6.11.11

Nie chwal mnie

Dlaczego NIE (?), skoro zdaniem większości poradników, psychologów, nauczycieli i innych "autorytetów", ma ogromną siłę motywującą, rozwija dziecięce skrzydła, pomaga w kształtowaniu samooceny i daje poczucie bezpieczeństwa.Dlaczego NIE (?), skoro pochwala jest jasnym komunikatem dla dziecka: to, co robisz jest ok i podtrzymuje właściwe zachowanie dziecka, a jej brak - eliminuje te niewłaściwe. Dlaczego NIE (?), skoro dziecko "często nagradzane i chwalone stara się być jeszcze lepsze". Dlaczego NIE?
      Jest kilka powodów, dla których wystrzegam się chwalenia Zo, choć bez dwóch zdań zależy mi, by moja córka była zmotywowana, miała wysokie poczucie wartości i czuła się bezpiecznie. Więcej, zależy mi by Zo szanowała potrzeby innych ludzi i brała je pod uwagę. Dlaczego więc nie chwalę (jeśli, to sporadycznie; stare wciąż jest żywe), skoro pochwała sprawi, że moja córka będzie "jeszcze lepsza"?
       Z kilku powodów. Pochwała:
  1.  wyzwala hormony związane z przyjemnością, od których dzieci uzależniają się (za Juulem), a to oznacza, ze w dłuższej perspektywie dzieci będą robić to, co chcą dorośli. Przyznacie, że to niebezpieczny kierunek;
  2. zawiera ocenę i wartościujące sądy, a to na pewno nie sprzyja poczuciu wartości, które oparte jest o czynnik zewnętrzny. Co zatem stanie się z poczuciem wartości dziecka, gdy pochwał zabraknie? Nie chwalone będzie zdezorientowane;
  3. wycofana staje się karą (za Ojcem King Konga. Dziękuję);
  4. sprzyja kształtowaniu motywacji zewnętrznej. Dziecko zrobi to, o co je prosimy dlatego, że chce być zauważone, nie dlatego, że sam tak zdecydowało. taka motywacja nie jest skutecznym motorem działań (szybko można się o tym przekonać, wystarczy, że Maluch ruszy do szkoły);
  5. wykorzystywana jest do zaspokojenia potrzeb rodzica, nie dziecka. Chwalimy naszą pociechę, która posprzątała pokój przed pójściem spać, bo to zaspokaja naszą potrzebę porządku (chcemy żeby utrzymywała porządek w pokoju - i nie ma w tym pragnieniu nic złego, tylko strategia, która wybraliśmy, to manipulacja)
  6. w postaci: "jesteś świetny", "doskonale", "wspaniały gest". "odważna dziewczynka", "niezwykle miły chłopiec", "zawsze mogę na ciebie liczyć", "jesteś taki pomocny" itp. itd. zamiast prawdziwej radości (chwilowa może wystąpić), stawia dziecko pod presją sprostania wymaganiom rodzica. A poza tym te przymiotniki to przecież etykiety;
  7. uczy manipulacji. Nie każda. Nie zawsze. Nie wszystkie dzieci. Ale...dziecko chwalone za codzienne szczotkowanie zębów, któregoś wieczoru, kiedy będzie zmęczone, zniechęcone i złe na cały świat, może po zamknięciu drzwi łazienki włączyć szczoteczkę elektryczną i odczekać kilka minut.  Czy na pewno o mycie zębów chodzi w relacji z dzieckiem?
  8. wprowadza rywalizację między rodzeństwo;
  9. ...
        Jeśli NIE pochwała, to co? Dostrzeganie, branie pod uwagę, wspólne świętowanie, wspierające towarzyszenie. To, co ważniejsze od pochwały, to bliskość, niewartościująca uwaga i wspólne przeżywanie radości i smutków.

Warto przeczytać. Dostałam od Empatycznej Psycholożki i podaję dalej. 

Pozdrawiam.

    50 komentarzy:

    1. to chwalić tez nie?! Moniko, wywracasz świat rodziców do góry nogami;-)

      bez kar się obywam (choć czasem tylko one mi do głowy przychodzą), nagród raczej nie stosujemy (poza pewnym epizodem przy odpieluchowaniu), ale bez pochwal? Lubie mówić córce, ze ładnie tańczy, ze ładnie rysuje, to było bardzo mile itp, bo tak po prostu czuje. nie widzę w tym manipulacji...

      Ale, z drugiej strony, coś w tym jest. Córeczka do dzisiaj chce usłyszeć pochwale, jak się załatwi do ubikacji. Kolejny punkt do rozmyślań

      OdpowiedzUsuń
    2. Hmm...szczerze mówiąc nie zgadzam się z tym. Ani chwalić, ani nagradzać, ani karać to co? Absolutnie mnie to nie przekonuje. Jeśli mój syn postąpi źle to go karzę np. wyłączając mu bajkę. Od czasu do czasu nagradzam (zaznaczam, że jest to od czasu do czasu) Chwale bardzo często i wcale nie uważam, ze to jest złe.

      OdpowiedzUsuń
    3. zgadzam się z Tobą częściowo. moim zdaniem bardziej wartościowe od pochwał są opisujące, neutralne stwierdzenia. ale ja na pewno nie zrezygnuję z pochwał, sama lubię być doceniana. zamiast "jesteś świetny" będę się starała mówić "podoba mi się, cieszę się, lubię , gdy coś roisz". to nie ocenia tylko mówi o moich uczuciach, nie uważam by było to manipulacją. to źle, gdy dziecko czasem coś zrobi dla rodziców? ja też coś robię często dla kogoś. np. nie lubię myć kafeterki, ale robię to dla mojego partnera. zawsze mi dziękuje i docenia to. i wtedy chce mi się to zrobić następnym razem.

      OdpowiedzUsuń
    4. Pomyślimy, zobaczymy ... sama nie wiem, co o tym myśleć ... w sumie brzmi to całkiem sensownie. Proszę pięknie o przykłady niewartościujących uwag. I w duchu wpisu nie napiszę, że dobrze napisane ;).

      OdpowiedzUsuń
    5. @ms, zanim pojawiło się w moim życiu NVC, to też widziałam, że moja córka dopomina się pochwał. Trochę mne to dziwiło, bo przecież była chwalona. Nie było potrzeby, żeby musiała przypominać mi o tym, że lubi być chwalona, a jednak przypominała. Potem zrozumiałam - pochwały uzależniają dzieci.

