27.11.11

Uszy szakla i żyrafy

        Dawno temu, pisząc post o Żyrafie i Szakalu, obiecałam, że napiszę o tym, co te dwa zwierzaki słyszą. Dotrzymuję słowa :)
        
      Szakal, który na co dzień osądza, analizuje i uogólnia, nie ma łatwego życia. To, co dociera do jego uszu często jest dla niego raniące, bo niezaspokaja ani jego potrzeby kontaktu, ani wspólnoty (a jak wiadomo człek to istota społeczna, a szakal nie jest tu wyjątkiem). Szakal skupia się przede wszystkim na uczuciach, często tych, które Rosenberg nazywa rzekomymi, czyli takich które pochodzą z głowy, a nie z serca. A "rzekome uczucia" zrywają kontakt więc biedaczek zostaje sam.
     Inaczej miewa się Żyrafa, której strategia mówienia i słuchania opiera się na spojrzeniu na drugiego człowieka, a także na siebie, przez pryzmat potrzeb. Nawet jeśli jej potrzeby nie zastają zaspokojone, potrafi podtrzymać relację z drugim.  
      Szakala uszy odbierają słowa innych jako atak, wyrzut, krytykę, ocenę, osąd itp. Do uszu Żyrafy te same słowa dotrą jako ból, frustracja, bezsilność, czyli jako niezaspokojona potrzeba. 
      Każdy z nas może mieć uszy Szakala i Żyrafy do wewnątrz lub na zewnątrz. W tym pierwszym przypadku słyszane słowa stają się lustrem w którym widzę swoje wady (szakal) lub uczucia wywołane niezaspokojonymi potrzebami (żyrafa). Mając uszy na zewnątrz usłyszę niekompetencje innych (szakal) lub ich niezaspokojone potrzeby (żyrafa)

Dość teorii. Zdradzę Wam jak zasłyszane tu i ówdzie słowa odbiera mieszkający we mnie Szakal, a jak jego współlokatorka - Żyrafa.

"Ile razy mam Cię prosić, żebyś nie zostawiała jedzenia w samochodzie"
Szakal (z uszami do wewnątrz) - "Jaka ja głupia jestem. Przecież to nic trudnego wyrzucić ogryzek"
Szakal (z uszami na zewnątrz) - "Czepiasz się. Nic takiego się nie stało. Gadasz o ogryzku, a nie masz czasu jechać na myjnie. Tobie się nie chce umyć samochodu, a mi wytykasz, że jakiś durny ogryzek zostawiłam" 
Żyrafa (z uszami na zewnątrz) - "Kiedy mówisz mi, że zostawiłam jedzenie w samochodzie, to czy jesteś poirytowany, bo chciałbyś być usłyszany za pierwszym razem? Chciałbyś żebym brała Twoje prośby pod uwagę?"

"Nie wiem czy mogę Ci zaufać, bo ostatnim razem kiedy Cię poprosiłem o taką małą przysługę, Ty powiedziałaś, że nie możesz tego zrobić, bo masz wiele rzeczy na głowie, a przecież to nie było nic takiego"
Szakala (W) - "Nie można mi ufać, skoro nie znajduję czasu by pomóc przyjacielowi"
Żyrafa (W) - "Kiedy słyszę, że nie można mi zaufać, to czuję ból, bo ważna jest dla mnie relacja z drugim".

"Zobaczysz to dziecko Ci wejdzie na głowę. Będziesz jeszcze płakać przez te nowe metody wychowawcze. Dziecko powinno wiedzieć, gdzie jest jego miejsce. Naczytałaś się tych książek i Ci się wydaje, że wiesz co robisz".
Szakal (Z) - "To nie Twoja sprawa jak wychowuję Zo. Jak patrzę na Twoje dzieci to mam wątpliwości czy wiesz co to w ogóle jest wychowanie. Zajmij się lepiej swoją rodziną, bo widzę, że wiele rzeczy wymaga tam naprawy"
Żyrafa (W) - "Te słowa wywołują u mnie złość, bo potrzebuję zaufania do moich matczynych kompetencji"

