O tym, że karząc dzieci rodzice stosują siłę i przewagę, chyba nikogo przekonywać nie muszę. Zdarzają się jednak w moim otoczeniu rodzice, którzy przekonują mnie (zazdroszczę im determinacji), że czasem można, a nawet trzeba ukarać dziecko, że czasem kara jest ok. Kiedy jest ok?
Zdaniem niektórych, czyli nie wszystkich, kara jest "sprawiedliwa", gdy jest dostosowana do wieku dziecka, adekwatna do przewinienia i wymierzona z uwzględnieniem wrażliwości dziecka. Czujecie tę dość pokrętną argumentację? Tych "gruboskórnych" sadza się więc na karnym jeżyku, a wrażliwcom serwuje się upomnienie lub smutną minę mamy.
Pozostanę przy swoim - kara krzywdzi Małego Człowieka i dlatego nie ma takich okoliczności, w których zgodziłabym się na ukaranie dziecka. Karząc nadużywamy władzy. A dokąd nadużywana władza prowadziła w przeszłości, wszyscy wiemy.
Dla mających wątpliwości przytoczę argumentację mojej córki. Wracając z przedszkola rozmawiałyśmy o tym, co wydarzyło się w ciągu dnia. Zo opowiedziała mi (po raz kolejny) o tym, że Kuba zabiera dzieciom zabawki, że bije Wiktora, że nie słucha Pani, że w czasie obiadu siedzi sam przy stoliku ponieważ pluje jedzeniem. Powiedziała też, że Pani dzisiaj była bardzo zdenerwowana i powiedziała do Kuby, że jeśli będzie taki niegrzeczny, to w końcu wyrzuci go z sali (czyli ukarze go). Zo zauważywszy, że wtedy Kuba będzie jeszcze bardziej zły, zapytała mnie: "Czy Pani nie może przytulić Kuby, tak jak Ty mnie przytulasz, kiedy jestem zła?".
Czy nie możemy przytulać dzieci, kiedy jest im trudno, zamiast wierzyć, że karząc zmienimy ich zachowanie? Dzieci nie robią nam na złość, nie podejmują działań by nas denerwować, wkurzać, by krzywdzić innych. Jeśli dzieci robią coś, co przykleja im łatkę "niegrzeczny", "złośliwy", "nieposłuszny", "krnąbrny" , to dzieje się tak, ponieważ czują się skrzywdzone, niezrozumiane, niezauważone czy nieakceptowane. Robią tak, ponieważ nie potrafią inaczej powiedzieć nam dorosłym: "hej, tutaj jestem", "zauważ mnie", "chcę, żebyś się o mnie zatroszczył". Za każdym "niegrzecznym" zachowaniem dziecka stoi jakaś konkretna potrzeba, zwykle niezaspokojona potrzeba, która w ten sposób o sobie przypomina.
Istota wychowania według NVC nie polega na tym, aby stłamsić, wytłumić, zmusić do posłuszeństwa Małego Człowieka. Istota NVC leży w zaufaniu do Dziecka i wspieraniu go, zawsze.
nie zgadzam się, że za każde zachowanie należy przytulać i głaskać po głowie. Dzieci niektórych rzeczy nie rozumieją, niektóre robią żeby je zauważyć ale niektóre są po prostu manipulacją dla własnych korzyści. Trzeba widzieć różnice, stawiać granice, nagradzać dobre ale wskazywać niewłaściwe. i karny jeżyk nie ma z tym nic wspólnego. A bicie co jeszcze zdarza się wśród rodziców pokazuje ich słabość i niemoc a nie siłe
OdpowiedzUsuńTo prawda, że dzieci działają dla własnych korzyści. W NVC mówimy, że dzieci robią różne rzeczy po to, żeby zaspokoić swoje potrzeby. I nie ma w tym nic złego. Wręcz przeciwnie. To powód do radości.
