Kiedy Zo przeżywa jakieś trudności wystrzegam się, jak diabeł święconej wody, racjonalnego tłumaczenia, zapewniania, że jutro będzie lepiej, że do wesela się zagoi. Kiedyś już o tym pisałam - "Po pierwsze - wspieraj" . Wracam do tematu bo, wciąż słyszę dorosłych tłumaczących dzieciom, że nie powinny czuć tego, co czują.
Kiedy Zo przeżywa trudności - wspieram ją, czyli...
Kiedy Zo przeżywa trudności - wspieram ją, czyli...
- dostrzegam jej uczucia i ukryte za nimi potrzeby i staram się je zaspokoić (jeśli to możliwe i jeśli nie dzieje się to kosztem potrzeb innych);
- akceptuję ją taką jaka jest (o tym pisałam wielokrotnie), choć momentami bywa to bardzo trudne. Akceptuję jej wszystkie uczucia, te kolczaste też, nawet jeśli mnie kłują, bo jestem już Duża i potrafię sobie z tym poradzić. Jeśli kłują inne dzieci zabieram ją w miejsce, w którym Zo będzie bezpieczna;
- pozwalam jej mówić (to dla mnie bardzo trudne, bo jak mówi eM nie mam dziennego limitu słów), bo wiem, że moja córka potrafi znaleźć najlepsze dla siebie rozwiązanie. Jeśli go nie znajdzie na pewno poprosi mnie o pomoc. Poza tym wiem (dlatego, że jestem Duża), że lepszy od gadania jest przykład;
- słucham jej empatycznie, czyli zapominam o sobie :) ;
- nie wydaję jej poleceń, nie żądam (kiedy żądam Zo ma dwa wyjścia - poddać się albo walczyć), a proszę (a Zo może powiedzieć "tak" lub "nie").
Zo nie jest łatwa w obsłudze (tak od czasu do czasu donoszą mi niektórzy), ale gdzieś usłyszałam, że dostajemy takie dzieci, jakimi potrafimy się zająć. Więc się nią "zajmuję", także wtedy gdy przeżywa trudności. Zwłaszcza wtedy. "Zajmuję" tak jak umiem najlepiej :)
Podziwiam, ja nie potrafię.
OdpowiedzUsuńNiestety, ja tez mimo, ze bardzo sie staram to czasem nie potrafie....i wybucham, krzycze....jak dzisiaj, gdy dziecko nagle stanelo na ulicy i stwierdzilo, ze dalej nie idzie...
OdpowiedzUsuńW tym wszystkim trochę nie podoba mi się stwierdzenie, iż dostajemy takie dzieci jakimi potrafimy się zająć?...a co z matkami dzieci niepełnosprawnych...porażonych mózgowo...autystycznych...nieuleczalnie chorych...płaczących całe noce...wyjących z bólu...matek, które nie dają rady zająć się takim dzieckiem...bo psychicznie i fizycznie nie są w stanie...korzystają z pomocy bliskich, by choć na chwilę zmrużyć oko...choć i taką pomoc rzadko otrzymują.
OdpowiedzUsuńDużo łatwiej "zająć się" dzieckiem zdrowym...jedynym jakie posiadasz...zdrowym fizycznie i umysłowo...mającym od czasu do czasu tylko jakieś złości, sprzeciwy, humory...które rozumie co mówisz, które słyszy i widzi...
"dlatego, że jestem Duża" - o, to, to, to! Zawsze, gdy moje dzieci robią coś, co moim zdaniem jest niepowazne albo szkodliwe, albo dla nich niebezpieczne, albo są wściekłe z powodów, ktore ja uwazam za obiektywnie blahe, przypominam sobie, że to JA jestem dorosla, to MOIM zadaniem jest się opanować, to MI jest łatwiej, bo już nauczono mnie tego, czego one dopiero muszą się nauczyc.
