26.12.11

Znaleziony pod choinką

     Gabrysię i Roberta poznałam prawie trzy lata temu. Dziś jesteśmy przyjaciółmi, a eM jest ojcem chrzestnym Klary. Pod choinką znalazłam tekst napisany przez Gabrysię i postanowiłam się nim podzielić (za Jej zgodą). 

"Dwa lata, czyli wiek odkrywania własnej tożsamości" 
      Tekst ten dedykuję wszystkim rodzicom pragnącym nawiązać prawdziwy kontakt z dzieckiem, stosującym język serca, empatii, także w sytuacjach ekstremalnych. 
       Mam na imię Gabriela. Jestem mamą dwuletniej Klary. Nosząc córkę pod sercem byłam w trakcie agresywnego leczenia chemioterapeutycznego, mimo tego córkę urodziłam zdrową!. Zmagam się z chorobą tkanki łącznej i nabłonkowej, w której posłuszeństwa odmawiają mięśnie; są dni kiedy najprostsze czynności (myci, pisanie, chodzenie, utrzymanie czegokolwiek...) są niewykonalne. 
Dla dziecka częste pobyty mamy w szpitalu też są trudne. Jak sobie radzimy w naszej codzienności? 
       Staramy się, aby nasz kontakt mama - tata - córka był oparty na wzajemnym szacunku i zrozumieniu, budując pokojowe porozumienie. To wiele ułatwia. Nie musimy zgadzać się na wszystko, bo nasza córka chce wszystkiego sama doświadczać. Jednak możemy okazywać jej zrozumienie. Klara odkrywa teraz własną tożsamość i odrębność. Stara sprzeciwiać się wielu czynnościom, nawet takim, które lubi (nie mówimy, że to "bunt dwulatka"). Bawi się lalkami i samochodami (nie mówimy, że tym drugim bawią się tylko chłopcy). Nie musi siedzieć cicho bawiąc się lalkami, co dla niektórych oznacza bycie "grzeczną dziewczynką". Lubi zjeżdżalnie, nurkowanie i pływanie (nie mówimy, że to chłopięce zainteresowania). Niektórzy nazywają Klarę "żywiołem". My z mężem patrzymy na to inaczej. To szczęście, że dziecko tak się rozwija, ma zdrowe mięśnie, moc energii i odwagę. 
     Nasza Mała lubi też korale, biżuterię, torebki i buty na wysokim obcasie (których mam nie może nosić, ale widzi je u babci). Ma szeroki wachlarz zainteresowań. 
     Nasze spostrzeżenia są takie: trzeba podążać za dzieckiem, a nie za swoim wyobrażeniem (często coś jest pragnieniem rodziców, a nie dziecka). Klara nie wykonuje jak automat poleceń dorosłych. Jest mądra i kreatywna. Ona też ma swoje zdanie! 1 grudnia skończyła dwa latka.
     Dzieci kochają nas bezgranicznie. Cokolwiek nieprzyjemnego robią, to nie po to, by uprzykrzyć nam życie. Każdy wiek rządzi się swoimi prawami, związanymi z etapami rozwoju. Dwulatek jest za mały, by zawile tłumaczyć mu, jakie mamy potrzeby i jeszcze wypytywać o jego. Jednak krótki komunikat, pokazujący, że nie chcę, nie mogę się na coś zgodzić i wyjaśnienie, dlaczego tak się dzieje, wystarczy.
     Pomaga świadomość, że wszelkie zmiany musimy zacząć od siebie. Dopiero wtedy będziemy mogli zrozumieć pragnienia i potrzeby naszego dziecka. Także dwulatka. Zrozumienie siebie, "wgląd w siebie" to proces, to także ciężka praca, która jednak się opłaca! 
     Mało jest rzeczy niemożliwych samych w sobie; brak nam bardziej usilnego starania, aby się udało, niż środków. 
Pozdrawiam wszystkich starających się rodziców, tych chorych i tych zdrowych.


A oto i Mądra Dwulatka: 


 

24.12.11

Czas ludzi dobrej woli

"To, co znajduje się przed nami i to, co znajduje się za nami, to nic w porównaniu z tym, co jest w nas. Kiedy to, co jest w nas wynosimy na zewnątrz, w świat, wtedy zdarzają się cuda." H.D.Thorau

Dni wypełnionych cudami...

22.12.11

Dlaczego nie krzyczę?

