5.6.11

Empatia dla dziecka

      Zo jako dwulatka postrzegana była przez otoczenie jako "mała złośnica". Do dzisiejszego dnia miewa takie momenty, w których przykleja jej się etykietę rozkapryszonego dzieciaka.
      Rzucenie zabawki na podłogę, trzaśnięcie drzwiami, donośny tupot nóg czy ryk ze wszystkich siły nie czynią z niej - w oczach widzów tego spektaklu -  "grzecznej dziewczynki". Brryyyy...nie cierpię tego określenia. Zawsze wtedy gdy słyszę, że to dziecko jest grzeczne, a tamto nie na krótką chwilę przestaję oddychać. Trochę czasu minęło zanim zrozumiałam, że określenie "grzeczny-niegrzeczny" są przyczynkiem (jednym z wielu) do tworzenia dwubiegunowego świata. Świata, w którym jedni są lepsi a inni gorsi. Świata, w którym tym się należy a tamtym nie. 
     I ja używałam tego wartościującego określenia. Kiedyś. Wcześniej. Nie dziś. Wtedy nawet poszukiwałam sposobów na poskromienie moje złośnicy. Na próżno. I tak popadając w coraz większa frustrację doszłam do rozdziału o empatii (M.Rosenberg "Porozumienie bez Przemocy. O języku serca"). I cóż tak przeczytałam?

       Po pierwsze, że empatia to nie zdolność odczuwania stanów emocjonalnych innych osób - o czym dawno temu poinformowała mnie Pani doktor psychologii. To nie dar wczuwania się w sytuację innych ludzi. Nic z tych rzeczy. Ufff.... Pocieszające i wyzwalające, bo w tych wszystkich razach wybuchu Zo, nie czułam jej złości. Czułam tylko własną. Z minuty na minutę coraz silniejszą. Gotową do eksplozji. I byłam bezradna.

        Rosenberg  empatią nazywa stan "opróżnienia umysłu i słuchania całym jestestwem". "Najważniejszą składową empatii stanowi obecność: cali jesteśmy z rozmówcą, bez reszty obecni w przestrzeni jego przeżyć". Zanurzeni w konkretnej sytuacji. Skupieni na niej. Ufff... po raz drugi...Tak łatwiej udzielić empatii wydzierającej się Zo. Nie prosto. Łatwiej. 

       Jak to działa? 
      Kilka dni temu po obejrzeniu bajki na dobranoc Zo nie chciała wyłączyć komputera prosząc o kolejną bajkę. Nie zgodziłam się przypominając jej, że umówiłyśmy się na jedną bajkę i zaproponowałam, że możemy pooglądać lub przeczytać jakąś książeczkę (Zo bardzo to lubi). Mała na pierwszy rzut oka zaakceptowała moją propozycję ale po chwili wpadła w przysłowiowy szał. Najpierw głośno i teatralnie płakała (ocena-to mój ukryty i przyczajony szakal) a po niespełna minucie rzuciła się na podłogę i waląc nogami o kaloryfer krzyczała: mamusiu chodź tu, mamusiu...  
      Kiedy do niej podchodziłam wierzgała nogami jak mały źrebak i krzyczała: idź stąd, nie dotykaj mnie. W pierwszym odruchu chciałam jej powiedzieć żeby się uspokoiła, przestała ryczeć, histeryzować. Na szczęście M był w domu a sama jego obecność wystarcza bym się opamiętała (mam takie podejrzenie, że M jest  tzw. naturalną  żyrafą... a niech to. Nie dość że przystojny, inteligentny to jeszcze z rodziny żyrafowatych)
      Wzięłam głęboki oddech i zbliżyłam się do Zo. Nic nie mówiłam. Stałam. Patrzyłam na nią. Z wszystkich swoich sił starałam się być z nią, z jej trudnymi emocjami. Im dłużej jej towarzyszyłam tym coraz słabsze było moje wzburzenie. W którymś momencie wyciągnęłam rękę a Zo podniosła się z podłogi, mocno mnie chwyciła za szyję i pochlipując powiedziała: Mamusiu nie wiem skąd się wziął ten płacz.
     Ona nie wiedziała (ma tylko 3 lata). Ja wiedziałam (mam ponad 30). Jej płacz i krzyk to wołanie o pomoc w zaspokojeniu potrzeb. Zo chciała obejrzeć jeszcze jedną bajkę czyli kontynuować zabawę, która dostarczyła jej dużo radości. Jeśli jednak to nie było możliwe, to sama chciała zdecydować o tym jak spędzi czas zanim położy się do łóżka. Skąd to wiem? Nie wiem.  Zgaduję. Zdaje się jednak że tym razem zgadłam bo w chwili, w której sobie uświadomiłam jakie jej niezaspokojone potrzeby "wyją" stałam się empatyczną matką.

