29.3.13

Bliskość w zabawie

     Wczoraj przez chwilę była wiosna. Słońce chciało nas dopieścić więc chętnie na to przystałyśmy i wyszłyśmy na dwór. Patrząc na moją córkę biegającą między drzewami, ciągnącą za sobą patyk, grzebiącą nim w błocie, czy wreszcie szukającej najlepszej kryjówki dla Simby, myślałam o tym, jak wielką siłę ma zabawa. 
       O jej znaczeniu w życiu dziecka pisałam tutaj i tutaj.

       Dzieci uwielbiają się bawić i robią to prawie cały czas, niektórzy twierdzą, że cały czas. A dorośli? Tak, też lubią zabawę. A czy lubią bawić się ze swoimi dziećmi? Lubicie? Ja czasami tak, ale częściej nie. Znam ciekawsze sposoby na spędzenie wolnego czasu niż zabawa w szkołę lwów, w pana wychodzącego z psem na spacer lub idącego z kotem do weterynarza czy wreszcie w sklep zoologiczny. Łatwiej mi bawić się z Zo, gdy to ja wymyślam zabawy. Takich momentów nie jest jednak za wiele. No więc się bawię. Bez naburmuszonej miny. Bez wykrętów. Bawię się i czerpię radość. Słowo. Częściej radość z bycia z Zo niż z zabawy, ale przecież to jest ok.

        Dlaczego tak jest? Bo wiem, i doświadczyłam tego nie raz, że zabawa:
  • to świetna strategia na zaspokojenie takich potrzeb, jak potrzeba bliskości, kontaktu i czułości;
  • tworzy przestrzeń, w której podtrzymanie bliskości jest naturalne i trochę jakby poza naszą świadomością;
  • odbudowuje nadwyrężoną więź, jest zaproszeniem do innego świata; 
  • pomaga budować poczucie wartości;
  • daje mi szansę na zaopiekowanie się trudnymi i niewypowiedzianymi emocjami Zo, pomagając wydobyć je na światło dzienne;
  • pomaga nam obu rozładować napięcie. To wewnętrzne i to między nami; 
  • uczy mnie odpuszczać;
  • oddaję władzę córce /lubię to, naprawdę to lubię :), a ona jest w siódmym niebie/


Kiedy dołączamy do dzieci w świecie zabawy,
otwieramy drzwi do ich życia wewnętrznego
i spotykamy się z nimi serce w serce. 
                                                                                              Lawrence J. Cohen

   

12 komentarzy:

  1. Bawię się i to codziennie!
    Wolę to od nudnego sprzątania i gotowania. Trzy godziny intensywnej zabawy wystarczą żeby nasycić swoją obecnością i miłością małego człowieka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlatego tak czekamy na wiosnę!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. podoba mi sie ten post :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. ja naprawdę lubię się bawić - spędzać czas z Arianną.
    Chociaż ostatnio trochę mnie córka zaniedbuje, albo dorzuca :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimowy31/3/13

      Należysz chyba do mniejszości. Ani ja, ani moj mąż, nasi znajomi zresztą też nie, nie przepadamy za zabawami z synami. To znaczy nie jest tak, że nie lubię się z nimi bawić. Lubię ale sama nie inicjuję wspólnej zabawy. Jak się dobrze bawią to robię sobie kawę i czytam książkę. No i na pewno nie lubię się bawić w wyścigi samochodów, w gwiezdne wojny i chowanego. Nie lubię i nie chcę zacząć lubić bo dobrze mi z tym, że nie lubię.

      Usuń
    2. Anonimowy31/3/13

      Jestem ciekawa czy u Ciebie jest tak, że naprawdę we wszystkie zabawy lubisz się bawić?

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja też czasami tak, ale częściej nie, tak jak u Ciebie. Dodam, że nie tak często jakbym chciała, bo obowiązków masę, a czasem zapominam, jak ważną i cenną rolę pełni w życiu dziecka i rodzica też, zabawa. Chciałabym częściej z dziećmi się bawić bo kiedy uda się nawiązać kontakt, relacje i więź, to korzyści dla mnie samej są zaskakujące. Zawsze po takiej zabawie mam więcej energii do życia.

    OdpowiedzUsuń
  7. Anka1/4/13

    No więc i ja mam tak ja ty. Lubie się bawić i nie lubię, to zależy od mojego nastroju.

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj ale na czasie. Dziś moje dziecko miało jakąś manie ucinania. Tak naprawdę cały dzień cięła nożyczkami. Ale to naprawdę cały z przerwą na jedzenie i jedną bajkę. Przez pierwsze pół godziny było naprawdę fajnie ucinałyśmy i wycinałyśmy razem, po godzinie zaczęło się pojawiać w mojej głowie "ok zróbmy już coś innego" Po dwóch podrzucałam tylko różne inne sposoby zabawy, próbowałam uciec niepostrzeżenie, mówiłam " to ja idę na chwilke napić się kawy" ale nic sie nie udawało. Moja powiedziałabym bardzo przeciętna energetycznie trzy-latka cały czas chciała ucinać ze mną. Ja już miałam zwyczajnie dość!! Poziom znudzenia nie dał sie zaspokoić nawet przyjemnością przytulania się do mojego dziecka i zrozumieniem jej potrzeby bliskości i zabawy. Wszystko we mnie krzyczało niech ktoś mnie stąd wypuści! A była to już 4 godzina ucinania. I zwyczajnie nie wiedziałam co robić. czy powiedzieć dziecku że nie mam juz ochoty się bawić? Czy powiedzieć o swojej potrzebie odpoczynku czy to spowoduje że ono poczuje się nad odpowiedzialne za moją potrzebę?

    OdpowiedzUsuń
  9. Oj ja też lubię się bawić, w to, co ja wymyślę. A w to, co dziecko-to już nie bardzo:/ Chyba to oddawanie władzy synkowi u mnie szwankuje:/ Wolę iść na spacer, porozmawiać, poczytać z nim książki, albo wymyślam zabawy manualno-edukacyjne i jestem zadowolona, jak pożyteczne spędzamy czas...Staram się uczyć spontaniczności, coraz częściej daję się porwać do szalonego tańca przy piosenkach Fasolek, najtrudniej przychodzi mi zabawa samochodzikami na dywanie;)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...