OdpowiedzUsuńA a propos dzieci, które dostajemy stosownie do umiejętności, ja odwracam te wypowiedź i gdy Najstarszy mnie pyta, dlaczego to ja akurat jestem jego mamą odpowiadam, że sam sobie mnie wybrał, byśmy sie mogli od siebie jak najwięcej nauczyć :).
swietnie to napisalas:)
Usuń@Anonimowy nr 1 i 2, mnie się też czasem nie udaję. I zdarza mi się czasem wyrzucać sobie swoją niekompetencje. Ten stan jest jednak przejściowy.
OdpowiedzUsuń@Anonimowy nr 3, rozumiem że jakieś stwierdzenie może Ci się nie podobać. Nie musi Ci się wszystko podobać, bo to nie Twoje a moje jest. I podtrzymuję swoje zeznania :) Znam mamę niepełnosprawnego chłopca, która wie jak się nim "zająć". Znam mamę krzyczących bliźniaków, która też to wie. I znam jeszcze mamę...
@Anutek, podoba mi się to odwrócenie :)
mogłabym Cię czytać bez przerwy. uwielbiam Twój blog: nam, zagubionuym, początkującym mamom daje dobry przykład; uświadamia, że nigdy nie będzie 'łatwo' ale 'lepiej' może być jeśli będziemy słuchać swoich pociech. pozdrawiam gorąco i prosze wytrwaj w tym kim jestes.
OdpowiedzUsuńpopieram:)
Usuńosttatni akapit - zgadzam się z Antulkiem.
OdpowiedzUsuń@BiG m, dziękuję za Twoja słowa, które zaspokajają moją potrzebę sensu (istnienia tego bloga :))
OdpowiedzUsuńMamo Żyrafko, uwielbiam tę, opisaną przez Ciebie, Twoją mądrość. Miód na me serce. Pozdrawiam serdecznie, D.
OdpowiedzUsuńI wiesz co... zamarzyło mi się, by każdy dorosły nauczył się traktować w ten sposób również siebie samego. :))) Pięknie by było!
OdpowiedzUsuń@dc_hexe, to nie tylko moja mądrość (i miłość), to także mądrość (i miłość) Zo, eM, moich Przyjaciół. To mądrość świata.
OdpowiedzUsuńOj, piękne to marzenie.
A ja, im bardziej chce sie zmienic i traktowac swoje dzieci z szacunkim, tym bardziej nie potrafie, tym wiecej krzycze, zieje zloscia i brakiem cierpliwosci. I milosci?
OdpowiedzUsuńI chociaz jestem bardzo Duza, to nie umiem sobie z tym poradzic. No nie umiem... I czasem wyje z bezsilnosci... A przeciez dzieci mam takie cudne. Zdrowe, bystre, piekne... Agaa
Moniko!! Bardzo prosze o wiecej szczegolow..takich praktycznych!! Jak pojawiaja sie takie 'kolczaste' uczucia w stosunku do innych dzieci...JAK Ty zabierasz Zo w bezpieczne miejsce..jak taka sytuacja wyglada?? Mam w domu 2 letnia Pszczole i 3 miesiecznego Borsuka...wiem, ze Pszczola miataja rozne emocje..niektore z nich sa niebezpieczne dla Borsuka..mimo ostrzezen, prosb, tlumaczen...Czasami poprostu odsuwam ja delikatnie o pol metra od Borsuka..ale jest to dla niej jak najgorsza KARA, ze ja ja od siebie rowniez odsuwam...a ja nie chce jej karac, ale boje sie tez o bezbronnego Borsuka ;( Prosze o jakakolwiek rade!!! Mamabutterfly
OdpowiedzUsuńDziewczyny, obie Anonimowe:)
OdpowiedzUsuńCieszę się waszym bólem(paradoksalnie), bo dzięki niemu szukacie zmian, chcecie zatroszczyć się o swoje dzieci i siebie.
