Dlaczego "ślepa uliczka ewolucji?". Na początku, kiedy powstawał nasz gatunek, Dzieci Aniołki, - czyli te, które od urodzenia były bardzo spokojne, mało płakały, nie miały problemów z zasypianiem, nie protestowały, kiedy przenosiło się je z miejsca na miejsce i konsekwentnie nie domagały się niczego - były zjadane przez mieszkające w sąsiedztwie drapieżniki. Tak było.
A dziś? Nie tylko nikt takich dzieci nie zjada, ale jeszcze są dumą swoich rodziców i obiektem zazdrości okolicznych mam. Dziecko Aniołek to pożądany towar. Niemal przez wszystkich. Przez debiutujących rodziców i tych pojawiających się na scenie po raz drugi. Przez dziadków, ciocię, sąsiadów, panie w osiedlowym sklepie, spacerowiczów w miejskim parku, pasażerów autobusów i innych. Któż nie chciałby wszak dziecka wiecznie uśmiechniętego, łagodnego, jasno komunikującego o co mu chodzi? Któż nie chciałby dziecka, które wszystko zjada z talerza, "godzinami" bawi się w swoim pokoju, a kiedy jest zmęczone mówi: idę odpocząć? Któż nie chciałby dziecka, któremu wieczorem śpiewamy kołysankę, gasimy światło, mówimy dobranoc, zamykamy drzwi, a ono zasypia? No i wreszcie któż nie chciałby dziecka, które nie tylko zawsze słyszy, co do niego mówimy, ale i z radością wykonuje nasze prośby i sugestie?
No kto?
Macie ochotę wymienić swojego Nie Aniołka na takiego Aniołka? Zawsze? Czasem? Nawet za dopłatą? Jeśli tak, to niestety, muszę Was rozczarować. Aniołek nie istnieje. Prostuję. Istnieje. W niektórych (czyli nie wszystkich) poradnikach. Ba, są też takie, które przekonują nas, że każdy Nie Aniołek dzięki konsekwentnemu treningowi Aniołkiem stać się może. W realu jednak nie odnotowano takiego gatunku. Nawet jeśli przez chwilę, mogła to być i dłuższa chwila, widziano gdzieś Aniołka, to czar zawsze pryskał. No cóż, takie życie.
To dziecko, które mam w domu Aniołkiem na pewno nie jest. Na pewno nie tym poradnikowym.
I Aniołkiem nie będzie choćbym nie wiem jak była konsekwentna. Zo jest po prostu "ludziem" - jak zwykła o sobie mawiać. No i takim dzieckiem, jakim potrafię się zająć :)
Macie ochotę wymienić swojego Nie Aniołka na takiego Aniołka? Zawsze? Czasem? Nawet za dopłatą? Jeśli tak, to niestety, muszę Was rozczarować. Aniołek nie istnieje. Prostuję. Istnieje. W niektórych (czyli nie wszystkich) poradnikach. Ba, są też takie, które przekonują nas, że każdy Nie Aniołek dzięki konsekwentnemu treningowi Aniołkiem stać się może. W realu jednak nie odnotowano takiego gatunku. Nawet jeśli przez chwilę, mogła to być i dłuższa chwila, widziano gdzieś Aniołka, to czar zawsze pryskał. No cóż, takie życie.
To dziecko, które mam w domu Aniołkiem na pewno nie jest. Na pewno nie tym poradnikowym.
I Aniołkiem nie będzie choćbym nie wiem jak była konsekwentna. Zo jest po prostu "ludziem" - jak zwykła o sobie mawiać. No i takim dzieckiem, jakim potrafię się zająć :)
Pozdrawiam. Mama Nie Aniołka :)
P.S. Post powstał ku pokrzepieniu Serc Mam Nie Aniołków, przynajmniej nie tych poradnikowych :). Ku pokrzepieniu Serc Rodziców z KOM (Klubu Oddychających Mam)
P.S. Post powstał ku pokrzepieniu Serc Mam Nie Aniołków, przynajmniej nie tych poradnikowych :). Ku pokrzepieniu Serc Rodziców z KOM (Klubu Oddychających Mam)
A ja nie lubie okreslenia Aniołki dla dzieci. Mnie kojarzą się one z dziecmi, które niestety musiały odejść.
OdpowiedzUsuńA dzieci czy grzeczne czy mniej grzeczne sa dokładnie takie same jak dorośli.
pozdrawiam!
Podpisuje sie pod tym komentarzemn u góry.
OdpowiedzUsuńMoja Julka tez na pewno nie jest aniolkiem ;p ale nie narzekam.Świetna fotka :)Pozdrawiam i zapraszam do mnie.
