Z okazji międzynarodowego tygodnia
karmienia piersią mam dla Was tekst Agnieszki Stein. Tekst, w którym autorka, kiedyś mama karmiąca piersią, z szacunkiem i empatią pisze o Mamach, które dokonały innego wyboru.
Tak pomyślałam, że napiszę. O tym,
czym mało kto się zajmuje, a szkoda. Z okazji piersiowego i
mlecznego święta internet huczy. Wiele zdjęć, artykułów,
refleksji. Wiele takich, które zachęcają, zachwycają się i
reklamują.
A mimo to, prawie pod każdym
entuzjastycznym wpisem, pojawia się jeden lub kilka komentarzy od
Was. Mam, które nie karmią piersią i które denerwują te
wszystkie zachwyty. Wpis, który mówi, że to wszystko nieprawda,
karmienie mlekiem mamy wcale nie jest takie super, a na pewno nie
jest lepsze i ma swoje minusy. Że karmiąc butelką czujesz się
dobrze, masz więcej swobody, a dziecko jest zdrowe. Albo, że
niestety nie każda mama może karmić tyle, ile chciała i to nie
jej wina. Widzę, czytam te komentarze i myślę sobie, że nie można
tak tego zostawić. Więc nie zostawiam.
Może pora na pisanie jakie to
karmienie jest ważne minęła, a przyszła pora na to, żeby
pisać o tym jakie to karmienie jest. Może to, w jaki sposób
teraz pisze się o karmieniu piersią wcale nie zwiększa ilości mam
karmiących z powodzeniem, a zwiększa ilość frustracji, poczucia
porażki i powoduje spory.
Może warto więcej uwagi poświęcić
temu, czego kobieta, która zostaje Mamą, naprawdę potrzebuje.
Szacunku, empatii i wrażliwości na jej potrzeby, niezależnie od
tego jak karmi.
Nie wiem, czy karmiłaś swoje dziecko
choć przez chwilę. Nie wiem, czy w ogóle miałaś taki zamiar.
Jeśli nie, prawdopodobnie miałaś ku temu ważny powód. Pewnie za
tą decyzją stoi namysł i może trudne emocje. Jest pewne
prawdopodobieństwo, że masz za sobą jakieś, bardzo przykre
doświadczenia, którymi nie chcesz się z nikim dzielić. I masz do
tego prawo. Może nie miałaś takiego szczęścia jak ja, żeby
obserwować w dzieciństwie i jako dorosła kobieta tyle karmiących,
szczęśliwych mam. Może usłyszałaś coś, co się zniechęciło
lub przeraziło. Może sama idea dawania dziecku czegoś co wydziela
twoje ciało, wydawała ci się obrzydliwa i prymitywna. Nie mnie to
oceniać.
Ze statystyki wynika, że
prawdopodobnie jednak podjęłaś próbę podania dziecku piersi. Nie
wiem, jak długo udało Ci się karmić. To, jak długo trzeba
próbować zanim się zrezygnuje, żeby móc zostać zaliczonym do
szlachetnego grona matek karmiących, jest w naszej kulturze dosyć
niejasne.
Z mojego rozeznania i wielu rozmów z
mamami też wynika, że podjęłaś taką próbę. Prawdopodobnie
osoby, które Cię otaczały i otaczają, nie były dla ciebie
wsparciem w tej drodze. Karmiłaś krócej niż miałaś zamiar.
Może ciąża i narodziny dziecka były
dla Ciebie wyzwaniem. Może nie było tak, jak sobie wymarzyłaś.
Może czułaś, że twoje potrzeby, intymność i integralność nie
liczą się, bo liczy się tylko to czy dostarczysz na świat
zdrowego obywatela. Może nie chciałaś być mleczarnią, bo całą
ciążę czułaś się inkubatorem. Przykro mi, że zepsuto Ci takie
piękne doświadczenie.
Może, jak to się jeszcze nagminnie
zdarza, nikt nie poinformował Cię, jaki wpływ mogą mieć
interwencje stosowane przy porodzie na karmienie. A może życie
dziecka było zagrożone, a ty miałaś dość i chciałaś, żeby to
wszystko jak najszybciej się skończyło. Może po porodzie
usłyszałaś, że masz karmić, bo mleko jest najlepsze. Ktoś
naciskał Twoje piersi i wpychał je dziecku do buzi. Pytał bez
przerwy czy zjadło i ile, tak jakby dziecko miało umrzeć godzinę
po porodzie jeśli się porządnie nie naje. Może zabrano Twoje
dziecko i zobaczyłaś je wiele godzin po porodzie. Bardzo z tego
powodu cierpiałaś, a może byłaś tak wykończona, że było Ci
już wszystko jedno. Może bez Twojej wiedzy i zgody nakarmiono Twoje
dziecko mieszanką.
Piszę to także do mamy, która miała
wcześniej dzieci i z powodzeniem karmiła je piersią. Czasem
naprawdę nie od nas wszystko zależy. Pisząc myślę o mamie, która
kilka godzin po bardzo ciężkim porodzie zadzwoniła do mnie z
pytaniem, czy będzie złą mamą jeśli zrezygnuje z prób karmienia
piersią, bo dziecko się pręży i nie chce, a ona nie ma żadnej
pomocy. Wiem, jakie to uczucie, kiedy dziecko nie chce jeść. Jak
trudno wtedy nie myśleć, co jest z tobą nie tak, że nie umiesz go
nakarmić. Wiem, bo sama tego doświadczyłam. I teraz mama, której
zawdzięczam to, że karmiłam dziecko z powodzeniem, pyta mnie czy
będzie złą matką.
