Polecam!
Trudno jest wyrażać złość w taki sposób, by być usłyszanym i zrozumianym. By nie skrzywdzić. Siebie. Drugiego. Trudno jest obcować ze złość i dostrzegać coś więcej, niż tylko wyrzucane słowa i chaotyczne gesty. Złość nie jest mile widziana, choć jest obecna. I czasami tak trudno z nią nam się żyje. Złość (czytaj: gniew, jeśli chcesz), nie jest takim samym uczuciem jak smutek czy frustracja. Rosenberg pisze, że złość pochodzi z głowy. Przyczyną naszej złości - jego zdaniem - jest to, co myślimy, zwykle o drugim człowieku, o tym, co on powinien.
Złość nie jest mi obca. Kiedyś napisałabym - niestety. Dziś już potrafię się nią "zaopiekować". Albo zwyczajnie przeprosić. Kiedy wściekam się to wiem, że ratunkiem dla mnie jest poszukanie potrzeb, tych niezaspokojonych. Kiedy jestem z nimi w kontakcie nie jestem wściekła. Mogę być smutna, przestraszona, niezadowolona, bezsilna, bezradna ale nie wściekła. Mogę czuć się niepewnie, mogę odczuwać ból czy lęk, ale nie gniew.
Kiedy złoszczę się na Zo, to dzieje się tak (w 99 na 100 przypadków), ponieważ mam pewne oczekiwania wobec niej. Wyobrażenie tego, co powinna powiedzieć, jak się zachować. Jestem zorientowana nie na nią, a na "powinność".
Złość w relacji nie jest potrzebna. Na pewno nie jest potrzebna w relacji z dzieckiem. I to z bardzo wielu powodów. Dzieci złoszczących się rodziców (za autorami polecanej książki):
- są bardziej agresywne i nieposłuszne,
- nie potrafią się kontrolować,
- łatwo wpadają w złość,
- wykorzystują przemoc fizyczną, by kontrolować innych,
- są mało empatyczne,
- są nadmiernie skupione na sobie,
- wykazują obojętność wobec bólu i cierpienia innych dzieci,
- mają trudność z dostosowaniem się do otoczenia,
- wykazują niski poziom kompetencji społecznych,
- przejawiają zachowania antyspołeczne,
- mają niskie poczucie własnej wartości,
- uważają, że nie zasługują na przyjaźń, miłość,
- czują się wyobcowane,
- są zagrożone depresją,
- ...
Zainteresowała mnie ta książka i jestem jej posiadaczką od kilku dni - z niecierpliwością zabiorę się do czytania - nienawidzę swojej złości i chętnie nauczę się ją poskramiać. Dziękuję za przybliżenie tematu. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTrafiłam na tę książkę rok temu. O cztery lata za późno, albo może i całe moje dorosłe życie... Mam nadzieję, że mojego 5-letniego Synka przestaną dotyczyć wszystkie z 14 punktów... Kilku już nie ma.
OdpowiedzUsuńZnam, czytałam. Zgadzam się z tym co napisałaś. Książkę warto przeczytać. Kiedy pojawia się złość warto dotrzeć do niezaspokojonej potrzeby. Mnie się to udaje, kiedy empcje odrobinę opadną, a kiedy ogarnia mnie złość, to wtedy świetnie mi sprzątanie wychodzi. Dziś posprzątałam bawialnie dzieci, choć wyglądała tak, że jak ją w spokoju zobaczyłam, to pomyślałam, że doprowadzenie jej do porzątku jest niemożliwe :)
OdpowiedzUsuńdzięki Ci za tą książkę, muszę się w nią zaopatrzyć, bo ja niedawno zauważyłam, jak moja złość wpływa na córkę - po prostu mała zaczyna powtarzać to co ja w gniewie - a nie chciałabym aby ona taka była...
OdpowiedzUsuńtrudno mi z tym walczyć, taki model wyniosłam z domu, a nie chcę taka być!! kilkanaście lat temu poukładałam sobie świat na nowo - zrozumiałam jak nerwica taty na nas wpłynęła... on miał neurologiczne zaburzenia, a my niestety nasiąknęliśmy tym...
jednak odkąd wiem co wiem - dlaczego, i że to nie moja wina, to jest o niebo lepiej, choć czasami łatwiej jest wpaść w złość wyrzucić z siebie co boli, ale już wiem, że najlepiej robić to do pustej ściany, która wysłucha żalu i nie zawali się, gdy ją na koniec przeprosimy, że jednak chyba za dużo się powiedziało, i że tak naprawdę to ta złość nie jest tego warta...
i zgadzam się również z poprzedniczką - sprzątanie jest bardzo praktycznym wentylem złości :) fiu fiu jak ja wczoraj te fugi w łazience wyszorowałam :D pomogło :)
Ważna refleksja. Ciężko wyzbyć się oczekiwań względem dziecka, ale warto. Im dłużej jestem mamą, tym więcej mam pokory wobec własnych dzieci; ciągle się ich (i siebie!) uczę. Spokój i poczucie humoru najpiękniej gładzą emocje!
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
OdpowiedzUsuńta książka jest fantastyczna. Mam zwyczaj zakreślania co wazniejszych rzeczy w książce markerami. Po 50 stronach zorientowałam się że jedyne niezakreślone to "i" "z" itd. Cała książka jest pokreślona bo tam niema nie ważnych sformułowań tak sądzę.