Oj. Ja Aniołka w domu też nie posiadam, ponieważ posiadam dziecko z silnym charakterem i wyraźną indywidualną osobowością. I mimo, że ma dopiero pięć miesięcy to staram się podkreślać w nim tę osobowość i nie temperować i układać na Aniołka. Natomiast śmieszy mnie trochę, że dorośli zachowują się tak jakby to była ich zasługa, że mają Aniołki niemowlaki. ok. genetycznie może tak, ale na tym ich zasługa się kończy:-)
OdpowiedzUsuńNie raz chciałam podmienić mojego Nie Aniołka. Dobrze, że napisałaś iż złudne to marzenie. Teraz na 100% zajmę się swoim zamiast tęsknię wyglądać za obcym :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń@Anonimowy(-a), a ja nie lubię określenia "grzeczne-niegrzeczne" dziecko. To łatka. Za zachowaniem dziecka stoją jakieś konkretne potrzeby. Zaspokojone lub niezaspokojone. Dziecko robi coś nie dlatego, że jest grzeczne lub niegrzeczne ale dlatego, że chce być zauważone, wysłuchane, przytulone itp. Dorośli, jak te dzieci. Ani grzeczni, ani niegrzeczni. Po prostu są.
OdpowiedzUsuńNo tak! Zgadzam sie! Tak samo jak tych Aniołków tez nie lubię jak mówi się "grzeczne/niegrzeczne". Chyba tak z rozpędu mi się napisało ;). zawsze jak słyszę, czy słyszałam, że czyjeś dziecko jest niegrzeczne, to razi/ło mnie to, bo przeciez taki mały człek nie robi niczego po złości, z przekory. Robi cos bo jest, uczy się życia, próbuje, testuje...
OdpowiedzUsuńRozwodzić by się można, być za lub przeciw, pisać o swoich racjach, ale chyba nie o to tutaj chodzi ;). Dzieci to piekny temat :) i bliski mi równiez bardzo.
a mój synek jest zawsze grzeczny...dla mnie, niezależnie od tego co w danej chwili robi. Od jakiegoś czasu uwielbiam go takim jaki jest: czasem spokojny, czasem marudny, czasem ryczący, plujący, smarkający, wrzeszczący podczas mycia głowy, ale potrafi też wyrzucać śmieci, pomaga robić naleśniki, idzie spokojnie spać, ciągle się uśmiecha, jest radosny i mądry. To mój aniołek, dla mnie jest zawsze aniołkiem, a to czy w danej chwili jest...dla mnie nieistotne
OdpowiedzUsuńa ja swoją córeczkę Aniołkiem nazywam, nazywałam i będę nazywać :-)
OdpowiedzUsuńA ja znam takiego ``Aniolka`` i powiem szczerze...mimo, ze czasem troche zazdroszcze, to raczej obserwuje cichutko i czekam kiedy sie ten ``Aniolek`` zbuntuje, bo....TO NIE MOZE TRWAC WIECZNIE!!!!! i.....JEST TAAAAAAAAAAAAAAAAAAAKIE NUUUUUUUUDNE!!!!!!!!!!!! Przykro tak mowic o innym dziecku, ale niestety to prawda, ono jest po prostu nudne :( Chyba nawet zycze mu sil, by sie postawic i zbuntowac!
OdpowiedzUsuńMoja Zuzia jest ANIOŁKIEM, kiedy nie trzaska drzwiami, nie tupie, nie krzyczy, nie płacze, nie szarpie. Jest ANIOŁKIEM kiedy śpi i to najpiękniejszy widok na świecie :) Nie zamieniłabym jej na żadnego innego ANIOŁKA :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
No więc jak wiecie my już jednego aniołka mamy w domu. teraz trzymamy za nas i za niego kciuki żeby pzrestał być tym wiecznie uśmiechniętym, nad wiek troskliwym i zawsze gotowym do niesienia pomocy aniołkiem. chcemy żeby był dzieckiem.
OdpowiedzUsuńbardzo aię cieszę że znalazłam Twoj blog - sprawia on że patrzę inaczej na wychowanie dziecka, na macierzyństwo. pozdrawiam gorąco pa xxx
OdpowiedzUsuń:) ooo tak Aniołki i Diabełki najlepsze są w mixach kolorowych i nieprzewidywalnych :) wszak liczy się indywidualność i charakter a nie klonowana szablonowa stereotypizacja dzieci od urodzenia. nie! każdy ma być inny - owszem grzeczny na miarę swego wieku - ale z własnym zdaniem :)
OdpowiedzUsuń:D
OdpowiedzUsuńNo do Aniołka Julowi daleko!:D Ale strachelnie go kochamy za jego Nieaniołkowatość:D
Strzeliłaś w dziesiątkę tym postem! Rewelacja!