OdpowiedzUsuńNaszym zadaniem jako rodziców nie jest karanie dzieci tylko uczenie ich, jak mogą zaspokoić swoje potrzeby w inny, nie raniący innych sposób. Kara tego nie nauczy. Może spowodować, że dziecko zaprzestanie jakiegoś zachowania ale nie spowoduje, że dziecko lepiej zrozumie swoje zachowanie, nauczy się radzić sobie z emocjami czy nauczy się skuteczniej dbać o siebie. A często kara powoduje, że dziecko zaczyna kłamać i mniej chętnie z nami współpracuje.
Jak powiedział Alfie Kohn, bardzo naiwny jest ten, kto sądzi, że dziecko ukarane za pobicie swojej siostry zacznie ją dzięki temu bardziej lubić.
Kary są niepotrzebne i nieskuteczne jeśli rodzicom zależy na czymś więcej niż tylko posłuszeństwie.
Tak trudno mi przytulić dziecko, które mam ochotę ukarać :(((
OdpowiedzUsuńJak uczyć dziecko, ze jego zachowanie mnie rani nie karząc go choćby smutkiem czy słowem?
Przerasta mnie to, naprawdę mnie to przerasta :(
Agnieszka - ostatni akapit komentarza fantastyczny
OdpowiedzUsuńFaktycznie kary nie działają. Tym bardziej ostrzeżenia o nałożeniu kary. To bezsilność dorosłych prowokuje do karania. Tak jest łatwiej-nam dorosłym. Ja jestem taka sama. Dziękuję za ten post. Od jutra nie ma kar w moim domu. PRZYTULAMY! Trzymajcie za mnie kciuki.
OdpowiedzUsuńM. słowo to nie kara, można dzielić się swoimi odczuciami z dzieckiem w sposób łagodny i pełen szacunku, także tym, że coś nas zabolało.
OdpowiedzUsuńMożna równocześnie, także słowami, ale też gestem pokazać dziecku, że rozumiemy, że jego zachowanie nie wynika ze złej woli, że jemu też bywa ciężko, coś mu się nie udaje, coś denerwuje, coś sprawia przykrość.
@Konradzie, czy masz opór przed przytuleniem dziecka które jest "złe", bo nie chciałbyś aby Twój gest został odebrany jako zgoda, przyzwolenie na "złe zachowanie"? czy o to chodzi?
OdpowiedzUsuńTutaj pisałam więcej o manipulowaniu: http://wswieciezyrafy.blogspot.com/2011/09/o-co-chodzi-z-tym-manipulowaniem.html. Polecam.
@M, słowo czy mina, która jest wyrazem naszych uczuć nie są karą, gdy nie traktujemy ich jako narzędzia, które ma wywołać w dziecku poczucie winy i tym samym uczynić go posłusznym. Mówienie dzieciom o tym, co się czuje, co się przeżywa, tak jak napisała Agnieszka, nie jest karaniem. Sama jednak jestem bardzo uważna, gdy chcę Zo opowiedzieć o jakimś trudnym uczuciu. Moja córka bowiem często mój smutek i moją złość łączy z jakimś swoim działaniem. Dzieje się tak głównie wtedy, gdy i ona jest smutna czy się złości.
@Magdora, trzymam kciuki.
@Witaj Agnieszko i tutaj :) I podpisuję się pod Lukrecją.
Trudne tematy, jeszcze trudniejsze decyzje.
OdpowiedzUsuńMówią, że kara uczy dyscypliny i pozwala ponieść konsekwencje swojego zachowania. Że nie można pozwalać na wszystko... przecież dziecko powinno wiedzieć, że są JAKIEŚ granice...Co mu ma je wyznaczyć, jeśli nie kara...?
Tak myślę, ale sama nie pamiętam, czy jakoś rygorystycznie karałam Starszą... może kilka razy... Chyba sama tego nie lubiłam, teraz przy Młodszej Niuni będę mogła to sprawdzić... Kara jest karą, chyba niczym więcej... czymś okropnie przykrym.
Ale czy nie jest też elementem wychowawczym...?
Jak postępować, gdy Dziecko nie słucha, i jak Ono poprzez przytulenie zrozumie, że zrobiło źle??