      @oaza, to, o czym piszesz (karania i nagradzanie, gdy dziecko zdaniem rodzica na to zasłuży) to kontrola zewnętrzna. Myśle, że trudno tak kontrolowanym dzieciom wypracować własną, wewnętrzną kontrolę. No bo po co, skoro rodzic wie lepiej, co jest dobre, a co złe.
      Nie jest moją intencją przekonywanie ani Ciebie, ani nikogo innego. Piszę o patrzeniu na dziecko i tzw. "wychowanie" przez pryzmat Porozumienia bez Przemocy.

      @clatite, chyba nie ma człowieka, który nie lubi być doceniany. Ja lubię. Zo też lubi. I to bardzo. Wybieram jednak niewartościujący opis, zamiast pochwały. Oczywiście, że wiele rzeczy robimy dla ludzi. Rosenberg twierdzi nawet, że podstawową potrzebą każdego człowieka, jest wspieranie innych. W NVC chodzi jednak o to, by w wolności wybierać zaspokojenie potrzeb drugiego człowieka, a nie pod presją stawianych nam wymaganiom, czy dla nagrody/pochwały.

      OdpowiedzUsuń
    6. To mnie przekonuje. Czy jednak mogłabyś napisać, czym się różni w myśl NVC docenianie od chwalenia? Intuicyjnie myślę, że docenianie to chyba zauważenie, podziękowanie, coś od nas? A chwalenie to bardziej ocena zewnętrzna, "obiektywna"? Ciekawa jestem, co ty o tym sądzisz :)

      OdpowiedzUsuń
    7. Dlaczego tak się upieram przy ofiarowaniu mojej córce niewartościującej uwagi (zamiast pochwał)? Bo Zo kilka razy dziennie woła: "mamo, popatrz", "mamo, zobacz co zrobiłam", "mamo, chodź, chcę ci coś pokazać"". Nie pamiętam by kiedykolwiek powiedziała: "mamo, pochwal mnie".

      @Mamoeli, oto kilka niewartościujących uwag z naszego podwórka:
      - widzę, że talerz jest pusty. nie ma na nim już ryby i marchewki,
      - dziękuję, że pomogłaś mi w sprzątaniu. klocki są w pudełku, misie siedzą wygodnie na półce, a lale wyglądają z kosza.
      - widzę, że zabawa z Wiktorem sprawi ci dużo radości
      - to bardzo kolorowy rusunek. Twoje drzewa mają wszystkie kolory jesieni. Jest tu kolor czerwony, pomarańczowy, żółty i brązowy.
      Mówię, to co widzę i mojej córce nie tylko błyszczą oczy (jak przy chwaleniu), ale jeszcze podejmuje ze mną dialog (czyli mamy z sobą kontakt). Opowiada dlaczego lubi bawić się z Wiktorem. Pyta jakiego koloru mogą być jeszcze liście na jesiennym drzewie.

      OdpowiedzUsuń
    8. @clalite, w NVC miejsce pochwał zajął tzw. żyrafi sok :) czyli podziękowanie za to, że jakieś działanie partnera, przyjaciółki, szefa czy dziecka,zaspokoiło jakąś moją potrzebę.Zamiast mówić mężowi: „Jesteś taki wspierajacy”, mówię: "Jestem ci wdzięczna, że zabrałeś Zo na spacer, ponieważ potrzebowałam trochę spokoju i czasu tylko dla siebie”.
      Sok Żyrafi działa na obie osoby:) Dzięki niemu jestem bliżej swoich uczuć i potrzeb, a także tworzę bliższą relację z drugim człowiekiem. A ten drugi co dostaje? Nie komplement, a informację zwrotną, która mówi mu, że jego działanie wzbogaciło moje życie.
      Co o tym myślisz?

      OdpowiedzUsuń
    9. Zastanawiam się. Przekonuje mnie fakt, że dziecko nie będzie czuło się dobrze, jeżeli zabraknie mu pochwał. Natomiast nie rozumiem tego, że dziecko powinno robić coś z wew. motywacji i potrzeby, a nie dlatego że tak chce dorosły - niedawno czytałam, że tym co łączy dzieci jest brak świadomości konsekwencji zachowań.
      Poza tym wzbudzenie potrzeby wew. czy przekonanie do jakiegoś działania również można nazwać manipulacją.
      A jeżeli dziecko robi postępy w jakiejś dziedzinie ich zauważenie przecież jest jak najbardziej wartościujące, bo powiedzenie "widzę, że robisz postępy" jest tym samym co "robisz to lepiej".
      Dlaczego nie można się uzależnić od podziękowań? Podziękowanie to również forma pochwały czy manipulacji lub motywacji zew.
      Jeżeli nawet dziecko nie słyszy pochwał od rodziców, idzie do szkoły, w której wszystko funkcjonuje na zasadzie pochwał, kar, nagród, ocen.
      Przecież sama informacja zwrotna "widzę" czasami nie wystarcza. Trzeba wskazać co wychodzi gorzej, co należy poprawić, nad czym popracować i gdyby na tym poprzestać, nie mówiąc o tym, co zostało zrobione dobrze, byłaby to tylko cząstkowa informacja.
      Tak sobie myślę...

      OdpowiedzUsuń
    10. Anonimowy6/11/11

      "Przecież sama informacja zwrotna "widzę" czasami nie wystarcza. Trzeba wskazać co wychodzi gorzej, co należy poprawić, nad czym popracować i gdyby na tym poprzestać, nie mówiąc o tym, co zostało zrobione dobrze, byłaby to tylko cząstkowa informacja."
      1. czy nie wystarczy? Zależy do czego. Zalezy jaki efekt chce sie uzyskać.
      No i na jakim etapie edukacji jest dziecko.
      Są pytania pomocnicze, które pozwalają uruchomić zasoby wewnętrzne dziecka, np
      Kiedy mój niespecjalnie ładnie piszący syn przynosi mi do pokazania swoją pracę domową i ja widzę błedy, niestaranne pismo to zauważam to, co w pracy ciekawe, wzbogacajace i jednocześnie pytam go wtedy;
      czy Ty jesteś zadowolony z tej pracy
      czy zrobiłeś to najlepiej jak potrafisz
      z czego jesteś zadowolony a nad czym chciałbys jeszcze popracować
      I wtedy on mówi, on decyduje
      może chcieć, moze nie chcieć zmieniać.
      moze zaciekawiony mnie zapytać o zdanie co ja na to
      i jednocześnie nie musi sobie tego wziąć. To jest jego wybór.
      W takiej rozmowie ja też mogę mu przypomnieć, odwołać sie do d jego szkolnego doswiadczenia- np: pamiętasz, że keidy oddawałes tamta pracę to dostałeś minusa za to i za to i nie byłeś z tego zadowolony.

      Ale caly czas to on decyduje uwzględniając swoje doswiadczenie, swoją motywacje do pracy nad róznymi tematami.

