8.7.11

Poranne NIE

Dzisiaj rano Zo otworzyła oczy i prosto z mostu zakomunikowała: Nie dam Ci buziaka. A ja, jak jaka głupia, ucieszyłam się, choć chciałabym cały czas i przez całe życie móc ją przytulać i całować. Ucieszyłam się tak, jak ciesze się zawsze wtedy, gdy Zo jasno komunikuje czego chce, a czego na pewno nie chce. Czasem bywa to trudne, mniej dla mnie, bardziej dla otoczenia. Czasem niezrozumiałe albo rozumiane opacznie. Jak na przykład wtedy gdy Zo:
  • odmawia przytulenia się do swojej ulubionej cioci, 
  • odwraca buzię gdy dziadek chce ją pocałować, 
  • odtrąca rękę, która chce ją pogłaskać po głowie,
  • odwraca się plecami gdy rzeczy idą nie po jej myśli.
     Dlaczego te sytuacje wywołują moją radość? Ponieważ Zo stawia granice. Nie muszę tego robić za nią. Jestem uratowana!!! Nie wychowam córuni żądającego gwiazdki z nieba - o czym informuje mnie kolejny bestseller. Papier przyjmie przecież wszystko - myślę. A pieniądz - wiadomo - nie śmierdzi. Nasz rynek zalały wszechwiedzące poradniki (pewnie autorstwa wszechwiedzących dorosłych). Są wśród nich i takie, które dają prawo rodzicom do jednego klapsa. Spróbowałyby kto dać mi klapsa... Ale dziecku? Co za problem. Przecież jest nieposłuszne, wyrzuca piasek z piaskownicy, rzuca się na sklepową posadzkę, pokazuje język... Jeden klaps nikomu jeszcze nie zaszkodził, a ilu ludzi dzięki niemu wyszło na ludzi... GŁUPOTA...

      Pamiętam większość otrzymanych klapsów. Pamiętam także większość kłamstw, które uratowały mnie przed kolejnym klapsem. Wyszłam na ludzi, to prawda, ale nie z powodu klapsów. Możecie mi wierzyć.

      Wracając do porannego NIE. Cieszę się, że Zo nie jest "grzeczną dziewczynką" (to etykieta, na która  jestem szczególnie uczulona), która z uśmiechem od ucha do ucha zawsze mówi "dziekuję", "proszę", "przepraszam". Tą "grzeczną dziewczynką" która całuje przyszywaną ciocię, daje się wsadzać na barana widywanemu raz do roku wujkowi, czy podaje rękę każdemu spotkanemu dziecku.
Przesadzam?
     Ja wybieram ludzi, do których się przytulam i których całuję. Z jedną sąsiadką rozmawiam na klatce schodowej o kolejnej bezsensownej decyzji administracji, z inną - nie. Tej koleżance pożyczam żakiet, tamtej - nie. W autobusie nie ustępuję miejsca każdej starszej ode mnie osobie. To ja. A Zo?
    Od niej oczekuje się, że w piaskownicy będzie pożyczać swoje zabawki każdemu dziecku, dzielić się słodyczami, mówić dzień dobry wszystkim sąsiadom, nawet tej strasznej Pani z 2 piętra. Kiedy tego nie robi słyszy "ale z ciebie niegrzeczna dziewczynka". 
      Ja i Zo mamy takie same potrzeby (będą to powtarzać w kółko). Obie chcemy decydować o sobie i o swoich rzeczach. I obie nie jesteśmy ani grzeczne ani niegrzeczne. Po prostu jesteśmy.



Pozdrawiam Was.
Monika

16 komentarzy:

  1. Nie dziwię się Zo, że nie ulega wszystkim głaskom ludzi napotkanych na swojej drodze. Też tak mam, więc co się dziwić dziecku, które jeszcze nie jest obarczone tym co "wypada", "co się powinno".
    Mi tam postawa Zo się podoba!
    :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Powinnam, muszę, wypada, to mój obowiązek, tak trzeba... - smutne, prawda?
    Mnie również postawa Zo podoba się!

    OdpowiedzUsuń
  3. MNie od lat prześladuje "wypada", "nie wypada"i "trzeba". I walczę z tym coraz bardziej a jeszcze bardziej właśnie ze względu na własne córki, którym nie chce tego narzucać.
    Brawa dla Twojej Córy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Smutno mi trochę, że dopiero w dorosłym życiu przyszło mi budować te granice, które Twoje dziecko umie stawiać już dziś, tym bardziej brawo dla niej:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ewelina8/7/11

    Zo potrafi je stawiać i każde inne dziecko też. Tyle,że mama i tata Zo te granice szanują, inni rodzice je taranują owymi "musisz, powinnaś, tak trzeba" i w końcu taki Malec nie jest już sobą. Jest taki,"jak trzeba" - tzn.taki, jakim chcą widzieć go inni, ale jego już nie ma. To doświadczenie wielu dorosłych, o którym niestety zapominamy w kontakcie z własnymi dziećmi.

    OdpowiedzUsuń
  6. WŁADZA RODZICIELSKA czyni z dziecka takie, "jakie trzeba". To z jej powodu mówimy dzieciom, co im wolno robić, a czego robić nie wolno. Władza rodzicielska- którą rodzice stosujemy w trosce o dobro swojego dziecka ( o tym jestem przekonana)- to nakładanie ograniczeń na dziecko i odebranie mu w ten sposób możliwości określenia własnych granic.