Może na początku wszystko było
dobrze, a początkiem końca stała się jakaś przypadkowo rzucona
uwaga, jakieś kontrolne ważenie na którym Twoje dziecko nie
zmieściło się w tabelę. A może wszyscy dookoła twierdzili, że
dziecko się nie najada, bo duże albo małe, bo Twoje piersi nie
takie, bo za rzadko lub za często je. Może okazało się, że nie
potrafisz się komfortowo czuć karmiąc swoje dziecko poza domem, a
nie chciałaś siedzieć cały czas w nim zamknięta. A może od
kolejnego specjalisty lub życzliwego usłyszałaś, że Twoje mleko
nie ma żadnej wartości i po co się tak męczysz.
Może ktoś ci powiedział, że dla
twojego dziecka będzie zdrowiej jak będzie jadło mleko
modyfikowane. I rzeczywiście mogło się tak zdarzyć, że ze zmianą
odetchnęłaś z ulgą.
A może chciałaś karmić i szukałaś
pomocy i wsparcia. A zamiast niej otrzymałaś polecenie dokarmiania,
krytykę i mylące, sprzeczne wskazówki. Możliwe całkiem, że
początkiem końca karmienia było to, że zwątpiłaś w siebie i
zaczęłaś się stosować do rad, które nie pomogły, a zaszkodziły.
Może bałaś się o zdrowie swojego dziecka i to było dla Ciebie
najważniejsze.
Przypuszczam, że wszyscy uznali, że
skoro karmisz już butelką to problem został rozwiązany. Ty jesteś
szczęśliwa, dziecko najedzone, sprawa zamknięta. A przecież im
więcej wysiłku włożyłaś w utrzymanie karmienia, tym może Ci
być trudniej. Tym bardziej bolą uwagi o tym, że kto chce to
wykarmi, a kto nie chce, ten wyraźnie myśli tylko o sobie i swoich
jędrnych cyckach.
Może bolą uwagi o tym, że mleko mamy
jest najlepsze a rzadko jest go za mało. Może czujesz się takimi
mądrościami urażona. Może wściekła. Rozumiem, że jesteś
wściekła. Ja też jestem jak pomyślę ile mam jest ciągle
oszukiwanych, że zachowanie ich dziecka przy piersi to ich wina, bo
mają za mało pokarmu, podczas gdy najczęściej kłopoty biorą się
z nieprawidłowej techniki ssania i niezrozumienia fizjologii
karmienia. Jestem też wściekła jak pomyślę z ilu błahych
powodów kobietom zaleca się zakończenie karmienia piersią, choć
nie ma takiej potrzeby. Wiem jak często kobieta słyszy „musisz
to, musisz tamto” zamiast „jak ja mogę ci pomóc”. Wiem, że
powodem jest tu brak kompetencji, ale nie mam tylko osób dających
im wsparcie i nie chcę mieć dla takiego braku kompetencji
wytłumaczenia.
Jeśli więc Mamo, ktoś Ci zarzucił,
że jesteś mniej troskliwą mamą, bo nie dajesz dziecku tego, co
najlepsze to ja wiem, że to jest głęboko niesprawiedliwe. Być
może Twoje macierzyństwo jest bardziej świadome i uważne na
potrzeby dziecka, choć porównania nie mają tu żadnego sensu. Być
może wkładasz tyle samo lub więcej wysiłku w budowanie więzi ze
swoim dzieckiem. Może nawet robisz rzeczy, których mi, karmiącej
robić się nie chciało.
Jeśli masz poczucie winy za każdym
razem, kiedy czytasz jakie to karmienie piersią jest wspaniałe, to
ja wiem, że nie ma w tym żadnej Twojej winy. Przypuszczam, że
sposób karmienia Twojego dziecka nie do końca był Twoim wyborem.
Czasem tak to się przedstawia. Kobieta może wybrać tak, jak
wybiera makaron w supermarkecie. Świderki lub rurki. A może
świderków w TYM sklepie nie było. Może były schowane albo na
rurki ktoś dał taką obniżkę, że żal było nie skorzystać. A
może wszyscy wokół brali rurki i zachwalali, albo pomyślałaś,
że to całe gadanie, że świderki są lepsze, to tylko reklama.
Może więc to nie Ty, ale całe nasze
społeczeństwo powinno mieć poczucie winy, jeśli to w ogóle ma
jakiś sens, żeby je przeżywać. Może także ja powinnam schylić
głowę za tych wszystkich psychologów, którzy nie wsparli jakiejś
kobiety, mamy w tym, żeby mogła realizować w macierzyństwie swoje
WŁASNE cele i potrzeby, bo one przeważnie są dobre i służą
dziecku. Może powinnam się wstydzić za tych, którzy mówią, że
mama karmiąc uzależnia od siebie dziecko albo zamienia się w
smoczek.
Choć absolutnie nie wierzę w moc i
sens poczucia winy to wierzę w moc i sens żalu i żałoby. W sens
smutku, złości, zaprzeczania i w końcu akceptacji. Wierzę w to,
że trudne uczucia, które przeżywasz, kiedy słyszysz o karmieniu
piersią mogą minąć, jeśli będziesz gotowa je przeżyć i
zaakceptować. Bo ich rolą jest ochrona Ciebie i Twoich potrzeb.
I wierzę, że także mama karmiąca
butelką, która akceptuje swoje macierzyństwo takie, jakie jest,
może wspierać inne mamy niezależnie od tego, jak potoczyła się
ich historia. Nie poprzez powtarzanie stereotypów, które jej samej
uniemożliwiły karmienie, a poprzez wsparcie, szacunek i bycie
obecną.
Monika, dziękuję za ten tekst, że go przytoczyłaś. Jest napisany idealnie, nic nie trzeba dodawać. Jest doskonały.
OdpowiedzUsuńNareszcie!
OdpowiedzUsuńWspaniały tekst!
OdpowiedzUsuńPo raz pierwszy, a karmię butelką ponad rok przecxytałam coś, co mnie nie potępia.