      Dzieci są naprawdę bardzo mądre, wiedzą, co jest dobrze oceniane, co źle, my im nie musimy tego mówić, wystarczy że spotkamy je z tym, co jest ich; ich odpowiedzialnoscia, ich wyborem, ich konsekwencją, którą one ponosza. Bycie obok, przy, jest tutaj bardzo konfortowe zarówno dla rodzica jak i dla dziecka.

      W takiej rozmowie jest też miejsce na mój komentarz: nie podoba mi sie/ martwię się/ nie wiem co o tym mysleć, kiedy widzę, ze pomimo informacji zwrotnej od pani dotyczącej tego, że kaligrafia w pracy jest ważna, Ty chcesz oddać pani prace ze świadomoscia, że nie uwzględniasz tych uwag/ że nie zrobiłeś tego najlepiej jak potrafisz ( odwołuję sie tutaj do wcześniejszej oceny dziecka).

      No i mogę wtedy usłyszeć czemu tak jest; czy jest zmeczony, czy mu się nie chce, czy ma dzis duzo do zrobienia i wybrał świadomie szybciej i mniej kaligraficznie- świadomie odpuścił, czy zapomniał, że jest to ważne

      Mogę też wtedy zapytać: to co proponujesz, to co wybierasz

      OdpowiedzUsuń
    11. Anonimowy6/11/11

      2.
      ". Natomiast nie rozumiem tego, że dziecko powinno robić coś z wew. motywacji i potrzeby, a nie dlatego że tak chce dorosły - niedawno czytałam, że tym co łączy dzieci jest brak świadomości konsekwencji zachowań."

      To zalezy w jakim wieku jest dziecko i jaki proces socjalizacji przedszkolno-szkolny ma już za sobą.
      Po to jest rodzic, by nie straszyć tylko wychowywać w systemie naturalnych konsekwencji i w tym kawałku poszerzać dziecku pole doswiadczeń.
      Np wyrwałaś lalce włosy, ojej, lalce wlosy nie odrosną, teraz bedzie bez włosów. Nie podoba Ci się taka? Rozumiem, że jest Ci smutno ( nie musze mówić, że nie kupię za karę nowej zabawki, nie musze pocieszać, że zaraz kupimy nową). W takiej małej scence popsutej zabawki pokazujemy dziecku naturalną konsekwencję, mozemy go powspierać ( to co możemy teraz zrobic dla lalki: i tu dziecko moze myśleć: włóczkowe włosy, czapeczka, namalowane loki)
      może sie nawet okazać, że dla dziecka jest ok, że lalka jest pomazana długopise, bo to są np cienei do oczu a dla nas jest to zniszczoan zabawka ( tutaj wchodzi ocenność nasza, co dobre a co złe, którą trzeba wziąć w nawias bo to jest rzecz dziecka i to ono decyduje).


      Chyba kluczowym punktem jest: Tak chce dorosły
      co się za tym kryje i jak ten dorosły umie mówić o swoich potrzebach, jak sie czuje w temacie ocenności
      ile siebie i swojego przekonania o tym, co sluszne potrafi wziąć w nawias ( że inaczej też może być dobrze)
      Tzn na ile ten dorosły jest "przepracowany " emocjonalnie
      na ile dziecko ma robic z wyobrazenia cos, co powinno a na ile moze eksperymentowac i byc sobą, z innym temperamentem i podejsciem niż dorosły.
      To dłuższy temat.
      I w tych zagadnieniach widziałabym ryzyko manipulacji; spotkania sie z jakimś wewnętrznym wyobrażeniem swojego dziecka jakie powinno być ( tu polecam spotkanie sie z tyranią powinności Karen Horney) a z konkretnym dzieckiem i konkretnymi zachowaniami
      czyli na styku: jest- chcę, aby było.

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. !!!
        zgodze sie tutaj w 100 procentach, jaki ladny ten przyklad z lalka!

        Usuń
    12. Anonimowy6/11/11

      Jakby na to nie spojrzeć,kary,nagrody,pochwały są po prostu oceniające.W sposób negatywny bądź pozytywny, jak to ma miejsce w przypadku nagród i pochwał. Zawsze to jednak ocena.Możmy się z tym oczywiście nie zgadzać, co niestety nie zmienia istoty rzeczy :)
      Wydaje mi się,że od pewnego momentu swojego życia dzieci domagają się pochwał i chętnie funkcjonują w systemie
      działanie - pochwała bo dorośli uczą je,dzięki temu są dostrzegane. Co więcej mają szanse na odczucie miłości i akceptacji.
      Dla mnie istota bliskości i głębokiego obcowania z drugim człowiekiem, zawiera się w poniższym cytacie:

      "Ja robię swoje, a Ty robisz swoje. Nie jestem na tym świecie po to, by spełniać Twoje oczekiwania. A Ty nie jesteś na tym świecie, by spełniać moje. Ty to Ty, a ja to ja. A jeśli przypadkiem się odnajdziemy - to cudownie. Jeśli nie - to trudno..."
      Pozdrawiam MB

      OdpowiedzUsuń
    13. @clatite po raz pierwszy spotykam kogoś kto też nie lubi myć kafetierki, myślałam, że to ja jestem dziwna)
      @monika - i znów wraca temat motywacji wewnętrznej. proszę o post jak ją kształtować. jak na razie wiem jak kształtuje się tą zewnętrzną - przez kary, pochwały itd. cały czas chcę aby moim dzieciom sprawiało przyjemnosc porzadkowanie pokoju, aby nie robily tego "dla czegoś", niestety rozwijanie motywacji wewnętrznej (nie tylko w kontekscie sprzątania), jak powtórzę, jest dla mnie na razie czarną magią....

      OdpowiedzUsuń
    14. Spieszę z wyjaśnieniem. Żona i Twój post uświadomiły mi, że jednak nagradzaliśmy syna, choć nie tak jak to się powszechnie czyni. Artykuł doskonały, szkoda tylko że tak mało jest sensownych pozycji w języku polskim.

      OdpowiedzUsuń
    15. MB, rozumiem. Od kilku dni nie chwalę dziecka i jest mi z tym wygodnie, chociaż czasami gryzę się w język, a on w ogóle nie dostrzegł różnicy, faktycznie wystarczy mu tylko uwaga. Ale muszę przyznać, że zaraz włącza mi się inny obrazek, miejsce lalki zajmuje żywy kot, a wersja wydarzeń jest sporo drastyczniejsza niż wyrwanie sierści. I co wtedy? Nie moje dziecko, nie mój kot, kiedy pytam czy uważa, że męczenie kota jest w porządku, odpowiada, że tak, bo to zabawa, a ja mam wrażenie, że rozmawiam z nastoletnim psychopatą. Mam wątpliwości czy można funkcjonować bez kar.

