Przed epoką NVC mój świat był przeważnie czarno-biały. Niegrzeczne dzieci pokazywały język swoim rodzicom. Niewychowana młodzież nie ustępowała miejsca w tramwaju Starszym Paniom, a nie-dżentelmeni nie przepuszczali kobiet w drzwiach.
Przed epoką NVC nawet jeśli dostrzegałam jakieś szarości to z odpowiedzią przychodziła mi Amerykańska Szeptunka, wkładająca Malucha 34 razy do łóżeczka w ciągu jednej nocy lub rodzima Super Niania, nagradzająca dzieci naklejkami za dobre zachowanie. I choć to coś, co nazywamy intuicją krzyczało i waliło pięściami nie godząc się na powyższe metody wychowawcze, to zbyt słabe ciało czasem popełniało grzech.
Jakiś czas temu obserwując poirytowaną mamę ciągnącą przez pasaż płaczącego chłopca napisałam takiego smsa do przyjaciółki: "Po co mi to całe nvc? Kiedyś było łatwiej, teraz widząc płaczącego malca i sfrustrowaną mamę mam gulę w gardle. Za łzami widzę potrzebę decydowania, bycia branym pod uwagę; a za złością - potrzebę współpracy. Po co mi to całe nvc?". Odpowiedź przyszła bardzo szybko: "Żeby Tobie i Zo było lepiej".
Jest nam lepiej. I liczba mnoga nie jest tu żadnym nadużyciem. Wiele zawdzięczam NVC. I sobie w NVC. Żyje mi się lepiej, bo nauczyła się, że "należy zaspokajać potrzeby dziecka, ale nie wolno wyrzekać się własnych. Kto bowiem neguje własne potrzeby, wkrótce poczuje, że życie go przerasta - a winę zrzuci na dziecko" (oczywiście Juul. Wybaczcie. Zakochała się w nim:)). I Zo dzięki temu też żyje się lepiej.
Też sobie zadaję to pytanie ale z innego powodu niż ty. Zaczęłam roczny kurs w Warszawie (pozdrowienia od Zofii) i albo ja się nie nadaję albo to nie działa. Nie ma dnia żebym się z mężem nie kłóciła o NVC. Zaczęłam się nawet zastnawiać czy nie zrezygnować, bo dotąd zdarzało nam się kłócić a teraz kłócimy się prawie cały czas. Nie wiem co robić.
OdpowiedzUsuńKA
Każde świadome życie daje siłę.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńAnonimowa:)
OdpowiedzUsuńCzy czujesz rozgoryczenie, smutek i dezorientację, bo potrzebujesz jasności, zrozumienia, wsparcia,wzbogacającej życie zmiany? W zamian za to dostajesz coś odwrotnego - miało być lepiej, a jest jeszcze gorzej?
W Twoich słowach słyszę siebie sprzed roku, kiedy i ja zaczęłam kurs i kompletnie nie mogłam porozumieć się z mężem:)Ja czułam,że ta droga i sposób podejścia do dzieci,ludzi to moja droga, ale oczekiwałam od męża,że on to wszystko przyjmie, zaakceptuje, w mig się nauczy i zastosuje:) I jeszcze mi dawać będzie nie tylko wsparcie i poparcie:), ale i empatię. Tylko skąd niby i dlaczego miałby tak reagować, skoro to wszystko było dla niego obce i "dziwne". Przecież i on miał zakorzenione schematy myślenia i działania wobec dzieci "nieposłusznych". I o ile jeszcze wobec córki udawało mi się częściej stosować NVC, o tyle wobec mojego męża wcale. Serwowałam mu wyłącznie pretensje, żale, oskarżenia - i gotowa kłótnia za kłótnią. Znasz to, prawda? Ale mijały dni i miesiące i przełom nastąpił wówczas, kiedy i do niego zaczęłam mówić językiem osobistym - moich uczuć i potrzeb, a nie szakalich osądów. I cud się zdarzył - okazało się,że wcale nie jestem taka beznadziejna, że NVC działa, że mój mąż usłyszał o co mi chodzi. Warunek jest jeden - Żyrafie uszy i język - jeśli będą rosły Tobie, wyrosną i pozostałym domownikom. Takie jest moje doświadczenie. Trzymam kciuki i zapraszam do dzielenia się wątpliwościami tutaj, albo na forum.
hej Ja też czasami nie mogę wyjść na plac zabaw, bo jak widzę jak dzieci są traktowane, to aż beczeć się chce. Dziecko traktuję się jak roślinkę, która nic nie czuje, a to przecież jest człowiek, który wszystko czuje...
OdpowiedzUsuńLudzie, mamy, ojcowie nie mają kompletnie empatii
ps. a co to jest te nvc?
