24.7.13

Towarzyszyć dziecku w zabawie

      Wakacje sprzyjają powtórkom. Nie tylko telewizyjnym. Czytam po raz drugi "Rodzicielstwo przez zabawę" L.J. Cohena i tworzę listę "zasad", które pozwolą mi z jednej strony podążać za dziewczynkami w zabawie, a z drugiej - czerpać większą niż dotąd radość z "schodzenia na podłogę". 

       Moja subiektywna lista zasad: 
  1. pamiętaj, że wciąż jesteś dzieckiem swoich rodziców, a przecież "każde dziecko posiada instynkt zabawy" :) 
  2. pamiętaj, że "im inteligentniejsze zwierze, tym więcej czasu poświęca na zabawę" :) 
  3. czasem możesz zdecydować w co chcesz się bawić z dzieckiem
  4. powiedz "nie", jeśli czegoś nie chcesz zrobić
  5. powiedz "tak"wszelakiego rodzaju wygłupom 
  6. raz wygrywaj, raz przegrywaj 
  7. dołącz do śmiejącego się dziecka
  8. uświadom sobie własne potrzeby, które zostają zaspokojone podczas zabawy 
  9. dostrzegaj zaspokojone potrzeby dziecka 
  10. wychodź czasem z roli rodzica 
  11. baw się z dzieckiem w zabawy z twojego dzieciństwa 
  12. zarezerwuj czas na zabawę w ciągu dnia i baw się wtedy na maksa (choćby to miało być tylko 15 minut)
  13. odpocznij w trakcie zabawy
  14. rzuć dziecku wyzwanie 
  15. ... (jeśli masz ochotę, podziel się swoimi "zasadami" na udaną zabawę)

"Kiedy oddalamy się od swojego dziecka - a zdarza nam się to bez przerwy - zabawa jest najlepszym mostem, który połączy nas z nim na nowo. Musimy być tylko na to gotowi". 

"Kiedy dołączamy do dzieci w świecie zabawy, otwieramy drzwi do ich życia wewnętrznego i spotykamy się z nimi serce w serce" 
                                                                                                           

13.7.13

Płacz niemile widziany...

     Niełatwo słuchać płaczu. Szczególnie dziecięcego. Mam w pamięci te sytuacje, w których z ust rodzica padają słowa: "przestań już", "uspokój się", "ileż można płakać", "no już dobrze, dobrze", "nie maż się", "jesteś już takim dużym chłopcem". Pamiętam kolor rękawów ocierających zapłakaną buzię mniejszych i większych dzieci. I pamiętam głos z przeszłości: "płacz, to ty masz na zawołanie". 
      Trudno obcować z płaczem. Trudno się z nim zaprzyjaźnić. Łatwiej w domowych pieleszach, ale żeby między ludźmi... Przecież to nie wypada. To takie niestosowne. 

       Dlaczego dziecięcy płacz jest niemile widziany? Ponieważ w społeczeństwie, w którym żyjemy wciąż żywe są poniższe "prawdy": 
  1. płacząc okazujemy słabość, a w życiu "trzeba być twardym, nie miętkim". Jeśli chcesz osiągnąć sukces przestań się mazać, wstań i idź. Nie będą ci dokuczać, jeśli będą się ciebie bać. A kto boi się płaczącego chłopca?
  2. płacz piękności szkodzi (podobnie jak złość), a przecież dziewczynka ma być ładna, subtelna, wrażliwa ale nie płaczliwa. 
  3. płacz czasem przywołuje uczucia, które chcielibyśmy mieć pod kontrolą. Trudno przyznać się przed samym sobą, a co dopiero przed innymi, że płacz dziecka wywołuje moją irytację, złość. Dlaczego? Myślę, że m.in z powodu panującego powszechnie przekonania, że przy dziecku trzeba trzymać nerwy na wodzy.
  4. płacz to taki niecywilizacyjny sposób wyrażania siebie, przecież można powiedzieć o co chodzi, co się wydarzyło. 
  5. płaczą nieszczęśliwi, a przecież chodzi o to, żeby być szczęśliwym. Rodzice pytani o cel wychowawczy czasem mówią: chcę żeby moje dziecko było szczęśliwe.
  6. płacz dziecka to oznaka rodzicielskiej nieudolności, bezsilności, braku kompetencji. Nawet jeśli już nie słyszymy: "no niechże pani coś zrobi, ile dziecko może tak płakać", to wciąż czujemy na sobie pełen dezaprobaty wzrok przechodniów i wzdychanie dziadków naszych dzieci. 
  7. płacz to narzędzie do wymuszania, manipulowania, kontrolowania. 

Kiedy uświadomiłam sobie, że płacz jest naturalnym stanem powrotu do równowagi, łatwiej mi było zaakceptować długość i intensywność płaczu moich córek.  

9.7.13

Droga donikąd

     Dawno nie widziałam dorosłego uderzającego dziecko. Dawno nie słyszałam zwolennika klapsów. Naprawdę bardzo dawno. Może idzie ku dobremu? Klaps to droga donikąd. Pisałam o tym nie jeden raz. 
    Niestety tego samego nie mogę napisać o innych karach. Karach nie fizycznych. Zwolenników tych kar wciąż, w moim odczuciu, za dużo. Ostatnio ktoś przekonywał mnie, że kary są potrzebne, bo dają dzieciom jasny komunikat co jest ok, a co nie. Ktoś inny z kolei napisał, że kara nie jest problemem, że to tylko sposób na rozwiązanie problemu. A jeszcze ktoś przypisuje tym, czyli mi także, którzy nie stosują kar, że propagujemy bezstresowe wychowanie. Smutno mi. 
 

Polecam wywiad z Alice Miller i jej książki.


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...