      OdpowiedzUsuń
    16. NVC opiera się bardzo mocno na zaufaniu, i założeniu, że człowiek jest istotą społeczną, która chce, żeby nie tylko jego życie było pełne radości ale też życie innych osób (szczególnie bliskich i ważnych). Jeśli pojawiają się wątpliwości w temacie "motywowania" dzieci to chyba do tego zaufania trzeba wrócić. Czy ja w ogóle wierzę, że moje dziecko chce dobrze, samo z siebie.
      Kiedy czytam o pochwałach i docenianiu to znowu pojawia mi się pytanie? Czy trzeba wszystko komentować? (tu się trochę z tobą żyrafo-Moniko nie zgodzę) Jak człowiek zje to jest zadowolony że zjadł, nie musi słyszeć, że talerz jest pusty, można ewentualnie zauważyć, że mu smakowało.
      Jak człowiek narysuje to jest zadowolony, bo narysował, ewentualnie chce się radością pochwalić, po co go "doceniać". Czy dziecko zrobiło coś dla mnie, że narysowało czy dla siebie?
      Mogę mu ewentualnie okazać zainteresowanie pytając go, co narysował, jak na to wpadł, co chce zrobić z tym rysunkiem.
      I tu jest sedno sprawy związanej w motywacją WEWNĘTRZNĄ - i z potrzebami, ich się nie wytwarza, one powstają same, rola rodzica nie polega na wytwarzaniu potrzeb i motywacji a wręcz przeciwnie - na wspieraniu dziecka w ich zaspokajaniu.

      wtedy trzeba się jednak pogodzić z tym, że ludzie są różni
      jeden woli lalkę z włosami a inny bez
      moje dziecko wszystkie prawie zabawki przerabia zaraz po kupieniu
      jeden woli porządek a inny bałagan
      ja na przykład nie lubię sprzątać, ale lubię porządek, więc kiedy czuję, że już nie lubię mojego pokoju to go sprzątam

      @Ew: na kota jest empatia
      nie pytanie: czy uważasz, że męczenie kota jest w porządku?
      bo to rodzaj prowokacji i większość dzieci odpowie: tak
      tylko: wiesz, tego kota to boli, nie zgadzam się, żebyś to robił
      dzieci uczymy "męczenia" innych właśnie poprzez kary, bo kary to bardzo silny komunikat: mogę ci zrobić przykrość, jeśli jestem silniejszy i chcę żebyś robił to, co ci każę

      OdpowiedzUsuń
    17. Agnieszko, to co piszesz o motywacji wewnętrznej to nie tylko dla mnie nowość, ale i pewien przełom w myśleniu. Wszyscy dookoła mówią, ze trzeba motywować dzieci, ludzi w ogóle. Istnieje bogata oferta kursów, warsztatów, szkolenia skierowana do bardzo rożnych grup na temat motywacji. Mogłabyś napisać co o nich myślisz? Sam pracuję w dużej korporacji, w której reguła jest raz tzw. spotkanie motywacyjne (raz w miesiącu). Wielu moich kolegów po takim spotkani mówi, że choć wczoraj byli wypaleni i przekonani że już żadnego sensownego projektu nie wymyślą, nie zrealizują, to dziś, po spotkaniu znowu czują się naładowani. Sam miewam takie odczucia.
      No i co z motywacją szkolną? Nauczyciele, rodzice wciąż motywują uczniów, z rożnym skutkiem ale cześć na pewno jest zmotywowana.

      OdpowiedzUsuń
    18. Czekam z utęsknieniem na książkę pt: Neurodydaktyka, która jest właśnie o tym, jak najlepiej uczy się mózg

      a na temat motywacji jest jeden odcinek RSA - jak ktoś zna angielski to polecam:

      http://www.youtube.com/watch?v=u6XAPnuFjJc

      a jak ktoś nie zna, można pooglądać

      OdpowiedzUsuń
    19. Janie, szczerze wątpię, żeby ktokolwiek mnie zmotywował do wzięcia udziału w spotkaniu motywacyjnym i jeszcze poczucia się po nim zmotywowaną, ble :)Ale jednak cieszę się, że niektóre rzeczy muszę robić, bo inaczej być może bym ich nie zrobiła. Tak sobie też ostatnio myślałam, jadąc autobusem, naprawdę nie sądzę, bym kupowała bilet, gdyby nie kontrolerzy i kary finansowe czy choćby wstyd ;P

      OdpowiedzUsuń
    20. Dzisiaj dziecko mnie okłamało i nie wiedziałam co zrobić.

      OdpowiedzUsuń
    21. Katarzyna9/11/11

      Ew ile ma twoje dziekco że piszesz że cię okłamało?

      OdpowiedzUsuń
    22. http://www.youtube.com/watch?v=u6XAPnuFjJc
      - wklejone przez Agnieszkę. Koniecznie obejrzyjcie.

      OdpowiedzUsuń
    23. Anonimowy10/11/11

      Ew. a swojemu dziecku mowisz, ze kupujesz bilet, bo ci wstyd? albo kontrole? jedziesz autobusem a to kosztuje. Ja kupuje bilet z poczucia przyzwoitosci. Przemysl to prosze. Pomysl jakie wartosci chcesz przekazac dziecku.

      OdpowiedzUsuń
    24. Ciągle podczytuję i zastanawiam się nad tym wszystkim. Moniko, przemawia do mnie docenianie zamiast chwalenia. Jak będzie w praktyce zobaczymy :)
      Z drugiej strony myślę sobie, że rozpowszechnianie takich teorii (nie chwal, nie nagradzaj)jest trochę ryzykowne. Spora część rodziców zapewne nie ma czau, zasobów wiedzy, nie przeszła szkoleń z komunikacji i nie wnika tak głęboko, nie analizuje codziennych komunikatach tak jak my, pasjonaci. Powiesz naszym rodakom, którzy z natury więcej złego niż dobrego widzą "nie chwal", to oni owszem, może będą mniej chwalić, ale czy dadzą coś w zamian? Czy dziecko nie zostanie po prostu z krytyką? (bo z tego zrezygnować trudno, oj trudno...) Nie ma się więc co dziwić, że te poradniki psychologiczne piszą o chwaleniu. Może warto skoncentrować się na tym CO ROBIĆ a nie na tym CZEGO NIE ROBIĆ? Przykłady pozytywnych komunikatów i wartości jaka one niosą? Zapisałam się na kurs internetowy empatii. Im głębiej wchodzę tym trudniejsze mi się wszystko wydaję. Boję się cokolwiek powiedzieć, żeby "źle" nie było! Troszkę oczywiście przesadzam, aby uwypuklić problem. Rozumiesz, co mam na myśli? :)

      OdpowiedzUsuń
    25. @clatite, wczoraj jedna z koleżanek zapytała mnie czy jak nie będzie chwalić dziecka, to ono będzie wiedziało, że jest dla niej ważne. Jej pytanie i Twój komentarz idą w parzę. Myślę, że masz rację pisząc "warto skoncentrować się na tym CO ROBIĆ a nie na tym CZEGO NIE ROBIĆ".Jasne jest dla mnie, co chcesz powiedzieć :) Dziękuję Ci Clatite.

