22.6.13

Przebaczyć sobie

      "Gdybyśmy postawili pośrodku pokoju trzyletnie dziecko i zaczęli na nie krzyczeć, wymyślać mu, że jest głupie, że nigdy niczego nie potrafi zrobić dobrze, że powinno to zrobić tak, a nie inaczej, gdybyśmy kazali mu przyjrzeć się, jaki zrobiło bałagan, a przy tym jeszcze uderzyli je kilkakrotnie, zobaczylibyśmy, że to wszystko zakończyłoby się albo przerażeniem dziecka, które ulegle siądzie w kącie, albo jego agresją. Dziecko wybierze jedno z tych dwóch zachowań, my zaś nigdy nie poznamy jego możliwości.
      Jeśli temu samemu dziecku powiemy, że je bardzo kochamy, że bardzo nam na nim zależy, że kochamy je takim, jakie ono jest, kochamy za jego uśmiech i mądrość, za jego zachowanie, że nie mamy mu za złe błędów, które popełnia w trakcie nauki i że bez względu na wszytko będziemy dla niego oparciem – okaże się, że możliwości, jaki to dziecko zaprezentuje, przyprawią nas o zawrót głowy.
      W każdym z nas tkwi takie trzyletnie dziecko i większość swojego czasu tracimy na karcenie tego dziecka w sobie. A potem dziwimy się, że nie układa nam się w życiu."
(Louise L. Hay)

       Jesteśmy ludźmi i dlatego popełniamy błędy, potykamy się, przewracamy, czasem spadamy na przysłowiowe dno. Jesteśmy rodzicami i dlatego zdarza nam się zrobić, powiedzieć, pomyśleć o swoim dziecku, a potem o sobie takie rzeczy, że trudno się do nich publicznie przyznać. Zdarza się. I dzieje się tak nie dlatego, że zadziałały jakieś nadprzyrodzone siły. Nie dlatego, że musieliśmy tak postąpić; w imię jakiejś odległej przyszłości, w której to nasze dziecko będzie pracownikiem, mężem, ojcem. Nie stało się tak dlatego, że jesteśmy głupie, bezmyślne, wyrodne czy złe. I wreszcie nie stało się tak, bo tak. 
           Kiedy mówię, robię coś, co nie sprzyja relacji z dziećmi, a potem z tego powodu mam wyrzuty sumienia, poczucie winy, a często i wstydu, to dzieje się tak ponieważ żywe są we mnie niezaspokojone potrzeby. Te, które chciałam zaspokoić ale strategia okazała się do bani. 
     Porozumienie bez Przemocy stwarza mi szansę porzucenia samosądów. Daje możliwość  przyjrzenia się temu, co się wydarzyło, w taki sposób, który "pobudza do zmiany". Kiedy myślę, że moje dziecko zasługuje na lepszą matkę, że najlepiej dla wszystkich byłoby gdybym zapała się pod ziemię, to za tymi myślami stoją jakieś konkretne, ważne dla mnie potrzeby, które nie zostały zaspokojone, choć przecież podjęłam działanie, by je zaspokoić. Może to być potrzeba radosnego, bezpiecznego kontaktu z dzieckiem, potrzeba autentycznego wyrażenia siebie, wzięcia pod uwagę dziecka, troski o siebie. Mogła to być także potrzeba wspólnoty, współpracy, wsparcia, dzielenia się albo każda inna. 
         Kiedy zdaję sobie sprawę z owych potrzeb następuje we mnie pewna naturalna przemiana. Miejsce wstydu, poczucia winy, złości na siebie samą, zajmuje smutek, żal, niepokój, frustracja i kilka innych uczuć, które pojawiają się wtedy, gdy życie nie zostaje wzbogacone. Już wiem, że moje słowa, czyny stały w sprzeczności z tym, czego pragnęłam. Poniosłam stratę. A strata może przecież być opłakana, prawda? Płaczę więc nad nią. I łzy (realna lub nie) "czyszczą" mój umysł i serce. Pozwalają skontaktować się z samą sobą, z tym na czym mi zależy, co wybieram. 
        Marshall Rosenberg pisze o tym procesie tak: "zmierzając w kierunku wybaczenia sobie zwracamy naszą uwagę do tej części nas samych, która wybrała takie postępowanie, co doprowadziło do obecnej sytuacji. Pytamy samych siebie: Kiedy zrobiłem to, czego teraz żałuję, jaką moją potrzebę starałem się wtedy zaspokoić? 
Jestem przekonany, że ludzie zawsze dążą do zaspokojenia swoich potrzeb i wartości. To jest prawda niezależna od tego, czy działanie to zaspokoiło, czy nie zaspokoiło potrzeb, albo czy ostatecznie z tego się cieszymy, czy też żałujemy.
        Kiedy słuchamy samych siebie z empatią, jesteśmy wstanie zobaczyć te ukryte potrzeby. Wybaczenie samemu sobie następuje w momencie, gdy nastąpi to empatyczne połączenie (...) ważne jest, aby objąć empatią równocześnie dwie części nas samych - siebie jako tę osobę, która teraz żałuje postępowania z przeszłości i siebie jako wykonawcę tej czynności". 
             Przebaczenie sobie otwiera nas na drugiego człowieka, czyni nas wolnymi. Pozwala na nowo widzieć rzeczy takimi, jakie one są. Kiedy wybaczę sobie to mam pewność, że podejmowane przez mnie działania wynikają z pragnienia polepszenia życia, relacji, a nie z powodu lęku przed karą, poczucia wstydu czy winy.  

