- Mamo, popatrz co dostałam. Byłam dzisiaj najgrzeczniejsza ze wszystkich dzieci i Pani dała mi nagrodę.
- Tato, zjadłem w przedszkolu cały obiad. Czy masz dla mnie niespodziankę?
- Mamo, chciałabym mieć taką dużą, dmuchaną piłkę, jaką mamy w przedszkolu. Czy kupisz mi ją, jeśli nie będę płakać u dentysty.
- Mamo czy jak będę grzecznie bawić się na placu zabaw, to kupisz mi żelki?
- Babciu czy wiesz, że będziemy wybierać Najlepszego Przedszkolaka, czyli takiego, który we wszystkim jest najlepszy. I on dostanie jakąś super nagrodę.
- Pani powiedziała, że pięknie maluję, dlatego mój rysunek wisi na tej tablicy (dodam, że na tablicy wisiało tylko 7 rysunków, a to państwowe przedszkole)
- Tato, Pani dała mi naklejkę, bo zjadłem buraczki.
To wszystko podsłuchałam ubierając Zo w przedszkolnej szatni. Moja córka jest nawet autorką jednej z tych wypowiedzi. :)
Nagrody, pochwały, oklaski są głównie po to, "by zachęcić dziecko do właściwego postępowania i utrwalić jego pozytywne zachowania". Tak podaje jeden z serwisów adresowanych do rodziców. Tamtejsza pani psycholog przekonują, że nagradzane dziecko nabiera wiary w siebie, zaufania do swoich możliwości, czuje się akceptowane i kochane. I że nawiązuje się niezwykle trwała więź między tym, który ofiaruje, a tym, który otrzymuje.
Sorry, mnie nie przekonała. Chwalenie mojego dziecka staje mi kością w gardle. I nie ma znaczenia kto je chwali. Dławię się nawet wtedy, gdy ten Wewnętrzny Kudłaty Ktoś, używa moich ust, by nagrodzić Zo.
Marshall Rosenberg twierdzi, że nagradzając nasze dzieci używamy tej samej siły i przewagi, którą kierujemy się karząc je. W wychowaniu, które jest mi takie bliskie nie na karach i nagrodach opierają się relacja, ale na wzajemnym zrozumieniu i szacunku dla potrzeb.
Nagradzając Zo psuję ją. To już wiem. I pewnie dlatego tak się jeżę. Nagroda to pewien fortel. Dostaniesz ją jeśli zrobisz to lub tamto. Taka strategia pozbawia dziecko wewnętrznej motywacji ("po co robić coś, skoro nic za to nie dostanę"), narusza poczucie wartości ("nie jestem taki dobry jak myślałem. Gdybym był znów dostałbym nagrodę"), uczy materializmu ("w zeszłym roku za świadectwo z paskiem dostałem iphona, więc w tym roku chciałbym...") i nie szanuje uczuć i potrzeb dziecka ("jak nie będę płakał przy pobieraniu krwi, to pojadę z tatą do McDonalda").
Polecam książkę "Punished by Rewards" (Ukarani przez nagrodę) autorstwa Alfie Kohn. Niestety dostępna tylko w języku angielskim. Tutaj znajdziecie wywiad z autorem.
no i jak sobie z tym radzic? wspierac w domu i tłumaczyć, że ... no wlasnie co? pamietasz jak pisalam o konkursie plastycznym po przedstawieniu? juz juz myslalam co by zyrafa powiedziala po przegranej/nie wygraniu, jak stalo sie cos gorszego...wygrala jedną z 3 nagrod i...wymyslilam tylko na baaaardzo szybko, ze dostala pewnie ciekawa ksiazke, z ewidze ze sie cieszy ale nie zalezy mi zeby udowadniala swiatu, ze zasluguje na nagrode od niego. to ty jestes nagroda dla swiata a dla mamy najwieksza w zyciu. a Zyrafa Monika jak sobie radzi w takich sytuacjach?
OdpowiedzUsuńdrdora
Sama nie wiem od czego zacząć:)
OdpowiedzUsuńMoże od tego, że w obecnych czasach powszechnie uważa się, że nagroda to samo dobro, motywujące dziecko - już od samego początku (brawooo, zrobiłeś piękną wieżę; ale cudownie jesz widelcem!).
Nie jestem pewna, że tak restrykcyjnie należałoby - słowne nagrody - zachowywać dla siebie, choć by ze względu na siebie właśnie i z szacunku dla własnego wyrażania emocji, bo widzę, że bicie brawa niemowlakowi, któremu coś nowego udało się osiągnąć, jest bardzo potrzebne choćby jego bliskim, żeby mogli wyładować pozytywne emocje;)
Nie, nie oceniamy dziecka na każdym kroku, ale czy tylko totalne wyzbycie się podziwu dla niektórych działań dziecka już od samego początku jego życia to jedyna słuszna droga?
Bo klecenie komentarzy w rodzaju "ooo, widzę, że świetnie się bawisz budując tę więżę z klocków" jest dla mnie szalenie sztuczne w sytuacji, gdy od kwadransa dziecko siedzi na moich kolanach, bawiąc się ze mną - i kompletnie nie oddaje wszystkich pozytywnych emocji, jakie wywołuje we mnie widok 4 klocków niewprawnie położonych jeden na drugim, składających się na pierwszą w życiu wieżę z klocków mojego - jeszcze niedawno zupełnie malutkiego - synka;)
podziw nie musi być nagrodą i oceną
OdpowiedzUsuńmoże być świętowaniem
czasem dziecko pokazując nam coś, co zrobiło chce tylko to nam pokazać a nie usłyszeć pochwałę
znam nawet dzieci, które potrafią podrzeć swój rysunek kiedy usłyszą: jak ślicznie narysowałeś
a jak dziecko dostaje nagrodę od kogoś innego? to ja bym świętowała razem z nim
@drdora, świat będzie karał i nagradzał nasze dzieci. To, co możemy zrobić, jak rodzice to "nauczyć" dzieci, że o ich wartości nie decyduje otrzymana nagroda.
OdpowiedzUsuńNagroda to nie to samo, co pochwała (choć czasem można między nimi postawić znak równości). Nie jest nagrodą mądra pochwała, czyli taka , która oparta jest na obserwacji połączonej z uczuciem i potrzebą. To, czego potrzebują dzieci w pierwszej kolejności, to bycie zauważonym, a nie docenionym. Dlaczego? Pewnie dlatego, że dziecko zauważone = dziecko docenione. Najlepszą pochwałą dla dziecka jest wspólna, autentyczna radość z jego "osiągnięcia". Trochę o tym właśnie napisała Luliluli.
@luliluli, masz rację. Dziwne byłoby, gdyby rodzice wyzbyli się podziwu dla swojego dziecka. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że byłoby to niebezpieczne dla dziecka, dla jego rozowju. Każdy z nas potrzebuje codziennych głasków. I chodzi o to, by te głaski były zwierciadłem tego, co mamy w sercu. Głowę zostawmy tu w świętym spokoju.
Za nagradzaniem, za każdą wykonaną rzecz, nie jestem. Ale za chwaleniem i motywowaniem dziecka tak;)
OdpowiedzUsuńTrudno mi sie z tym zgodzic. Po pierwwsze wywiad jest o uczniach i szkole. Po drugie nagroda dla dziecka jest nie koniecznie naklejka czy balon ,ale usmiech mamy, przytulenie. Jak moje dziecko zrobi cos fajnego, wyjatkowego, nauczy sie czegos nowego to wolam brawo, to mowie: chodz cie przytule , to chce podkreslic wyjatkowosc chwili. Jak moja 13 latka napisze test szkolny najlepiej z klasy to chce jej pokazac jak bardzo doceniam jej wysilek i nagradzam ja : albo slownie , albo chocby wspolnym wypadem do miasta etc.. Zreszta uwazam dobra ocene tez za forme nagrody Ja uwazam,ze pochwala to nagroda. Jak ja wysprzatam mieszkanie albo ugotuje cos dobrego usmiech mojego meza mnie nagradza.