OdpowiedzUsuńPoryczałam się...
OdpowiedzUsuńczytam z zapartym tchem i mam ściśnięte gardło, dla wielu Mam karmiących butelką, to miód na serce, ściskam i pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńTAK!
OdpowiedzUsuńCzasami życie dokonuje wyboru za nas,choćbyśmy bardzo chciały,aby było inaczej.
OdpowiedzUsuńJestem mamą,która zaraz po urodzeniu córki musiała poddać się
chemioterapii i największym problemem wtedy nie były bóle nowotworowe czy przyjmowana morfina,ale to,że nie mogłam karmić piersią, ani utrzymać małej na rękach.Większość osób uważała, że "mam teraz ważniejsze problemy" i poradzę sobie z tym sama - przecież jestem psychologiem rodzinnym.
Fakt, że mogę być kompetentną mamą zaakceptowałam dopiero wtedy,kiedy dotarło do mnie,że budowanie prawdziwej więzi z dzieckiem dokonuje się poprzez obecność,bycie z nim (także w chorobie i bez naturalnego karmienia). Pomocy udzieliła mi wtedy mądra pani doktor,uświadamiając, że sama mogę wspierać inne mamy w ich doświadczeniu macierzyństwa.
Pozdrawiam Was serdecznie.
Płaczę... dziękuję za te słowa, są pisane do mnie. Całe życie marzyłam o karmieniu piersią. Ciężka cesarka pod narkozą, dziecko na patologii, bez mojej wiedzy podana butelka, brak pomocy przy bezsilnych próbach karmienia i osądzanie mnie jako matki... Całą swoją siłą woli i ciała dałam radę 3 miesiące. I nadal z tyłu głowy mam "co z ciebie za matka jak własnego dziecka nie umiesz wykarmić"... przepraszam...
OdpowiedzUsuńDziękuję za te słowa. Siedzę i płaczę... Ale tym razem z ulgi. Że ktoś rozumie, że nie potępia, nie uważa mnie za gorszą. Moja niemoc w karmieniu, naciski, oddzielenie dziecka na 3 doby ode mnie a potem nachalne macanie mi piersi " czy aby na pewno nie leci", głód mojego dziecka i ironiczne komentarze młodziutkiej pielegniarki, która nie chciała dać mi mieszanki dla Małej " bo nie mam zapisanej", moje niemal oderwane sutki od ciągnięcia laktatorem i to straszne poczucie rozpaczy, niemocy , totalnej samotności skończyło się depresją i kuracją antydepresantami. Ale każde słowa zrozumienia koją ten smutek, który mimo upływu dwóch lat nadal jest we mnie. Dziękuję
OdpowiedzUsuńJa karmie piersia 14 miesiecy bo trafilam na swietna pania neonatolog! Kiedy wszyscy do okola mowili ooo jaka ona chuda, kiedy dziecko bylo z waga w dolnej normie, ona jedna mowila, ze dobrze robie, zeby sie nie poddawac i byc na kontroli co tydzoen! U nas szpital dba o pomoc matkom. Dobrze, ze to napisalas! Nie wazne czym sie karmi, ale jak sie kocha :)
OdpowiedzUsuńpiekny tekst. Dziekuje Pani Agnieszko! ...zycze takiej mądrości, akceptacji i zrozumienia nam wszystkim!!!
OdpowiedzUsuńPo prostu życie, ale zawsze znajdzie się chetny na krytykę, zamiast pomoc niestety. Pierwsze dziecko karmiłam niecałe trzy miesiące. Poród był bardzo trudny, później przy karmieniu było ciężko, było strasznie i cały czas mimo, że wiedziałam że powinnam karmić piersią bo to dobre dla dziecka myślałam kiedy to się skończy... Problem polegał na tym, że nie trafiłam na nikogo na swojej drodze kto pomógłby mi w trudnych chwilach od samego początku, nie było chętnych mimo mojego szukania. To smutne i przykre, ale tak się dzieje cały czas.
OdpowiedzUsuńTeraz od ponad sześciu miesięcy karmię drugiego synka i jest cudownie. Są chwile zwątpienia i czasem wycieńczenia, ale te złe doświadczenia z przeszłości nauczyły mnie, że to ja wiem co dla mojego dziecka jest najlepsze. Nie słucham już dziwnych uwag, nauczyłam się sama obserwować potrzeby malucha. Szkoda, strasznie szkoda, że musiałam z moim pierwszym dzieckiem przebyć tak trudną drogę.
Kochane mamy, kochajcie swoje dzieci, wierzcie w siebie mocno i każdemu życzę z całego serca by od razu trafiał na pomocnych ludzi.
Nareszcie :)
OdpowiedzUsuńJulka dostala skazy białkowej, więc musiałam zrezygnowac całkowicie z wszystko co zawierało w sobie mleko, a więc: masło, większość pieczywa, słodycze! schudłam do 47 kg aż w końcu po 4 miesiącach karmienia piersią powiedziałyśmy sobie koniec! Na szczęscie Mała w ogóle nie dała mi znać, że ma jakikolwiek dyskomfort z tym związany. Przyjęła to naturalnie, nie domagała się piersi...wszystko odbyło się zupełnie bezboleśnie! Rośnie silna i zdrowa!!! :)
OdpowiedzUsuńBzdura na resorach, kobietom na macierzyńskim naprawdę mózg sie w papke zmienia :/ karmiłam 5 miesiecy bo chciałam potem odstawiłam dziecko od piersi bez żadnego żalu czy żałoby, dziecko sie najadało, piersi pokarm produkowały ale ja potrzebowałam poczuć się jak człowiek. Żałoby nie było, wsparcia nie szukałam bo nie potrzebowałam, otoczenie nie miało nic do gadania bo to moje piersi i moja sprawa. Dołujcie dalej kobiety które mają problem z laktacja, wprowadzajcie w poczucie winy, potem takie jedna z druga siedzą i płaczą przy komputerze zamiast zająć sie czymś przyjemnym i jeszcze autorce dziekują - litości za co? za jakieś "rozgrzeszenie" ? co to ma być :)))))))
OdpowiedzUsuńAnonimowy, jeśli ktoś uważa, że karmienie piersią to wyłącznie jego sprawa to wystarczy to napisać.