Czy przytulanie,czy kara? Nie wiem, ale ani to ani to tak po prostu. Nie ma uniwersalnego sposobu dla wszystkich, jeśli mnie (jako dziecko) za nieposłuszeństwo ktoś by przytulił chyba bym go wyśmiała. Czasem musiała być kara. Np mama nie rozmawiała ze mną, póki sama do niej nie przyszłam. Dla mnie to wystarczyło, ale była to kara. Charakter trzeba znać dziecka, mój mama poznała a byłam grzecznym maluchem a trudną nastolatką. Nie wiem jak będę postępować ze swoim dzieckiem, mam nadzieję że w granicach rozsądku
OdpowiedzUsuńWszystkim którzy są za karą proponują pomyśleć co ostatnio czuli kiedy zostali przez szefa, męża, teściową ukarani i dlaczego zmienili zachowanie i czy naprawdę je zmienili czy zmienili przed tym, który ukarał.
OdpowiedzUsuńDziwne, ze trzeba tłumaczyć że kara to przemoc fizyczna i psychiczna a przemoc jest do dupy.
Trochę off topic, ale mam taką sytuację. W trakcie wyrywania zabawek i kłótni Kuba ugryzł (zdarzało mu się to już wcześniej w przedszkolu) mojego syna dziś w przedszkolu i mój syn mu się odgryzł ( nigdy dotąd nikogo nie ugryzł).
OdpowiedzUsuńJakbyście ocenili tą sytuację. Chłopcy mają po 5 lat i obaj zostali ukarani leżeniem na leżakach w osobnych sypialniach. Dla mnie to była już obrona konieczna przeciw zachowaniu nie wpasowującemu się w normy starszaków.
Co myślicie?
Anonimowy, potrzebuję jasności.
OdpowiedzUsuńNie bardzo rozumiem, co masz na myśli pisząc o "obronie koniecznej przeciw zachowaniu nie wpasowującemu się w normy starszaków".
Czy chodzi Ci o obronę konieczną syna przed "gryzoniem" - jak najbardziej to była obrona i troska o siebie samego.
Czy też uważasz,że to pani, stosując karę dla
5-latków obroniła siebie:)Myślę,że też chroniła siebie i w pewnym sensie chłopców. Zapewne wierzy,że ta kara zapobiegnie kolejnym pogryzieniom, a niewątpliwie zależy jej na bezpieczeństwie jej podopiecznych.
Oczywiście szkoda,że pani nie zapytała chłopców co takiego się stało,że obaj się pogryźli, co ich tak bardzo zdenerwowało. Przypuszczam,że mogłaby usłyszeć,że chcieli tę samą zabawkę, czyli chcieli zdecydować, czym będą się bawić.Skoro nie mieli takiej możliwości albo umiejętności, by wyrazić swoją potrzebę w sposób werbalny, pokojowy - zadziałali. Dla pani to przemoc w czystej postaci, bez szukania przyczyn...
Nie wiem, czy o to Ci chodziło?Czy ta odpowiedź zaspokaja Twoją prośbę?
Witajcie, my naszej córeczki (3 latka)jeszcze nigdy nie ukaraliśmy, nie mieliśmy powodu. Znajomi pytają jakie kary stosujemy i nie wierzą, że nigdy się nad tym nie zastanawialiśmy nawet. Nie wiedziałam nic o tej metodzie to jest nasze kontinuum które nam na szczęście nie zanikło po przodkach :)
OdpowiedzUsuńZakupiłam ostatnio wszystkie dostępne książki na temat rodzicielstwa bez przemocy i Nie z miłością, będę zdobywała wiedzę merytoryczną :)
Kasia
Ukarane dzieci czują się niezrozumiane, nieakceptowane, często odrzucone. Kara niczego pożytecznego nie uczy. To, czego uczą się ukarane dzieci, to tego, co zrobić, by następnym razem nie zostać przyłapanym (i ukaranym). I nie ma w tym przecież nic dziwnego, no bo kto lubi być karany? Kto lubi czuć się źle?