Monika

 Prawdziwa empatia pojawia się, gdy człowiek słucha całym sobą. „Słuchanie samymi uszami – to jedno. Słuchanie rozumiejące – to całkiem co innego. Ale słuchanie poprzez ducha nie odbywa się za pomocą któregokolwiek ze zmysłów i nie jest ograniczone możliwościami ucha ani umysłu. Dokonuje się więc tylko pod warunkiem, że umysł i wszystkie zmysły są puste. Gdy bowiem pustoszeją, słucha całe jestestwo. Możemy wtedy w najbardziej bezpośredni sposób ogarnąć to, co mamy przed sobą, a czego nigdy nie uda się usłyszeć uchem ani zrozumieć umysłem” (Chuang-Tzu) 



18 komentarzy:

  1. Anonimowy5/6/11

    Pięknie piszesz , nawet zazdroszczę Ci tego. Tylko ja nie rozumiem tych całych "żyraf"... O co w tym chodzi? A.D.

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy5/6/11

    Dawanie empatii bywa trudne,zwłaszcza, gdy potrzebuje się jej samemu( przecież płacz dziecka na koniec dnia może być nierzadko irytujący), ale cała sztuka polega na tym, by dostrzec za tym płaczem cierpienie naszego dziecka( nawet jeśli w naszych oczach powód byłby błahy). Płacz, który nie jest próba manipulacji - a niestety my rodzice tak często go interpretujemy.
    Przykład z dzisiaj: Pojechaliśmy nasza Trójką na lody, a potem zaproponowaliśmy Myszy kino - zgodziła się, poszła z tatą po bilety, ale po 10 minutach się rozmyśliła i nie chciała kina. Trudno mi było dotrzeć dlaczego zmieniła zdanie - może do końca to nie był jej wybór, a może była też i trochę zmęczona i śpiąca. W każdym razie Mysza płakała, mąż był poirytowany i przekonany,że jeśli będę z nią rozmawiać i jej ustąpię, to zawsze tak będzie postępować. Oczywiście nie przymusiliśmy dziecka do niechcianej przyjemności i wróciliśmy do domu. Po powrocie zapytałam męża, czy jest zdenerwowany, bo Mysza nie chciała iść do kina, odparł,że tak i że powinniśmy być bardziej stanowczy. Zapytałam, czy nigdy nie zdarzyło mu się zmienić zdania? Odpowiedział milczeniem:)
    Zapominamy często,że dzieci tj. i my rodzice mają prawo do tego samego, co my - odmowy, frustracji, zmiany decyzji, złości.
    Cieszę się,że dziś i mnie udało się być empatyczną i mamą i nawet empatyczna żoną:)
    E.A.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kamila5/6/11

    Ja także chętnie poczytam o żyrafie.szukałam czegoś w internecie ale nie wpadło mi w ręce nic co byłoby esensją. Może mogłabyś Moniko coś napisać. Co Ty na to?

    OdpowiedzUsuń
  4. Już piszę post o żyrafie i szakalu :) Pojawi się najdalej w środę. Zainteresowanych odsyłam także do książki M.Rosenberga "Porozumienie bez przemocy. O języku serca". Warto mieć ją w swojej biblioteczce.

    OdpowiedzUsuń
  5. EDIT6/6/11

    Chciałabym być empatyczną mamą. Momentami jednak wydaje mi się to niemożliwe. Nie rozumiem mojego synka, który bardzo często płacze bez powodu. Ma 10 miesięcy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Edit płacz dziecka które nie potrafi jeszcze mówić to sygnał, że coś jest nie tak. To jego NIE na coś co się dzieje.Płacząc dziecko chce rodzicom coś przekazać ( a nie nimi manipulować).
    Dzieci zawsze płaczą z jakiegoś powodu.