UsuńZaczynanie maila od stwierdzenia, że "kobietom na macierzyńskim naprawdę mózg sie w papke zmienia" to zwykły trolling z którym nie warto nawet dyskutować. Po co tyle jadu?
Jak możesz! Bardzo egoistyczna opinia. Zazdroszczę Ci bardzo, że karmiłaś swoje dziecko. Są kobiety z innymi doświadczeniami. To, że nie rozumiesz tego nie znaczy, że masz prawo tak pisać. Okropne.
UsuńDziękuję za tekst. Karmiłam dwa miesiące. TYLKO. Później już nie miałam mleka. A robiłam WSZYSTKO, aby mieć. I nic to nie dało. Dlatego jak ktoś się wymądrza, że i tak mogłam mieć mleko,że coś źle robiłam, to szlag mnie trafia. Czasami tak jest,że kobieta NIE MA mleka, nawet jakby z siebie wychodziła... I co wtedy? W imę idei KP ma zagłodzić dziecko???? Pozdrawiam wszystkie mamy.
OdpowiedzUsuńPoprostu: Dziękuję :)
OdpowiedzUsuń"Jaki on chudy" słyszałam jak miał 7 miesięcy. "Później Pani nie będzie chciał nic jeść, jak będzie na samej piersi, wie Pani, że im później tym gorzej odstawić od piersi?". Przychodzę kolejny raz, ma 11,5 miesięca-"idealna waga, takie dzieci powinny być". I bądź tu człowieku mądry:) Na szczęście to moje drugie dziecko;) Przy pierwszym usłyszałam, że budzi się w nocy, bo się nie najada. 10-miesięczne niemowlę jedzące już stałe pokarmy+pierś w dzień-NIE NAJADA SIĘ. Miałam dość budzenia się w nocy, skoro odstawienie od piersi miało dać spokój-odstawiłam ją, w 13 miesiącu. Przespałam pierwszą noc w całości. Żałuję. Nikt mi nie powiedział, że budzenie w nocy na pierś jest normalne (zwłaszcza w fazie skoków rozwojowych i wychodzenia ząbków), słyszałam tylko- mały terrorysta, dzieci takie nie są, później będzie coraz gorzej, prawie rok i się budzi w nocy, nienormalne!, moje je butelkę i przesypia noce od 3miesiąca życia.
OdpowiedzUsuńDziękuję za ten tekst - pierwszy o karmieniu, który nie oskarża matek karmiących butelką. Podpisuję się pod nim dwiema rękami :) Choć od porodu minęły już dwa lata, ten ból jest wciąż żywy. Kiedy byłam w ciąży nawet nie myślałam, że mogę nie karmić piersią. Okazało się zupełnie inaczej - najpierw tydzień na patologii, potem wywoływanie porodu (16 godzin skurczy!). Od pań położnych dowiedziałam się, że mam niską odporność na ból.... Moje nieudolne próby karmienia... Poprosiłam o pomoc w szpitlu ale akurat nikt nie miał czasu i usłyszałam tylko "proszę próbować" i przy okazji przypadkiem dowiedziałam się, że dziecko pije mleko modyfikowane... Już w domu położna środowiskowa oświeciła mnie, że mam płaskie brodawki. Ciągle próbowałam ale czułam się strasznie, sutki krwawiły, dziecko płakało, skaza białkowa i po trzech miesiącach stwierdziłam, że to nie ma sensu. Ciągle mam żal do siebie ale i do szpitala :( U.
OdpowiedzUsuńkarmię piersią już 10 miesiąc, ale początki nie były łatwe...gdyby nie mój upór i pomoc doradcy laktacyjnego, którego sama znalazłam i zamówiłam do domu, to nie wiem jak byłoby teraz...po ciężkim porodzie zakończonym cesarką, ponad tydzień czekałam na mleko, walczyłam, płakałam i też czułam się samotna w tym wszystkim, też przeżyłam to wszystko o czym pisze autorka...boli mnie to, że tak mało kompetentnych i empatycznych ludzi jest wokół"nowej"mamy, która potrzebuje wsparcia...
OdpowiedzUsuńdziękuję jednak też autorce za te kilka słów na samym końcu: "...że mama karmiąc uzależnia od siebie dziecko albo zamienia się w smoczek." bo my mamy karmiące piersią też jesteśmy oceniane...