OdpowiedzUsuńNie mowie o zapowiadaniu nagrod ale i to w pewnych wypadkach dziala. Mowie do dzieci : jak pomozeci mi zrobic to czy tamto to pojdziemy do parku. Dzieki temu wszystkim jest latwiej.
Mam w domu 4 dzieci i codziennie je nagradzam- usmiechem ,wspolnym czasem czy chocby pochwalami.
Przepraszam, ale to wydaje się bardzo nieludzkie po prostu. Taki klosz obojętności. Jak później takie dzieci realizują się w życiu? Jak radzą sobie z emocjami?
OdpowiedzUsuńNie zgadzam się.
Jestem matką - lubię chwalić moje dziecko. Ono doskonale zdaje sobie sprawę z różnicy pomiędzy np. mną a nauczycielem, który na przykład stawia mu czwórkę za rysunek, który mnie się bardzo podoba, który sprawia mi prawdziwą radość, z którego jestem dumna. Nie rozumiem dlaczego moje dziecko miałoby o tym nie wiedzieć.
A ja się zgadzam Moniką. Nagroda moze wyrządzić wiele szkody. I zgadzam się też z tym, że pochwała jest cenniejsza i ważniejsza dla dzieckaniż nagroda.
OdpowiedzUsuńTo co robi Justmaga "Mowie do dzieci : jak pomozeci mi zrobic to czy tamto to pojdziemy do parku. Dzieki temu wszystkim jest latwiej", to wygląd ana manipulację, choć na pewno nie ma takich intencji.
Nie rozumiem dlaczego Justmaga pisze, że uśmiech męża to nagroda. Kiedy mój mąż mówi, że zrobiłąm super obiad to to nie jest nagroda a jego wyraz jego wwdzięczności za to, ze ma pęłny brzuch :) to oznaka tego, że lubi moją kuchnię
Nagroadzenie dziecka za to, co zrobi wyjątkowego, niespodziewanego czy zaskakujacego mówi dziecku, ze kiedy kiedy robi to czy tamto zasługuje nagrodę. A kiedy tego nie robi, to niestety ale nie będzie nagrody. Będzie zwyczajne życie. To smutne. Dla kogoś z Was też to jest smutne?
Proponuję czytać nie tylko post ale i to, co jest w komentarzach. EW Żyrafa wyjaśniła, że nar\gorda to nie jest to samo co pochawała. O tym pisala też Agnieszka
O pochwałach będzie kolejny post :)
OdpowiedzUsuńTo nie chodzi o to, żeby nie okazywać dziecku uznania i akceptacji, ale żeby robić to ZAWSZE a nie tylko kiedy dziecko zrobi coś co jest fajne i wyjątkowe tak naprawdę dla nas.
OdpowiedzUsuńŻeby być wrażliwym na ryzyko tego, że dziecko może pomyśleć: mama jest taka ze mnie zadowolona, bo zrobiłem coś co jej się podoba. Boję się, że jeśli następnym razem mi się nie uda mama będzie smutna.
Chodzi o to, żeby dziecko uczyło się, że ważne jest nie tylko to, co fajne i czasem szczerze mówiąc wygodne dla nas. Ale także to, co fajne dla dziecka. Bo dziecko ma się od rodzica UNIEZALEŻNIAĆ. Ma robić różne rzeczy, bo ma z nich radość, satysfakcję, bo dba w ten sposób o siebie. I to dopiero jest nagroda, jak coś się uda. Nie psujmy dzieciom tej radości.
To o czym pisze Monika to nie jest obojętność, to radość z bycia razem nie tylko wtedy kiedy jest łatwo, ale też wtedy kiedy jest trudno. To bezinteresowność.
i ja sie tutaj zgodze.
UsuńUwazam, ze wlasnie wtedy dziecko bedzie robilo w zyciu to, z czego naprawde bedzie czerpalo radosc. Za duzo teraz ludzi, ktorzy nie ciesza sie niczym co robia, bo ze wzgledu na pochwaly, nie wiedzieli tak naprawde co robic dla siebie, a raczej co robic zeby zadowolic rodzica.
bezinteresowność i bezwarunkowa miłość...dzięki Agnieszka. już mi sie myśli w głowie poukładały...
OdpowiedzUsuńdrdora
Faktycznie, co innego pochwała a co innego nagroda, czasem zapominamy, że w życiu jest nie tylko tak różowo jak tu w komentarzach i ludzie mają ciekawsze pomysły niż pochwalenie dziecka za rysunek;) na warsztatach jakiś czas temu poznałam rodzinę, która płaciła synowi za odrabianie lekcji - i to jest chyba kwintesencja krzywdzenia przez nagrodę;)
OdpowiedzUsuń"Chwalenie mojego dziecka staje mi kością w gardle. I nie ma znaczenia kto je chwali. Dławię się nawet wtedy, gdy ten Wewnętrzny Kudłaty Ktoś, używa moich ust, by nagrodzić Zo." Jednak jest wyraźny brak pochwały dla chwalenia w tej notce ;) Oczywiście, że zgadzam się, iż nagroda, która jest przekupstwem nie jest właściwa, natomiast uważam, że pochwała jest zwróceniem uwagi na pozytywny aspekt pewnych spraw, np. gdy syn opowiada mi, że wykonał najgorzej ćwiczenie na wuefie z całej klasy, chwalę go za to, że na tyle dojrzał, by nie zdenerwować się z tego powodu, bo w przedszkolu po prostu się wściekał w podobnej sytuacji.
OdpowiedzUsuńJeżeli chodzi o karanie - no cóż, są sytuacje, kiedy nazywam to po prostu konsekwencją negatywnego zachowania, uprzedzam np. dziecko, że jeżeli nie wykona gimnastyki na wadę kręgosłupa, do której ma zdecydowanie nieprzyjazny stosunek, skrócę mu czas, przeznaczony na komputer. Proszę mi uwierzyć, że tłumaczenie, jaki wpływ ma skolioza, do której ma tendencje, na życie chłopca w młodym wieku zupełnie nie skutkuje.
Poza tym mam jeszcze wiele mrocznych tajemnic ;P Pozdrawiam :)
@ Katarzyna Jakos nie wydaje mi sie zawolanie "brawo" jestes swietna do dwulatki ktora zbudowala wieze z 6 klockow za smutne. Ona jest dumna i usmiechnieta. Zreszta uprczywie wolamy brawo niezaleznie od ilosci klockow w wiezy.
OdpowiedzUsuńJa nienawidze gotowac i moj M gotuje sobie sam ale ja w jakichs wyjatkowych chwilach czasem sie za cos zlapie i tak jego usmiech jest dla mnie nagroda za zrobienie czegos czego nie cierpie.
Zawsze ,kadego dnia znajduje w moich dzieciach cos wspanialego, cos za co je chwale pod niebiosa. I kazdego wieczoru kiedy moje pewne siebie i zadowolone dzieci mowia,ze mnie kochaja -to tez jest dla mnie nagroda.
A jesli mowie dzieciom,ze jesli pomoga mi posprzatac kuchnie pojdziemy do parku to moze i jest manipulacja , ale one tez doskonale wedza,ze zwyczajnie jesli mi nie pomoga mi zajmie to tyle czasu,ze do parku pojsc nie zdazymy.
Kocham nagradzac moje dzieci. Kocham sprawiac,ze im sie blyszcza oczy ze szczescia. Mozesz mi wierzyc,ze nie ma w naszym zwyczajnym zyciu niczego smutnego :)
Ale moze ja tak mam bo pierwsze lata swojego zycia spedzilam bez nikogo kto by mnie nagradzal kiedykolwiek, bez nikogo kogo by to obchodzilo. Moze dlatego uwielbiam psuc moje dzieci chwaleniem. :)
Tak sobie myśle ze w tym nagradzaniu chodzi tez o ocenianie. Rodzic staje sie sędzia tego co dobre i jednocześnie blokuje poznanie tego, co jest.