OdpowiedzUsuńSkąd to przekonanie, że kiedy się kogoś ukarze, to on będzie chciał zmiany? Skąd przekonanie, że czując się źle, będziemy chcieli czynić "dobrze"? Podoba mi się to, co zauważyła Kama. Unikamy tych, którzy nas karzą.
Powtórzę za Agnieszką - "Kary są niepotrzebne i nieskuteczne, jeśli rodzicom zależy na czymś więcej niż tylko na posłuszeństwie".
To jest jeszcze tak, że karząc dzieci naruszamy ich godność, nietykalność i burzymy ich poczucie wartości
OdpowiedzUsuńZapraszamy więc do konkursu. ;))
OdpowiedzUsuńTutaj piszesz artykuł dotyczący rozwoju dziecka.
Napisz podobny artykuł i masz szansę ;))
Link do konkursu: http://akuku-akuku.blogspot.com/2011/09/konkurs.html
zespół Akuku
Chciałabym jeszcze odnieść się do jednej myśli, która często w rozmowach o karach powraca.
OdpowiedzUsuńJak nauczyć dziecko co jest dobre, a co złe bez kar?
Da się oczywiście.
Ale w NVC idziemy jeszcze dalej i mówimy, że nie chodzi nam o to, żeby uczyć co jest dobre a co złe. Ważniejsze dla nas jest uczenie dzieci empatii, a więc tego, że inni ludzie tak samo jak dziecko mają swoje potrzeby i że można szukać sposobu uwzględniania ich w swoich zachowaniach.
Tak więc, kiedy jedno dziecko uderzy drugie to moim celem nie jest pokazanie mu, że to co zrobiło jest złe (bo ludzie, którzy wiedzą co jest złe wcale nie przestają tego robić). Ja chcę mu pokazać:
- że zależy mi na zrozumieniu o co mu chodziło
- że to drugie dziecko pewnie teraz jest smutne i cierpi
- ŻE JEST INNA DROGA można zadbać o swoje potrzeby tak, żeby powodować mniej cierpienia a więcej radości
I tylko tego chcę nauczyć swoje dziecko.
Ja w dzieciństwie bardzo często byłam karana, nie fizycznie, ale zwykle jakimiś zakazami. Obawiam się, że odruchowo będę sięgać do tych środków, że trudni mi będzie się przestawić. Tak mnie uczyli, tak mi wyznaczali granice. A jak ja mam wyznaczać w inny sposób? Jak przytulić i mimo wszystko pokazać, że nie podoba nam się jakieś zachowanie?
OdpowiedzUsuń@clatite, rodzice posługujący się językiem potrzeb, językiem serca są nie tylko słyszani przez swoje dzieci ale także dzieci z nimi chętnie i z radością współpracują. Nawet wtedy, gdy rzecz nie idą po myśli dzieci. Dlaczego? Bo mają doświadczenie, że kiedy one mówią czego chcą są brane pod uwagę. Kiedy mówią, że nie lubią barszczu dorosły nie przekonuje ich, nie robi wykładu o zbawiennym wpływie buraków, nie daje ultimatum, nie manipuluje jedną łyżka za zdrowie babci, drugą - za dziadka. Kiedy więc dorosły mówi "nie chcę, żebyś gryzł Olka. chcę żeby wszystkie dzieci w naszym przedszkolu czuły się dobrze", dziecko mówi OK i daje nam poznać przyczynę swojego zachowania.
OdpowiedzUsuńWyznaczać dziecku granice czy pokazywać gdzie są moje granice? Mam wrażenie, że tu leży sedno sprawy. Wyznaczając granice musimy wprowadzić system zakazów i nakazów. System znaków ostrzegawczych i kar. Pokazując dziecku, gdzie są moje granice mówię czego chcę i czego nie chcę, a za moim "chcę" lub "nie chcę" stoi jakaś konkretna potrzeba. Np. "chcę żeby komputer był wyłączony. chcę teraz odpocząć" zamiast "nie wolno ci ruszać mojego komputera. Ile razy mam to mówić".
