25.4.12

Zabawa dobra na wszystko

       Nie umiem tak się bawić. Nie umiem tak szaleć. Nawet naśladować eM nie umiem. Jest coś niesamowitego w ich wspólnej zabawie (pisałam o tym tutaj). Bardziej to czuję, niż rozumiem. Kiedy bawią się jest między nimi taka więź, której zerwać nie sposób. Nawet, gdy pojawiają się łzy, bo "sama to chciałam zrobić", tupot małych stóp, bo "ja chciałam położyć tutaj swoją poduszkę", to więź ani drgnie.
   

      Patrzę na nich zatopionych w zabawie i wciąż nadziwić się nie mogę, jak im te wspólne szaleństwa służą. Mam wrażenie, że nie tylko Zo na nich korzysta.
       Zabawa daje im wolność. Oboje są blisko swoich potrzeb. Odkrywają nie tylko siebie nawzajem, ale i samego/samą siebie. Zo sprawdza, co już potrafi. eM, co jeszcze potrafi :)  Eh... po prostu im zazdroszczę. Zazdroszczę im tej bliskości, którą daje wspólna zabawa, nie ta zadaniowa, lecz ta oparta na wygłupach. Wiem, że to wtedy są naprawdę blisko siebie tworząc mocną wieź, empatyczną relację, w której czują się bezpiecznie. Bawią się i jakby przy okazji zostają zaspokojone podstawowe potrzeby Zo, i niektóre potrzeby eM. Bawią się i wybuchające emocje nikogo nie krzywdzą, co więcej często leczą. 
      Jest jeszcze coś. eM ma wrodzoną zdolność robienia z siebie "głupka" w czasie zabawy, co wywołuje salwy śmiechu. Zo się śmieje powtarzając: "jeszcze raz, zrób tak jeszcze raz", a eM gdacze,  potyka się, przekręca zdania, myli imię Zo i chichot mojej córki jest coraz głośniej i głośniej...  

14 komentarzy:

  1. Anonimowy25/4/12

    Mój Ka tak samo potrafi się bawić z synkiem Mi :) I tak samo lubi robić przed Mi z siebie głupka. Mi też takie zabawy czasami wychodzą, ale Ka nie przebiję. I nie mam o to żalu, zazdrości, cieszę się, że mają taką więź. Jedyne co, to męczy mnie ciągnący się już od ładnych paru miesięcy etap Mi "na tatę". Jak wyjeżdżam na jeden dzień, to synek wcale się nie smuci, a wręcz cieszy się, że ma tatę dla siebie. To to nic. Czasami mnie wygania, krzyczy jak ma zasypiać ze mną, że chce z tatą. A ostatnio na moje "Mama Ciebie bardzo mocno kocha", synek: "Ja też mocno kocham tatę" ... Ja wiem, że to etap, i wiem, że to dziecko małe, ale i tak już jest mi zwyczajnie przykro jak to tak długo trwa. Any tip?

    OdpowiedzUsuń
  2. moj tata taki nie byl.. bawil sie z nami moze ze dwa razy.. zazdroszcze Zo bo to naprawde cenne doznania i ciesze sie w duchu, ze moj maz jest taki jak Twoj.. pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kaśka26/4/12

    To przez płeć. My, kobiety jesteśmy zaprogramowane na wykonywnaie zadań, najlepiej dwóch naraz :) trudno nam poświęcić czas na szaleństwo, bo obia trzeba zrobić, pranie od tygodnia niewyprasowane zalega na kanapie, podloga juz się lepie itp itd. Na pewno są kobiety, które sobie pzreprogramowały to w glowie ale ja do nich ńie należę.

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie robienie "głupka" zwykle kończy się pobłażliwym spojrzeniem córki :)

    OdpowiedzUsuń
  5. U nas jest tak samo. Tata jest od wygłupów i totalnie zakręconych zabaw a mama od puzzli, gier, szlaczków, tworzenie czegoś z niczego, masy solnej etc.
    Chyba tak po prostu musi być.

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimowy26/4/12

    u mnie jest tak że to ja jestem bardziej wyluzowana i zdolna do wygłupów - mąż jako Raczysko zodiakalne jest bardzo powściągliwy ale ostatnio udało nam sie pobawić cała 4 - to niesamowicie odpręża śmiem nawet twierdzić że otwiera nowe możliwości, luzuje napiętą teraz sytuację życiową, pozwala wyluzować a i dzieciaki szczęśliwe widząc w nas partnerów do zabawy

    o_tuska

    OdpowiedzUsuń
  7. Macie własną salę gimnastyczną?? :O
    Nie wiem jak to jest u Was ale mnie na przykład ciągłe skakanie starszej córki w naszym ciasnym mieszkaniu trochę wkurza, zwłaszcza, że jest młodsze raczkujące dziecko i sytuacje bywają bardzo niebezpieczne.

    OdpowiedzUsuń
  8. A relacja owszem jest wspaniała, ale wspólne, niekończące się wygłupy od których jest tata często kończą się u nas tragicznie:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ze swojego dzieciństwa pamiętam takie zabawy z Tatą. Z Mamą jakoś nie. To ojciec woził nas na grzbiecie, bawił się z nami w berka, ryczał itp. Teraz Hania tez ma więcej radochy ze swoim Tatą niże ze mną.

    OdpowiedzUsuń
  10. 1 mama na 8 jest od wyglupów :) jest nadzieja :)

    @Małgorzatko, sali gimnastycznej jeszcze nie mamy, ale mamy zaprzyjaźnioną szkołę.

    OdpowiedzUsuń
  11. Gość27/4/12

    Robienie z siebie "głupka" nie raz zaoszczędziło nam awantur, histerii, rzucania się na podłogę. Bardzo pomogą nam ksiązka "Rodzicielstwo przez zabawę".

    OdpowiedzUsuń
  12. Anonimowy27/4/12

    U nas to ja jestem od zabawy wszelakiej i tej spokojnej i od wygłupów, mąż niestety jest tylko od upominania, bo tylko wtedy zwraca na dzieci uwagę gdy te się wg niego niewłaściwie zachowują. Ech a tak bardzo bym chciała, żeby czasem poszalał z naszym synem.

    OdpowiedzUsuń
  13. No tak, to mężczyźni mają chyba takidar...robienie Buki...łazienkowozu...bebuchów pod kołdrą...ach...a mamy są od innych rzeczy;-)

    OdpowiedzUsuń
  14. Anonimowy28/5/12

    "Rodzicielstwo przez zabawę" - sztuka robienia z siebie "głupka', utknęłam na tym... Trudno przezwyciężyć swoje sztywniactwo...
    Pozdrawiam,
    nada

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...