"Po co będziesz zakładać firmę. Masz pracę, stałą pensję, a wiesz, że działalność gospodarcza to nic pewnego. Poza tym jak ty to sobie wyobrażasz. Nie masz oszczędności, masz małe dziecko, nie masz doświadczenia w prowadzeniu firmy"
Szakal (W) -  "Ma rację, to beznadziejny pomysł. Jak w ogóle mogło mi się wydawać, ze dam radę to zrobić. Nie mam przecież pojęcia o prowadzeniu firmy. Znowu mi się wydawało nie wiadomo co" 
Żyrafa (Z) - "Czy kiedy mówisz, żebym nie zakładała firmy, to czy niepokoisz się o mnie i o Zo? Martwisz się czy będę miała wystarczająco dużo czasu, by zatroszczyć się o Zo i jej potrzeby?"

"Nie chcę się z Tobą bawić. Nigdy już nie będę się bawić z Tobą. Będę się bawić tylko z Tatą"
Szakal (Z) - "Uspokój się w tej chwili. Ja też nie mam ochoty na zabawę z taką nieznośną dziewczynką"
Szakal (W) - "Co ze mnie za matka, ze moje własne dziecko nie chce się ze mną bawić. Oczywiście znowu jestem tą złą. eM świetnie wie jak się z nią bawić, a ja oczywiście wszystko psuję"
Żyrafa (Z) - "Zo jesteś zła, bo chciałabyś się bawić w to, co sama wymyślisz?"
Żyrafa (W) - "Jest mi smutno, bo potrzebuję być blisko Zo, także wtedy, gdy się bawi"


Miłego oglądania :)

23.11.11

Słowa to okna (a czasem mury)

W twoich słowach słyszę wyrok,
Czuję się osądzana i odprawiona.
Zanim odejdę, muszę się upewnić,
Czy właśnie to chciałeś mi rzec?
Nim się poderwę do obrony,
Zanim przemówię z bólem lub strachem,
Zanim zbuduję mur ze słów,
Powiedz, czy mnie nie myli słuch?
Słowa to okna, a czasem mury,
Skazują nas, ale też wyzwalają.
Kiedy mówię, kiedy słyszę,
Niech bije ze mnie miłości blask.
Pewne rzeczy koniecznie chcę powiedzieć,
Bo tyle dla mnie znaczą.
Jeśli z moich słów nie wynika, o co mi idzie,
Czy pomożesz mi wyrwać się na wolność?
Jeśli zabrzmiały, jakbym cię chciała poniżyć,
Jeśli poczułeś, że mi na tobie nie zależy,
Spróbuj wsłuchać się w nie głębiej
I dotrzeć do uczuć, które są nam wspólne.
                                                      Ruth Bebermeyer


19.11.11

Trudności dziecka

        Kiedy Zo przeżywa jakieś trudności wystrzegam się, jak diabeł święconej wody, racjonalnego tłumaczenia, zapewniania, że jutro będzie lepiej, że do wesela się zagoi. Kiedyś już o tym pisałam -  "Po pierwsze - wspieraj" . Wracam do tematu bo, wciąż słyszę dorosłych tłumaczących dzieciom, że nie powinny czuć tego, co czują.

           Kiedy Zo przeżywa trudności - wspieram ją, czyli...
  • dostrzegam jej uczucia i ukryte za nimi potrzeby i staram się je zaspokoić (jeśli to możliwe i jeśli nie dzieje się to kosztem potrzeb innych);
  • akceptuję ją taką jaka jest (o tym pisałam wielokrotnie), choć momentami bywa to bardzo trudne. Akceptuję jej wszystkie uczucia, te kolczaste też, nawet jeśli mnie kłują, bo jestem już Duża i potrafię sobie z tym poradzić. Jeśli kłują inne dzieci zabieram ją w miejsce, w którym Zo będzie bezpieczna;
  • pozwalam jej mówić (to dla mnie bardzo trudne, bo jak mówi eM nie mam dziennego limitu słów), bo wiem, że moja córka potrafi znaleźć najlepsze dla siebie rozwiązanie. Jeśli go nie znajdzie na pewno poprosi mnie o pomoc. Poza tym wiem (dlatego, że jestem Duża), że lepszy od gadania jest przykład; 
  • słucham jej empatycznie, czyli zapominam o sobie :) ;
  • nie wydaję jej poleceń, nie żądam (kiedy żądam Zo ma dwa wyjścia - poddać się albo walczyć), a proszę (a Zo może powiedzieć "tak" lub "nie"). 