Agnieszko i Moniko:)
OdpowiedzUsuńDziękuję WAM za wsparcie, za życzliwe dzielenie się wiedzą, doświadczeniem i swoją intuicją. Wasza obecność napełnia mnie radością, spokojem i nadzieją. Dziękuję za te słowa powyżej i nie tylko za te:)
mhm...i szukam gdzieś tu tego co jest u mnie i nagle wiem!eureka:mam system znaków ostrzegawczych:) ale moi drodzy nawet nie wiecie jakie cięzkie przeżycia przed wami kiedy dziecko do szkoły pójdzie:(:(NVC-ów jest tak niewielu, garstka...powodzenia!
OdpowiedzUsuńmonina
jejku.trudne to. nie rozumiem własnego dziecka i naprawdę czasem czuję że nie mam klucza.
OdpowiedzUsuńnie mogę zostawić jej z U. bo ją za mocno przytula, tłamsi, szarpie- pewnie nie powinnam się wkurzać, tylko powiedziec ze bardzo chcialaby sie przytulic, prawda?
dwa - mam problem z usypianiem U. zrobilam nawet znak: nie wchodzić. ktory wieszam na klamce. W i tak wchodzi. rozumiem, nie chce byc sama. mowi, ze bedzie cicho,a cicho nie jest (na tyle by U. usnęła). co robic?
tak bardzo chcę sie przyjaznic z W. ona mnie nie słucha. i tak, szukam winy w sobie...pomocy!
Moniko Żyrafo!
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za Twoj ostatnio komentarz. To była pierwsza rzecz, która dziś przeczytałam. Po tak koszmarnej nocy i na początku dnia, który miał wszelkie znamiona być przesycony przemocą różnego rodzaju. Twój post pozwolił mi ZROZUMIEC!
Ze wcale nie muszę zgadzać się na wszystko i mogę powiedzieć o tym co mi przeszkadza w cywilizowany sposób. Ze nie musze krzyczeć, bo wtedy nie jestem usłyszana i tak, ale mogę wyrazić swoją potrzebę.
Dziś zakańczam pierwszy dzień absolutnie nawet bez cienia przemocy. Dzień z "Widzę, że to Cię złości, ale nie chcę żebyś mi krzyczała nad uchem, bo mnie to po prostu boli". Dzień z "tak, to naprawdę dla Ciebie trudne, ale nie chcę żebyś kopała siostrę, bo chce żeby czuła się bezpieczna". Dzień z "rozumiem, że chciałabyś decydować sama o sobie, to naturalne". Dzień z "dobrze, możesz przed pójściem spać porysować jeszcze. Poczekam na Ciebie 5 minut" Dzień w którym był krzyk Starszej, ale nie było frustracji, niczyjej. Dzien pełen współpracy, wspólnych rozwiązań. I dzień, w którym nie czułam się bezsilna. Po raz pierwszy od dawna. Mam nadzieję, że to był dzień pierwszy z wielu.
Jeszcze raz dziękuję Ci Moniko!
Nadrobiłam czytelnicze zaległości u Ciebie, bo ostatnio nie po drodze mi do komputera. I snuje mi się po głowie taka czarna myśl, że nie dam rady. Nie podołam temu trudnemu zadaniu stania się innym/lepszym człowiekiem, rozumiejącą, empatyczną, wspierającą matką. Mam wrażenie, że to jaka jestem teraz jest tak głęboko we mnie zakorzenione, że nie dam rady powyrywać tych chwastów :/
OdpowiedzUsuń@Anonimowy, masz racje, polskie szkolnictwo publiczne o NVC chyba nic nie słyszało. Na szczęście są takie szkoły, które szanują dziecko, jego potrzeby i uczucia. Szkoły korczakowksie, waldorofskie, montessori. Jest i homescholing. Alternatywa istnieje.
OdpowiedzUsuń@M, cieszę się, że tak wiele Twoich potrzeb zaspokoiły moje słowa. To dla mnie zawsze wielkie święto, gdy czytam, że Mama znalazła tu to, czego szukała. Dziękuję Ci.
