29.9.11

O co chodzi z tym manipulowaniem?

          Mamo, ostatni raz...  nowości w słowniku mojej córki. Najpierw usłyszałam i uznałam, choć nie rozumiałam. Potem pomyślałam i zrozumiałam. Zo chce być brana pod uwagę. Chce być usłyszana. Chce współuczestniczyć. Współdecydować. Iść w swoją stronę.


       Niektórzy uważają, że Zo sprawdza, testuje, manipuluje. Nie zgadzam się. To, co robi moja córka to poszukiwanie strategii na zaspokojenie swoich potrzeb. Myślicie, że to to samo? Według mnie, nie.       
       Kiedy przypisujemy dzieciom manipulacje, testowanie, to niemal natychmiast stajemy na straży rodzicielskiego autorytetu, odbierając bardzo osobiście wrzaski, płacz, trzaśnięcie drzwiami. To, co w takich momentach mamy do zaoferowania dzieciom, to konsekwencja, często za wszelką cenę. Konsekwencja, która w dostępnych na rynku poradnikach wychowawczych jest odpowiedzią na większość pytań i wątpliwości. Przyjrzyjcie się tylko tytułom, a będziecie zaskoczeni.
        Twoje dziecko nie zjadło całego obiadu? Bądź konsekwentna - nie daj mu kolacji, niech idzie spać głodne. Maluch nie chce iść do przedszkola? Powiedz stanowczo "nie", bo inaczej będziesz z nim siedzieć w domu do 5 roku życia, no może do 6, bo władza właśnie szykuje się do wyborów... Twoja córka chce żebyś na górskiej wycieczce wziął ją na barana? Bądź stanowczy. Powiedz, że jest już duża, że ma dwie nogi tak jak ty, że uprzedzałeś, co ją czeka. Uczyń z wycieczki  wojskową ścieżkę zdrowia, bo przecież jeśli ustąpisz, jeśli nie będziesz konsekwentny, to następnym razem będziesz ją niósł na rękach do przedszkola i z przedszkola. 
        Kiedy porzucimy mit konsekwencji jako antidotum na wychowawcze bolączki, to szybko okaże się, że nasze dziecko zwyczajnie nie lubi fasoli (źródła żelaza), a i ty też przecież za nią nie przepadasz. Nie chce iść do przedszkola, bo musi siedzieć obok Kamila, który szczypie i zabiera zabawki. Prosi o wzięcie na barana, bo jest trochę zmęczone i bardzo znudzone wijącą się wśród wysokich drzew ścieżką. Przecież stąd nic nie widać.
       Zo nie testuje, nie manipuluje, więc ja nie muszę być konsekwentna :) I co więcej nie będę  mieć poczucia winy, że to... z powodu braku mojej konsekwencji :) 
       Kiedy Zo nie chce sama włożyć butów, to szuka ze mną kontaktu, potrzebuje bliskości. Kiedy mówi, że nie chce iść dzisiaj do przedszkola, to chce mi opowiedzieć o tym, co w przedszkolu ją przeraża. Chce być wysłuchana. Kiedy odsuwa talerz w czasie niedzielnego obiadu u dziadków mówiąc: "ohyda", to chce być zauważona. Jest przecież najmniejsza, a rozmowa toczy się ponad jej głową.
       Kiedy dzisiaj rano Zo "obraziła się na mnie", bo do jajecznicy dałam jej łyżeczkę, a nam widelce, to chciała być potraktowana tak samo, jak jej rodzice. Chciała być ważna. Czy to manipulacja?
   
         O pożytkach płynących z niekonsekwencji napisała Agnieszka Stein, empatyczny psycholog. Gorąco polecam artykuł

25.9.11

Dziecko Aniołek

czyli - zdaniem mojej ulubionej psycholog - ślepa uliczka ewolucji :)