OdpowiedzUsuńZamiast ocenić można z uwaga opisać to, co jest. Odzwierciedlic. To co jest i to jak wyglada, czuje sie dziecko.
No i dopytanie dziecka na okoliczność tego, co sie wydarzyło tez daje szanse na bycie bliżej uczuć i potrzeb dziecka i kontaktowania go z nimi, z jego własna ocena, która jest ważniejsza od mojej czy jakiejkolwiek innej, zewnętrznej.
Nagroda materialna za wykonana czynność to zabijanie radości, satysfakcji z własnych działań.
Chcesz w kimś zabić zapał twórczy- zapłać mu za to.
Warto tez rozróżnić ocenę osoby od działania, czynności itp
Warto oddzielić stopień szkolny od ocennosci a przywrócić mu funkcje informacji zwrotnej względem opanowania jakiejś umiejętności. Ta informacja zwrotna może mobilizować do działań a nie paralizowac swoją ocennoscia.
Generalnie- pasjonujacy temat, tym bardziej ze ocennosc w dobrym i złym wychodzi na każdym kroku i trudno sobie wyobrazić bez nich wychowanie.
I jednoczsnie warto szukać czegoś innego
Wlasnie dalam ten post do przeczytania moejej 13 lateniej corce. Posmiala sie i powiedziala,ze uwielbia byc nagradzana.Kocha byc chwalona bo dzieki temu czuje sie wazna i doceniona. Jula twierdzi,ze jesli swietnei posprzata swoj pokoj a ja ja pochwale to ona nie czuje sie manipulowana tylko wie,ze ja ZAUWAZYLAM ,ze ona sie napracowala. Twierdzi,ze to jej dodaje skrzydel.
OdpowiedzUsuńWiec ja smialo moge powiedziec,ze w przypadku MOJEJ corki teoria pani psycholog sie sprawdzila. W zwiazku z tym bede nagradzac ile wlezie - uwielbiam jak moim dzieciom rosna skrzydla ze szczescia >
Dodam tylko,ze z punku widzenia rodzica moge smialo stwierdzic,ze Julia nie jest ani materialistka ani zepsuta.
justmaga:)
Usuńja obawiam sie, ze jak bede chwalic moje dzieci, to one nie znajda potem satysfakcji np w pracy, bo tam pochwal nie bedzie. Nie bedzie radosci, z tego co robia i moga czuc sie nie docenione. Ale to oczywiscie tylko moj skromny punkt widzenia :)
Cały czas się nad tym zastanawiam... Chwalić, nie chwalić, nagradzać, nie nagradzać? Mnie mama nie chwaliła praktycznie wcale. Cały czas czekałam na objaw akceptacji z jej strony dla tego co robię. Czasem udało mi się usłyszeć jak chwali się mną przed kimś. Teraz jako dorosła cały czas czekam na pochwały. To strasznie frustrujące. Czekam aż pochwali mnie szefowa, mąż za obiad, mama za porządek w domu. Bez sensu. Jako mama nie bardzo potrafię się zdecydować. Jak za dużo nagradzam, to natychmast moja córka podejmuje wątek i na wszystko próbuje się wymieniać.
Usuń"- Opróżnij zmywarkę"
"- A co mi potem dasz?"
Wtedy dostaję białej gorączki, ale wiem, że sama zaczęłam:
"- Jak będziesz przez tydzień odrabiać lekcje bez jęczenia, to ..."
Z drugiej strony, bez takiej wymiany przy samych lekcajch nie robi nic. Nauka nie przynosi jej satysfakcji, motywacji nie ma zupełnie, a jak obiecam jej cokolwiek, to się stara.
Próbowałam przez ostatni miesiąc odpuścić i odrabianie lekcji złożyć na barki jej "naturalnej w tym okresie rozwoju potrzebie rozwoju" i kupa, ani razu nie odrobiła lekcji. Całe szczęście wakacje więc mam 2 miesiące na zastanowienie się nad lepszą strategią. Nagradza? Nie nagradza? Hmmm
Małgosia
A nie lepiej budować adekwatne poczucie wartości?
OdpowiedzUsuńCzy jestem zadowolona bo sie napracowalam i osiągnąłem swój cel?
Czy jestem zadowolona bo mam teraz fajnie w pokoju, wszystko mogę znaleźć a w porządku lepiej mi sie funkcjonuje?
Czy jestem zadowolona bo mnie mama pochwaliła
To może następnym razem jak będę chciała być pochwalona to np zamiote pod dywan, by mieć szybszy efekt.
Lokalizacja zewnętrzna to rownia pochyla do własnego poczucia wartości.
Poczucie własnej wartości wymaga niezależności od ocen innych. Chodzi o to by informacja z zewnątrz była informacja zwrotna. Li i jedynie. A nie wyrocznią kim i jacy jesteśmy.
Pomijając fakt ze najczęściej nasza ocena zwalnia z odpowiedzialności za to jak coś zostało zrobione. A to nie służy, bo najlepiej budować poczucie robienia czegoś dlatego ze warto to robić, z wewnętrznego przekonania o słuszności.
nie powiedzialabym tego lepiej:)
UsuńNo i najważniejsze
OdpowiedzUsuńAby być blisko
Być zauwazana
Nie musisz sprzątać pokoju
Wystarczy ze mi o tym powiesz lub podejdziesz
Alez oczywiscie ,ze nie musi sprzatac i oczywiscie,ze nie robi tego dla mnie ale moje dzieci jzu maja tak zepsuty charakter , ze lubia jak sie zauwazy ,ze cos zrobily i (o zgrozo) sie to pochwali. Radosc niejako podwojna. Zreszta chwalic tez trzeba umiec
OdpowiedzUsuńFilozofi i teorii wychowania jest wiele.
http://www.egodziecka.pl/Czytelnia/Emocje/Chwalic-czy-nie-chwalic-a-jesli-tak-to-jak.html
http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/wychowanie-dziecka/art,23,chwalcie-swoje-dzieci,strona,2.html
ja jednak skupie sie na tym co robie. W moim przypadku dalo to rezultat w postaci normalnej, szczesliwej ,pewnej siebie i majacej wlasne zdanie corki. Jesli mi sie uda wychowac w ten sam sosob druga - nic lepszego nie moze sie zdarzyc
Sami sobie życie komplikujecie. To do tych co karzą lub nagradzają dzieci.
OdpowiedzUsuń@justmaga:
OdpowiedzUsuńwybacz, ale mnie się ten drugi artykuł kojarzy z tresowaniem psa...a dziecko, to czlowiek jak każdy inny-ze swoimi ograniczeniami wynikajacymi z wieku. ale tak samo wymagajacy/oczekujacy szacunku jak kazdy innny...zalatuje mi Mazlisch i Faber...poczytaj Juul'a, a bedziecie jeszcze szczesliwsza rodzina...
drdora
Witajcie wszyscy komentujący i czytający. Nie będę kokietować mówiąc, że nie spodziewałam się, aż takiego zainteresownia. Miałam nadzieję, że tak się stanie :) Jeśli bowiem chodzi o kary (patrz komentarze pod poprzednim postem) większość z nas uważa je za krzywdzące, i to nie tylko dla dziecka. Z nagrodami jest inaczej, dlatego każdy zostawiony przez Was komentarz jest dla mnie cenny. Bliskie jest mi spojrzenie Agnieszki czy Anonimowego, ale ważne jest dla mnie także to, co pisze EW czy Justmaga. Każdy z nas ma bowiem własną historię i różne doświadczenia. Każdy z nas jest rodzicem jakiegoś konkretnego dziecka. Co więcej każdy z nas jest wspierajacym rodzicem (wyłączając tych, którzy świadomie krzywdzą dzieci). Ale jest też tak, że nie wszystko co robimy, wspiera nasze dzieci.
