12.11.11

Pasowanie i Latająca Maszyna

       Rano było Pasowanie Przedszkolaków. Było uroczyście, rodzinnie, wzruszająco. 
       Wczoraj się rodziła, a dziś jest przedszkolakiem. Czy to oznacza, że jutro będzie uczennicą, pojutrze studentką, a za miesiąc...?
Za szybko rośnie moja Mała Córeczka.


        Po południu było kino i "Latająca Maszyna". Było plastycznie, muzycznie, momentami zachwycająco. Choć przeczytałam kilka zniechęcających recenzji poszłyśmy. 
      Mnie zachwyciło połączenie animacji komputerowej z lalkową i zdjęciami aktorskimi. Sonety Chopina pięknie wkomponowano w te obrazy. Zo zachwyciła  tytułowa Latająca Maszyna i tańczące wokół niej i bohaterów filmu kolorowe płatki kwiatów. Mojej córce zdecydowanie bardziej podobała się pierwsza część filmu (anonimowana), w której pozostawiona u cioci Dziewczynka znajduje na podwórku kamienicy stary fortepian, który ożywa oblany jej łzami (tęskni za tatą) i zabiera ją w podróż po Europie Chopina. 
     Druga część nie cieszyła się zainteresowaniem żadnej z nas. Zapracowana mama zabiera swoje dzieci na chopinowski koncert, podczas którego nie rozstaje się z telefonem komórkowym. Zakochana w muzyce Chopina Dziewczynka i jej Brat, ruszają w taką samą podróż, jaką odbyła Anonimowana Dziewczynka. Po co? By przemierzyć szlak Chopina (w encyklopedycznym skrócie) i wylądować w warszawskich Łazienkach. 
      Wracając do domu Zo ani słowem nie wspomniała o Dziewczynce i jej Bracie. Całą drogę natomiast mówiła o Latającej Maszynie. Padło nawet pytanie: "Czy Mikołaj mógłby mi dać taką Maszynę?".

2 komentarze:

  1. Nawiązując do pierwszych akapitów Twojego postu - za szybko. Moja Ośmiolatka nadal zaskakuje mnie każdego dnia. I nie jest to już takie zwykłe gadanie. To masa przemyśleń, marzeń, planów, opinii, prostych stwierdzeń. Jeszcze wczoraj - tak mała Kruszyna w becie, a dziś...- piękna, rezolutna dojrzewająca panienka o wyraźnie zaakcentowanym swoim zdaniu.
    A kino? Chyba dość ciekawe. Zapewne bardziej dla nas, aniżeli dla małych, chłonnych kolorowego świata dziewczynek.
    Choć na pewno warto, zawsze czegoś uczy, zawsze coś w główce zostanie...
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadza się...czas, czas, czas. A chwile spędzone wspólnie bezcenne. Dzisiaj tuląc JJ mówiłam mu jak to będzie cudownie, gdy razem bedziemy na kanapie leżeć i oglądać bajki...nim tak się stanie minie wiele miesięcy, ale w poczuciu pędzącego czasu to będzie już "jutro".

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.