      
        Dlaczego "ślepa uliczka ewolucji?". Na początku, kiedy powstawał nasz gatunek, Dzieci Aniołki, - czyli te, które od urodzenia były bardzo spokojne, mało płakały, nie miały problemów z zasypianiem, nie protestowały, kiedy przenosiło się je z miejsca na miejsce i konsekwentnie nie domagały się niczego - były zjadane przez mieszkające w sąsiedztwie drapieżniki.  Tak było. 
      A dziś? Nie tylko nikt takich dzieci nie zjada, ale jeszcze są dumą swoich rodziców i obiektem zazdrości okolicznych mam. Dziecko Aniołek to pożądany towar. Niemal przez wszystkich. Przez debiutujących rodziców i tych pojawiających się na scenie po raz drugi. Przez dziadków, ciocię, sąsiadów, panie w osiedlowym sklepie, spacerowiczów w miejskim parku, pasażerów autobusów i innych. Któż nie chciałby wszak dziecka wiecznie uśmiechniętego, łagodnego, jasno komunikującego o co mu chodzi? Któż nie chciałby dziecka, które wszystko zjada z talerza, "godzinami" bawi się w swoim pokoju, a kiedy jest zmęczone mówi: idę odpocząć? Któż nie chciałby dziecka, któremu wieczorem śpiewamy kołysankę, gasimy światło, mówimy dobranoc, zamykamy drzwi, a ono zasypia? No i wreszcie któż nie chciałby dziecka, które nie tylko zawsze słyszy, co do niego mówimy, ale i z radością wykonuje nasze prośby i sugestie?
No kto? 
     Macie ochotę wymienić swojego Nie Aniołka na takiego Aniołka? Zawsze? Czasem? Nawet za dopłatą? Jeśli tak, to niestety, muszę Was rozczarować. Aniołek nie istnieje. Prostuję. Istnieje. W niektórych (czyli nie wszystkich) poradnikach.  Ba, są też takie, które przekonują nas, że każdy Nie Aniołek dzięki konsekwentnemu treningowi Aniołkiem stać się może. W realu jednak nie odnotowano takiego gatunku. Nawet jeśli przez chwilę, mogła to być i dłuższa chwila, widziano gdzieś Aniołka, to czar zawsze pryskał. No cóż, takie życie. 
   
    To dziecko, które mam w domu Aniołkiem na pewno nie jest. Na pewno nie tym poradnikowym.
I Aniołkiem nie będzie choćbym nie wiem jak była konsekwentna. Zo jest po prostu "ludziem" - jak zwykła o sobie mawiać.
No i takim dzieckiem, jakim potrafię się zająć :)

Pozdrawiam. Mama Nie Aniołka :)

P.S. Post powstał ku pokrzepieniu Serc Mam Nie Aniołków, przynajmniej nie tych poradnikowych :). Ku pokrzepieniu Serc Rodziców z KOM (Klubu Oddychających Mam)

19.9.11

Przytul mnie

Mamo, przytul mnie...
  •  najpierw się uspokój,
  • jak przeprosisz babcię, to cię przytulę,
  • nie mam ochoty przytulać takiego niegrzecznego dziecka,
  • nie mogę cię przytulić, bo zrobiłeś coś naprawdę złego,
  • daj spokój, przytulają się małe dzieci, a ty jesteś już dużym chłopcem,
  • przestań się mazgać to cię przytulę,
  • nie widzisz, że gotuję obiad,
  • idź do taty, tata cię przytuli,
  • ...
       Jestem przekonana o tym, że Zo niczego bardziej nie potrzebuje niż poczucia bezpieczeństwa i bliskości. Moja Córka wyraźnie komunikuje (zarówno werbalnie, jak i niewerbalnie), że potrzebuje pocałunków, głasków, pieszczot i przytulania. Najbardziej potrzebuje przytulania.

     
           Zo przytula się zawsze i wszędzie. Tuż po przebudzeniu i tuż przed zaśnięciem. Między zupą a drugim daniem. Biegnąc ze zjeżdżalni na huśtawkę. Stojąc w kolejce w hipermarkecie i oglądając teatralne przedstawienie. A najmocniej przytula się wtedy, gdy jest smutna, zła, gdy mnie wyprowadza z równowagi, gdy trudno nam się dogadać. Najgłośniej krzyczy "przytul mnie mamo",wtedy, gdy wydarzyło się coś, co wywołuje "kolczaste uczucia" (u niej lub u mnie).
         Na jedynym z blogów przeczytałam, że nie należy przytulać dziecka, które zawiodło rodzica, złamał umowę czy zniszczyło zabawkę. Dlaczego? Autor uważa, że w ten sposób dajemy dziecku sprzeczny komunikat - dziecko coś zbroiło, a my je nagradzamy (przytulanie = nagroda). Według niego to nie jest w porządku.
       Mam inne zdanie. Najmocniej przytulam Zo właśnie wtedy, gdy "zrobiła coś nie tak". Dlaczego? Rodzicielskie ramiona pełne miłości powinny być ofiarowane dziecku niezależnie od sytuacji. Przytulając, mówię mojej córce: Kocham Cię Zawsze. I jestem przekonana, że kiedy dotykam wściekłą Zo, leczę jej ból, rozczarowanie, frustracje. Wzmacniam jej poczucie wartości. Wyzwalam endorfiny (także własne).