OdpowiedzUsuńCzytając Wasze komentarze miejscami miałam wrażenie, że nie zostałam usłyszana i zrozumiana, dlatego pozwólcie, że się powtórzę. Po pierwsze post jest o nagrodzie, a nie o pochwale (ten dopiero powstanie). O nagradzaniu także słowem. A nagroda to nie jest najlepszy sposób nawiązywania relacji i kontaktu. Zwykle z nagrodą związana jest ocena (dzięki Anonimowy za Twój głos). To zrobiłeś dobrze, więc zasługujesz na nagrodę. (naklejka za zjedzone buraczki). Jeśli czegość, czego od Ciebie oczekuję, nie zrobisz, nie dostaniesz nagrody (dzieci, które nie zjadły buraczków nie dostały naklejki). Nagroda jest dla tych, którzy postępują "właściwie/dobrze/według oczekiwań/prawie". Nie spotkałam się z nagrodzeniem tego, kto postąpił "niewłaściwie/źle/wbrew oczekiwaniom/niezgodnie z prawem". Czyli nagroda jest związana z oceną, a kto lubi być oceniany?
Myślę, że historia z nagrodami budzi, aż tyle kontrowersji, bo od pokoleń była utożsamiana z czymś pozytywnym, wspierającym wychowanie dziecka. O ile co do karania rodzice są już bardziej jednomyślni, o tyle w nagradzaniu nie widzą nic złego.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, absolutnie zgadzam się z Tobą Anonimowy - poczucie własnej wartości nie może być zależne od zewnętrznych pochwał i nagród, bo co jeśli ich zabraknie w dorosłym życiu dziecka?
Poza tym jest zasadnicza różnica między docenieniem wysiłków dziecka np. "Widzę posprzątany pokój. Pewnie się napracowałeś? - Tak, mamo. Dziękuję Ci za to, bo w ten sposób mi pomogłeś."
A pochwałą: "Brawo, super posprzątałeś, jestem zadowolona, chodź Cię przytulę", bo wybacz justmaga, ale zatrwożyły mnie Twoje słowa o tym, że jako nagrodę stosujesz przytulenie czy uśmiech. O tym pisała też Agnieszka - co wtedy, gdy nie jesteśmy zadowoleni z tego, co zrobiło dziecko, ono samo z tego nie jest, gdy bywa trudno - czy wtedy, brak nagrody, pochwały(przytulenia) nie będzie karą?
Po drugie – w moim przekonaniu – Monika nie widzi nic niewłaściwego w czystej pochwale, w dostrzeżeniu starań dziecka, ale w pochwale stosowanej w roli nagrody, która to narusza poczucie wartości, wychowuje do interesowności i materializmu itd.
Po trzecie – justmaga - które dziecko nie lubi być nagradzane czy chwalone? Aga pisze, że zna jedno, ja żadnego.
Ale, kiedy piszesz o tym,( już w kolejnym komentarzu, w którym argumentujesz swoje stanowisko), że „o zgrozo, chwalisz swoje dzieci, a one to lubią i pewnie mają zepsuty charakter” to czujesz frustrację, irytację, bo potrzebujesz wolności, zaufania, przestrzeni do swobodnego i szczerego wyrażania swojego zdania?
Mnie osobiście przerażają te wszystkie nagrody w przedszkolu mojej córki – pieczątki za grzeczność, za sprzątanie itp. Nie chcę, żeby moje dziecko było życzliwe i pomocne dla naklejki, pochwały itd. Tylko dlatego,że sama taka będzie chciała być wobec innych, że to będzie jej wolny, a nie manipulowany wybór.I dlatego staram się nie nagradzać jej, a raczej dostrzegać to, co jest, dopytywać o to, czy dobrze się bawiła na zajęciach z plastyki itd.
chwalenie to prosta droga do depresji,
OdpowiedzUsuńchwaleni żyją w wiecznym oczekiwaniu na nagrode, pochwałe czy w końcu akceptację. blokuje to wybory dokonywane w dorosłym życiu. brak odwagi do wybrania własnej scieżki, własnego szczęscia, własnego bałaganu w pokoju, lub porządku, ale własnego. dzieci takie sa pewne siebie i szczesliwe tylko pozornie. mało tego osiagaja mistrzostwo w oszukiwaniu siebie i otoczenia że takimi są. zniewalamy nasze dzieci uzalezniając je od naszych pochwał jako akceptacji, która powinna byc bezwarunkowa. a flow powinien wychodzic z nich, z wewnątrz. wszystcy mamy wewnetrzna radosc życia gdy sie rodzimy. potem jesteśmy przekierowywani. nie wiem po co tak sie krzywdzimy pokolenie po pokoleniu
Blog i Blaszka
OdpowiedzUsuńA ja mam depresje (ba nawet cale zaburzenie emocjonalne) bo pierwsze swoja lata spedzilam w DD i nikt nigdy mnie nie tulil i nie chwalil.
Moglam sie sama sobie rozwijac jak chcialam i wybierac sciezki ktorych nikt mi narzucal. Skonczylo sie tym,ze pierwsza probe samobojcza podjelam jak mialam 6 (szesc) lat. Bo mimo,ze wlasnie NIKT nigdy mnie nie chwalil ja pragnelam tej pochwaly jak wody do zycia. Tyle wlasnie mialam z tej wewnetrznej radosci zycia wrodzonej.
Zapraszam do siebie do domu wtedy mi powiesz czy moja corka jest pewna siebie i szczesliwa tylko pozornie.
Ewelina
Nie czuje frustracji ani nic podobnego. Moje dzieci sa szczesliwe i wolne. Wszyscy w rodzinie mamy swoje zdania na rozne tematy i wszyscy czujemy sie akceptowani niezaleznie co zrobimy.
Kazda nasz proba wychowywania dziecka to manipulacja (jesli juz chcemy tak to widziec) Nie pozwalamy dziecku przebiegac przez jezdnie - manipulacja , tlumaczymy,ze nie nalezy walic kolegi kijem - manipulacja ( bo moze dziecko ma ochote walic) -kazda nasza proba ukierunkowania dziecka to manipulacja bo wlasnie chcemy,zeby nasz dziecko bylo np uczciwe, czy prawdomowne, czy chocby zwyczajnie przestrzegalo 10 przyzkazan.
Wychowanie to jedna wielka manipulacja.
@ Monika
OdpowiedzUsuńWszytsko co napisalam odnosi sie tak naprawde do tego zdania:
"Chwalenie mojego dziecka staje mi kością w gardle. I nie ma znaczenia kto je chwali. "
Bo sama nie jestem fanem nagrod rzeczowych
justamaga:)
OdpowiedzUsuńChyba się nie zrozumiałyśmy -pytałam o Twoje uczucia i potrzeby w konkretnej "blogowej"sytuacji, po napisaniu słów o tym, że „o zgrozo, chwalisz swoje dzieci, a one to lubią i pewnie mają zepsuty charakter” .
Nie znam Cię, niemal nic nie wiem o Twoim życiu i nie przyszłoby mi do głowy pytać o Twoje uczucia w odniesieniu do życia rodzinnego bez wcześniejszej jakiejś Twojej informacji na ten temat.To tyle w kwestii wyjaśnienia.
Natomiast, kiedy piszesz,że wychowanie to manipulacja i podajesz przykłady, to ja czuję irytację, bo moja potrzeba sensu nie jest zaspokojona.
Nie można nazywać manipulacją ratowania dziecku życia, nawet jeśli robimy to wbrew jego woli i chwytamy je zanim wbiegnie pod koła samochodu.
Nie można nazywać manipulacją sytuacji kolejnej, którą przytaczasz, bo to również troska tym razem o bezpieczeństwo innego dziecka. I nie ma czegoś takiego, jak "ochota na walenie drugiego kijem", tylko silne emocje wywołane inną przyczyną, z którą dzieciak nie potrafi sobie poradzić i tak ją odreagowuje, na co oczywiście nie ma we mnie zgody. NVC nie polega na pozwalaniu dzieciom na wszystko, bo tego chcą - to wielkie i fałszywe uproszczenie.
Dekalog i dla mnie jest cenny i zależy mi na tym, by i taki stał się dla mojej córki, ale nie zamierzam go jej wpajać nakazami i zakazami, przymusem czy manipulacją, ale towarzyszeniem i przykładem.