    OdpowiedzUsuń
  7. O, to, to! Czyli z cyklu: dziecko też człowiek i ma prawo powiedzieć "nie". :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wkurzający jest fakt, że żyjemy w stereotypie który narzuca nam kreowanie własnych Dzieci pod otoczenie lub siebie... Szkoda, że wielu rodziców nie pamięta jak irytujące było narzucanie woli dorosłych gdy samemu było się Dzieckiem... Oraz to ile razy czuliśmy się krzywdzeni gdy musieliśmy robić coś wbrew własnej woli... Otoczenie zaś zalewa Nas ogromną ilością negatywnych komunikatów co robimy źle i jak niedobre mamy Dzieci... Wspaniałe jest to gdy Dziecko samo określa swoje miejsce w czasie i przestrzeni a Dorośli to szanują :)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Natalia11/7/11

    Jestem,jestem!Rozgoscilam sie tutaj,Moniko,bo nie tylko pomagasz mi w stawaniu sie zyrafa,ale chyba przede wszystkim ratujesz mnie w sytuacjach kryzysowych:-)

    Nie znosze tych wszystkich powinnosci,tego,co trzeba,czego nie wolno,a najbardziej nie moge przelknac 'grzeczny(a)-niegrzeczny(a)'-jakby grzeczne dziecko bylo najwiekszym szczesciem i najlepszym przykladem,a niegrzeczne tylko 'rozwydrzonym',nieposlusznym,nie wartym...!Klasyfikacja dziecka na podstawie wyrazania przez nie jego potrzeb...

    Moniko pisz, prosze, jak najwiecej-jestem Twoja zagorzala fanka:-)

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  10. Podpisuję się rękami i nogami.
    W naszym przypadku jednak asertywność zdecydowanie wykracza poza komunikat wyznaczający granice czy określający wolę w danym momencie. "Nie" towarzyszy nam od wczesnego rana (nie ubiorę się - wolę siedzieć w piżamie, nie zjem śniadania - wolę się bawić, nie chcę myć zębów, nie chcę wracać do domu z placu zabaw, nie chcę zupy...itd) do późnego wieczora kiedy to Lucy oczywiście "nie" ma ochoty spać.
    Dylematów wychowawczych pojawia się wiele i czasem trudno znaleźć rozwiązanie idealne. Ale koniec końców i tak zawsze cieszę się, że Lucy nie jest typem "grzecznej dziewczynki" :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Dziewczyny bardzo Wam dziękuję za Waszą wspierającą obecność W świecie Żyrafy. Cieszę się, że i ja Was mogę wspierać.

    Żono (Niezła), dorośli nie szanują dzieci bo sami jako dzieci nie byli szanowani. Historia zatoczyła koło. Smutne.

    Natalio, będę pisać :) Dla Ciebie i dla wszystkich, którzy nie godzą się na etykietowanie ludzi, małych i dużych

    Tlingit, czytając o Lucy mam deja vu :) Zo jeszcze pół roku temu wstawała z "nie" i z "nie" kładła się spać. Moja zgoda na jej "nie" i moje "nie" (mówione zawsze wtedy, gdy myślałam "nie") wprowadziły harmonię między "nie" a "tak", choć "nie" króluje :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Anonimowy15/7/11

    Jestem mama i ciocia malej dziewczynki i ten post uswiadomil mi, ze nie zawsze potrafie szanowac "NIE". Od dzis obiecuje szanowac kazde "NIE!"
    Dziekuje za rady jak byc lepsza mama i ciocia:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja nienawidzę gdy dorosły mówi do dziecka : "oj, dzisiaj to ty jesteś niegrzeczna". Działa to na mnie jak płachta na byka!
    I prawdę mówiąc, uświadomiłaś mi, jak ważne jest, by dziecko umiało odmawiać, a nie zachowywać się jak małpka w cyrku, ku uciesze wszystkich:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Anonimowy16/7/12

    Wszystko sie zgadza tylko mam jeden klopot tak postepuje ja ale juz np moj maz czy tez moja mama uznaja moje postepowanie za bezsensowne, uwazaja ze we wszystkim ustepuje dziecku i ze to na dobre nam nie wyjdzie i robia po swojemu, nie jest mozliwe zebym zmienila ich postepowanie choc juz probowalam, nie moge tez spedzac z mala 100% czasu to oczywiste i co w takiej sytuacji mam jej tlumaczyc ze mamusia postepuje tak a tatus i babcia inaczej i zeby sie tym nie przejmowala bo ona sie zlosci kiedy ktos probuje ja ograniczac

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację nikogo nie zmienisz. Daremny trud. Szkoda czasu. I nie martw się Twoje dziecko nie będzie miało rozdwojenia, czy nawet roztrojenia jaźni :) My dorośli jesteśmy różni, dzieci to widzą i wybierają dorosłego, z którym chcą porozmawiać, do którego chcą się przytulić, a z którym pobawić. Nie ma w tym nic niepokojącego. Kiedy dziecko widzi różne osobowości ma możliwość dokonania wyboru z kim mu jest na tym etapie bardziej po drodze. Kiedy Twoja córka przebywając z mężem czy babcią nie będzie mogła wyrażać swojeo "nie" to nauczy się, że ma dwa wyjścia:poddać się albo atakować, czli bronić się. Nie będzie tego jednak robić gdy znajdzie się w otoczeniu osób, ktore akceptują jej "nie"

      Usuń
  15. a ja ciesze sie, ze jestescie :)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...