Za kilka dni jest termin mojego kolejnego porodu. Dziś wiem,że nie chcę karmić piersią,bo to najgorszy okres mojego wczesnego macierzyństwa.W pierwszej ciazy,Całą ciążę przygotowywałam się do porodu naturalnego,dwa tygodnie przed terminem dowiedziałam się że córeczka ułożona jest poprzecznie pałacowo i dostałam skierowanie na CC.Płakałam całą drogę od lekarza do domu.Podczas CC były komplikacje i musiałam być pod całkowitą narkozą,córkę zobaczyłam 20po operacji.Leżałam nieruchomo,nie wolno było mi ruszyć nawet głową,położną położyła mi córkę na piersiach, a ja nie mogłam jej przytulić,nie wolno było mi się ruszać.Na trzecią dobę przestawiono mi ja do piersi, nie wiedziałam że to takie trudne.Nie wiedziałam jak trzymać, jak nakarmić.Mąż mnie pocieszał że wrócimy do domu i na spokojnie się nauczę.Ale nie wróciliśmy, przeniesiono nas na inny oddział, bo córeczka miała żółtaczkę i bakterie niewiadomego pochodzenia.14 dni wylanych łez,byłam sama z maleństwem,nie potrafiłam jej nakarmić i widziałam dookoła spojrzenia innych kobiet,które mówiły...każdego boli trzeba to przetrwać.Tylko jak...kupiłam kalwarie i już w szpitalu karmiłam butelką że swoim pokarmem.Kiedy kończyłam karmić,nylon butelkę,kładłem córeczkę spać,a sama zaczynałam ściągać pokarm na następne karmienie,niezależnie czy była to 3 po południu czy 3 w nocy.I tak przez trzy miesiące.Po trzech miesiącach poddałam się, nie miałam siły dłużej ściągać pokarm, chociaż było go pod dostatkiem.Kupiłam mleko modyfikowane i wreszcie się zaczęłam uśmiechać,gdy widziałam moje dziecko.Pytanie...karmiłam naturalnie? Nie wiem czy to można nazwać karmieniem, ale bardzo chciałam.Dziś wiem,że kiedy urodzi się synek,nie będę walczyła tak długo,wolę aby zobaczyl mój uśmiech wcześniej.I najważniejsze...na razie nie ma wskazań do CC...
OdpowiedzUsuńryczę bo tą kobietą z butelką jestem ja (a właściwie byłam) niedługo znowu rodzę i mam taką maleńką cichuteńką nadzieję że może tym razem się uda, że może jak wyjadę rodzić do innego szpitala to znajdzie się choć jedna osoba (położna) która pomoże a nie będzie tylko wyzywać obrażać i poniżać (tak jak cały personel medyczny na oddziale położniczym w moim mieście w którym rodziłam rok temu)
OdpowiedzUsuńi zgadzam się nie jest winna matka jest winne społeczeństwo ... za brak zrozumienia i brak pomocy
Oj, mnie ten tekst tylko zdenerwował. Przez cały czas, czytając, czułam jak autorka robi wielką krechę pomiędzy mamami, dzieląc je na te, które karmią piersią i te karmiące butelką.
OdpowiedzUsuńZupełnie nie rozumiem zachwytów nad tym tekstem. Dla mnie jest mocno dyskryminujący. I wcale nie mam jakiejś traumy związanej z karmieniem piersią. Na tej jednej czynności macierzyństwo się nie zaczyna i nie kończy. Nie rozumiem i nie zrozumiem, dlaczego sposób, w jaki podaję mojemu dziecku jedzenie ma mnie definiować jako kobietę, czy jako matkę. Matka, to matka. Ważne jest dla mnie, czy jest troskliwa, czuła, rozsądna, a nie to, jakim mlekiem je karmi. I wiem, że to nie tylko mleko, ale też bliskość, prawidłowy zgryz, odporność... Wiem, ale karmienie piersią nie jest jedyną drogą do osiągnięcia tego wszystkiego.
Takie teksty, zamiast zakończyć spory i pomóc mamom, które z różnych powodów nie karmią piersią, moim zdaniem tylko nasilają ewentualne frustracje.
Czas zacząć rozmawiać o innych aspektach macierzyństwa. Może mniej będzie mam, które zamiast cieszyć się pierwszymi chwilami z dzieckiem, są kłębkiem nerwów, bo przecież jak mogą nie chcieć/nie móc dać dziecku tego największego daru, jaki nasz piękny świat zna. Mogę wymienić dziesiątki innych, ważniejszych rzeczy, które mama może dać swojemu dziecku. Dlaczego nie skupimy się na nich, a sposób żywienia dziecka zostawimy w końcu w spokoju.
DOKLADNIE!!! Ten tekst tylko POGLEBIA poczucie winy, ktoren narzucilo nam otoczenie!!! Kiedys byla "moda" na karmienie butelka i wszyscy byli szczesliwi. Ale NIKT nie krytykowal karmienia piersia!!!! Byl wolny wybor. Ale gdy wrocila moda na karmienie piersia, to nagle mamy butelkowo zaczely byc ponizane i umoralniane... Ludzie, co sie z Wami dzieje????? Malo to mam karmiacych piersia, ktore potem bija swoje dzieci??? Porzucaja??? Skazuja na zycie w biedzie, syfie i patologii??? Przestancie osadzac matki na podstawie KARMIENIA dziecka!!! To jest po prostu smieszne... A ten artykul tylko poglebia roznice pomiedzy super cycowymi mamami, a tymi biednymi butelkowymi.... Ja karmilam piersia, bo tak bylo mi wygodniej o juz. Po 5m-ach zmaienilam cycka na butelke, bo wrocilam do pracy i ani razu nie mialam przez to zadnej deprechy. Rzygac mi sie chce jak wszedzie slysze i widze te wychwalanie pod niebiosa cycki...
Usuńa tak przy okazji: znam wiele mam, ktore karmily piersia, ale palily, pily alkohol i korzystaly z zycia jak chcialy....no ale one sa bohaterkami, bo daly swoim dzieciom to co najlepsze... masakra
Święte słowa. Mam mdłości od robienia z karmienia religii. Fanatyzm.
UsuńNie karmiłam piersią i drugiego dziecka nie zamierzam, bo nie chcę. Spotykam się z dwoma podejściami - potępienie (niedouczona egoistka) albo współczucie, bo ja taka biedna przegrałam walkę o laktację, no za mało wsparcia dostałam ojej, no ale wybaczone Ci będzie, bo przecież też kochasz swoje dziecko. A ja mówię spokojnie, że nic z tych rzeczy. Mój wybór, jestem z niego zadowolona i koniec.