OdpowiedzUsuńZależy co rouzmieć przez słowo "Aniołek" dla mnie moja córeczka jest cudownym Aniołkiem takim prosto z Nieba za to że wogóle Jest. Poprostu anielska dusza...i tego nie da sie nie zauważyć. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńA ja postanowiłam bardziej przyłożyć się do nauki języka "żyrafy" - taki mój projekt na ten miesiąc. Więc będę kopać w Twoim blogu także:) Z pozdrowieniami.
OdpowiedzUsuńa ja uważam że takie aniołki, podobnie jak krasnoludki - są w bajkach, ja mam już drugi egzemplarz normalnego, czasami wrzeszczącego dziecka :)
OdpowiedzUsuńA ja takiego Aniołka bym nie chciała, nawet gdyby istniały. To byłby straaaasznie nudne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Czterdziestoletnia Mama Czteroletniego Diabełka
Ps. Przyznam , że jakiś czas czułam się osamotniona w swoim podejściu do dziecka – takie fanaberie późnego macierzyństwa. I w końcu trafiłam na podobnych sobie – mam na myśli podejście do dziecka. Śledzę ten blog od jakiegoś czasu i chętnie przyłączę się do KOM.
Ha! Od razu przypomniała mi się sławetna zaklinaczka niemowląt Tracy Hogg i jej test na osobowość dziecka - oczywiście jednym z wyróżnianych przez nią typów, tym najbardziej pożądanym był Aniołek. Ale żeby nie było za pięknie, z tego co pamiętam Aniołka też można było "zepsuć".
OdpowiedzUsuńPozdrowienia.
Ojeeeej, wpis o nas dla nas;)
OdpowiedzUsuńTo pokrzepiające móc przeczytać, że nie jest się wielbłądem, tak jak to mają w zwyczaju wmawiać mamom nie-aniołków różnej maści doradzacze.
Nareszcie ktoś to powiedział. Nie ma dzieci aniołków i nie ma rodziców aniołków, czyli istot idealnych. Tracy Hogg, o której pisze Dziwobaba, to jakaś nawiedzona kobieta, która ma zrobiła karierę i kasę klasyfikując dzieci. Nawet Darwin nie zarobił na swojej klasyfikacji gatunków ale ona zarobiła :) Jestem za założeniem Klubu Ofiar TH. Żartuje oczywiście. Wydaje mi się, że Klub który założyłaś Żyrafo pomieści i takie ofiary jak ja. Jestem ciekaw gdzie on powstanie i kiedy? Nie mogę się doczekać
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Mamy wszystkich Nie Aniołków i Aniołków nie poradnikowych. Miło przebywać w takim towarzystwie.
OdpowiedzUsuń@Luliluli, zapewniam nie ma tu ani jednego wielbłąda.
@Angela, KOM pomieści wszystkich chętnych. Też z niecierpliwością czekamy na jego otwarcie. Ankieta, którą umieściłam (na samej górze, po prawej stronie) ma nam pomóc podjąć decyzję o miejscu. Zdajemy się na Was. A data? Już nic nie powiem, bo tydzień temu mówiłam, że za tydzień :)
Trzymam kciuki, żeby Wam nie przeszła potrzeba Oddychania i żeby Klub wypełnił się po brzegi, jak już powstanie :) tzn. jak będzie miał swoje stałe miejsce, bo przecież już istnieje.
mój drugi synio zapowiadał się na aniołka ;-) tak zapowiadał się i tyle zostało ;-)
OdpowiedzUsuńA mnie się ten post nie podobał. Po pierwsze to trudno uznać, że w czasach gdy zjadanie dzieci przez drapieżniki było na porządku dziennym, wrzaski były bardziej porządane niż cisza W dodatku, dzieci były wtedy chowane jak u Indian z książki Liedloff więc raczej wszystkie były „aniołkami”. Wydaje mi się również, że uznanie dzieci, które dobrze śpią za „ślepą uliczkę ewolucji” idzie jednak trochę za daleko. Po drugie, nie podoba mi się kwalifikacja „aniołki” – „nie-aniołki”. Uważam, że jest to takie samo szufladkowanie jak „grzeczny” – „niegrzeczny”. Widać to zresztą w komentarzach, prawie wszystkie mamy maja „nie-aniołki”, a „aniołki” są „nudne”.