Dlatego w moim odczuciu "wychowywanie" to towarzyszenie dziecku w jego rozwoju.
To, co piszesz o swojej próbie samobójczej bardzo mnie poruszyło. Nie wiem czy słusznie przypuszczam,że Tobie brakowało miłości, kontaktu, bycia dostrzeżoną, braną pod uwagę, docenioną? Czy to o to chodzi, kiedy piszesz,że potrzebowałaś pochwał?
Pozbieram to co w tych komentarza do mnie najbardziej przemawia. Spisalam na kartce i powiesilam na lodowce. Bede tam zagldac gdy bede chciala nagrodzic moje dziecko za zjedzony obiad, 5 z przyrody, pomoc bratu w posprztaniu jego zabawek. bardzo wam dziekuje bo dotarlo do mnie, ze nie zawsze to, co wydaje mi sie dobre dla moich dzieci rzeczywiscie jest dla nich dobre. Ciesze sie ze opublikowalas taki kontrowersyjny post. Mnie on pomogl zweryfikowac to co myslalm o nagrodach. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńnie nagradzam. chwalę.
OdpowiedzUsuńzastanawiam się jednak nad inną kwestią. bliskie jest mi to aby wychowywać dziecko do tego aby bylo samo dumne, zadowolone z siebie, czuło się dobrze ze swoimi "osiągnięciami" itp
ale jak w praktyce tego dokonać?
przykład:
obiektywnie porządek służy. oszczedza czas miedzy innymi. ja sama jestem bałaganiara nie zamykajaca za sobą szaf, nie odkladajaca rzecz na miejsce, zagubiona w szpargalach porozrzucanych to tu to tam. oszczedzilabym pewnie sporo czasu gdybym nawyk odkladania rzeczy na miejsce miala wyksztalcony. moja mama sprzatala pokoj za mnie jak wychodzilam do szkoly....
chcialabym aby moje dzieci czuly sie dobrze w ładzie i byly zmotywowane wystarczajaco by go utrzymac...jak do tego doprowadzić? (dodam ze jak ja juz sobie raz na jakis czas wszystko poukladam lubie sobie poprzebywac w takim porządku, aczkolwiek za rzadko ten stan jest)
dzis moje trzyletnie dziecko stwierdzilo ze lubi gotowac i myc podloge, za sprzataniem zabawek nie przepada.
@ew.w, obiektywnie? kto jest tak obiektywny, że obiektywnie ustalił, iż... (tak na początek, trochę przewrotnie:) )
OdpowiedzUsuńJak doprowadzić do tego, by "dzieci czuły się dobrze w ładzie i były zmotywowane wystarczająco by go utrzymać..."?. Pojęcia nie mam jak sprawić, by ktoś dobrze czuł się w okolicznościach, w których nie czuje się dobrze ("lubi gotować i myć podłogę, za sprzątaniem zabawek nie przepada") :)
To co wiem, to to, że dzieci budując swoją przestrzeń, np. w pokoju, budują ją tak, żeby czuć się w niej dobrze. Jeśli dzieci bawią się wyciągając z pudła kolejne zabawki i przy okazji robią tzw. bałagan, to pytanie brzmi kto się w tej sytuacji źle czuje - dziecko czy rodzic? Stawiam, że ten drugi :) I dlatego to my rodzice wkładamy klocki do pudła, równiutko układamy książki, ścielimy łóżko po wyjściu dziecka do szkoły.
Wiem też, że małe dzieci uczą się przez naśladownictwo. Często przeglądam się w mojej córce, czasem to, co widzę nie podoba mi się :)
E.wu ja chętnie umożliwię Twojemu dziecku gotowanie, bo sama nie lubię tego robić:) Przeczytałam teraz podlinkowany wywiad, faktycznie trudno się nie zgodzić. Muszę to przemyśleć. Chętnie przeczytam planowany post o pochwałach. Ja poproszę o radę, w jaki sposób zmotywować dziecko do ćwiczeń wspomagających kręgosłup.
OdpowiedzUsuńpociągnę moje dylematy nie na temat. ja lepiej się czuję w bałaganie, choc uwazam, ze porządek ułatwia życie. mama sprzątała za mnie i teraz ma pretensję, że ja taka niepoukładana, i ze nie przeszkadzaja mi okruchy na blacie czy brudny zlew (zauwazam je raz na jakis czas). jasnym jest dla mnie ze poczucie "bycia u siebie" nie da sie łatwo zmienic, ale co jest kwestią wyksztalcenia nawykow a co kwestią indywidualną? ja jako przyklad i tak polegnę niestety...jak sprawic by nie sprzątała dla mamy (jak ja czasem robię!!!) tylko własnie dla siebie??? jesli czuje sie dobrze w rozsypanych zabawkach, mam ją w tym pozostawić i czekac az się przewróci o nie - bo się w tym ona dobrze czuje? czy codzienne wieczorne (wspolne) sprzątanie jest wyksztalcaniem nawyku czy tez uczenie sprzatania "dla mamy"?
OdpowiedzUsuń@Ew. gotujemy wspolnie sporo:) dzis W. chciala "naoliwić" patelnię:)
Kap kap płyną łzy...siedzę i chlipię. Po raz kolejny ''dałam popalić''. Po raz kolejny nie zachowałam tak jak trzeba więc ponoszę konsekwencję - wyrzuty,odsuięcie i ocenę.Czyli w moim odczuciu karę.To boli a nie jestem dzieckiem tylko trzydziesto kilkuletnią kobietą w której odzywa się mała dziewczynka wtedy, gdy zależy jej na miłości,serdeczności, przynależeniu do wspólnoty najbliższych ,więc stara się na to zasłużyć przez ''odpowiednie zachowanie'' Bo kiedy oceniamy dziecko karą lub nagrodą,wyrażając uznanie bądź dezaprobatę dla jego osoby,niechcący możemy zgotować mu w dorosłości los żebraka proszącego postępowaniem o to co należy mu się przez sam fakt bycia człowiekiem.Patrzę na śpiącą słodko córeczkę i wiem że zrobię wszystko żeby jej tego zaoszczędzić. Pozdrawiam wszystkie mamy: te za i przeciw karze.
OdpowiedzUsuń@Ew, @ew.u, na szybko (więcej wieczorem), najskuteczniejszym motorem naszych działań jest motywacją wewnętrzna. Brak kar i nagród sprzyja jej rozwojowi.
OdpowiedzUsuń@Anonimowa, poruszył mnie Twój komentarz.Życzę Ci, Wam, dobrego dnia.
Monika, ja rozumiem, przecież wiem to po sobie, ale dziecko nie chce ćwiczyć. Byłabym wdzięczna, jeżeli miałybyście konkretne pomysły. Te ćwiczenia są bardzo ważne dla jego rozwoju. Ma 10 lat.
OdpowiedzUsuńAnonimowy - Twój post wyraziście ilustruje temat. Pozdr!
Aha, mam pytanie - jak wyrażać uznanie nie chwaląc?
OdpowiedzUsuńOdzwierciedlic to, co jest
OdpowiedzUsuńNp
Po sprzątaniu:
Widzę ze wszystkie śmieci trafiły do kosza, zabawki są w pudełku a ubrania poskladane.
I zapytać dziecka
I jak sie z tym czujesz
I co o tym myślisz
A czy ty jesteś zadowolOny
A potem potwierdzić
Ciszę sie ze jesteś zadowolony/ szczęśliwy/ zrealizowales swój plan
Inf zwrotna to nie tylko słowa
OdpowiedzUsuńA przde wszyskim postawa ton głosu
Można zamruczec z uznania, lokować głowa
Trudno i tym pisać
Ale to taki przekaz niewerbalny w którym docenia sie wkład pracy, zaangażowanie, uznanie
Tutaj chyba bardziej chodzi o poziom komunikatu: nie paternalistyczny: góra- dół
Ale z poziomu spotkania w relacji ja- ty
Najpierw prośba. Do Anonimowych. Czy byłoby dla Was w porządku podpisywanie się pod komentarzem lub używanie funkcji NAZWA/URL (tego drugiego nie trzeba wpisywać)? Zdarzyło mi się pomylić Anonimowego, bo sporą grupę tu stanowicie. Czasem o Waszych komentarzach, szczególnie tych, w których stawiacie pytanie, myślę w ciągu dnia i przyznam, ze łatwiej byłoby mi zapamiętać poruszaną kwestię, gdybym mogła ją do kogoś konkretnego przypisać. Jeśli możecie spełnić moją prośbę to fajnie. Jeśli nie, to też jest to dla mnie ok.