      OdpowiedzUsuń
    26. @ Ew: Czytam to, co odpowiedział Ci anonimowy i jest mi przykro. Tego właśnie się obawiam w empatycznych i szczerych komunikatach: możemy się odsłonić, szczerze powiedzieć o swoich uczuciach czy obawach, a ktoś nam w ten odsłonięty brzuszek dowala krytyką, oceną i tę naszą szczerość wykorzystuje do ataku. Matkę łatwo się poucza i wytyka błędy. Rozumiem też Twoją złość (bo zdąrzyłam przeczytać to, co odpowiedziałaś...)

      OdpowiedzUsuń
    27. @ew, usunęłam Twój wpis, bo nie zgadzam się na wulgaryzmy
      @clatite, mam pytanie. który według Ciebie fragment komentarza Anonimowego jest "krytyką, oceną, pouczaniem matki". Pytam, by mieć jasność.

      Drodzy Komentujący, mam do Was prośbę. Chciałabym by blog, posty i komentarze wzbogacały nasze życie, dawały jasność, zrozumienie, nadzieję i oczywiście były próbą ofiarowania empatii. Raz bardziej udaną, innym razem - mniej, ale zawsze w trosce o drugiego. Czy zechcielibyście patrzeć na drugiego, jako na człowieka, który szuka. Czy możecie unikać przypisywania innym "złych intencji".
      Kiedy nie jestem pewna czy dobrze rozumiem, odczytuje, pytam by sprawdzić.

      Bardzo zależy mi na tworzeniu miejsca, w którym człowiek czuje się bezpiecznie.

      OdpowiedzUsuń
    28. @clatite - co to za kurs empatii?

      śledzę wpisy ale czasu za mało na pisanie.

      OdpowiedzUsuń
    29. @ Monika: Domyślam się się że do mnie w dużym stopniu skierowana jest Twoja prośba. Tak, rozpędziłam się, nie zawsze potrafię empatycznie reagować. Trudno jest mi wskazać, który dokładnie fragment wypowiedzi anonimowego wzbudził we mnie takie uczucia. Odebrałam całą wypowiedź jako pouczenie, ze matka przekazuje dziecku niewłaściwe wartości i powinna się wstydzić. Odkąd jestem matką sporo ludzi mnie poucza, czasem obce osoby na ulicy. Jakby dziecko było dobrem wspólnym. Pewnie dlatego ta wypowiedź tak mnie zdenerwowała. Po namyśle przyznaję, że przecież intencji piszącego znać nie mogę. Może były inne. Trudność sprawia mi też dyskutowanie z kimś, do kogo nie wiem jak się zwracać.

      @ e.wu - kurs internetowy na stronie Dojrzewalni Róż www.dojrzewalnia.pl, trwa pół roku, co tydzień przesyłany jest materiał do czytania i ćwiczenia, jest też grupa dyskusyjna.

      OdpowiedzUsuń
    30. Anonimowy14/6/12

      witam. już się przedstawiam - jestem mamą dwójki dzieci. poszukującą. na razie tyle na swój temat piszę. z wielkim zainteresowaniem i wzburzeniem czytam tego bloga. i zamierzam tu zaglądać. raz się zgodzić, raz protestować przeciwko temu co tu napisane.

      zacznę od pochwał. może nie wszystko rozumiem, ale wydaje mi się, że świat się przewraca do góry nogami. dla większości rodziców już samo powstrzymanie się od kar fizycznych, od bezwzględnego narzucania dzieciom swojej woli, od krytyki, doklejania negatywnych etykiet jest sporym wyzwaniem i zmusza do wspięcia się na wyżyny działań rodzicielskich. jeśli do tego dodać rezygnację z pochwał, z komplementów, to pozostawi się ich już zupełnie bez jakichkolwiek narzędzi wychowawczych. napisane w tym poście jest , że chwalenie sprawi, że dzieci będą robić to co chcą dorośli, a to niebezpieczny kierunek. ale przecież po to dorośli są na świecie żeby dzieci robiły to, co im wskazują. nie mam na myśli wytyczania dziecku planów i działań na każdą chwilę, mówienie co ma robić w każdej sytuacji - wiele można pozostawić intuicji i woli dziecka, ale przecież nie wszystko. no bo czy na prawdę dorośli mają nie korzystać z całego swojego doświadczenia, swojej wiedzy o świecie w opiece nad dzieckiem? przykładowo - mniej więcej około dwóch lat dziecko odkrywa, że jest odrębną istotą (chyba tak to jest?) i rusza przed siebie. próbuje na każdym kroku realizować swoje plany i pomysły. umysł dziecka w tym wieku jest jednak czymś nieodgadniętym, działającym na zasadzie przedziwnych praw. pisze tu z własnych obserwacji jedynie, poczynionych na dziecku starszym. i na prawdę, na codzień, jest mnóstwo sytuacji, gdzie nie ma miejsca na pozostawienie dziecku prawa do decydowania, na pozwolenie żeby robiło to co samo chce, a nie to czego oczekują dorośli. mam na myśli sytuacje stwarzające niebezpieczeństwa, które niosą zagrożenie dla naszego dziecka. lub także gdy dziecko nasze robi krzywdę innemu (nawet nie bite dziecko wpada na dziwaczne pomysły mniej więcej w tym wieku, nie wiem skąd się biorą; moje dziecko biło inne, za to kolega z osiedla nagle bez żadnego ostrzeżenia chwycił w rękę wielki kamień i przyłożył nim w głowę mojemu dziecku). co więc jest złego w przekazywaniu dziecku pewnych zasad, pewnej swojej wiedzy i tego, jak funkcjonuje świat ludzkich relacji, zamiast zostawiać je, by każde samodzielnie, od podstaw odkrywało to czego dowiadywaliśmy się przez pokolenia? wydaje mi się to niebezpieczne. i możliwe jedynie w pewnym świecie, który nie istnieje: dzikim, pierwotnym, gdzie działa się na zasadzie instynktów. ale my, ludzie, już dawno w takim nie zyjemy. w ogóle gatunek ludzki nie kieruje się za bardzo instynktami, a co dopiero nasza cywilizacja. to mogłoby się udać, gdybyśmy wrócili do jaskiń, na drzewa, na łąki. gdyby życie polegało na zdobyciu pokarmu, jak u zwierząt. wtedy moglibyśmy polegać jedynie na działaniach instynktownych, nie narzucać swoim dzieciom zupełnie nic, jedynie ich pilnować, staraćsię ochronić. powtarzam - starać się! bo niestety w dzikim świecie rządzą dzikie prawa, naturalne - są drapieżniki i ofiary, silniejszy, szybszy przetrwa. sama natura. ale jednak nawet zwierzęta uczą swoje dzieci, nie wszystko odbywa się na zasadzie instynktu. a nawet jeśli, to u dzieci ludzkich instynkt jest daleko zredukowany. w naturze nie miałyby szans - nie wiedzą bowiem, np., jak kocięta, że gdy matka wychodzi z "gniazda" to muszą być cicho, żeby pozbawione opieki nie stały się łupem drapieżników. niewiedzą też wielu innych rzeczy, nawet instynktownie. instynktem ludzkiego noworodka jest płacz, zwykle sprawdza się w naszym, ludzkim świecie (poza sytuacjami zagrożenia, wojen, gdy rodzice próbują się ukryć przed wrogiem, a dziecko zaczyna płakać), ale byłby zgubny w naturze...