@ew.u, oddychaj proszę. To moja prośbą także do Oli. Dziewczyny, kiedy nie wiadomo co robić, oddychanie nie zaszkodzi, a może pomoże :)
OdpowiedzUsuń@ew.u, trudne jest zaspokajanie potrzeb kilku osób równocześnie. Rozumiem, że to jest dla Ciebie frustrujące. Starsza córka chce uwagi, obecności, bliskości i zabawy, w tym czasie, w którym Ty chcesz nakarmić czy uśpić młodszą. Starsza chce współpracować (mówi, że będzie cichutko) i współpracuje (w swoim odczuciu jest cicho). Chce bawić się i przytulać Tą, z którą i Ty się bawisz i ją przytulasz. Współpracuje z Tobą, znowu. Co zatem robić? Dostrzegać to, co robi Starsza. Mówić jej o tym ("widzę, że masz ochotę poprzytulać siostrę"). Pokazać jej jak siostra lubi być przytulana, głaskana. Prosić ją o pomoc ("czy chciałabyś pobawić się teraz z tatą, a ja w tym czasie uśpię małą. jak uśnie, przyjdę do Was i pobawimy się razem") lub zorganizować jej zabawę na czas usypiania siostry. co Ty na to?
@Olu, nie wyrywaj chwastów. Uschną jak nie będę podlewane. Wszystko co możemy, a czego nie zaczyna się w sercu, nie w głowie (wbrew powszechnej opinii). "I snuje mi się po głowie taka czarna myśl, że nie dam rady" - to szakala myśl. Zajrzyj do serca i zobacz co tam się kołacze. Tam jest siedlisko żyrafich myśli :)
..."Olu, nie wyrywaj chwastów. Uschną jak nie będę podlewane." pięknie powiedziane:)
Usuńbardzo ciekawy i mądrze pisany blog! pozdrawiam ciepło:)
OdpowiedzUsuńJeśli interesują Cię modowe blogi zapraszam do siebie oraz zachęcam do obserwowania.;-)
Przesadzacie i dramatyzujecie z tymi karami. Od zawszedzieci byly karane i nie mam tu na myśli jakis cieżakich kar cielesnych i mialy się dobrze. Czasem tzreba ukarać bo w pzreciwnym wypadku dziecki nie bedą miały szacunku wobec starszych. jak maluch zostanie uprzedzony ze czegos nie wolno mu zrobić i to zrobi to powinien ponieść karę. jak ją poniesie to na pewno drugi raz pomyśli zamim coś zrobi
OdpowiedzUsuń@Anonimowy albo zanim drugi raz zrobi, to czego byśmy sobie nie życzyli, dobrze się rozejrzy czy nikt nie widzi. Dzieci, które nie są karane są ufne, radosne. Chętniej współpracują z rodzicami. Kara zabija ducha dziecka.
OdpowiedzUsuńpotrzebuję bardzi miejsca, gdzie będę mogla swoje codzenne problemy, utarczki skonfrontować z kimś innym. potrzebuję jaśniejszego światła na te sytuacje, bo mam chyba ciemne okulary, i widzę tylko nieposluszeństwo, a w sercu wiem, że za tym "nie" stoi tak wiele i oprocz niego jest tak duzo. chcę byc dobrą mama...
OdpowiedzUsuńmam juz rosenberga w domu, ale czytam gordona teraz. dlaczego te ksiazki lepsze niz standard "jak mowic, aby sluchaly itd"?
apropos sytuacji opisanych wczesniej Starsza, choc ma zabawę zorganizowaną, banana w rączce, to i tak przydrepta za mną i probuje być cicho przy usypiającej Mlodszej (jednak usypianie w chuscie najmniej konfliktowe). widzę, że jest zazdrosna. co z tą zazdrością robić? mi zal mlodszej, ze taka niedopieszczona, bo wiekszosc uwagi na Starszej...rozpisuję swoje troski.nie na temat kary. zatem kończę.