Ech, Wy to się cieszcie, że nie miałyście żadnych problemów z karmieniem (z tym, że nie karmicie piersią) - ale wiele kobiet nie potrafi oprzeć się presji otoczenia i ma z różnych powodów poczucie winy. Wam nie potrzeba wsparcia ani pociechy i super, ale niektórym to właśnie jest potrzebne. Chcą usłyszeć, że to, czym się karmi dziecko, nie ma wpływu na jakość macierzyństwa. Zauważcie, że negatywne wpisy są od Was, które uważacie, że nie macie poczucia winy i że to Wasz wolny wybór. Większości pozostałych artykuł pomógł w jakiś sposób, więc widać takie teksty też są potrzebne. ;)
UsuńWłaśnie o to chodzi, o presję otoczenia, gloryfikowanie karmienia piersią i robienie z tego jakieś ideologi macierzyństwa, nie rozumiesz?
UsuńWątpię czy dyskusja o innych aspektach macierzyństwa jest rozwiązaniem problemu wrogości między matkami, której w tych komentarzach tak dużo. Zresztą widać to po innych dyskusjach typu "wózek kontra chusta" czy "zajęcia fundamentalne kontra oddajmy dzieciom dzieciństwo". Prawdziwym rozwiązaniem takich konfliktów jest zrozumienie, że nie ma rozwiązań uniwersalnych, dobrych dla każdego. Nawet jeśli naukowcy stwierdzą, że najlepsze jest karmienie piersią/ nauka języków obcych od kołyski/ spanie z dzieckiem/ niespanie z dzieckiem/ dwa jajka w tygodniu/ żadnych jajek/ jajko codziennie itd. to My jesteśmy rodzicami i to My wiemy co służy Nam i Naszym dzieciom. Nie ma się co oszukiwać, że istnieją rodzice idealni, ale nawet gdyby istnieli nie musimy tego wymagać od siebie. Bądźmy po prostu wystarczająco dobrzy i nie oceniajmy innych.
UsuńI łzy same poleciały... Cóż mogę więcej dodać... Po prostu dziękuję, to było mi potrzebne.
OdpowiedzUsuńBardzo dobry tekst!
OdpowiedzUsuńMam trójkę dzieci, pierwsze próbowałam karmić piersią 3 tygodnie-miałam wrażenie że to nienormalne że wciąż chce piersi a nikt mi nie powiedział że początki są właśnie takie,córka rzuciła się na butlę więc uznałam że była głodna; drugie praktycznie wcale-wmówiono mi że jest za małe i najważniejsze by je szybko utuczyć (ważyło 2300 przy urodzeniu). Przy trzecim umówiłam się z prywatną położną laktacyjną która przyszła dzień po moim wypisie z noworodkiem (4 dni w szpitalu prawie zniechęciły mnie do prób karmienia); była wciąż pod telefonem, mogłam dzwonić z każdym najgłupszym pytaniem, wyjaśniała co jest normalne, sprawdzała technikę, uspokajała. Nie miałam jakiejś wielkiej obfitości pokarmu ale udało mi się karmić 10 mcy, z czego 5 i pół wyłącznie piersią. Bardzo sie cieszę że dzięki WSPARCIU i fachowej wiedzy których zabrakło przy poprzednich dzieciach mogłam zdobyć doświadczenie karmienia piersią i cieszyć się nim. Być moze są kobiety którym karmienie przychodzi z łatwością, bezproblemowo- ja do nich nie należałam.
Brak pomocy przy karmieniu. Na moje pytanie jak mam nakarmić moje pierwsze dziecko - odpowiedź: Pani jest matką, powinna Pani wiedzieć. Na fachową pomoc doradcy laktacyjnego czekałam tydzień. Od niego dowiedziałam się,że mam mało mleka (fakt, nie tryskało ze ściskanej brodawki, za to ja miałam ochotę zabić - tak bolało) i że mój synek jest leniwy - ssał około 10 min. i już. A i jeszcze komentarz pediatry szpitalnego, że głodzę dziecko bo przybierał na wadze 70g/tydzień i że mały marudzi, bo mleko ma za dużo laktozy. Miałam szczęście, że mój mąż mnie wspierał. To on pomagał mi znaleźć odpowiednią pozycję do karmienia wertują literaturę i internet. To on na tekst o laktozie w mleku popukał się w głowę. I był, po prostu. Bez jego wsparcia nie poradziłabym sobie. Potem mądra pediatra, do której w końcu trafiliśmy stwierdziła,że dziecko to nie książka i skoro przybiera na wadze 70g/tydzień regularnie, sika, robi kupy i przejawia jakąś aktywność to jest OK.
OdpowiedzUsuńNo cóż...opinii będzie wiele...Karmię już 3 dziecię piersią; pierwsze 6 mies, drugie prawie rok i trzecie obecnie również prawie rok...nie miałam z tym problemu, każde moje dziecko to konkretny ssak i nie musiałam sięwiele trudziś a pokarm po prosru był i nie myślałam nad tym...jest to dla mnie wygoda, w każdym momencie mogę przytulić do piersi...
OdpowiedzUsuńNie potępiam absolutnie karmienia butalką...są różne względy...
Jedno jest pewne- macierzyństwa nie mierzy się miarą naturalnego bądź zastępczego pokarmu :-)
pozdrawiam i naturalne i butelkowe mamy:-)
piękny tekst!
OdpowiedzUsuńPani Agnieszko dziekuje! Ze lzami w oczach i scisnietym gardlem DZIEKUJE!!!
OdpowiedzUsuńz uwagą przeczytałam ten wcale nie za krótki tekst, kojący. szkoda, że nie mogłam poczytać go ponad półtora roku temu. dobrze, że przeczytałam go teraz i podam go dalej.