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Witaj. Cieszę się, że szczerze piszesz o tym co Cię wzrusza i co oburza. Rozmiem, że jest wTobie gotowość na dialog więc piszę:
        1. myśle, że zarówno dorośli, jak i dzieci są na t ym świecie po to, by wzbogacać życie, swoje i innych. Myślę, że jedni od drugich wielu rzeczy mogą się nauczyć, i że to wszystko może stać się poza kara i nagrodami, w tym pochwałami.
        2. Kiedy zachowanie dziecka stanowi zagrożenie dla innych mówie: stop, nie chcę, żebyś rzucał kamieniami, ale nie karzę go za to. Dlaczego? Bo kara nie pokazuje zachowań porządanych, uczy jak się nie dać przyłapać.
        3. Nie ma nic złego w pokazywaniu dzieciom świata, w przekazywnaiu wartości, w pokazywaniu zasad, które sprzyjają budowaniu miedzyludkzich relacji. Ja piszę o tym, że zmuszanie dziecka do respektowania tego, w co my wierzymy, m.in poprzez system nagród , zabiera ma wolność i autonomię. Tak to widzę.

        Usuń
      2. Anonimowy14/6/12

        to co zrobić jak dziecko bije, inne dziecko?
        i 100 tłumaczenie nic nie daję
        (dziecko ma 2 lata i 4 mies)
        już słyszę informacje że rodzice nie chcą by ich dzieci bawił sie z moim dzieckiem

        Usuń
      3. Anonimowy15/6/12

        no dobrze. mogę nie zmuszać do respektowania tego, w co ja wierzę, tylko czekać, aż samo to uzna za swoje, samo to poczuje. dawać dobry przykład (w tym akurat nie wiem, czy jestem dobra). ale może dziecko nigdy nie zacząć respektować moich zasad, stosować się do nich. może? wszak autonomia mu na to pozwala. widzę to jako szlachetne i dobre podejście. tylko nadal mało możliwe w praktyce. czy nie będzie tak, że wciąż będę, świadomie, lub nie, oczekiwać tego, ze dziecko uzyska wewnętrzną motywację do moich zasad? że nie będę akceptować jego innych wyborów i tej niezgodności między nami? nie wiem, czy taka harmonia, gdy nie ma zgodności zasad i wartości, jest możliwa.

        myślę jeszcze, że nie ma chyba takich na prawdę wolnych i autonomicznych ludzi. takich którzy są na prawdę sobą. po prostu chyba nikt nie był tak wychowywany, z mojego pokolenia, teraz rodziców małych dzieci. co więcej, jestem bardzo ciekawa, co by było gdybym ja nagle zaczęła być sobą, czego bym się o sobie dowiedziała? pojęcia nie mam. może warto podejmować starania, nawet jeśli wydaje mi się że to trudne, może to jedyna droga dla ludzi, żeby czuli się szczęśliwi (moje dzieci, w przyszłości i teraz też)? bo na razie, na podstawie własnych doświadczeń i wielu rozmów, dochodzę do wniosku, że człowiek tak jest skonstruowany, że nie potrafi być szczęśliwy, usatysfakcjonowany, zadowolony, niezależnie od okoliczności i czynników zewnętrznych. czyli - i ten co ma dobra pracę i ten co jej nie ma, i ten kto ma kochanego partnera i ten co żyje sam, i ten kto ma dzieci i bezdzietny - okoliczności te mogą się mieszać w różnych kombinacjach, a ludzie nie czują się szczęśliwi ani na swoim miejscu. może to właśnie dlatego, że tak na prawdę nie są soobą? i może prowadząc z moimi dziećmi prawdziwy dialog pomogę im na przyszłość? myślę jednak, że dużo jeszcze pracy przede mną i dla mnie.