9 komentarzy:

  1. dzięki za ten tekst

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy23/6/13

    Bardzo trudno mi sobie przebaczyć bo dookoła słyszę Że skoro zdecydowałam się mieć dziecko to powinnam odpuścić sobie np pracę i zająć się dzieckiem. Każdy taki tekst męża czy teściowej potęguje moje poczucie winy. Czuję ze za chwilę wybuchnę:(

    OdpowiedzUsuń
  3. To też trudne dla mnie. Moniko czy to naprawdę jest możliwe? Tyle razy próbuję sobie przebaczyć jedną rzecz i wciąż ona do mnie wraca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przebaczenie nie oznacza zapomnienia. Kiedy uczymy się nowego bycia z dzieckiem to stare, szczególnie wyrządzone przez nas krzywdy, wracają często ze zdwojoną siłą. Nie da się tego wymazać. I nie o to chodzi. Kiedy wraca stare, wówczas warto być blisko uczuć, które pojawiają się wraz z powrotem przeszłych rzeczy, by po nich trafić do niezaspokojonych potrzeb.
      Kiedy do mnie wraca stare lubię myśleć o sobie w ten sposób: wtedy, w przeszłości miałam takie a nie inne narzędzia, umiejętności, wiedzę i wszystko co zrobiłam zrobiłam najlepiej jak wówczas umiałam.

      Usuń
  4. Kamila24/6/13

    O matko to wcale nie jest takie trudne jak mi się na poczatku wydawało. Pewnie wymaga wiary w to, że nie jestem złym, głupim, bezmyślnym człekiem.

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy27/6/13

    Dziękuje :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kaśka28/6/13

    NVC daje naprawdę taka możliwość. Pzrebaczenia sobie wielu rzeczy, któych dziś nie chciałabym zrobić.

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy28/6/13

    Chyba musze pójść na jakieś warsztaty bo wiele rzeczy potrafie zrobić w duchu PbP ale tego jednego niestety nie. Tak trudno mi zapomieć, że zrobuiłaś coś złego moim dzieciom w przeszłości że czasme odnoszę wrażenie, że przepraszma ich za byle pierdołe, bo tak naprawdę nigdy siebie nie przeprosiłam za to co im kiedyś zrobiłam. Moniko dla mnie to jest mega trudne. Chciałabym się tego nauczyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimowa właśnie przeczytałam czego potrzebujesz, by tworzyć z dziećmi rekację opartą nie na poczuciu winy, a na przeżyciach związanych z teraźniejszością. Ty też to widzisz?

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...