16.6.13

Stawić czoła porażce

Ja tego nie potrafię”, „To jest dla mnie za trudne”, „Jestem do niczego”, „Nic mi nie wychodzi”, „Ona zrobiła to ładniej”.

Kiedy słyszę podobne zdania z ust mojej sześcioletniej córki, to czasem serce mi pęka, a czasem mam wrażenie, że biję głową w mur, bo przecież już tyle razy to „przerabiałyśmy”. Bywam smutna i sfrustrowana, bo zależy mi na tym, by ją „wyposażyć” w umiejętność radzenia sobie z porażkami – większymi i małymi.
Niemniej jednak, jak już wezmę kilka głębszych wdechów, dociera do mnie, jak porażka, niepowodzenie, niezadowolenie z efektu swoich działań są trudne do przyjęcia. Jak trudno jej się z tym pogodzić. I co się dziwię, przecież i dorosłemu łatwo nie jest.
Tymczasem życie to pasmo osobistych zwycięstw i przegranych, i bynajmniej nie mam tu na myśli rywalizacji w konkursach, zawodach, turniejach.
Chciałam się podzielić, jakie my mamy sposoby, jak sobie radzimy na co dzień, co u nas się sprawdza, choć nie musi u innych.
Pierwszą rzeczą jest empatia, której udzielam córce, mówiąc np.; Jesteś rozczarowana, bo chciałaś widzieć efekty swojego pieczenia?
Jesteś niezadowolona, bo zabrakło Ci czasu na skończenie rysunku?
Nie podoba Ci się Twoja praca z plasteliny tylko Oliwki, bo zabrakło Ci takich kolorów?
Drugi sposób to stwarzanie sytuacji, w których córka może się zmierzyć z porażką na bezpiecznym, rodzinnym gruncie – to są różne gry planszowe, zabawy w mocowanki, przepychanki, ściganki, kiedy to raz wygrywa, raz przegrywa i wtedy zazwyczaj mówi „ to nie fair, ja zawsze przegrywam”, a ja jej wtedy pokazuję, że wpoprzedniej grze, zabawie to ja byłam przegrana. To dostrzeżenie pomaga jej przełamać przykre odczucie i fałszywe przeświadczenie o ciągłych porażkach.
Po trzecie zdarza jej się podśpiewywać piosenkę ukochanej Pippi: ”Nie martwćcie się o mnie, ja sobie dam radę”, czyli pozytywne myślenie, które owocuje tym, że podejmuje kolejną próbę, jeśli efekt jej nie zadowala.
Po czwarte staram się każdego wieczoru rozmawiać z nią o jej „sukcesach”, czyli wzmacniam jej poczucie wartości. Jeśli ona nie pamięta, co jej się udało, to ja jej podpowiadam np. Widziałam, jak sobie dziś poradziłaś ze złością – gniotłaś żabę ( to gumowa żabka Pan Wściek, który wielokrotnie rozładowuje napięcie). To sposób, który nikomu nie szkodzi, a pomaga. Bardzo się cieszę.
Po piąte – nie krytykuję w stylu: „ale byle jak pokolorowałaś ten obrazek”,
Po szóste – nie porównuję: „no zobacz, jak Jagoda sobie poradziła, a Ty?",
Po siódme – nie poniżam: „ no przecież to takie proste”,
Po ósme – nie dyskredytuję: „ to zadanie dla dorosłych, nie dla dzieci”,
Po dziewiąte – nie wyręczam: „ daj mi, ja to szybciej i lepiej zrobię”.
I okazuje się, że jest i dziesiąte: daję przykład. Świetną okazją i kopalnią przykładów jest moje hobby - szycie szmacianych zabawek, dekoracji, ozdób itp. Jestem samoukiem, który metodą prób i błędów realizuje różne projekty, które i mnie przynoszą satysfakcję, i dzieciom dają radość. Widzę, że te argumenty są dla niej wiarygodne i przekonujące.
Wiem, że nie uchronię córki przed wszystkimi nieszczęściami tego świata, ale mogę ją nauczyć radzić sobie z gorzkim smakiem porażki, bo „rozczarowania trzeba palić, a nie balsamować.

                                                                             Ewelina, mama Julki i Mani 
                                                                             Szmacianki dla Julki i Mańki





5 komentarzy:

  1. Dorzuciłabym tu jeszcze poczucie humoru - ono wyrabia dystans nawet do siebie;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Moniko czy jak prawie 4 latek przyjmuje z jednakowym entuzjazmem i przegraną i wygraną to mogę się cieszyć czy jej to po prostu minie ;) ( może nie z jednakowym mówi " ooo przegrałam...ale Ty wygrałaś -gratuluje " i uśmiech) Ten artykuł wyzwolił we mnie radość z obserwacji mojej córki i niepokój że może niepotrzebnie sie ciesze i źle to interpretuję ..
    Mam prośbę o odpowiedź Moniko :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ewelina17/6/13

    Choć nie jestem Moniką, to odpowiem:) Tula, myślę,że nie masz powodu do niepokoju, bo najwyraźniej u Twojej córki "przegrana" nie wywołuje frustracji. Gdyby było inaczej, na pewno byś tego nie przeoczyła ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimowy18/6/13

    Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zauważyłam, że dzieciom które mają problemy z przegrywaniem bardzo jest potrzebna instytucja remisu. Taka trzecia opcja, dzięki której może nie "wygrają", ale nie czują się już przegrane. Wiele pięciolatków w ogóle nie ma pojęcia co to jest remis, co to jest kompromis, że pomiędzy pierwszym a ostatnim miejscem są jeszcze setki innych. Polecam spróbować, choćby w prostej grze jaką jest kółko i krzyżyk. Tam jest sporo ustawień końcowych, gdy jest tak zwana nierozegrana. :)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...