"A ja, im bardziej chce sie zmienic i traktowac swoje dzieci z szacunkim, tym bardziej nie potrafie, tym wiecej krzycze, zieje zloscia i brakiem cierpliwości." Znam ten stan:( Był obecny w moim życiu zwłaszcza wtedy, gdy zaczęłam stawiać pierwsze kroki w NVC. Zbyt dużo szakalich myśli(oskarżeń, samosądów, żalu, pretensji)mnie otumaniało, paraliżowało.
Gdy czytam Twoje słowa, to słyszę Twój ból, i smutek, i bezsilność, bo pragniesz akceptacji, zrozumienia, wsparcia? Chcesz miłości także dla samej siebie? Chcesz uznania swoich wysiłków i starań, pomimo upadków?
Mnie pomagał czas, rozmowy z Przyjaciółką i naprawdę oddychanie.Co o tym myślisz?
Mamabutterfly
Hmm...nie wiem, co napisze Monika, ale myślę sobie,że trudno podawać rozwiązania, które są pomocne dla własnego dziecka i przekładać je na inne, bo każde dziecko jest indywidualnością, i co pomaga jednym , niekoniecznie innym. Potraktuj więc to, co napiszę nie jako gotową receptę, a może jako inspirację, bo z pewnością nie wszystko będzie się nadawało do Waszej sytuacji.Słyszę w twoich słowach ogromną troskę nie tylko o Borsuka, ale i o Pszczołę.Myślę sobie,że warto w podobnych sytuacjach mówić do dzieci językiem osobistym, czyli uczuć i potrzeb, zaczynając od: chcę,żeby każdy czuł się dobrze, był bezpieczny itd. Takie zdania nawet, jeśli są wypowiadane podniesionym tonem nie zrywają kontaktu(jak mówi J.Juul) w przeciwieństwie do zdań typu: "nie wolno", "przestań", "nie dotykaj go, zostaw go , odejdź stąd", czy ty mnie słyszysz, ile razy mam powtarzać".
Pszczoła zapewne potrzebuje Twojej uwagi i zapomina wtedy o bezpieczeństwie brata. Może włączanie jej w czynności opiekuńczo - pielęgnacyjne( na ile to jest oczywiście możliwe)da jej poczucie,że jest równie ważna, co i brat, że jej nadal potrzebujesz...Może warto by wygospodarować taki czas, kiedy Ty będziesz z Pszczoła sam na sam, bu mogła Cię mieć dla siebie, choćby pól godzinki, gdy Borsuk śpi?Jak myślisz?
A jeśli chodzi o zabieranie mojej córki w bezpieczne miejsca, by inne dzieci jej nie kłuły -sprawa jest prosta o ile jestem przy niej - mogę dosłownie zmienić miejsce zabawy(jeśli tego chce) lub skupić się na jej uczuciach wywołanych jakimś trudnym doświadczeniem. Ta druga sytuacja zdarza się, gdy po powrocie z przedszkola opowiada o przykrej sytuacji z koleżanką czy kolegą. Pytam ją czy było jej smutno, bo chciała się bawić na przykład? Ale zawsze też rozmawiam o tym, dlaczego to inne dziecko tak się zachowało wobec niej - może było czymś zdenerwowane, albo jakąś przykrość przeżyło kilka chwil wcześniej itp.
@Mamabutterfly, do tego co napisała Ewelina dodam tylko, ze stosowanie siły ochronnej, czyli odsunięcie Pszczoły od Borsuka w sytuacjach, w których jedno z nich mogłoby doznać "uszczerbku na zdrowiu", jest zawsze ok. I jeśli dziecku trudno zaakceptować taki stan rzeczy, to ma do tego prawo, ale jego integralność nie została naruszona.
OdpowiedzUsuńTo co mnie ujmuje w NVC to fakt, że nie jest to metoda w której jak zrobię A to wydarzy się B. NVC to nastawienie na drugie człowieka. Jeśli więc jesteś nastawiona na Pszczołę, to używając siły ochronnej (fizyczne zabranie jej od Borsuka), nie zerwie między Wami kontaktu.