    Polecam:
    http://dziecisawazne.pl/placz-dziecka-jest-fantastyczny/

    OdpowiedzUsuń
  7. Bono6/6/11

    Ja też jestem mamą niemowlęcia (5 miesięcy), której synek płacze i płacze. Po piątym płaczu w ciągu doby wpadam w złość. Na siebie. Widać nie jestem dobrą mamą

    OdpowiedzUsuń
  8. Ewelina6/6/11

    Bono:)
    Uwierz mi,że niejednokrotnie myślę o sobie podobnie, ale to nie jest prawdą. Mówiąc o sobie "niedobra matka" karmisz jedynie swoje poczucie winy, a winą nie może być odczuwanie, bo złość jest uczuciem - pewnie mało przez nas lubianym i niewygodnym, ale jednak obecnym. Dzięki NVC uczę się rozumieć moje frustracje, które są wynikiem niezaspokojonych potrzeb - w przypadku, gdy myślę o sobie "zła matka" chciałabym być dla mojej córki oparciem wtedy, gdy płacze, choć trudno mi pojąć dlaczego, chciałabym wzbogacać jej życie i mieć z nią autentyczny kontakt.Gdy mi się to nie udaje, wściekam się.
    Może w przypadku takiego Maleństwa, jak Twoje wydaje się to niemożliwe, ale przecież niemowlęta w tych pierwszych miesiącach właściwie poza jedzeniem i suchą pieluchą potrzebują tylko - albo aż - kontaktu z mamą: przez dotyk, tulenie, mówienie, śpiewanie itp.
    Jesteś mamą od pięciu miesięcy(plus ciąża, domyślam się,że to pierwsze dziecko)daj sobie prawo do wszystkich odczuć - nikt nas nie uczył jak być mamą, to Ty każdego dnia masz szansę być lepszą niż jesteś, skoro póki co zadowolona nie jesteś. Lepszą - to nie znaczy,że teraz jesteś do niczego, każda z nas może być lepszą niż jest, a wierzę,że możliwe jest to dzięki językowi serca.
    Pozdrawiam.E.A.

    OdpowiedzUsuń
  9. Anonimowy6/6/11

    Moja droga Moniko musisz wiedzieć, że zaglądam tu codziennie i nawet jeśłi nie ma nowego wpisu to czytam po raz któryś te co są ,po co? ... bo bycie mamą to nie lada sztuka:)
    Aneta D.

    OdpowiedzUsuń
  10. Cieszę się, że mogę zbogacać Twoje życie jako Mamy. Kiedy czytam, że zaglądasz to csystematycznie i czytasz po raz któryś posty to czuję ogromną radość, bo to wzbogaca także i moje życie...Dziękuję Ci za codzienne odwiedziny

    OdpowiedzUsuń
  11. Bono7/6/11

    Ewelino niby rozumiem to, co piszesz. Niby oczywiste jest, ze bycie mamą to sztuka której nikt nigdzie nas nie uczy. Niestety to poprawia mi nastrój tylko na chwilę. A potem mały znów płacze a ja myślę o sobie, ze się nie nadaję na jego mamę

    OdpowiedzUsuń
  12. Bezradność, zniechęcenie, wyczerpanie to naturalne stany. Nie jest niczym złym odczuwać złość, frustrację czy strach. To przecież życie... Pocieszanie bez ustanku naszych pociech, które nie przestają płakać, może być naprawdę wyczerpujące (fizycznie i psychicznie). A pojawiąjace się przy tej okazji myśli o naszej niekompetencji mogą przerażać. Co zatem robić? Po pierwsze wziąć głęboki oddech... i nie izolować się. Można wyjść na spacer, spotkać sie z przyjaciółką, wypłakać się w ramie męża. I kiedy pierwsze lody zaczną topnięć warto skorzystać ze sprawdzonych metod uspokajania płączącego dziecka. Dotyk, masaż (np Shantala więcej na www.kolebkanatury.pl), kołysanie, szeptanie czy ciche śpiewanie pomagaja uspokoić się Maluchowi. I rodzicowi.