         Krzyku wystrzegam się jak ognia. Nie krzyczę, by moje dziecko nie ogłuchło. I nie o decybele idzie. Dzieci, na które się krzyczy (podobnie jak drzewa z mojej ukochanej książki "Wszystkiego, co naprawdę trzeba wiedzieć, nauczyłem się w przedszkolu" Roberta Fulghuma ) dla ochrony siebie przestają słyszeć.
         Zo nie raz i nawet nie dwa razy była głucha jak pień. Patrzyła na mnie, kiwała nawet głową i nic do niej nie docierało. Na nic zdało się coraz głośniejsze mówienie. Moje dziecko było głuche. Nie słyszało moich słów, bo było przerażone. Przerażone dziecko nie słyszy. Gdzieś przeczytałam, że dzieje się tak dlatego, że w takich sytuacjach organizm dziecka zaczyna produkować zwiększoną ilość kortyzolu – hormonu nazywanego potocznie „hormonem stresu”. Myślę jednak, że jest w tym coś więcej. 

        Kiedy krzyczę zrywam kontakt. Nie tylko z drugim, ale także sama z sobą.  Po krzyku zawsze dopada mnie poczucie winy, a w kącie już czai się myśl o nieudolności wychowawczej. Krzycząc zrywam nić łączącą moją głowę z sercem i trudno mi zorientować się o co tak naprawdę mi chodzi. I po jaką cholerę tak się wydzieram. Macie takie doświadczenie?

13.12.11

Idą święta, idą święta

... i z półek sklepów z artykułami dziecięcymi w ręce nerwowo rozglądających się dziadków i rozsądnych - na pierwszy rzut oka - rodziców, spadają książeczki, gry, maskotki, samochody i lalki. Bez paniki. Towaru nie zabraknie. Magazyny i hurtownie wypełnione są po brzegi, a i tak wszystko rozejdzie się jak świeże bułeczki. Wszak Boże Narodzenie to jeden z bardziej dochodowych dla handlu okresów.
     Świat konsumpcjonizmu, w którym przyszło nam żyć, nie ma względu na rasę, płeć i wiek. To najbardziej tolerancyjny świat, jaki znam. Co więcej, w tym świecie dzieci znaczą więcej niż dorośli. Nie ma lepszych klientów niż dzieci. Dzieci bowiem "chcą". Chcą to i to, i tamto, i to też, bo przecież tak niewiele jeszcze mają. A dorośli? Kochają swoje dzieci i często są przekonani, że należy odpowiadać "tak" na "chcę". Przeważnie "tak", choć za "chcę" nie kryje się potrzeba, a zachcianka.
      Rodzic musi stanąć w tym świecie na wysokości zadania jeśli zamierza wspierać poczucie wartości i kształtować poczucie estetyki swojego dziecka. Rodzic w tym przypadku wie lepiej, a przynajmniej  powinien wiedzieć, że "nie wszystko złoto, co się świeci", mimo, iż dzieciaki piszczą na widok właśnie tego, co głośne, pstrokate i posypane brokatem (wybaczcie, proszę, to uproszczenie). 
     Tylko dzisiaj  w hipermarkecie widziałam pięciu rodziców, którzy choć nie mieli na to ochoty (wskazywały na to wszystkie znaki na niebie i ziemi), to sięgnęli do portfela uginając się pod "chcę, chcę, chcę". I niestety, choć Ci Malcy dostali, to czego chcieli, to nie dostali tego, czego potrzebują. Czasu, uwagi, bliskości.
       Istnieją stosy badań, które pokazują, że w kulturze konsumpcji dzieci (podobnie jak dorośli) walczą z depresją, zaburzeniami w relacjach, niską samooceną, chorobami ciała i ducha. Dzieci, które dostają za dużo mają kłopot z dokonywaniem wyborów, wyrażaniem oczekiwań, nazywaniem uczuć i potrzeb. Carl Honore w książce "Pod presją. Dajmy dzieciom święty spokój!"przytacza wyniki badań J.Schora, profesora socjologii, które pokazują, że "mniejszy udział w kulturach konsumpcyjnych oznacza zdrowsze dzieci, natomiast większy prowadzi do pogorszenia się stanu zdrowia psychicznego". 
 