      Zo nie jest łatwa w obsłudze (tak od czasu do czasu donoszą mi niektórzy), ale gdzieś usłyszałam, że dostajemy takie dzieci, jakimi potrafimy się zająć. Więc się nią "zajmuję", także wtedy gdy przeżywa trudności. Zwłaszcza wtedy. "Zajmuję" tak jak umiem najlepiej :)

16.11.11

Budujemy kontakt


       Zapraszam na warsztaty Rodziców, którzy chcą budować kontakt z dziećmi. W czasie czterogodzinnych warsztatów zajmiemy się następujacymi kwestiami:
1. Budowanie kontaktu w oparciu o 4 kroki Porozumienia bez Przemocy
2. Komunikaty zrywające kontakt
3. Dobrodziejstwo dziecięcego "nie"
4. Co nieco o granicach

Więcej informacji znajdziecie na stronie Mufinki

Zapraszam. Monika

14.11.11

Po co mi to NVC?

      Przed epoką NVC mój świat był przeważnie czarno-biały. Niegrzeczne dzieci pokazywały język swoim rodzicom. Niewychowana młodzież nie ustępowała miejsca w tramwaju Starszym Paniom, a nie-dżentelmeni nie przepuszczali kobiet w drzwiach.
      Przed epoką NVC nawet jeśli dostrzegałam jakieś szarości to z odpowiedzią przychodziła mi Amerykańska Szeptunka, wkładająca Malucha 34 razy do łóżeczka w ciągu jednej nocy lub rodzima Super Niania, nagradzająca dzieci naklejkami za dobre zachowanie. I choć to coś, co nazywamy intuicją krzyczało i waliło pięściami nie godząc się na powyższe metody wychowawcze, to zbyt słabe ciało czasem popełniało grzech. 

     Jakiś czas temu obserwując poirytowaną mamę ciągnącą przez pasaż płaczącego chłopca napisałam takiego smsa do przyjaciółki: "Po co mi to całe nvc? Kiedyś było łatwiej, teraz widząc płaczącego malca i sfrustrowaną mamę mam gulę w gardle. Za łzami widzę potrzebę decydowania, bycia branym pod uwagę; a za złością - potrzebę współpracy. Po co mi to całe nvc?". Odpowiedź przyszła bardzo szybko: "Żeby Tobie i Zo było lepiej". 

   
        Jest nam lepiej. I liczba mnoga nie jest tu żadnym nadużyciem. Wiele zawdzięczam NVC. I sobie w NVC.  Żyje mi się lepiej, bo nauczyła się, że "należy zaspokajać potrzeby dziecka, ale nie wolno wyrzekać się własnych. Kto bowiem neguje własne potrzeby, wkrótce poczuje, że życie go przerasta - a winę zrzuci na dziecko" (oczywiście Juul. Wybaczcie. Zakochała się w nim:)). I Zo dzięki temu też żyje się lepiej.


12.11.11

Pasowanie i Latająca Maszyna

       Rano było Pasowanie Przedszkolaków. Było uroczyście, rodzinnie, wzruszająco. 
       Wczoraj się rodziła, a dziś jest przedszkolakiem. Czy to oznacza, że jutro będzie uczennicą, pojutrze studentką, a za miesiąc...?
Za szybko rośnie moja Mała Córeczka.


