Rok temu, w czerwcowym numerze "Zwierciadła" przeczytałam artykuł Zofii Cyran - Żuczkowskiej i podjęłam decyzję - sprawdzę czy to działa. Co? - zapytał mój M. Język serca. Porozumienie bez Przemocy. Metoda Rosenberga.NVC (Nonviolente Communication)
Znajomi przemilczeli mój pomysł, koleżanki słuchały zdziwione, przyjaciółki mówiły: daj spokój, przecież nie bijesz Zo, M powiedział: jedź
Na Family Camp spotkałam Zofię i Karstena Schacht-Petersena (certyfikowanego trenera NVC) i po raz pierwszy usłyszałam o nowym sposobie komunikowania się z ludźmi. Nowym dla mnie, bo sam Rosenberg twierdzi, że człowiek z natury pragnie porozumiewać się "bez przemocy". Już pierwszego dnia doświadczyłam skutków tego nowego języka i zapragnęłam komunikować się z ludźmi, szczególnie z najbliższymi, językiem żyrafy, empatii, serca. Językiem, który wzbogaca życie, pomaga nawiązać prawdziwy kontakt z drugim człowiekiem, uczy rozpoznawania i nazywania potrzeb i zaspokajania ich bez szkody dla kogokolwiek.
Ameryki nie odkryłam? Jestem innego zdania. Na FC po raz pierwszy usłyszałam moją 2,5 letnią córeczkę. A muszę Wam powiedzieć, że już nosząc Zo pod sercem byłam dojrzałą, oczytaną mamą. Wiele czasu i energii poświęciłam na przygotowanie się do największej z moich ról - roli mamy. W mojej biblioteczce są książki, które choć za oceanu, nie są szybką receptą na sukces. "Pozytywna dyscyplina" Jane Nelsen była moją ulubioną pozycją na długo przed pojawieniem się Zo. Książki Tracy Hogg ("Język niemowląt", "Język dwulatka" czy "Zaklinaczka dzieci...") przez pierwsze dwa lata mojego macierzyństwa przyniosły odpowiedzi na wiele pytań. Dlaczego więc szukałam dalej? Z powodu tego głosu, który nam kobietom dany jest by "odkryć naturę rzeczy". Zawierzając swojej intuicji poszłam tam, gdzie mogłam zobaczyć wszystko takie jakie jest.
A jakie było? Poprawne - dla starego świata. Dla mnie i dla Zo raniące. I nie pomagały zapewnienia że zupełnie czymś normalnym jest fakt, iż czasem dziecko irytuje. Nie pocieszały deklaracje innych mam, że im też zdarza się podnosić głos. Nie dawała ulgi świadomość, że to minie, że to tylko książkowy bunt dwulatka... Potrzebowałam czegoś więcej. I tym, co dostałam na warsztatach i co dostaję będąc słuchaczem rocznej szkoły NVC chcę dzielić się z tymi wszystkimi, którzy chcą odkryć naturę rzeczy.
Kolejne posty będą poświęcone komunikacji z Najmniejszymi i problemom, które towarzysza Macierzyństwu i Ojcostwu. Pisząc chcę przypominać sobie, i Wam, jeśli zechcecie czytać, na czym polega porozumienie bez przemocy i dlaczego tak trudno jest nam komunikować się w ten właśnie sposób.
Zapraszam!
Dorastająca Żyrafa - Monika
usłyszałam moją córeczkę.. intrygujące! muszę nad tym pomyśleć! niemniej, czekam na więcej
OdpowiedzUsuńCieszę się,że to już:) To Twoje pisanie będzie dla mnie, jak dopływ świeżego powietrza, gdy braknie mi oddechu w smogu osądów, krytyki, krzyku, presji otoczenia, poczucia winy i bezsilności.
OdpowiedzUsuńŁyk świeżego powietrza - z serca i dla serca.
E.A.
Łyk świeżego powietrza...zgadzam się. Chcę czerpać pełnymi płucami więc pisz
OdpowiedzUsuńwiedziałam ...:) wiedziałam ,że nie bede mogła się doczekać kolejnych wpisów. P.S. Nie wyszły :( no cóż Nigelli Lawson ze mnie nie będzie
OdpowiedzUsuńA.D.
Moniko! Pisz, pisz i jeszcze raz pisz! Jestem przekonana, że zarazisz każdego miłością do żyrafowego świata, tak jak mnie już zdążyłaś :) Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy!
