10.5.12

Trudności w relacji

      Trudne słowa, trudne zachowania dzieci, trudne momenty na linii rodzic - dziecko potrafią spędzać sen z powiek. I dotykają nasz wszystkich (to na pocieszenie). Frustracja, poirytowanie, złość, bezsilność, zmieszanie, zakłopotanie, to tylko niektóre z uczuć, które mogą się pojawić, gdy nasza ukochana pociecha wali łopatką kolegę z piaskownicy, pokazuje język babci, krzyczy, że już nas nie lubi czy zrzuca ze stołu talerzyk z tortem truskawkowym, bo przecież miał być czekoladowy. 
      Oddychaj, oddychaj... zwykle powtarzam sobie w takich momentach i czasem to wystarcza. Zdarza się jednak, że samo oddychanie to za mało. Co wtedy? Mam dwa wyjścia. (1) Mogę stać i patrzeć jak moje dziecko się rozkręca, a wraz z nim zaczyna się i we mnie kręcić karuzela oskarżeń, żali, pretensji, oczekiwań... (2) Mogę zaufać "metodom" Lawrence'a Cohena. Jakim? Tym proponowanym w "Rodzicielstwie przez zabawę" (Recenzję znajdziecie tutaj). Po co? By zobaczyć na nowo moje dziecko. I przekonać się, że...
                                                            nie taki potwór straszny :)

        Kiedy na linii rodzic - dziecko pojawiają się trudności, kiedy zaczyna płonąć las warto zdaniem autora postawić na zabawę. Można na przykład: 
  1. Stać się niekompetentnym, czyli udawać, że coś nie idzie po naszej myśli. Jeśli więc dziecko zaczyna denerwować się z powodu gola, którego strzeliliśmy do jego bramki; jeśli obraża się, bo byliśmy pierwsi na mecie; można np. zacząć go gonić, teatralnie potykając się o korzenie, własne nogi, a nawet o dmuchawce. 
  2. Udawać, że się krzyczy lub grozi, by rozluźnić atmosferę. Ważne jest, by krzyk i groźby dostosować do wieku dziecka. Ja bym raczej nie krzyczała i nie groziła dzieciom do 5 roku życia, ale już 6 latkowi - tak. Co zatem robić? Krzyczeć na siebie. Grozić, że się zje własną rękę czy wyleje wodę na głowę. 
  3. Udawać wiejskiego głupka, który nie oskarża, nie poucza, a jedynie zdziwiony stwierdza: zdaje się, że nie podoba mu się, kiedy okładasz go pięściami.
  4. Zrezygnować z godności (nie potrafię i nie ma we mnie nadziei, że kiedyś opanuję tę sztukę), by odnaleźć dziecko. Rezygnacja z godności oznacza zgodę na takie zachowanie, które w oczach innych dorosłych może być widziane jako głupie, śmieszne czy niestosowne. Można na przykład łapać puszczane bąki :) 
  5. Dostroić się do dziecka, czyli przetłumaczyć sobie w głowie to, co słyszymy lub widzimy i co nas denerwuje. Kiedy dziecko zaczepia swoją młodszą siostrę, gdy ta odwrócona jest do niego tyłem, by potem udawać, że to nie ono, można pomyśleć tak: chce się pobawić z siostrą w "zgadnij kto to?". 
  6. Wysyłać liściki do dziecka (nawet, gdy nie umie ono czytać).  Gdy dziecko zamyka się w pokoju trzasnąwszy najpierw porządnie drzwiami, można wsunąć mu przez szparę liścik, w ten sposób zaczynając korespondencję, która odnowi relacje. 
  7.  Śmiać się... ze wszystkiego, za wyjątkiem dziecka.  

... uzupełnijcie listę, jeśli Rodzicielstwo przez zabawę i Was ujęło.   

"Kiedy dołączymy do dzieci w świecie zabawy,
otwieramy drzwi do ich wewnętrznego życia
i spotykamy się z nimi serce w serce" 
                                                              (L.J. Cohen)

11 komentarzy:

  1. Dobry pomysł.
    My ostatnio mamy wrażenie, ze nie mamy w domu 6-cio latka tylko 14-sto latka. Więc skoro nic nie pomaga, to może i żarty dadzą radę ? Spróbujemy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy11/5/12

    Naprawdę super, stosuję punkt 2. Ale czasem nerwy i tak puszczają.

    OdpowiedzUsuń
  3. Punkt pierwszy mam opanowany do perfekcji :) Robienie z siebie 'pajaca' to moja specjalność ;)

    A tak na poważnie to takie `pajacowanie` uratowało u nas niejeden dzień. Moja młodsza córka bardzo długo nieznosiła ubierania się. Napiszę o moim sposobie, bo wiem, że jest wiele takich dzieci. Może ktoś skorzysta. Jedynym sposobem u nas były właśnie wygłupy: udawałam, że nie wiem, które ubranie, na jaką część ciała się ubiera. Zakładałam Jej rajstopy na głowę, skarpetki na uszy, usiłowałam włożyć nogawkę od spodni na ręce, rękawek od bluzki wkładałam na nogi.
    Ubieranie zamieniło się w świetną, wesołą zabawę :)

    PS. Moniko, dziękuję Ci za ten blog.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Kaśka11/5/12

    Nie ja tak nie potrafię. Nie potrafię zapanować nad nerwami a co dopiero gdybym miała się zacząć wygłupiać z dzieckiem któe mnie denerwuje. Muszę przeczyatć polecaną przez ciebie książkę bo może ona pomoże.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja stosuję stoicki spokój. Działa. :-) Ale wypróbuję śmiech.

    OdpowiedzUsuń
  6. U nas działają wszystkie punkty ;)
    Czasami tylko zbyt późno wpadam na pomysł, że to właśnie już ten czas, aby zacząć. No i chwila wahania, którą metodę wybrać ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzisiaj myślałam o tym, że rodzicielstwo, w którym jest miejsca na zabawę, nie tylko pozwala nawiązać prawdziwą więź z dzieckiem tu i teraz, ale jest też naprawdę dobrą inwestycją na ten czas, gdy nasze dzieci będą zamykać się w swoim pokoju, odmawiać wspólnego wyjazdu na wakacje czy odbierać telefon w łazience po wcześniejszym odkręceniu wody :) W tym okresie, który jeszcze przed nami zabawa i wspomnienie zabawy utrzymywać będzie głęboką emocjonalną relację łączącą rodzica z dzieckiem. A może dzięki rodzicielstwu przez zabawę taki etap nie przyjdzie do naszego domu :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Potwierdzam, metoda "zdziwionego głupka" przynosi czasem efekty :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Młody ostatnio ma fazę stania, wyciągania ręki i krzyku abyśmy po niego przyszli. Podczas gdy my stoimy 2 metry dalej i czekamy na niego. To ostatnio też wyciągnęłam rękę i zaczęłam tak krzyczeć, mąż też i tak z 20 sekund po czym zaczęliśmy się śmiać i Lucek do nas podszedł. Wyciągnięcie absurdu na wierzch może pomóc.

    OdpowiedzUsuń
  10. dawanie wygrać - jego moc mnie powaliła bo ja hartowałam mojego syna w przegrywaniu i nie widziałam że hartuje się z rówieśnikami a aby być silnym i pewnym siebie ode mnie oczekuje braku presji i odwrócenia ról

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...