OdpowiedzUsuńKonkluzja, że nie ma ludzi (dzieci) idealnych jest chyba dla każdego oczywista i raczej nie pokrzepia . Nie mam ochoty wymienić mojego dziecka na inny model, nie chcę, żeby był ideałem, ale chciałabym zmienić niektóre jego zachowania, dlatego czytam poradniki, a także twój blog.
Pozdrawiam serdecznie
Stella
@Stella, cieszy mnie Twój głos na nie, Twoja niezgoda na łatki. Twoja uważność i wrażliwość dały tu o sobie znać. Nie zgadzasz się na szufladkowanie dzieci nawet jeśli ktoś, czytaj: ja , używa określenie Aniołek-Nie Aniołek. Dzięki Ci za to.
OdpowiedzUsuńSpieszę jednak z wyjaśnieniem, że post był pisany z przymrużeniem oka, bo jak piszę Aniołki (określenie zapożyczone od wspominanej w komentarzach Tracy Hogg) nie istnieją. Tak też warto potraktować komentarze Mam Nie Aniołków. Zauważ proszę, że komentując umieszczamy uśmiech :) i puszczamy do siebie nawzajem oko ;) Piszemy o tym, że trafiły nam się Nie Aniołki, za którymi stoimy murem m.in dlatego, że otoczenie woli Aniołki (choć te nie istnieją:) ).
Pozdrawiam
Wiecie, a ja mysle ze take dzieci, niestety, są. I ze cześć z nich nigdy sie nie buntuje. I wyrastają z nich dorośli. Dorośli, którzy juz nie słyszą własnych potrzeb tulko robia to co zadowoli innych. Albo biorą zawsze winę na siebie. Albo robia to "co sie powinno" nie słysząc już czy jest to to czego naprawdę chcą. I czemu przychodzi refleksja. Często juz za późno.
OdpowiedzUsuńTulko tak trudno przekonać rodziców, że niew warto za wszelką cenne robić z dziecka posłusznego. Bo posłuszeństwo jest wygodne.
@Stella, przytocze pewne porownanie, ktore sama niedawno uslyszalam. Kiedy piskleta sa same w gniezdzie siedza cicho, by nie przywolac drapieznika. Gdy w gniezdzie pojawia sie rodzic, piskleta zaczynaja krzyczec.
OdpowiedzUsuńNie mialas sytuacji, ze chcialas szybko nakarmic i akurat wtedy dziecko 'odmawialo wspolpracy'? Plakalo i chcialo byc blisko? To wlasnie ten naturalny mechanizm obronny, dzieci wyczuwaja zdenerwowanie rodzicow, by moc o sobie przypomniec. By rodzice w ferworze ucieczki przed drapieznikiem nie zapomnieli o nich. Dziecko niestety nie wie, ze mama denerwuje sie, bo idzie do fryzjera, a nie czeka ich zjedzenie. Ale mechanizm dziala. I to o to chodzi w stwierdzeniu 'slepa uliczka ewolucji'. Tzn ja to tak rozumiem.
ms:)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za to porównanie, będę je sobie przypominać, gdy usłyszę od otoczenia,że moje dziecko to się tak zachowuje tylko przy mnie. Jak się cieszę,że własnie przy mnie:)choć czasem oczywiście bywa trudno i wtedy szybciej oddycham:)
Pragnę powiedzieć, że Aniołki istnieją... Znam takie. Nawet takim byłam. Zmanipulowane, zaszantażowane, z lęku przed wycofaniem miłości zrobią wszystko. Naprawdę - Aniołki istnieją. I jest to najsmutniejsze, co zdarzyło mi się w życiu widzieć. Smutne i przerażone oczy, które gonią za opiekunem w oczekiwaniu akceptacji. Dzięki za bloga. Dzięki, dzięki, dzięki... Mam więcej siły i wiary, że nie muszę powielać tego schematu... Wszystkiego dobrego!
OdpowiedzUsuńJak to nie istnieje, a kogo ja mam w domu od pół roku!!! Nie sądziłam, że mogą być TAKIE dzieci, a widziałam sporo. I to wcale nie oznacza, że mała jest potulna. Ona wie czego chce, tylko potrafi to uzyskać bez płaczu. Jakoś wszyscy wiedzą czego ona chce. Po prostu nie ryczy, tylko bąknie, szepnie, zaburczy, machnie łapką. Pewnie z czasem to się zmieni, póki co pokazujemy wszystkim znajomych nienawidzącym dzieci i ich stanowisko w tej sprawie nieco mięknie ;)
OdpowiedzUsuń