NVC to skrót od Nonviolent Communication, czyli Porozumienie bez Przemocy, metoda Marshalla Rosenberga, oparta na poszanowaniu uczuć i potrzeb każdego człowieka, w tym właśnie dzieci.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMam wielki problem z dziećmi w przedszkolu, które płaczą rano i nie chcą się rozstać z rodzicem, strasznie mi ich żal, chciałabym wyrwać się, powiedzieć im kilka słów, jakoś ulżyć ale wiem, że to nie moja sprawa!!! To właśnie dzięki NVC zaczęłam takie rzeczy zauważać i rzeczywiście mam wielką gulę w gardle bardzo często :/
OdpowiedzUsuńTo bardzo bolesny obraz, kiedy dzieci nie są traktowane tak jak ludzie. Ewo to nie prawda, ze tacy rodzice nie kochają swoich dzieci. Na pewno je kochają tylko problemem jest to, ze nie wiedzą jak mogą postąpić inaczej lub sa w takiej sytuacji, w której trudno im postąpić inaczej. Nie jestem za tym by ich potępiać. Oni być może bardziej, niż ci którzy nie biją, nie szarpią, nie krzyczą potrzebują naszego wsparcia.
OdpowiedzUsuńDziekuje...dziekuje za pomysl/plan na moje rodzicielstwo i za odpowiedzi zanim zadam pytania. Niestraszne mi juz krytyczne spojzenia, przechwalanie sie innych matek i babc, nie zazdroszcze juz innym, ze maja takie cudowne i proste w obsludze dzieci. Fajnie jest nadac sobie prawa: do niepewnosci, do zmeczenia, do bledu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Bardzo mnie razi stwierdzenie 'dzieci traktowane jak ludzie' czy 'dziecko to tez czlowiek'. Takie teksty implikuja, ze dziecko i czlowiek to dwie odrebne jednotki. Co innego powiedziec np., ze dziecko nie jest nalezycie traktowane. Jesli ktos traktuje dziecko bez szacunku, to nie mam watpliwosci, ze innych (ludzi) tez moze tak traktowac.
OdpowiedzUsuńNVC wzbogaca życie moje i drugiego. To, czego doświadczam dzięki bezprzemocowemu patrzeniu na człowieka, tego Małego i tego Dużego, to (oprócz guli w gardle) obraz, którego niezdeformowała moja ocena, krytyka, osąd. Bez nich łatwiej mi nawiązać kontakt z drugim.
OdpowiedzUsuńDziękuję za ten wpis. To pierwszy, który przeczytałam na Twoim blogu i już podniosłaś mnie nieco na duchu...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam -
zdołowana mama
@Bejlo, nawet jeśli czasem czytając blog będziesz upadać na ducho, to to też jest ok :) Upadamy i wstajemy, czyli dzień z życia, nie tylko matek
OdpowiedzUsuńwpadłam tu przypadkowo... no i wpadłam :)
OdpowiedzUsuńwłaśnie skończyłam lekturę od pierwszego postu
wczoraj wklepałam się do Klubu Oddychających Mam
na razie dziękuję za przypomnienie mojej wewnętrznej żyrafie że jest
nożyczki do przystrzyżenia szakalowych uszek już wyciągnęłam z kufra gdzie spoczywały pod stosem niemowlęcych ciuszków
obawiam się że się tu zadomowię - mam nadzieję na dłużej (jeszcze mnie będziecie miały dość)
mama Trojga
ps. tata Trojga też już dostał link :)
OdpowiedzUsuńWitam Mamę i Tatę Trojga :)
OdpowiedzUsuńMoniko. Jak dobrze, że jesteś. Wciąż zastawia mnie tylko jedna kwestia: w jaki sposób i kiedy mówić dziecku "nie"? Jak nakłonić bez przemocy by zrobiło coś czego nie chce, a jest to konieczne (np. wziąć leki, zjeść śniadanie), jak czegoś zabraniać (np. wpychania palców w kontakty)? Wciąż zastanawia mnie jak odróżnić potrzebę dziecka od zachcianki? Będę wdzięczna za wskazówki lub lekturę która rozwieje moje wątpliwości.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko :)
@Mamosfero, polecam książke Juula "Nie z miłości". Myślę, że tam znajdziesz odpowiedź na swoje pytania (to tak na szybko bo wychodzę :) )
OdpowiedzUsuńDzięki, dzięki...w takim razie muszę się zabrać i za to :) Na razie na tapecie "Twoja kompetentna rodzina" :)
OdpowiedzUsuńbardzo dziękuję!
To, co piszecie brzmi jak sekciarskie brednie. Ciekawe jakie jesteście na codzień bo wydaje mi się, że nie takie nonviolent...
OdpowiedzUsuń"Sekta" - słyszę to odkąd zetknęłam się z NVC - od męża, siostry, przyjaciółki, znajomych i nieznajomych! Niedawno w radiowej Trójce był program o NVC i poleciłam go przyjaciółce, żeby obalić ten mit, ale tylko jej. Reszta niech sobie myśli co chce - pewnie potrzebne jest im do czegoś taki myślenie, a dzięki NVC ja mam w sobie a propos tego spokój. (Ależ mi wyszło! Bardzo sekciarsko ;D )
OdpowiedzUsuń