Przytulając daję Zo siłę !

15.9.11

Czuję, bo potrzebuję...


Czego potrzebujecie by Oddychać?

12.9.11

Klub Oddychających Mam

      Ostatnio w komentarzach pojawiły się pytania o to, co robić by wspierać życie. Swoje i swoich dzieci. Co robić, by porzucić stare schematy, przestać działać z automatu, postępować inaczej.
     Warto o tym pomyśleć we wspólnym gronie. W tym celu powołujemy  KLUB ODDYCHAJĄCYCH MAM.



Klub powstał z myślą o mamach, które duszą się, gdy:

  1.  dziecko postępuje niezgodnie z ich wyobrażeniem (np. zaczyna płakać lub krzyczeć, a Ty chciałabyś żeby powiedziało, o co chodzi; nie chce dać bratu zabawki, a przecież chciałabyś, żeby umiał się dzielić; prosi cię, żebyś go karmiła, a Tobie zależy, żeby było samodzielne);
  2. czują społeczną presję, co do zachowania dziecka (np. nie dość, że jesteś starszy, to na dodatek jesteś chłopcem i dlatego powinieneś ustąpić tej dziewczynce; pamiętaj, by podziękować za prezenty, które goście przyniosą ci na urodziny; przestań się mazgaić, chłopaki przecież nie płaczą);
  3. inni wyrażają sądy o nich, jako o matkach (np. no wiesz, jak możesz oddawać dziecko na weekend do dziadków, skoro to ty jesteś jego matką; czytasz tyle książek, a twoje dziecko nadal jest niegrzeczne; co to za matka, co pozwala swojemu dziecku krzyczeć w miejscach publicznych);
  4. słyszą nieustanne pouczanie i krytykowanie (np. jak ty byłaś mała, to zjadałaś to, co miałaś na talerzu, więc nie rozumiem po co pytasz je na co mają ochotę; przyłożyłabyś jej raz, a porządnie, to wiedziałaby, jak się zwracać do ojca; ja moje dzieci nagradzałam i karałam i teraz nie mam z nimi kłopotu);
  5. dzieciom nakleja się "łatki" (np. ale z ciebie złośliwy chłopiec; mamy w domu prawdziwego aniołka - nie grymasi przy jedzeniu, grzecznie zasypia w swoim łóżeczku, nigdy się nie złości /tak, tak...łatki mogą być też pozytywne/; to wzorowy uczeń i dlatego bierzcie z niego przykład)
  6. dorośli manipulują dziećmi (np. Kasiu, jaka z ciebie śliczna, milutka, grzeczna dziewczynka. Babcia cię taką mocno kocha; skoro nie chcesz podziękować za zabawkę, to oddamy ją innemu dziecku; jak się uspokoisz to pójdziemy na lody, no już)
  7. ...


    A co to znaczy, że Oddychają?

  1.    chcą dostrzegać potrzeby swoje i swoich dzieci,
  2.    uznają, że wszystkie potrzeby są ważne,
  3.    rozumieją, że uczucia są ściśle związane z potrzebami,
  4.    wiedzą, że dziecko jest człowiekiem, a nie że dopiero się nim stanie.


Zapraszamy Cię do Klubu. 
Jeśli czasem dusisz się i potrzebujesz łyku świeżego powietrza -napisz.

Pozdrawiamy.
Monika i Ewelina - Oddychające Mamy


8.9.11

Twoje dziecko potrafi...

czyli więcej w temacie "proszę, przepraszam, dziękuję". Mój mały debiut :) 

Moje córka. Ta, która potrafi, także takie rzeczy:


5.9.11

Jak szkoła może zdezorientować dziecko

           Pamiętacie, w jaki sposób rodzice mogą zdezorientować dziecko? Jeśli nie, zajrzyjcie tutaj. Dziś o tym, jak szkoła może dołożyć swoje trzy grosze. Vick Bergman( Demand Euphoria), po raz kolejny tworzy listę 10 sprawdzonych sposobów, by nasze dziecko, tym razem w szkole, poczuło się skonfundowane.