    OdpowiedzUsuń
  13. Kobieto jesteś niesamowita

    OdpowiedzUsuń
  14. Anonimowy24/6/11

    Moniko, Twoje teksty czytam bardzo chetnie, sa takie zwyczajne i jednoczesnie przepelnione niecodzienna madroscia, rzeczy o ktorych piszesz wydaja sie byc takie oczywiste i proste, a jednoczesnie nierealne i nieosiagalne... Za kazdym razem, gdy uzyje jezyka szakala, mam wyrzuty sumienia, tym wieksze, im wiecej tekstow Twoich i Twoim podobnych (np. Katarzyny Wnek-Joniec o niezwykle wymownym tytule "Nie przydeptuj malych skrzydel") czytam. Bo przeciez wiedzialam jak powinnam byla postapic, przeciez mam ta teorie w najmniejszym paluszku, przeciez tyle razy temat ten zostal juz przemyslany i postanowienie poprawy podjete. A jednak kolejny raz szakal pokonal zyrafe, kolejny upadek...
    Pozdrawiam wszystkich rodzicow dazacych do bycia lepszymi,
    Malgosia, mama Jurka i Barbarki

    OdpowiedzUsuń
  15. Anonimowy26/6/11

    Pozastanawiałam się...
    i nie wiem, co robić z "empatycznym słuchaniem", jeżeli dwie równie mi bliskie osoby są w konflikcie i chcą mi o tym (każda osobno) opowiadać. Tzn. słuchać, jak A. mówi o tym, jak B. jest wredna, wydaje mi się nielojalnością względem B; ale nie słuchać - to nielojalność względem A. Co o tym myślicie?
    Bromba

    OdpowiedzUsuń
  16. Małgosiu czytając Twój komentarz poczułam radość bo przeczytałam o matczynym pragnieniu troszczenia się o swoje dzieci, wspierania ich. to jest mi takie bliskie. Żywy jest we mnie także Twój smutek z powodu pojawiających się wyrzutów sumienia. Rosenberg poczucie winy (podobnie jak wstyd, gniew, desperacje) nazywa uczuciami rzekomymi, pochodzącymi z głowy, nie z serca. Zawsze wtedy gdy mam poczucie winy odkrywam się od swoich potrzeb a skupiam się na tym, co powinnam, co jest moim obowiązkiem, na tym, co inni o mnie pomyślą. Upadki mówią nam, że wciąż żyjemy. O swoich potknięciach, nieporadnościach mogę myśleć mózgiem żyrafy (kiedy popełniam kolejny raz ten sam błąd jest mi smutno, trudno, bo potrzebuję troszczyć się o moje dzieci) lub mózgiem szakala (jestem beznadziejna, ile razy można popełniać ten sam błąd, niczego w życiu się nie uczę).
    Małgosiu dziękuję za polecenie książki Pani Katarzyny.

    Brombo "empatyczne słuchanie" to słuchanie uczuć i potrzeb ukrytych za słowami. To odgadywanie potrzeb rozgniewanego człowieka i sprawdzanie czy rzeczywiście dobrze się odgadło. Dla mnie nielojalnością jest słuchanie dla wyrobienia sobie zdania na temat A lub B czy też ich postępowania. Nielojalne jest osądzanie, krytykowanie, ocenianie. Słuchanie dla nawiązania kontaktu (z samym sobą, z drugim) jest ok.

    OdpowiedzUsuń
  17. Dziękuję Ci za tego bloga, dostałam namiar na niego od koleżanki (była z Tobą na warsztatach) i wsiąkłam całkowicie.Czytam go od początku i uświadamiam sobie ile pracy przede mną.Czuję strach i niepokój, czuje się taka niekompetentna :( Ale pocieszam się,że wszystko można, mozna sie nauczyć sie patrzeć inaczej na małego człowieka ,tym bardziej ,że tak bardzo się Go kocha.
    Będę tu zaglądać!

    OdpowiedzUsuń
  18. Anonimowy16/6/13

    Ciekawy blog, dzięki! Rosenberg to jedno... mnie akurat bardzo pomogło praktyczne podejście i techniki z książki Roberta MacKenzie "Kiedy pozwolić? Kiedy zabronić?". Stosujemy od 3 tygodni, negocjacje oraz bunty już się zmniejszyły. Także po zakończeniu bajki na dobranoc :)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...