OdpowiedzUsuńW szpitalach spotykamy sie z ocenianiem naszych decyzji. Jezeli chcemmy karmic , warto miec minimum wiedzy takze teoretycznej. Karmienie piersi w ''naszych czasach'' nie wydaje takie naturalne.Liczenie na szpital,personel,madrego lekarza to jak gra w ruletke. Szanujmy siebie i inne kobiety za ich decyzje. Chcialam miec cesarki i tak przyszly na swiat moje corki-to moj wybor, czesto krytykowany, oceniany. NO i co z tego, ze ktos sie wypowiada negatywnie- kazdy ma tez prawo do wyrazania swoich opini.Karmilam ok. roku bo bardzo mi na tym zalezalo, mialam mega problemy, corki uczyly sie ssac ok 3 tyg (pewnie przez CC), ale udalo sie i bylam szczesliwa. Doskonale rozumiem jednak kobiety, ktore uznaja karmienie za cos nieladnego, slaby okres w zyciu,dyskonfort..
OdpowiedzUsuńJa karmię mojego synka już rok i 4 miesiące. Początki były potwornie trudne, ale zawzięłam się i płacząc karmiłam, ściągałam kiedy brodawki mi pękały. Wcale się nie dziwię innym kobietom, że wolały karmić butelką, ile razy o tym myślałam... Teraz słyszę od najlepszej przyjaciółki (bezdzietnej) że kiedy podaję mu pierś jak się przebudzi w nocy to niepotrzebnie, że go "przyzwyczaiłam", że robię to z wygody... itp. Tylko czy naprawdę robię źle? A dlaczego miałabym z tej wygody nie korzystać? Mam czekać aż zmęczy się płaczem i zaśnie czy po prostu wyjąć pierś i spać dalej razem z synkiem? Wolę słuchać własnej intuicji niż "mądrych rad". Jeszcze od nikogo oprócz mojej mamy nie usłyszałam że dobrze robię karmiąc piersią synka tak długo, każdy się dziwi i umoralnia jak to źle robię bo: przyzwyczaiłam i nie odzwyczaję, a jak ja odzwyczaję?! a bo mi piersi "wyssie" i co mi zostanie? Mam wrażenie, że więcej ludzi dziwi się karmieniu naturalnemu niż butelkowemu. Nawet od pediatry ostatnio usłyszałam że już "powinnam zacząć odstawiać"... Kiedy się mnie ktoś pyta jak długo będę karmić odpowiadam: "do zerówki aż mu stałe zęby wyjdą jak na ssaka przystało". Drogie MATKI POLKI! Róbcie to co uważacie za słuszne, nie obwiniajcie się i uwierzcie w siebie, przecież to jak karmimy nasze maleństwa nie definiuje nas jako dobre czy złe matki! Ja potrzebowałam 1,5 roku aby uwierzyć w siebie :) Mogę sobie też tylko wyobrazić co czują kobiety które chciały a nie mogły karmić piersią i dla nich jest ten tekst.
OdpowiedzUsuńporyczałam się, ale ... ze śmiechu;-) tekst napisany z poziomu "jakże Ci współczuję, pogłaszczę po główce, nie będzimy Cię bić za to, że nie cyckowałaś, rozumiemy Cię" - ledwo przebrnęłam do końca ... MOŻE to, a MOŻE tamto ... a może weźcie wrzućcie na luz i dajcie matkom wybór nie gdakając o tym jak kury w kółko, bo się ziewać chce - kobiety gdzie Wasze mózgi????
OdpowiedzUsuńDo Wszystkich Anonimowych i Nie-Anonimowych, którzy zabierając głos w sprawie dali upust swojemu rozgoryczeniu, frustracji, złości, może bezsilnośc, lękom ( zgaduję). Blog i teksty, które na nim publikuję są przeznaczone dla rodziców, którym bliska jest idea nvc, ap czy jakiejkolwiek innej filozofii, która traktuje człowieka, każdego, podmiotowo, obdarzając go akceptacją i szacunkiem. Jest tu także miejsce dla tych, którzy poszukują więc pytają, zostanawiają sie, dociekają. I dla tych, którzy wybrali inne narzędzia do budowania relacji z drugim człowiekiem, w tym z dzieckiem i dlatego polemizują, wypowiadają swoje "nie"głośno i jednoznacznie, ale zawsze mają na uwadzę swojego adwersarza. Nie musimy się zgadzać, ale chcę abyśmy się szanowali i dawali sobie wolność w wyrażaniu swoich poglądów.
OdpowiedzUsuńJeśli czytasz jakiś tekst i on cię np. Oburza to zanim napiszesz co o nim myślisz zastanów się dlaczego wywołał w Tobie taką reakcję. Przyjrzyj się swoim potrzebom, które tak chcą krzyknąć i spróbuj o tym właśnie napisać. Jestem prżekonana, że w ten sposób życie wilelu nas może zostać wzbogacone. Nie obrażaj. Nie przypisuj złych intencji. Nie szukaj dziury w całym.
A czemu zakładasz, że osoby, które nie pieją z zachwytu lub nie płaczą rzewnymi łzami dają upust , cytuję "rozgoryczeniu, frustracji, złości, bezsilności, lękom".?
UsuńNie zakładam,pytam. Dlatego pojawiło się słowo " zgaduję " w nawiasie.
UsuńNie zakładam,pytam. Dlatego pojawiło się słowo " zgaduję " w nawiasie.
Usuńpiszesz "nie szukaj dziury w całym" a cały ten tekst to jest szukanie dziury w całym. Większość tych kobiet nie miałaby poczucia winy, gdyby im go nie wpojono nagonką laktacyjną lub takim takim właśnie pseudowspółczującym podejściem.
UsuńNessi, nie znasz Agnieszki, autorki tekstu a przypisujesz jej "pseudowspólczucie". Ja ją znam.
UsuńNessi, nie znasz Agnieszki, autorki tekstu a przypisujesz jej "pseudowspólczucie". Ja ją znam.