        Po południu było kino i "Latająca Maszyna". Było plastycznie, muzycznie, momentami zachwycająco. Choć przeczytałam kilka zniechęcających recenzji poszłyśmy. 
      Mnie zachwyciło połączenie animacji komputerowej z lalkową i zdjęciami aktorskimi. Sonety Chopina pięknie wkomponowano w te obrazy. Zo zachwyciła  tytułowa Latająca Maszyna i tańczące wokół niej i bohaterów filmu kolorowe płatki kwiatów. Mojej córce zdecydowanie bardziej podobała się pierwsza część filmu (anonimowana), w której pozostawiona u cioci Dziewczynka znajduje na podwórku kamienicy stary fortepian, który ożywa oblany jej łzami (tęskni za tatą) i zabiera ją w podróż po Europie Chopina. 
     Druga część nie cieszyła się zainteresowaniem żadnej z nas. Zapracowana mama zabiera swoje dzieci na chopinowski koncert, podczas którego nie rozstaje się z telefonem komórkowym. Zakochana w muzyce Chopina Dziewczynka i jej Brat, ruszają w taką samą podróż, jaką odbyła Anonimowana Dziewczynka. Po co? By przemierzyć szlak Chopina (w encyklopedycznym skrócie) i wylądować w warszawskich Łazienkach. 
      Wracając do domu Zo ani słowem nie wspomniała o Dziewczynce i jej Bracie. Całą drogę natomiast mówiła o Latającej Maszynie. Padło nawet pytanie: "Czy Mikołaj mógłby mi dać taką Maszynę?".

11.11.11

Klub Oddychających Mam :)

I My i Wy wreszcie się doczekałyśmy :) 


Klub Oddychających Mam ma swoje forum. Mamy nadzieję, że każdy znajdzie tutaj przestrzeń, by Oddychać pełną piersią. 

Zapraszamy www.kluboddychajacychmam.pl

6.11.11

Nie chwal mnie

Dlaczego NIE (?), skoro zdaniem większości poradników, psychologów, nauczycieli i innych "autorytetów", ma ogromną siłę motywującą, rozwija dziecięce skrzydła, pomaga w kształtowaniu samooceny i daje poczucie bezpieczeństwa.Dlaczego NIE (?), skoro pochwala jest jasnym komunikatem dla dziecka: to, co robisz jest ok i podtrzymuje właściwe zachowanie dziecka, a jej brak - eliminuje te niewłaściwe. Dlaczego NIE (?), skoro dziecko "często nagradzane i chwalone stara się być jeszcze lepsze". Dlaczego NIE?
      Jest kilka powodów, dla których wystrzegam się chwalenia Zo, choć bez dwóch zdań zależy mi, by moja córka była zmotywowana, miała wysokie poczucie wartości i czuła się bezpiecznie. Więcej, zależy mi by Zo szanowała potrzeby innych ludzi i brała je pod uwagę. Dlaczego więc nie chwalę (jeśli, to sporadycznie; stare wciąż jest żywe), skoro pochwała sprawi, że moja córka będzie "jeszcze lepsza"?
       Z kilku powodów. Pochwała:
  1.  wyzwala hormony związane z przyjemnością, od których dzieci uzależniają się (za Juulem), a to oznacza, ze w dłuższej perspektywie dzieci będą robić to, co chcą dorośli. Przyznacie, że to niebezpieczny kierunek;
  2. zawiera ocenę i wartościujące sądy, a to na pewno nie sprzyja poczuciu wartości, które oparte jest o czynnik zewnętrzny. Co zatem stanie się z poczuciem wartości dziecka, gdy pochwał zabraknie? Nie chwalone będzie zdezorientowane;
  3. wycofana staje się karą (za Ojcem King Konga. Dziękuję);
  4. sprzyja kształtowaniu motywacji zewnętrznej. Dziecko zrobi to, o co je prosimy dlatego, że chce być zauważone, nie dlatego, że sam tak zdecydowało. taka motywacja nie jest skutecznym motorem działań (szybko można się o tym przekonać, wystarczy, że Maluch ruszy do szkoły);
  5. wykorzystywana jest do zaspokojenia potrzeb rodzica, nie dziecka. Chwalimy naszą pociechę, która posprzątała pokój przed pójściem spać, bo to zaspokaja naszą potrzebę porządku (chcemy żeby utrzymywała porządek w pokoju - i nie ma w tym pragnieniu nic złego, tylko strategia, która wybraliśmy, to manipulacja)
  6. w postaci: "jesteś świetny", "doskonale", "wspaniały gest". "odważna dziewczynka", "niezwykle miły chłopiec", "zawsze mogę na ciebie liczyć", "jesteś taki pomocny" itp. itd. zamiast prawdziwej radości (chwilowa może wystąpić), stawia dziecko pod presją sprostania wymaganiom rodzica. A poza tym te przymiotniki to przecież etykiety;
  7. uczy manipulacji. Nie każda. Nie zawsze. Nie wszystkie dzieci. Ale...dziecko chwalone za codzienne szczotkowanie zębów, któregoś wieczoru, kiedy będzie zmęczone, zniechęcone i złe na cały świat, może po zamknięciu drzwi łazienki włączyć szczoteczkę elektryczną i odczekać kilka minut.  Czy na pewno o mycie zębów chodzi w relacji z dzieckiem?
  8. wprowadza rywalizację między rodzeństwo;
  9. ...
        Jeśli NIE pochwała, to co? Dostrzeganie, branie pod uwagę, wspólne świętowanie, wspierające towarzyszenie. To, co ważniejsze od pochwały, to bliskość, niewartościująca uwaga i wspólne przeżywanie radości i smutków.