Co dzien obiecuje sobie, ze nie bede podlewac chwastow i co wieczor mam wyrzuty, ze znowu sie nie udalo, ze jestem do niczego i nigdy tego nie zmienie. Ale co zrobic, jak zareagowac, gdy zmeczona choroba, najpierw dzieci, teraz swoja, widze, jak Starszy wykreca reke Mlodszemu, prawie do zlamania?Na pewno nie krzyczac: co robisz glupku?! I zaraz potem: zostaw go, idioto (naprawde tak sie wydarlam... na 5-latka). Widzę tylko ciemność.. I jeszcze mąż, jak ten Anonim powyżej.. gdyby nie to,ze on nie ma zwyczaju czytatac blogow, zwlaszcza o wychowaniu, pomyslalabym, ze to on pisal. Bo od jego ojca juz mi sie dostalo za zle wychowanie dzieci, czyli... ich nie bicie..
OdpowiedzUsuń@e.wu, Twoje pytanie o to dlaczego książki Rosenberga lepsze niż Gorodna, potraktuję jako pytanie o to dlaczego wybrałam tego pierwszego. PBP, które promuje Rosenberg jest sposobem nawiązywania empatycznych relacji, budowania między rodzicami i dziećmi bliskość i zaufanie - fundamentów, które pomagają przezwyciężyć największe pułapki dorastania. Wybrałam Rosenberga, bo w jego świecie nie ma dobrych i złych, są tylko ci, którzy potrafią i mogą zaspokoić swoje potrzeby i ci, którzy mają z tym jakąś trudność.
OdpowiedzUsuńew.u, piszesz że Starsza jest zazdrosna o Młodszą i w tym upatrujesz przyczynę trudności Starszej. Polecam Ci książeczki o Kubusiu, szczególnie dwie - „Kubuś będzie miał braciszka", „Kubuś ma siostrzyczkę". Dziecko, które jest "zazdrosne" wysyła sygnały, na czym mu zależy. Dzięki przeżywaniu zazdrości staje się świadome swoich potrzeb. To trudne, często bolesne uczucie, więc w przypadku małych dzieci rodzice winni być uważni, współczujący i wspierający. To z pewnością pomoże dziecku uporać się z tym, co trudne.
@Anonimowa, Rumi powiedział, że tak ”gdzie nie sięgają wyobrażenia o prawości i nieprawości, zaczyna się szczere pole. Czekam tam na Ciebie.” To, co robi nam nasz mózg bywa naprawdę bolesne. Poczucie winy, czyli tak wolno, a tak nie; to jest dobre, a to złe; to jest prawe, a to z prawością nie ma nic wspólnego, potrafi odciąć nas od siebie samych. Od tego co naprawdę czujemy, czego chcemy, a czego na pewno nie. Poczucie winy to ta ciemność, o której piszesz. Pytasz o to jak reagować. Tak, by nie ranić siebie i dziecka. W Klubie Oddychających Mam stawiamy właśnie na oddychanie, bo o zbawiennej mocy świadomego oddychania napisano całe tomy :) Kiedy dzieje się coś trudnego w relacjach rodzic - dziecko to rodzic, bo ma więcej doświadczenia, jest odpowiedzialny za jakość relacji. Najpierw głęboki wdech i powolny wydech a potem reakcja :) Myślę, że jaśniej może się wówczas zrobić. I rozwiązanie nie będzie takie bolesne. Co Ty na to? Czy to co napisałam w jakiś sposób w Tobie rezonuje?