OdpowiedzUsuńchyba bede musiala jeszcze raz do niej zajrzec :-)
OdpowiedzUsuńa moim zdaniem złość jest potrzebna w relacji z dzieckiem,w każdej relacji.Dziecko widzi złość,widzi jej mechanizm,rodzic uczy malucha jak sobie z nią radzić.To normalne uczucie.Zaniepokooiło mnie także wyznanie,że mama złości się na dziecko,które powiedziało czy zrobiło coś niezgodnie z jej oczekiwaniem.Dla mnie to dziwne na tym poziomie świadomosci.Wiem na pewno,że moja złość ma przyczyny wewnątrz mnie,a nie w dziecku,chociaż z boku może się wydawać że jest inaczej...
OdpowiedzUsuńMarysiu czy możesz napisać co złość wnosi do relacji, że uważasz, że jest potrzebna. Na pewno nasze dzieci potrzebują nauczyć się radzenia sobie ze złością w sposób, który ani ich, ani innych nie skrzywdzi. I uczą się tego od nas, dlatego ważne jest by rodzic wiedział, co ze złością zrobić.
UsuńZłość jest jednym z uczuć które nam towarzyszą,częściej lub rzadziej,więc wnosi do relacji chociażby tyle,że maluch widzi,że także mama może mieć gorszy nastrój-oczywiście ja nie mówię o sytuacjach,gdy tata wydrze się na malca,bo odrapał samochód na parkingu,ale o sytuacji gdy np.dzieci krzyczą,a mama ktorą boli głowa też zaczyna krzyczeć bo nie wyrabia.Sądzę,że to lekcja dla wszystkich,jeśli na krzyku się nie kończy-myślę,że warto rozmawiać z dziećmi o tym,że się złościmy także gdy powodem jest np.ich zachowanie,opieszałość,bałaganiasrstwo.Wyjaśniać,dlaczego coś nas uwiera anie bezrefleksyjnie drzeć się na dzieci.Zupełnie nie o to mi chodzi.
UsuńKIedy jestem zła,informuję o tym dzieci,podając też powody: np.boli mnie głowa i hałas sprawia,że boli bardziej.Z reguły starszy synek stara się wtedy nie wrzeszczec.Jak ja wrzasnę,też zawsze tłumaczę dlaczego.I nie zauważam u nich objawów opisanych pod postem-może dlatego,że nie obwiniam ich o swoją złość i wiedzą o tym??
OdpowiedzUsuńDzieci potrzebują jasnego komunikatu i taki od Ciebie dostają- jestem zła, bo boli mnie glowa. W poście piszę o ciut innej złości.
UsuńRozumiem,że chodzi o złość skierowaną wobec dziecka,które na nią w żaden sposób nie zasłużyło??
UsuńMarysiu, a mnie dziwi Twoja uwaga o tym,że autorka pisze, iż źródłem jej złości są jej oczekiwania wobec dziecka, co ono powinno robić lub, czego nie, piszesz "Dla mnie to dziwne na tym poziomie świadomości".Przecież ona tego nie odkryła, pisząc tego posta, dzieli się swoją świadomością, bo przecież wielu rodziców nadal odpowiedzialnością za swoje reakcje obarcza zachowanie dzieci. Mało dojrzałe, zapewne, ale niestety niemiłościwie panujące przekonanie. Nadal też nie rozumiem, co wnosi złość do relacji, bo owszem dziecko uczy się od rodziców, jak sobie z nią radzić, ale czy stawiasz ją na równi z takimi uczuciami, jak miłość, radość, ufność, smutek, ból, które jednak w moim odczuciu ubogacają relację. Nie bardzo widzę, jak ubogaca ją złość.
OdpowiedzUsuńNapisałam wyżej,co wg mnie wnosi.Wszystko zależy od tego,jak rodzic sobie ze złością radzi i czy odpowiedzialnością za nią nie obarcza dziecka-bo to jest moim zdaniem surowo wzbronione!!!
UsuńAle Marysiu przecież w poście nie jest powiedziane że źródłem złości są oczekiwania, że Monika uważa że powód jest w dziecku. raczej że właśnie w niewłaściwym zfocusowaniu się w chwilowym(w momencie złości) obarczeniu dziecka swoimi niewyartykułowanymi często ( na szczęście) oczekiwaniami. Czyli de facto zawsze złość ma źródło w złoszczącym się.
OdpowiedzUsuńZ tym się zgodzę zupełnie.Może źle sformułowałam swój pierwszy post,jeśli tej zgody nie widać?...
UsuńO! Bardzo chętnie zaopatrzę się w tą książkę. Wprawdzie z każdym dniem uczę się matczynej cierpliwości i poskramiania własnej złości (np. po szczególnie upierdliwym dniu w pracy), ale zawsze warto skorzystać z bardziej fachowej rady niż walczyć z emocjami samej.
OdpowiedzUsuń* * *
http://the-burning-giraffe.blogspot.com/2013/04/wiosenna-liebster-award.html
Jeśli masz ochotę, to przy okazji zapraszam do zabawy :)
Chętnie zajrzę do tej książki. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńa ja mam takie pytanie.
OdpowiedzUsuńJeśli jeden rodzic stara się próbuje, ale drugi jest szakalem, nie liczy się z uczuciami dziecka, potrzebami, jest agresywny i przemocowy i dziecko ma te wszystkie 14 punktów, to co wtedy, kiedy wszelki wysiłki żyrafy idą na marne, szakal zawsze wygrywa a jego szkody pozostają na zawsze w psychice dziecka i chociaż wdzięczne matce, nie radzi sobie i ma żal i ból i tak na prawd w świetle tego, starania matki nielwie dają.
Wiem, że pisze na okrętkę ale mam nadzieję że zrozumiesz o co mi chodzi.