        Usuń
    31. Anonimowy14/6/12

      co do zasad porozumienia bez przemocy to na razie sprawiają, że rodzi się we mnie bunt. wydaje mi się, że każą oszukiwać, udawać, zmuszają do życia w ciszy, ukrywania uczuć. no bo dziś choćby miałam sytuację: posadziłam synka 15-miesięcznego w krzesełku, dostał miseczkę ziemniaków, łyżkę i widelec i wziął się do dzieła z wielkim zapałem. na szczęście apetyt ma duży i chęć poznawania wszelkich smaków, wręcz złoszczę się nie raz, że tylko, gdy coś je, to nie marudzi. i patrzyłam jak się rozprawia z tymi ziemniakami, raz łyżką, raz widelcem, raz rączką jedną lub drugą w międzyczasie pokazując mi jeszcze z przejęciem lampę, aż zjadł wszystko i pozostał z uklejonymi włoskami i łapkami i bardzo zadowolony. był to dla mnie tak bardzo piękny i wzruszający widok, że miałam ochotę go "zjeść". serce mi jednak się ściskało, że nie powinnam niby wyrazić swojego zachwytu, nim, tym jak pięknie sobie radzi, jak ślicznie zjada, jaka jest w nim chęć do działania, że nie mogę mu powiedzieć, jak bardzo się cieszę i jak mi się to podoba, bo to przecież byłaby pochwała, która nie jest odpowiednią motywacją. proszę mnie zrozumieć - ja nie rozumiem wszystkiego z porozumienia bez przemocy, jednak dla mnie to dziwne i smutne życie z dziećmi, gdzie się do nich nie mówi, nie chwali (więc w jaki inny sposób zauważać, rozmawiać, pokazywać zainteresowanie?), nie wyraża swoch uczuć (jak bardzo mi się to podoba, jak się cieszę, że tak pięknie je/chodzi/zdobywa nową umiejętnośc każdego dnia, bo zacząłby to robić dla mnie i moich pochwał), nie tłumaczy. tylko przytula?? dobrze, przytulanie jest super, ale chyba nie wystarczy. to tak jakbyśmy się cofali i rezygnowali z ludzkich zdobyczy, z porozumienia za pomocą słów, na rzecz jedynie bliskości i towarzyszenia. no i po co uczyliśmy sie na języku polskim przymiotników, cwiczyliśmy tworzenie rozbudowanych opisów, sposób wypowiadania się i określania cech, skoro teraz, w najważniejszej sprawie życia, w kontakcie z naszymi dziećmi, musimy mocno główkować, żeby do nich mówić, bez używania określeń, przymiotników (ocen?). no i co mam zrobić, gdy starsze dziecko narysuje rysunek, a rysuje ich mnóstwo!, przybiegnie z nim do mnie, wręcza mi zachwycone, mówiąc że to dla mnie "walentynek" - prawie wszystkie rysunki robi dla mnie, bo tak chce. też mam uznać, że to złą motywacja, że dla mnie? i co mam wzruszyć ramionami, gdy rozpromienione pokazuje mi swoje dzieło? nie mogę pochwalić, powiedzieć że pięke, że bardzo mi się to podoba, że jestem zachwycona? odprawić je z kwitkiem? niech same w środku się cieszy że coś narysowało, a nie oczekuje mojej radości? a ja się cieszę! bardzo się cieszę! wszystkim co robią moje dzieci, każdą nową umiejętnością. niewolno mi o tym mówić, pokazywać? gdy mój synek nie tak dawno nagle zrobił, spontanicznie, nie uczony tego, swoje pierwsze kroczki, z wrażenia miałam ochotę skakać pod sufit. tak się cieszyłam. biłam brawo, chwaliłam, obdzwoniłam całą rodzinę! to też było niewłaściwe? przecież nie chodzi dla mnie, a dla siebie, a jednak ja się cieszę i chwalę. niech wie, że jestem, że zauważam, że ważne jest dla mnie każde jego osiągnięcie!

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Nie wiem skąd masz takie przekonanie, że PbP każe oszukiwać, udawać, milczeć. W tym poście niczego takiego nie ma. Co więcej, jeśli będziesz czytać inne posty, to myślę, że szybko zorientujesz się, że PbP otwiera nam oczy, uszy i usta właśnie na uczucia i potrzeby. Jeśli masz ochotę dowiedzieć się czegoś o PbP to proponuję książkę M.Rosenberga "porozumienie bez przemocy, o języku serca"

        Usuń
    32. Anonimowy14/6/12

      zastanawiam się, czy w ogóle w duchu tych zasad, możliwe jest nauczenie dziecka wytrwałości, sumienności, dyscypliny (takiej wewnętrznej, samodyscypliny, której mnie brakuje, ale która jest według mnie bardzo pozytywną i potrzebną rzeczą), dążenia do udoskonalania siebie? no bo, jak by na to nie spojrzeć, wiąże się to mocno z motywacją i pochwałami, zachęcaniem.

      dodam, że nie warunkuję nigdy swojej miłości do dziecka. nawet gdy jestem najbardziej zła, gdy robi coś źle (czyli na złość na przykład, a potrafi). chyba wolno mi być złą, bo to moje autentyczne uczucie, z którym i ja muszę sobie poradzić. dziecko robi wszystko, żeby mnie sprowokować, śmiejąc się przy tym cały czas, ja mówię, że jestem teraz zła i proszę, żeby na chwilkę zostawiło mnie w spokoju, bo mogę zacząć na nie krzyczeć, bo nie mogę sobie poradzić ze swoim wzburzeniem, bo jest sytuacja, w której nie wiem co zrobić. albo mówię, że jestem na nie zła, bo to i to mi się nie podoba w jego zachowaniu. tego robić nie powinno, lub powinno to. według mnie to w porządku. według mnie od tego są rodzice. i nie myślę, że to złamie dziecka hart ducha, wolę, zrujnuje jego asertywność. bo w wielu sprawach, do których dziecko jest odpowiednio dojrzałe, można mu pozwolić podejmować decyzje i samostanowić o sobie (choćby co chce jeść, czy chce się zajmować czymś konkretnym, w co się ubrać itp), ale nie we wszystkim, bo też dziecko nie zna konsekwencji większości zachowań i działań, nie zdaje sobie sprawy z niebezpieczeństw oraz nie ponosi odpowiedzialności za swe działania. ponosimy ją my - rodzice.

      OdpowiedzUsuń
    33. Anonimowy14/6/12

      na koniec - pozdrawiam serdecznie. i zaznaczam, że są to moje własne odczucia i przemyślenia związane z porozumieniem bez przemocy, które staram się zrozumieć, ale które mi się na razie w głowie nie mieści.

      no i właśnie dość brutalnie odepchnęłam swoje dziecko starsze, które zrobiło się bardzo natarczywe i bardzo męczące i bardzo wytrwałe w złośliwym i dokuczliwym zachowaniu, z czego czerpie niemałą przyjemność. tak ja to widzę. nie wiem jak to wygląda jego oczami. dziecko płacze. z pewnością nie było to dobre posunięcie, ale nie wiem, jak według zasad porozumienia bez przemocy lub jakichkolwiek innych zasad, nakłonić je, przekonać, nauczyć, żeby szanowało również moje uczucia i to, że takie jego zachowanie wywołuje we mnie irytację dużą i równie duże zmęczenie.