OdpowiedzUsuńAM
Cieszę się, że znalazłyście tu miejsce dla siebie. Obiecuję, że nie będziecie musiały długo czekać na kolejne posty.
OdpowiedzUsuńU mnie zaczęło się dzisiejszej nocy kiedy przeczytałam twój blog. cieszę się, ze go znalazlam bo teraz w trudnych chwilach wiem do kogo biec. Znalazłam tu nie tylko mądre słowa ale i wrażliwość. Poza tym spotkałam kogoś kto tak jak ja lubi dzieci. Poprostu je lubi.
OdpowiedzUsuńDroga Moniko-Żyrafochcę ci podziękować za ten blog. choć niektóre posty czyta mi sie bardzo trudno to wiem dlaczego tak jest. Nie jestem idealną mamą ale kocham moje córki. Wrzeszczę, ściekam się na nie, czasem dam klapsa ale zwykle myslę, że to nic takiego, ze ja dostawałam dwa arzy dziennie, nawet w twarz i jakoś tam było. Nie przestałąm kochać moich rodziców. Pewnei i moje córki nie przestaną mnie kochać ale coś między nami pęknie. Czytając twoj blog to zorzumiałam
OdpowiedzUsuńDroga Moniko napiszę komentarz do starego posta bo mam potrzebę się wypowiedzieć. Również chciałabym zostać słuchaczem szkoły ale na razie wystarczyła mi lektura PBP żeby wiele zrozumieć. Przez całe życie z różnych źródeł szukałam pomocy, wsparcia, odpowiedzi na dręczące pytania. Pomagały na chwilę, nie na długo, wkrótce przekonywałam się, że nie jest to to czego szukałam. Aż dotąd. Do lektury dr Rosenberga. Mocno wytężając pamięć przypominam sobie siebie jako dziecko wrażliwe i empatyczne, które jasno wyrażało swoje potrzeby, które posiadało niezwykle silne pragnienie dawania innym miłości i radości i zaspokajania ich potrzeb. Co się z nim stało? Zaczęło się bać. Strach przed osądem, karą, nagrodą, daniem lub nie daniem zadowolenia innym i uporczywa, niezaspokojona potrzeba uznania i bycia docenionym. Ten strach sprawił, że własne potrzeby zostały wytłumione na rzecz spełniania oczekiwań innych i wpasowania się do przylepionych łatek. Czytane lektury miały uwolnić od tego brzemienia ale zamiast pomóc odnaleźć siebie paradoksalnie mnie od siebie oddalały. Uczyły postawy, nie daj się, nie pozwalaj im, chroń się, manipuluj, uciekaj albo walcz inaczej Cię wykorzystają, zniszczą. Świat jest zły i wszyscy czyhają na Twój błąd, słabość czy niedyspozycję. I uciekałam kiedy musiałam i walczyłam kiedy mogłam. Tylko po co? Ileż energii straciłam na walkę z fałszywym wyobrażeniem złego świata i czyhających na każdym kroku wrogów. I nawet gdy wygrywałam nie czułam się ani trochę lepiej. Aż trudno mi uwierzyć, czyżby to było takie proste i trudne zarazem? Wystarczy zmienić język jakim się posługuję i przywrócić w sobie wiarę w dobre intencje otoczenia? Nie jest łatwo przełożyć schematyczny pozornie obiektywny język na precyzję w artykułowaniu własnych potrzeb, uczuć. Nie jest czymś łatwym słyszeć zamiast słuchać ani wczuć się w siebie i innych głębiej niż powierzchowny odbiór zabarwionych emocjonalnie zwrotów plus reakcja obronna. Ale skoro to tak naturalne to będę próbować i obserwować siebie. Bo nie chcę zadawać sobie więcej cierpień. A co najważniejsze nie chcę by zagubiło się tak jak ja inne dziecko, które ma już 7 lat i coraz bardziej usiłuje znaleźć swoją szufladkę, dostosować się i wypełnić przypisaną jej rolę zamiast być i czuć się szczęśliwą i spokojną.
OdpowiedzUsuńZnalazłam ten blog niedawno. Dziś postanowiłam znaleźć jego początek. Będę czytać sukcesywnie, bo mój-matki głos też podpowiada, żeby szukać. Szukać porozumienia.
OdpowiedzUsuń