OdpowiedzUsuń@Anonimowy, autor (-ka) pytania: "jak wyrażać uznanie nie chwaląc?". Tak, jak podpowiada Anonimowy(-a) :) Zamiast pochwały, która jak pisze Juul wyzwala hormony związane z przyjemnością, od których dzieci uzależniają się, lepsza jest dostrzeżenie tego, co dziecko zrobiło. Czym pochwała różni się od dostrzeżenia? Brakiem dodatków w postaci "super, świetnie, brawo, doskonale, zuch dziewczynka, mądry chłopiec" itp.itd.
OdpowiedzUsuń@Ew, nie znam Twojego syna więc trudno mi napisać coś co pomogłoby Wam współpracować w kwestii tych ćwiczeń. Nie wiem czy moje słowa zaspokoją Twoją potrzebę jasności, zrozumienia. Ponieważ jednak pytasz "co robić" podejmuję próbę :)
Ew, dzieci zwykle współpracują z rodzicami, w odwrotną stronę różnie bywa. Zależy Ci by syn ćwiczył bo troszczyć się o jego zdrowie, dobre samopoczucie, sprawność fizyczną. Domyślam się, że pewnie powiedziałaś Mu dlaczego chcesz, aby ćwiczył. Postawię tu pytanie? Jak mu to powiedziałaś? I jakich użyłaś słów? Czy był to komunikat pochodzący od Ciebie, czyli mówiący o Twoich uczuciach i potrzebach związanych z jego ćwiczeniami, czy tez powiedziałaś "że dla jego własnego dobra, powinien ćwiczyć"? I czy w Twoim głosie była troska czy irytacja (że oto umawiacie się, ze będzie ćwiczył i to olewa; że to samo powtarzasz już 5 raz)?
Twój syn ma tylko 10 lat i tak jak on używa języka osobistego mówiąc "nie chcę ćwiczyć, to głupie", tak najlepiej słyszy taki właśnie język. Monologi dorosłych o tym, jakie to ważne dla jego zdrowia, są przez niego mnie słyszalne niż komunikat "chcę". Chcę żebyś codziennie wykonywał ćwiczenia.
Co Ty na to? Jeśli to nie to, da znać.
że podejrzliwa jestem to zapytam: a po co wyrażać uznanie? czy to nie inna nazwa pochwały? czy to nie chodzi o nadzieję, że jak wyrazimy uznanie dla jakiegoś działania dziecka to ono będzie tego robiło więcej, bo będzie chciało na to uznanie zasłużyć? i czy dla dziecka takie ważne jest to, jak posprzątało swoje zabawki?
OdpowiedzUsuńczy nie lepiej wyrażać swoją miłość do dziecka i żywe zainteresowanie tym, co i dla niego jest ważne? oglądać z uwagą to, co nam pokazuje i słuchać uważnie tego, co mam nam do powiedzenia?
Dzięki. Postaram się i dam znać :)
OdpowiedzUsuńZatem przedstawiamy się - Jan i Jego Żona :)
OdpowiedzUsuńWitaj Moniko po dłuższej przerwie. Wczoraj wróciliśmy z wakacji i zamiast iść spać, tak jak kazał rozsądek, siedzieliśmy razem z żoną nadrabiając zaległości czytelnicze :) Musze przyznać, że trochę nas ominęło. Dwa ostatnie posty były dla nas potwierdzeniem, że dobrze wybraliśmy rezygnując z karania i nagradzania naszych synów. Powiem szczerze, że z pewnym lękiem czekam na post o pochwałach, bo tych tez nie stosujemy. Dlaczego? Z tych wsyztskich powodów, które opisaliście w komentarzach. Nagroda i pochwała jedno mają tło, choć rózne imiona. Bardzo jesteśmy ciekawi, co Ty myślisz o pochwałach.
Nagrody też są ważne, jeśli przyznawane rozsądnie. Któż z nas dorosłych nie lubi ich dostawać, jeśli świetne wykonamy robotę? Nagradzanie za zjedzenie buraczków jest idiotyczne, ale jest wiele sytuacji, w których nagroda będzie wzmocnieniem lub sygnałem, ze naprawdę dostrzegamy starania dziecka w jakiejś sferze lub jego osiągnięcia. Tak myślę.
OdpowiedzUsuńPonawiam pytanie;)
OdpowiedzUsuńMoniko, piszesz: "Czym pochwała różni się od dostrzeżenia? Brakiem dodatków w postaci "super, świetnie, brawo, doskonale, zuch dziewczynka, mądry chłopiec" itp.itd." - jak więc "wolno" reagować matce na widok pierwszej wieży z klocków? Wyobrażasz sobie jakąkolwiek reakcję, która byłaby wyrazem pozytywnych emocji i nie miała nic wspólnego z odgrywaniem kwestii jak w teatrze?
Jestem przeciwniczką nagród, ale chyba za szeroki worek wybrałaś na opisanie, czym jest nagroda. "Brawo, jaka piękna wieża!!!" to nagroda czy pochwała? (skoro zawiera "brawo";))
Tak - czepiam się słówek, bo nie podoba mi się definiowanie dość rozmytych pojęć za pomocą tak daleko idących konkretów jak w przytoczonym przeze mnie wyżej cytacie z Twojej wypowiedzi.
@Luliluli, matka niech reaguje, tak jak serce jej każe. Nie jestem od tego, by mówić, co wolno, a czego nie wolno. Jestem, być z moim dzieckiem poza karami, nagrodami i pochwałami. By mieć z nim kontakt oparty na życiu i nie pozorach życia (a tak właśnie traktuję chwalenie i nagradzanie).
OdpowiedzUsuńJeśłi pytasz mnie czy wyobrażam sobie jakąś konkretną reakcję związaną z budowaniem wieży, to tak. Wyobrażam sobie, że uśmiechnę się do Zo na widok tej wieży lub powiem "Zo, wysoka jest ta Twoja wieża". I to nie jest teatr.
Słowa, która przytoczyłam wskazując na różnice między pochwałą o dostrzeżeniem dziecka, to tylko przykłady.
wszystko pięknie...ja również mam wiele teori i planów. ale jesteśmy ludźmi i postępujemy bardzo często automatycznie, wpisany mamy kod z dzieciństwa. a przecież nie można non stop się kontrolować, tak nie da sie po prostu żyć. i mimo, że wielu przypadkach się z Tobą zgadzam, to szczerze pisząc nie chcę za każdym razem jak biję brawo synkowi, ponieważ zjadł kaszkę, ganić siebie ponieważ zrobiłam źle. to jest frustrujące i odbiera radość macierzyństwa.