UsuńWreszcie pełen zrozumienia dla mam butelkowych tekst. Sama karmiłam, ale nie mogę znieść kwestionowania miłości mam, które karmią butlą.
OdpowiedzUsuńPopieram też komentarz powyżej. Jesteśmy jednostkami suwerennymi, mamy prawo do różnych opinii, ale nie oceniajmy. Netykieta obowiązuje!
Widzisz, opublikowałaś piękny tekst, a zaraz znalazły się osoby, które Cię "zjechały". Pozostaje jeden wniosek: pewnej grupie osób zawsze będzie w d.... źle:D PS Pisz dla nas dalej!:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za tak piękny tekst. Od lat jestem chora na serce, w związku z zajściem w ciąże zmniejszono mi dawki leków bo mogły zaszkodzić mojemu maluszkowi. Przez 9 miesięcy Junior był pod stałym nadzorem kardiologicznym, mnie badano non stop i udało się. Arturek urodził się zdrowy 28 maja br. Niestety, leki, które przyjmuje przenikają do pokarmu matki, mój kardiolog nie dał mi wyboru. Musiałam zrezygnować z kamienia naturalnego. W szpitalu położniczym pani ginekolog z doświadczeniem wieloletnim powiedzała mi tak: "truła pani dziecko w ciąży, może pani truć dalej". Całe szczęście matka ma własny, najlepszy instynkt i podjęłam decyzje, karmie butelką a mój syn jest bezpieczny. Teraz juniorek ma już prawie trzy miesiące, jest zdrowy, fantastycznie się rozwija.
OdpowiedzUsuńPopieram Nessie - jeśli ten tekst komuś pomógł to chyba tylko ofiarom laktacyjnego terroru;-P Doceniam że Pani autorka faktycznie miała dobre intencje, ale wyszedł jej grafomański, sentymentalny, NUUUUUUUUUUUDNY tekst i mam wielką ochotę szczerze temu zaprotestować
OdpowiedzUsuńNienawidziłam karmienia piersią!!!! Jestem mamą trójki fantastycznych, ZDROWYCH, dzieci. Jedno karmiłam 3 miesiące, pozostałe dwa. Wolę karmić z miłością butelką niż z niechęcią piersią! Dzieci to czują!
OdpowiedzUsuńja przez 47 m-cy mojego zycia karmilam piersia, karmie nadal i jestem coraz blizej podjecia decyzji, ze czwarte bede karmila nie konczac jednoczesnie karmienia trzeciego. karmienie jest dobre dla mojego dziecka, dla mnie, a przy okazji i maz zadowolony, ze moje piersi moze ogladac dosc regularnie ;) nie, wcale nie bylo latwo (po kazdym porodzie przez ok. 2 tygodnie wraz z mlekiem plynela krew) i dlatego wcale sie nie dziwie, a juz na pewno nie potepiam tych mam, ktore z karmienia piersia zrezygnowaly.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie mogłam przeczytać tego tekstu 3 lata temu.. Choć może niewiele to by zmieniło. Karmienie piersią i to co działo się wokół tego było początkiem gigantycznej depresji poporodowej i mojego dochodzenia do siebie przez kolejne 2 lata. I chyba nie mieszczę się w żadnych ramach w tym temacie. Mleko miałam, dziecko ssało, wszystko było idealnie, poza jednym- okropnym bólem przy karmieniu. I nie pomogły mądre doradczynie.. zmiany pozycji, maści, badania.. Nic. Ból był ponad moje siły, po 2 miesiącach męczarni zaczęłam mleko odciągać- udało się do 6 mż.. I gdy patrze na to teraz, z perspektywy czasu, widzę jak źle wpłynęła na mnie nagonka na karmienie piersią..Inni namawiali by skończyć, by się nie katować.. Miałam wsparcie, a ja robiłam to wbrew sobie. I to też niedobrze. Trzeba umieć powiedzieć sobie dość. I myśle, że mało mówi się o tym, że karmienie może boleć (nie kilka tygodni, a kilka miesięcy) i nie zawsze można znaleźć przyczynę tego bólu.
OdpowiedzUsuńJak urodziłam czułam ogromny nacisk na karmienie piersią... Ogromny! Nie znalazł się nikt kto powiedziałby: to twój wybór, twoje ciało, twoja decyzja... Możesz ale nie musisz. Dziś wiem, że zdrowie psychiczne jest o wiele ważniejsze niż karmienie piersią. W naszym kraju trwa jakaś nagonka na to karmienie. Nikt nie mówi matce masz wybór tylko musisz! A jak nie karmisz piersią to co z ciebie za matka??!!! Brr... Straszne to. Zamiast uświadamiać nakazuje się.
OdpowiedzUsuńOwszem karmiłam przez osiem miesięcy (mleka nie wystarczało wiec jak brakło z cyca trzeba pędem było butle robić), przez pierwsze kilka było to pasmo bólu i cierpienia. Bolało jak cholera. Mleka nie miałam od początku za dużo. 1,5 godz z laktatorem dawało 30 ml... dziecko było głodne. I nie mówcie ze nie zrobiłam wszystkiego... owszem karmienie jak nie boli może być wspaniałym przeżyciem ale to MATKA decyduje jak karmi dziecko. Dajcie MATCE prawo wyboru! A butelka? czy nie jest procesem włączania taty w karmienie? Dla nie było cudowne patrzyć jak mój zaspany mąż wstaje w nocy, robi mleko i z czułością karmi syna.
Mój syn wyrósł na mieszance, moje mleko z piersi było dodatkiem tylko. Dziś jest duży, zdrowy i mądry. A ja nigdy więcej nie dam się zagonić w kozi róg z napisem "musisz". Kochane MAMY to my decydujemy. Dzieci potrzebują naszej bliskości, miłości, a nie poczucia winy...