Moniko, bardzo, bardzo Ci dziekuje.. Tak, oddychanie, zapomniałam juz o oddychaniu. A to oznacza, ze rozumem chyba chcialabym to przyjac, ale w środku sie wzbraniam. Moze dlatego, ze czuje sie potwornie zmeczona.. Choc przecież nie powinnam, bo "tylko siedzę w domu". Z dwójka małych dzieci. No, ale przecież kiedys "kobiety miały więcej dzieci, pracowały w polu i mąż im tak nie pomagal, jak nasz syn tobie"... Wiele we mnie żalu, frustracji, wiele ciemnych miejsc i to wszystko odbija sie na dzieciach. Sprobuje oddychac, ale czuję, ze potrzebuje głębszej pomocy. Wołam o nia od dawna. I slysze echo
OdpowiedzUsuń@Anonimowa, cieszę się, że wiesz gdzie jesteś, że rozpoznajesz te ciemności i szukasz wyjścia. Słyszę Twoje wołanie i gotowa jestem do udzielenia Ci wsparcia. Mam nadzieję, że KOM okaże się miejscem, w którym łatwiej Ci będzie oddychać pełną piersią. Jest też szansa, że znajdziesz tam osoby, które nie pozostaną głuche na Twoje wołanie. Razem z Ewelina i Dobrych Duchem intensywnie pracujemy nad forum dla KOMu. Myślę, że jesteśmy bliżej niż dalej więc za chwilę będziemy Ciebie i inne dziewczyny zapraszać do rozmów na forum. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńp.s. kiedyś kobiety, opiekunki domowego ogniska były otoczone większym szacunkiem i poważaniem. No cóż, dziś jest inaczej...ale nie musi tak być :)
Moje dziecko bywa bardzo kolczaste. I o ile jest mi z tym ciężko czasami, to mam zawsze świadomość, że jej z tymi emocjami jest jeszcze ciężej.
OdpowiedzUsuń@dragonfly, dzięki. święta prawda.
OdpowiedzUsuńTez miewam świadomość, że mojemu kolczastemu często dziecku bardzo ciężko ze swoimi emocjami, ale nie umiem/ nie chce byc zawsze taka rozumiejaca, taka dla innych. Brakuje mi mnie samej. Od kilku lat, z wyboru, w pelni swiadomego jestem przede wszystkim mamą. Swiadomie zrezygnowalam z tzw kariery, z życia, ktore na pewno przynosilo satysfakcje, moze nawet jakiś prestiz, ale na pewno nie bylo pelne. Teraz jest namacalny sens, a coraz wiecej osob, zwlaszcza tzw bliskich, widzi we mnie tylko zle zorganizowana sluzbe domowa. To boli. Bo nie chodzi o to, z czego sama zrezygnowalam, ale o to,.czego ci "bliscy" nie chca zauwazyc. Moze kiedys wroce jeszcze do tego, co bylo
OdpowiedzUsuńNie wiem. Wiem tylko, ze to niefajne uczucie, gdy zawsze bylo sie przed peletonem, a teraz mają cie za nic... Moniko, czekam na forum. I po stokroc dziekuje za to, co robicie (choc nieraz, moj mozg staje wobec tego okoniem..)
Choć to czasem dla mnie bardzo trudne ,dziękuję za wszystkie kolczaste uczucia.Moje,mojego dziecka i bliskich mi osób. Dzięki ,,kolcom'' odkrywam siebie, a to pomaga w tworzeniu szczerych relacji z najbliższymi.To smutne,że młode mamy potrzebę wsparcia,zrozumienia i wspólnoty, muszą zaspokajać w książkach bo nie otrzymują jej od najbliższych i starszego pokolenia kobiet. Chcę być dla mojego dziecka siłą i wsparciem aby mogło odkrywać siebie, a nie wszystkowiedzącą wyrocznią która każe za ''złe zachowanie''
OdpowiedzUsuń@e.wu bardzo dziekuje Ci za to, ze podzielilas sie swoim doswiadczeniem i Tobie @Moniko za odpowiedzi. Sama probuje rozgryzc podobny problem i ciagle wale glowa w mur. Nie wiem, jak trafic do mojego dziecka. Wiem, ze 'wyzywa' sie na bracie, poniewaz nie umie sobie z czyms poradzic. Ale nie umiem do tego 'czegos' dotrzec - coreczka jeszcze az tak dobrze nie mowi. Nie rozumie pytania 'dlaczego?'. A dodatkowo mnie krew zalewa za kazdym razem, gdy synek wali glowa w podloge popchniety przez starsza sisotre. ech, trudne to wszystko
OdpowiedzUsuńzeby dac cos od siebie - u nas tez byl problem z usypianiem. w zaleznosci od sytuacji albo pozwalam coreczce z nami zostac i coz, uspyiam dwojke, trwa to dluzej, ale koniec koncow wszyscy sa zadowoleni. albo wkracza moj maz i on sie zajmuje jednym dzieckiem, ja drugim.