OdpowiedzUsuńMoże wskazówką dla zagubinych bedzie taka rada;
OdpowiedzUsuńKiedy dajesz komentarz zwrotny to zastanów sie co komunikujesz:
- czy oceniasz drugą osobę,; czy oceniasz to, co zrobiła
- czy mówisz o swoich uczuciach ( co czuję, kiedy wiedz, ze mój synek zjadł cała miskę kaszki)
_ czy w Twoim komunikacie jest miejsce na uczucia, mysli emocje drugiej strony
Dużo łatwiej przychodzi komunikacja serca, kiedy najpierw przećwicz sie komunikaty "ja"
Kiedy uświadomi sie swoje emocje, swoje potrzeby
Wtedy nie ma takiego uczucia sztucznosci. Aby tak komunikować coś dziecku lepiej przerobic to na sobie
@Evelio:
OdpowiedzUsuńoczywiście najlepiej być w zgodzie ze soba. ale ja myślę, że jeśli chcę, żeby moje dziecko miało zdrowe zęby, to muszę pilnować (się) i myć mu te zęby. jak człowiek wyluzuje i "załapie" o co chodzi w jezyku serca (polecam polecana przez ŻyrafeMonikę książkę Porozumienie bez przemocy), to samo jakoś wychodzi... mnie pomaga myślenie, czy tak bym się odezwała do mojego męża/mamy/koleżanki (osoby dorosłej, wobec której mamy zakodowany sposob mowienia z szacunkiem) jak chcę się odezwać/odezwałam się do mojego dziecka. a jeśli już wypowiedziałam coś co mi się po czasie nie podoba, to zawsze moge powiedzieć to jeszcze raz tylko w formie poprawionej ;-). potem samo wychodzi.
nasze starania sa warunkiem szczescia dziecka i calej rodziny.
Witam,
OdpowiedzUsuńA mi smutno bo niewyobrażam sobie mówienia w ten sposób jak opisujecie (nvc). Kocham moje dziecko ale ono ma 3 lata i niemogę przyjmować miary dorosłego do niego. Często zastanawiam się czy dobrze powiedziałam czy neizmanipulowałam, czy nieskrzywdziłam swoim sfrustrowaniem etc. Nie wiem jak wy ale ja żyje w normalnym świecie, pracuje,lecę z dzieckiem i po dziecko do przedszkola, robię zakupy, musze zrobić jedzenie , posprzątać, mieć chwile dla siebie. Nie wyobrażam sobie żeby godziny przekonywać 3latka że musi teraz iść umyć ręce lub zęby lub iśc sie kąpać etc. Kiedy sie awanturuje że nie chce mówię że rozumiem ale teraz jest na to czas i żeby zdążyć się wyspać, czy żeby zaraz zjeść etc, musi teraz to zrobić. Biorę ją za rękę i prowadzę ( pewnie na siłę więc z przemocą do łazienki). Czy dziecko niepowinno znać pewnych norm, tego co po prostu dobre? Ja niechce żeby moja córcia miała sposoby reakcji jak prostak czy ktoś wychowujący się sam w lesie. Chce żeby wiedziała że przed jedzeniem się myje ręce, że po sobie się sprząta, że się nie bierze czyiś rzeczy etc. bo to jest dobre, bo to jest podstawą. No i co w związku z tym czy terroryzuje moje dziecko? A czy nakłaniając je do spania o konkretnej porze mimo iz często jest z tego powodu złe nie pozwalam mu na jego potrzeby? Czesto jestem dumna z córci, jak mam niepowoedzieć brawo , ale super to zrobiłaś kiedy jako dwulatek zapina guzik? zwyczajnie jestem dumna i to jest moja emocja, mój entuzjazm. Mam go teraz poskromić i powiedzieć "teraz masz zapięty guzik, jak się z tym czujesz"?!! hello? jakaś masakra. Część z tego co piszecie jest przekonywujące trzeba bardziej zwracać uwagę na to co się mówi i robi, rzeczywiście czasem mówię dostaniesz misia lubisia jak zjesz warzywa etc. ale brak bicia brawo, brak entuzjazmu? nie czaje i uważam że to przesada.
Tula napisz proszę co dokładnie w nvc sprawia Ci trudność, co brzmi dla Ciebie sztucznie, jakie słowa Cię niepokoją, bo chyba nie do końca wiem o czym piszesz. To, co mnie urzekło w nvc to włašnie brak przekonywania dziecka, toczenia godzinnych rozmów i negocjacji i mówienie prostym językiem: chcę, nie chcę, lubię, nie lubię... Itp. Mówienie tego, co się widzia, a nie opowiadanie historyjek. " widzę, że chcesz się jeszcźe pobawić. Popatrz za okno. Jest już ciemno. Chcę żebyś umyła zęby". Czy możesz mi napisać co w tych słowach Cię niepokoi? Zęby to zdrowie więc ja podejmuję decyzję. Nie robię tego jednak w przypadku jedzenia. Pozwalam mojej córce wybrać z lodówki to, na co ma ochotę i robię jej śniadanie.
UsuńJeśli chodzi o pochwały to uważam, że opianie osiągnięcia dziecka lepiej mu służy ( buduje poczucie wartości, wzmacnia wiarę w siebie, rozbudza motywację wewnętrzna) i wcale nie musi być pozbawione entuzjazmu, gdy jest wypowiadane z potrzeby serca. No bo rzecz właśnie w tym, by to co się mówi płynęlo z serca i z przekonania. Jeśli nvc ma być tylko narzędziem a nie sposobem na życie to będzie nieprawdziwe i sztuczne. Zamiast: " brawo, super, genialnie" wybieram: "zapiełaś guzik. To duże osiągnięcie", " fajnie, że już sama chodzisz do łazienki, by zrobić siku". Entuzjazm jest w głosie, w postawie., nie w słowach.
UsuńMoniko masz racje taki komunikat jest lepszy, ale wiesz jeśli ktoś jest do czegoś takiego nieprzyzwyczajony to brzmi to czasem kuriozalnie. Ja np. nie znajduje sama w swojej głowie takich sformułowań które jednakowoż mi się podobają. Czy jest jakaś książka z pomocna listą zanim człowiek dojdzie do wprawy?
UsuńCzy uważasz że np. sformułowanie jestem z ciebie dumna jest nie ok? Albo podoba mi się to co zrobiłaś.. Czy uważasz że rodzic nie powinien wyrażać w ogóle swojej opinii? Czy np. może Twoim zdaniem powiedzieć " widzę że zrobiłaś to i to co o tym myślisz" i później powiedzieć np. "mnie się to bardzo podoba". Dziś Ritula przyniosła mi układankę z klocków i z dumą na twarzy powiedziała dla mamy. nie wiem czemu jej było tak z tym dobrze ale ja się też poczułam jakoś tak wyróżniona i powiedziałam bardzo ładne dziękuję kochanie. i od razu poczułam ze zrobiłam cos nie tak..
Co do pierwszej Twojej odpowiedzi Moniko, to co mnie niepokoi to to że jeżeli faktycznie akceptuję dziecka uczucia i emocje to musze dając na nie przyzwolenie podporządkować wszystko do niego, boję sie że to nauczy dziecko poczucia że jest pępkiem świata ( i ok dla mnie ono może byc pępkiem świata ale świat później da mu boleśnie do zrozumienia że nim nie jest). Boję się że wychowam dziecko niedostosowane społecznie które będzie miało problemy w grupie i będzie nadwrażliwe. Niechcę też aby moje życie kręciło się wokół grymasów małej. To co ja zrozumeiłam z różnych powyższych postów (być może neisłusznie) to to że podporządkowuję wszystko dlatego żeby moje dziecko przypadkiem nie odczuło dyskomfortu. I z drugiej strony wiem że nvc to też szanowanie matki potrzeb, to tez dawanie przyzwolenia na negatywne uczucia. Ale zwyczajnie nie wiem jak w praktyce ma to wyglądac aby niebyło tym o czym piszę zdanie wyżej. Mam poczucie że ten model jest dla osób które mają strasznie dużo czasu i możliwość zajęcia się prawie wyłącznei dzieckiem. Ja po pierwsze uważam że na dłuższą mete taki model jest zły, po drugie po prostu jestem zajęta i zabiegana. I tak po prostu jest i będzie. I nie wiem jak kiedy się śpieszymy nagle zatrzymać się i dać prawo do wyrażenia krzyków i złości kiedy juz musimy wychodzić bo się spóźnimy do pracy, takie sytuacje sprawiają że choć tego nie robię mam ochotę z własnej wściekłości zwyczajnie przylać mojemu dziecku. Tak więc sytuacja w której zachowuje się dokładnie odwrotnie ( siadam mówię ze współczuciem że rozumiem , i że mam prawo się tak zachowywać )kiedy uważam tak naprawdę że po prostu mnie wkurza jej wkurzenie na nic, że przez jej grymasy spóźnię się do pracy, że przez to szef sie wkurzy że będę miała cały dzień gorszy tylko dlatego że moje dziecko chce sobie pokrzyczeć bez znanego mi powodu! W takich sytuacjach jak wyżej opisana zazwyczaj mówię niewolno sie tak zachowywać biorę za rękę i prowadzę wrzeszczącą do samochodu. Najpewniej moje dziecko czuje dyskomfort, ja natomiast mam ochotę je wysadzić na najbliższym skrzyżowaniu. I ja muszę tłumić swoją złość bo jestem dorosła to jasne ale czy taka wiecznie wyciszona mama rzeczywiście pokazuje dziecku że ma sie prawo do złości, kiedy sama sie nie złości? Czuję że znaczna część nvc to dobry model, ale niektóre rzeczy doprowadzają mnie do konsternacji. Może polec mi jakieś książki na początek w celu zaznajomienia się z tematem.