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Według mni e da się to zrobić tylko wtedy, gdy szanuje się jego uczucia i potrzeby. Dzieci, których granice są szanowane, naprawdę szanują granice innych ludzi. Pozdrawiam

        Usuń
    34. Anonimowy15/6/12

      o tak, potrzebuję dialogu i potrzebuję wskazówek. siedzę i czytam bloga post za postem, razem z komentarzami (są jak namiastka rozmowy) i nie mogę się oderwać i zdecydować, by iść spać.
      coraz więcej mi się tu podoba, coraz więcej do mnie przemawia. rzeczywiście, nie wygląda to tak jak na początku mi się wydawało. choć niechwalenie dziecka nadal do mnie nie przemawia. inaczej niż z nagrodami innego typu, które na prawdę bardzo rzadko zdarza mi się stosować. podobnie zresztą jak kary (tak intuicyjnie, bez rzadnych teorii dotąd). za to krzyczę. bardzo bym nie chciała. bardzo, ale często nawet nie zdaję sobie zupełnie sprawy, że mówię podniesionym tonem, uświadamia mi to mąż. a co do krzyku, oczywiście nie daje nic, przeciwnie wręcz. ale to coś nad czym najczęściej nie mogę zapanować. a wypełnia mnie frustracja w kontaktach z dziećmi. zastanawiałam się ostatnio, czy to już zawsze tak ma byc, na tym polegać, na wzajemnych "przepychankach", szarpaniu się. męczy mnie to bardzo, przypuszczam, że moje czteroletnie dziecko również. moje dziecko ostatnio znów przestało słyszeć! całkowicie. można mówić, prosić, wołać, stać obok i zaczynać nawet krzyczeć jej imię, ale nie ma reakcji. doskonała obojętność na mnie. ponownie i to doprowadza mnie do obłędu. już to przerabialiśmy, chodziliśmy do psychologa większość mojej drugiej ciąży, bo starsza nie słyszała. podejrzewana nawet o nadpobudliwość, choć to śmieszne stwierdzać ją u tak małego dziecka. ale potem się ułożyło, "odzyskała" słuch, zaczęła współpracować. i przed dwoma może tygodniami znów jakieś nasilenie trudnego zachowania przyszło. wczoraj pomyślałam z bezsilnością, że nienawidzę jej zachowania. dla mnie to porażka - nienawidzić czegokolwiek w swoim dziecku. ale tak czuję. od startu jestem zniechęcona i wystraszona, że znów kontakt przyniesie mi kolejną rodzicielską porażkę a jej łzy. i ogólną frustrację. krzyczę. ale powstrzymuję się od innego ogromnego nadużycia, od klapsa. dopiero niedawno odkryłam, że to tak samo bicie i tak samo wielkie zło. teraz czytam i dochodzę do wniosku, że chyba na prawdę tak jest, że nie zauważam jej potrzeb, może nie słucham jej? choć prubuję jej pokazać, że jestem i zauważam, ale po pierwsze nie wiem jak. nie wiem jak to pokazać. po drugie - może mi się tylko wydaje, że zauważam, a tak na prawdę ignoruję? w każdym razie już od dziś, od rana zacznę ćwiczyć. może osiągnę porozumienie z moim dzieckiem, zamiast się szarpać przez następne 20 lat! może ja nie stracę sił ani zdrowia psychicznego (mam wrażenie, że oszaleję momentami) a ona się uspokoi (jakaś musi być przyczyna jej zachowania, trudno mi opisać, trzeba by to zobaczyć, jak wychodzi sama z siebie, żeby... no właśnie, co? zwrócić na siebie uwagę? chyba tak. zresztą, nawet domaga się tulenia, ale wydawało mi się, że to nie ta realna potrzeba, tylko coś wymyślone na odwrócenie uwagi, bo wyrażana w równie natarczywy, szalony, co niedbały sposób).

      więc od rana zaczynam od nowa.

      Pozdrawiam serdecznie i będę nadal zaglądać!

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Kiedyś pisałam o tym dlaczego dzieci nie słyszą. Dotrzesz tam. Nie wiem jaki był powód, że Twoja córeczka dwa lata temu przestała słyszeć ( co powiedziała Pani psycholog i jak pracowaliście) ale wiem, że jeśli nie ma zaburzeń rozwojowych, deficytów fizycznych, to podstawową przyczyną nagłych ogłuchnięć jest nie branie dziecka pod uwagę.

        Usuń
      2. Trzymam kciuki za poranek. I jak się nie uda, to podejdź do tego spokojnie i z czułością, nie tlko wobec dzieci, ale przede wszyskim wobec siebie. To, co tak naprawdę możemy dać naszym dzieciom, to nasz spokój i gotowość powstawania jeszcze raz i jeszcze raz, i jeszcze raz...

        Usuń
      3. Anonimowy15/6/12

        to był pan psycholog. powiedział, że to normalny etap. generalnie trochę mnie rozczarowały te wizytu u niego, spodziewałam się czegoś innego, ale nie wiem czego nawet sama. w każdym razie godzinne siedzenie u niego w gabinecie nic nie wnosiły w nasze życie, poza upewnieniem, że to wszystko normalny etap. może i tak.

        coś o głuchnięciu dzieci już na blogu doczytałam.

        jestem zawstydzona błędami, które zrobiłam w nocy we wpisie. kłują mnie po oczach ;)

        Usuń
      4. Błędy rzecz ludzka :) Mam prośbę, czy możesz skorzystać z opcji "nazwa" (wybierz profil) przy następnum komentarzu? Wolę zwracać się używającniku niż "anonimowy" :) ponadto jeśli będziesz tu wpadać co jakiś czas łatwiej mi będzie Cię zlokalizować i odpowiadać na pojawiające się wątpliwości :)

        Usuń
    35. Anonimowy27/1/13

      Dlaczego uważasz, Moniko, że powiedzenie dziecku, że można na niego liczyć jest oceniające i rujnujące wewnętrzną motywację? OK z jednej strony może to wywierać presję , jeśli za takim komunikatem kryje się rodzaj niewypowiedzianego, ale czytelnego przymusu "musisz postępować tak, bym ja , rodzić, zawsze mógł na ciebie liczyć". Ale jeśli to jest podane "na miękko", z czystą radością, że w minionej sytuacji mogłam liczyć na dziecko ( na jego współprace samodzielnie, wewnętrznie umotywowaną), to co w tym złego? Mam poczucie, że dziecko słyszy niewerbalne tło przekazu.

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. a i ja jestem innym Anonimem niż Anonim ;).

        Usuń
      2. Nie jestem pewna czy dziecko słyszy tło przekazu. Więcej: czy nie lepiej powiedzieć to, co się chce, zamiast zostawiać coś w tle. Dorośli mają kłopot z dostzreżeniem tła, stad m.in biorą się nieporozumienia, prawda?

        Usuń
    36. Jeśli jest wypowiedziane na miękko, to czy nie lepiej powiedzieć: ucieszyłam się kiedy zaproponowałaś mi pomoc przy gotowaniu obiadu. Nie lepiej brzmi? Tzn. Pełniej? Dziecko wie za co konkretnie wyrażamy nasze uznanie.

      OdpowiedzUsuń
    37. Anonimowy31/7/14

      A ja sie zgadzam z tym co napisala autorka bloga. Widze po moim dziecku, ze to dziala.

      OdpowiedzUsuń

    Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.