Zapraszam Cię do KOM (www.kluboddychajacychmam.pl), to idealne miejsce na rozpatrywanie przypadków :)
@Mamabutterfly, przechodze (przechodzilam?) podobny okres. Bardzo niebezpiecznych zachowan mojej 2,5-letniej coreczki w stosunku do kilkumiesiecznego braciszka. Moja rada - poczytaj tego bloga z komentarzami, a Wasza wlasna droga powinna sie wyklarowac. U nas mowienie 'chce, by wszyscy byli bezpieczni' sie nie sprawdzilo. Moze dlatego, ze dla mnie to sztucznie brzmialo. Sprawdzilo sie za to mowienie 'nie chce', 'nie pozwalam' i ciagle tlumaczenie. A takze - co bardzo wazne - obserwowalam, kiedy jaka reakcja sie pojawia i pokazalam coreczce, jak moze sobie radzic w danej chwili. Nieraz bylam zalamana, najnormalniej w swiecie balam sie o zdrowie i zycie synka, ale - az sprawdzilam - od dwoch tygodni nie bylo wiekszego zgrzytu (pomijam to, ze brat czasem dostanie po glowie). a od jakiegos czasu obserwuje coraz mocniejsza wiez miedzy rodzenstwem. tak wiec da sie i zycze, bys znalazla Wasz sposob jak najszybciej :-)
OdpowiedzUsuńDziewczyny!! Serdecznie Wam dziekuje za podpowiedzi i rady!!! Po pierwsze to doznalam szoku, ze tak chetnie i bezinteresownie zareagowalyscie na moja prosbe :))) A po drugie to w kazdej odpowiedzi znalazlam inspiracje, musze to na spokojnie przemyslec i 'przetrawic'..musze jeszcze raz przyjzec sie takiej sytuacji z boku i rozlozyc ja na czynniki pierwsze...zeby wiedziec jak dzialac.juz wiem, ze napewno zrywam kontak przez polecenia typu 'zostaw prosze itd';( to musze zmienic..ale dobrze wiedziec, ze nie musze byc w stanie wszystkich jednoczesnie zaspokoic..i bezpieczenstwo jest najwazniejsze!! Dziekuje jeszcze raz!! Mamabutterfly
OdpowiedzUsuńEwelina, czy moglabys podac mi jeszcze raz adres mejlowy? Zbieram sie do napisania od dawna. Moze wreszcie sie uda.... Bo boli okrutnie. A ja zamiast szukac konkretnej pomocy, trwonie czas na mialkie rzeczy... Uzalezniam sie od tego, co powoduje ze jeszcze bardziej jestem sfrustrowana... Czy moze lepiej pisac na forum KOM? Agaa
OdpowiedzUsuńAga:)
OdpowiedzUsuńDecyzja należy do Ciebie:) Na forum znajdziesz mojego maila (Żyrafa Ewelina,szukając w użytkownikach). Możesz pisać indywidualnie,możesz pisać na forum - pewnie znajdzie się więcej osób niosących wsparcie. Cieszę się,że się odezwałaś.Pozdrawiam.
Mamobuterfly:)
Cieszę się,że odnalazłaś tu wsparcie:)Bardzo zależy nam na wzajemnym wzbogacaniu życia.Cieszę się również,że odnalazłaś jakąś inspiracje, a nie receptę:)
trudne to wszystko o czym piszecie. przeczytalkam rosenberga i nic sie nie zminilo
OdpowiedzUsuńTo prawda, nie jest łatwo. Przeczytanie książki to pierwszy krok. Trenerzy NVC mówią o latach zdobywanych doświadczeń i praktyki.Ale myślę sobie,że to, co przychodzi łatwo nie ma aż takiej wartości, jak to, co kosztuje nas trochę wysiłku. Patrzę na zmiany w moim życiu, na jakość relacji i kontaktu z bliskimi i wiem,że warto ten wysiłek podjąć, nawet wbrew pojawiającym się różnym trudnościom, wynikającym z nas samych, jak i z zewnętrznego świata.
OdpowiedzUsuń