UsuńI to mnie mierzi że sposób jaki opisałam poradzenia sobie z porannymi wrzaskami, zostanie odebrany jako największa krzywda, jako zabranie dziecku prawa do decyzji. Mała zazwyczaj po 5 minutach sie uspokaja i uważam że w nie których kwestiach dziecko powinno wiedzieć że rodzić wie lepiej, to chyba tez mu daje poczucie bezpieczeństwa, że niema prawa decyzji w kwestii włąśnie np. swojego zdrowia bo pewnie nie mylo by wcale zębów, jadło lody i biegało nago po kałużach w deszczu.
UsuńBardzo dużo przytulam swoją córkę, całuje ją i spędzam z nia czas, widze że lubi się ze mn a bawić ale chcę żeby rozumiała że czasem ja niemam na to czasu a czasem tez i ochoty i chce żeby to było dla neij normalne, żeby niepowodowało frustracji w dorosłym życiu kiedy ktoś nie będzie chciał czegoś dla niej czy z nią zrobić. Moje dziecko jest przez większość znanych mi osób uznawane za najweselsze jakie znają. Teraz budzi to we mnie strach że byc może jej "radosność "jest wynikiem kompensacji, mechanizmem obronnym lub przeniesieniem i ukryciem pod tym strachu że będzie niezaakceptowana, że zrobi coś nie tak. Że być może śmieje się żeby zwrócić czyjąś uwagę i wlaśnię nagrodę, że być może jest wesoła żeby ukryć swoje rozczarowanie że tak wiele jej niewolno i mamy tak dużo z nią nie ma. Tyle że ona ma 3 lata , więc jak rozumiem już przepadło, zepsułam dziecko i nauczyłam je że nie może czuć tego co czuje. Kurcze to jest strasznie trudne. wiem że pewnei zdaniem wielu jestem gestapowcem, bo moje dziecko sprząta po sobie, samo się ubiera i ma do mnie respekt. Jednocześnie samo przybiega sie przytulać i jest wesołe. Jak sprawdzić czy nie poczyniłam nieodwracalnych szkód w moim dziecku. Czy macie moze dobrego dziecięcego psychologa w krakowie do polecenia?
No i właśnie ponieważ uważam że porządek dookoła jest ważny żeby mieć tez porządek w sobie, chce Ritke nauczyć systematycznego sprzatania po sobie, oczywiście że tylko na poczatku robila to bez problemu. Tak więc teraz mówię jej że rzeczy które leżą porozrzucane uznaje za rzeczy do wyrzucenia i jej niepotrzebne i jezeli skonczyła się czymś bawić jeśłi chce to jescze mieć musi odnieść na swoje miejsce. Działa. Jeszcze żadnej rzeczy niemusiałam wyrzucać, działa samo mówienie, że mogę tak zrobić. Wydaje mi się to nie groźbą ale pokazaniem konsekwencji, jeżeli zostawiam swoje rzeczy w niaładzie to można uznac że ich neiszanuję, że przestały być mi potrzebne dlatego sa do wyrzucenia. jeżeli niechcesz żeby Ci coś zgineło, żeby się zapodziało odłóż na miejsce będziesz wiedział gdzie tego później znaleźć. Chce żeby to był nawyk żeby moje dziecko niepiotrzebnie niezapszątało sobie głowy sprawami które są nieważne , żeby w dorosłym życiu sprzatanie nieurastało do rangi czegoś awykonalnego, bo niewyniosła tego z domu. Mam kilka koleżanek które sobie odpuszczają porządek i jest im bardzo z tym cięzko. Z resztą nie o porządek chodzi tylko o ogólną zasadę. Czuje że czasem mam spokój ponieważ moje dziecko słucha mnie ale dlatego że się boi konsekwencji, dlatego że obawia sie że wrzasne, że bedę niezadowolona. No i cóz zrobić jestem człowiekiem nie robotem i niestety czasem daję wyraz swojej dezaprobaty. Co zrobic żeby tak niebyło?
Tula, kiedy zaczynąłam swoją przygodę z nvc to bardzo sztucznie brzmiały moje słowa. Ponieważ jednak starymi słowami nie chciałam się posługiwać zaufalam mojemu trenerowi, który powiedział: kiedy zaczniesz myśleć i czuć w kategoriach nvc, wówczas znajdziesz słowa, które będą pochodzić z ciebie. I tak się stało, po zaledwie trzech miesiącach :) Ten nowy język brzmi sztucznie, bo tak długo posługiwaliśmy się starym, ale jak posłuchasz komunikatów opartych na uczuciach i potrzebach to spostrzezesz, ze to one są naturalne.
UsuńTula, oczywiście że rodzic ma wyrażać swoją opinię, ma zachwycać się umijętnošciami i osiągnięciami swojego dziecka. Ja tylko proponuję zamienić tak naprawdę nic za sobą nie niosące "brawo, genialnie, dosoknale, jesteś świetny, ależ to piękne" na komunikat, który niesie za sobą konkretną treść: "podoba mi się twoja układanka" i nie wiem dlaczego poczułaś, że dziękując robisz coś nie tak(?) można jeszcze tak: "widzę, że potrafisz już sam się huśtać", "cieszę się, że interesujesz się dinozaurami. Tylko o nich wiesz"
Nie wydało mi się to niestosowne że podziękowałam ale że oceniłam mówiąc bardzo ładne ;). Dzięki za porady
UsuńTula, nvc jet dla wszystkich, dla zabieganych także, ale wiem, że nie wszyscy w nim się dobrze czują. Twoje komentarze są bardzo rozbudowane, poruszają mnóstwo problemów i szczerze mówiąc trudno mi odpowiedzieć na wszystkie twoje pytania. Myślę, że lepszym miejscem na sukanie odpowiedzi będzie forum, gdzie masz okazję posłuchać nie tylko moich przemyśleń ale i innych dziewczyn. Poza tym tak są też mamy, które mają podobne wątpliwości. Zapraszam Cię tutaj: www.kluboddychajacychmam.pl , jesli masz ochotę.
OdpowiedzUsuńZacznij od książki M.Rosenberga "Porozumienie bez przemocy. O języku serca". Zachęcam Cię też donksiążek Jespera Juul, który ma podejście bliskie nvc. Najpierw "Twoje kompetentne dziecko "
OdpowiedzUsuńSwietny post. zszokowal mnie juz przy pierwszych zdaniach. Jako dziecko [nie pamietam konkretnie ile lat-malo] mama zabrala mnie do dentysty. Wszystkie dzieci obiecywaly, ze nie beda plakac, po czym kazde plakalo. Chciclam, zeby mama byla ze mnie taka dumna!!! Powiedzialam, ze ja nie bede na pewno plakala!!! Stracilam przytomnosc w gabinecie, dentystka powiedziala, ze prawie przyprawilam ja o zawal. Nie plakalam.
OdpowiedzUsuńNiesamowite ze pamieta sie takie rzeczy!!!