bylo malo, wczoraj troszke do Gandhiego zajrzalam;) gdzies kiedys przeczytalam, ze jak juz zdajemy sobie sprawe, ze jest jakis problem, to wlasnie wstapilismy na droge do zmiany. I wierze w to:)
Usuń