Warto przeczytać. Dostałam od Empatycznej Psycholożki i podaję dalej. 

Pozdrawiam.

    1.11.11

    Nie nagradzaj mnie

    •  Mamo, popatrz co dostałam. Byłam dzisiaj najgrzeczniejsza ze wszystkich dzieci i Pani dała mi nagrodę. 
    • Tato, zjadłem w przedszkolu cały obiad. Czy masz dla mnie niespodziankę?
    • Mamo, chciałabym mieć taką dużą, dmuchaną piłkę, jaką mamy w przedszkolu. Czy kupisz mi ją, jeśli nie będę płakać u dentysty.
    • Mamo czy jak będę grzecznie bawić się na placu zabaw, to kupisz mi żelki?  
    • Babciu czy wiesz, że będziemy wybierać Najlepszego Przedszkolaka, czyli takiego, który we wszystkim jest najlepszy. I on dostanie jakąś super nagrodę.
    • Pani powiedziała, że pięknie maluję, dlatego mój rysunek wisi na tej tablicy (dodam, że na tablicy wisiało tylko 7 rysunków, a to państwowe przedszkole)
    • Tato, Pani dała mi naklejkę, bo zjadłem buraczki.
    To wszystko podsłuchałam ubierając Zo w przedszkolnej szatni. Moja córka jest nawet autorką jednej z tych wypowiedzi. :) 



           Nagrody, pochwały, oklaski są głównie po to, "by zachęcić dziecko do właściwego postępowania i utrwalić jego pozytywne zachowania". Tak podaje jeden z serwisów adresowanych do rodziców. Tamtejsza pani psycholog przekonują, że nagradzane dziecko nabiera wiary w siebie, zaufania do swoich możliwości, czuje się akceptowane i kochane. I że nawiązuje się niezwykle trwała więź między tym, który ofiaruje, a tym, który otrzymuje.
         Sorry, mnie nie przekonała. Chwalenie mojego dziecka staje mi kością w gardle. I nie ma znaczenia kto je chwali. Dławię się nawet wtedy, gdy ten Wewnętrzny Kudłaty Ktoś, używa moich ust, by nagrodzić Zo. 
          Marshall Rosenberg twierdzi, że nagradzając nasze dzieci używamy tej samej siły i przewagi, którą kierujemy się karząc je. W wychowaniu, które jest mi takie bliskie nie na karach i nagrodach opierają się relacja, ale na wzajemnym zrozumieniu i szacunku dla potrzeb.
         Nagradzając Zo psuję ją. To już wiem. I pewnie dlatego tak się jeżę. Nagroda to pewien fortel.  Dostaniesz ją jeśli zrobisz to lub tamto. Taka strategia pozbawia dziecko wewnętrznej motywacji ("po co robić coś, skoro nic za to nie dostanę"), narusza poczucie wartości ("nie jestem taki dobry jak myślałem. Gdybym był znów dostałbym nagrodę"), uczy materializmu ("w zeszłym roku za świadectwo z paskiem dostałem iphona, więc w tym roku chciałbym...") i nie szanuje uczuć i potrzeb dziecka ("jak nie będę płakał przy pobieraniu krwi, to pojadę z tatą do McDonalda").
       
    Polecam książkę "Punished by Rewards" (Ukarani przez nagrodę) autorstwa Alfie Kohn. Niestety dostępna tylko w języku angielskim. Tutaj znajdziecie wywiad z autorem.