     Mam już za sobą rozmowy o świątecznych prezentach dla Zo. Trzy lata zaczynają procentować. Babcie i dziadkowie, ciocie i wujkowie, ci przyszywani także, jeśli mają wątpliwość czy kupić to, co właśnie jest w bożonarodzeniowej promocji, co bije po oczach z pierwszych stron gazet, co reklamują wszystkie stacje telewizyjne, dzwonią i pytają. I za to jestem im bardzo wdzięczna.



Ten post zgłosiłam do konkursu, który zorganizował Ten Blog, choć nie jest ani o zabawkach, ani o zabawie. W moim odczuciu jest o czymś więcej i o czymś ważniejszym. Zobaczymy co powiedzą organizatorzy :)

6.12.11

To nie ja...

Nasze Maluchy dzisiaj cały dzień będą spotykać św. Mikołaja i zrywać z rozmachem świąteczny papier, bo potem skakać, piszczeć, ściskać i całować. Do Was, Rodzice Mikołaj też dzisiaj zawitał. Oto prezent dostarczony przez Agnieszka Stein, która pojawiła się na blogu po raz pierwszy ale nie ostatni. Mam nadzieję :)

      Czy zdarzyło Ci się kiedyś drogi czytelniku powiedzieć coś, a za kilka minut żałować, że to powiedziałeś? Albo krzyknąć na dziecko, choć już w momencie wypowiedzenia ostatniego słowa wiedziałeś, że to nie był dobry pomysł? A może pamiętasz sytuację, gdy zadawałeś sobie po raz kolejny pytanie: co mnie podkusiło?
        Jeśli tak, to na pewno nie jesteś w swoich doświadczeniach odosobniony. Nasz umysł nie jest tak uporządkowany i racjonalny jak chcielibyśmy wierzyć. Nasza zdolność podejmowania świadomych decyzji odnośnie każdego zachowania nie zawsze jest taka oczywista.
      Parę lat temu naukowcy wykonali taki eksperyment. Poprosili kilka osób, żeby zdecydowały czy chcą nacisnąć przycisk prawą czy lewą ręką. Mogły wybrać dowolnie, miały tylko zapamiętać, kiedy podjęły decyzję. Okazało się, że na podstawie wskazań aparatury, którą dysponowali badacze mogli oni przewidzieć jaką decyzję podejmie dana osoba na siedem sekund wcześniej niż wynikało to z jej własnych słów. Decyzja mogła być jeszcze cofnięta, możliwa była zmiana zdania, ale impuls do działania powstawał nieświadomie.
    To i inne badania dotyczące pracy mózgu odsłaniają wiele jego sekretów i każą nam się zastanawiać nad pozornie oczywistymi dla nas prawdami. Lecz w tym momencie najciekawsze wydają się być wnioski jakie z badań na temat mózgu i jego rozwoju można wyciągnąć w odniesieniu do dzieci.

   Czy zdarzyło ci się drogi czytelniku, że miałeś wrażenie, że twoje dziecko działa w sposób pozbawiony logiki? Mi do głowy przychodzi historia kilkuletniego chłopca, który w zimnym październikowym dniu wmaszerował w ubraniu do ogrodowego basenu pełnego wody. Logika i cierpliwość zawodzi też często rodziców gdy po raz pięćdziesiąty mówią dziecku, czego ma nie robić, a ono robi, przeprasza, żałuje i… robi to po raz kolejny.
Złośliwość, zwracanie uwagi… to najdelikatniejsze słowa, które przychodzą w takiej sytuacji do głowy. A przecież w odniesieniu do dzieci jak mówi przysłowie: nie warto tłumaczyć złą wolą tego, co można wytłumaczyć niedojrzałością.
     Niedojrzałość ta polega na tym, że mechanizm, który sprawia, że nie zawsze realizujemy każdy szalony pomysł, który nam przyjdzie do głowy, że czasem gryziemy się w język zanim coś powiemy, że liczymy do dziesięciu zamiast wybuchnąć nie działa od urodzenia. Wszystkie te i inne jeszcze strategie samokontroli w mózgu dziecka muszą się dopiero wykształcić. A mają na to… 25 lat. Tyle czasu potrzeba człowiekowi, żeby część kory mózgowej bezpośrednio odpowiedzialna za hamowanie impulsów dojrzała do pełni sprawności.
      Zrozumiałe jest więc, że dziecko będąc jeszcze na początku tej drogi nader często daje się ponieść emocjom, impulsom, pragnieniom, które w jego świadomości pojawiają się tak naprawdę „nie wiadomo skąd”. Dzieci nawet czasem mówią o tym: moja ręka to zrobiła, ja nie wiem jak, samo się stało. Kiedy mamy do czynienia z naprawdę małym dzieckiem (2-3 letnim) to ono może nawet nie wiedzieć, że jest coś takiego jak decyzja i wybór. Po prostu pojawia się impuls i dziecko działa. Mózg potrzebuje wiele czasu i odpowiednich, przyjaznych warunków, żeby rozwinąć w pełni umiejętność samokontroli. A i tak, jak napisałam na początku, nie jest ona w stu procentach skuteczna.
    Jeśli więc drogi czytelniku robisz czasami coś, czego później żałujesz a potem wybaczasz to sobie, spróbuj taką samą co najmniej miarą mierzyć swoje dziecko, które naprawdę nie robi nic ze złej woli i specjalnie. Ono potrzebuje wiele miłości i czasu, żeby jego mózg nauczył się mówić „stop”.

 Pozdrowienia od Mikołajka i ode mnie :) 

Agnieszko, dziękuję Ci za ten tekst. Często będę do niego wracać. 

3.12.11

Jestem zielona

         Jestem zielona z zazdrości. Zazdroszczę tym mamo, które trzymają w ręce "Poradnik dla zielonych rodziców", a pod sercem noszą swoje pierwsze dziecko.  Stop. eM zagląda mi przez ramię i każe zacząć inaczej.

Ok. Jeszcze raz.

             Jestem zielona ze szczęścia. Trzymam w ręku "Poradnik dla zielonych rodziców", a w pokoju obok bawi się Starsza Siostra
6 tygodniowego Rodzeństwa.

         Kiedy urodziłam Zo na tapecie była Tracy Hogg. Sięgnęłam do niej ale ostatecznie nie strawiłam, bo czytając kolejne teorie wszystko we mnie wyło z bólu. Wyło i szukało czegoś innego. Na próżno. Na półkach księgarni był podobny chłam. Same tytuły odstraszały: Jak wychować grzeczną dziewczynkę. Jak przekonać Twoje dziecko do jedzenia. I kto tu rządzi. Poradnik sfrustrowanych rodziców. Jak przechytrzyć dziecko.  Nie miałam wyjścia. Zaufałam intuicji i całkiem nieźle na tym wyszłam, choć wciąż pamiętam powód każdej uronionej łzy. I te wyrzuty sumienia. Spokój przyszedł dopiero dwa lata temu, kiedy po raz pierwszy przeczytałam o Porozumieniu bez Przemocy.
      Poradnik Reni Jusis i Magdy Targosz traktuję jako dopełnienie mojej intuicji i PbP :) Przedstawiony przez Dziewczyny i ich Gości Świat jest moim Światem, choć trudno mnie nazwać eko mamą. Kto jednak wie kim będę, gdy na świat przyjdzie Rodzeństwo Starszej Siostry :)
           Ten Zielony Poradnik nie jest poradnikiem, czyli zbiorem rad na temat wychowania dzieci. Duży ukłon w stronę Autorek. To raczej zbiór pewnych spójnych myśli, idei, propozycji i inspiracji, wśród których każdy znajdzie coś dla siebie. Mamy oczekujące na Maleństwo przeczytają tutaj o zaletach naturalnego porodu i właściwościach swojego mleka. Rodzice niemowlaka znajdą praktyczne informacje dotyczące karmienia piersią, masażu, filarów rodzicielstwa bliskości czy polskiego języka migowego dla dzieci. Przyznam szczerze, że rozdział o bobomigach to moje wielkie odkrycie (choć nie usłyszałam o nim po raz pierwszy) i nowa fascynacja. Przeczytałam go aż trzy razy :). Dla lepszego zapamiętania :)  I pewnie wrócę do niego latem i sprawdzę czy działa, a potem napiszę o tym post :)
          Rodzice starszych dzieci mogą skorzystać z  zamieszczonych w Poradniku przepisów na zdrowe posiłki, receptur na naturalne kosmetyki dla całej rodziny i propozycji kreatywnych zabaw bez konieczności nabycia plastikowych, często drogich, gadżetów.

         I ta myśl przewodnia - można żyć bliżej natury i w zgodzie z naturą, czyli w zgodzie z samym sobą. Bliżej siebie samego.

                                                                                           źródło: dzieci są ważne

Lubię ten Poradnik nie-poradnik. I będę go pożyczać Oczekującym Mamom.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...