  1. Ukarz dziecko za coś, na co nie ma żadnego wpływu, np. za spóźnienie (mama zaspała, korki po drodze).
  2. Opowiadaj z zaangażowaniem, jak ważna jest fizyczna aktywność dzieci i zmuś je do siedzenia sztywno przez 95% dnia w szkole.
  3. Powiedz, jak ważna jest oryginalność pracy, ale odejmij mu punkty w teście z matematyki za rozwiązanie zadań własnym sposobem.
  4. Zbywaj jego skargi na znęcających się nad nim kolegów przykazując, by było twarde, a następnie ukarz go za odwet na nich.
  5. Nazwij coś „szansą" a potem zrób z tego obowiązek.
  6. Zadaj mu mnóstwo pytań, na które znasz już odpowiedź.
  7. Naucz dziecko, jak ważne są zdrowe nawyki żywieniowe, potem każ mu ignorować głód przez większą część dnia pozwalając zaspakajać go tylko w wyznaczonych momentach, po czym uracz je ohydnym obiadem w stołówce.
  8. Wyznacz dziecku długookresowe zadanie ze specyficznymi wymaganiami, których opis zajmie całą stronę, a na dole dopisz: „Baw się świetnie!"
  9. Powiedz mu, jak ważny jest 8-godzinny nocny odpoczynek i uczyń go niemożliwym do wykonania 
  10. Podkreślaj, że jednym z zadań szkoły jest nauczenie dzieci krytycznego myślenia, ale absolutnie nie przywiązuj wagi do ich krytycyzmu wobec szkoły.

Źródło: Miasto Dzieci

Napiszcie proszę, co robi szkoła Waszej Pociechy (albo ta, w której pracujecie), by zapędzić dziecko w kozi róg.

3.9.11

Przepraszam, proszę, dziękuję

      "I co się mówi?", to pytanie-przypomnienie za często pada z ust rodziców. Słyszę je, gdy dziecko skończyło jeść obiad, wylało wodę ze szklanki, pobrudziło lodami koszulkę, otrzymało prezent od cioci lub ofiarowało urodzinowy prezent przedszkolnej koleżance.  Za często przypominamy dzieciom o konieczności używania tzw. "magicznych słów", zapominając że najlepszą nauką jest przykład. Jeśli dzieci słyszą nasze "przepraszam", "proszę", "dziękuję", to szkoda czasu i energii na pytanie "i co się mówi?". Uwierzcie mi, dzieci naprawdę są kompetentne. 

      Zawsze wtedy, kiedy słyszę "podziękuj Pani", "przeproś dziewczynkę", "teraz pora, abyś powiedział dziękuję" , "poproś, może wtedy chłopiec da ci się pobawić samochodem", robi mi się smutno, bo chciałabym, aby dzieci miały możliwość wyrażania siebie w taki sposób, jaki jest im bliski. Używanie "magicznych słów" przez małe dzieci nie służy dzieciom, a rodzicom. To rodzice uważają, że w dobrym tonie jest mówienie "przepraszam", "proszę", "dziękuję". Więcej - rodzice, którzy nauczyli swoje dzieci tych słów uważają, że przysłużyli się społeczeństwu. No bo przecież tyle dzisiaj obojętności i chamstwa.

      Zo dziękuje uśmiechając się, mrużąc oczy, ciągnąc mnie za rękę i mówiąc: "jakie to piękne". Przeprasza podchodząc blisko, głaszcząc po głowie lub ręce. Prosi słowami "czy możesz mi dać". Czy to nie jest w dobrym tonie?

2.9.11

Mamy w domu przedszkolaka

       Zaczęło się - pomyślałam 1 września. A zaraz potem zdałam sobie sprawę, że ta myśl będzie mi towarzyszyć przez następne naście lat, każdego 1 września.

      Niełatwo jest oddać dziecko w cudze ręce. Oj, niełatwo. Potrzebowałam wielu rozmów, kilku mądrych pozycji i ciągłego przypomnienia sobie powodów, dla których Zo idzie do przedszkola, by pomóc mojemu dziecku wejść w kolejny etap.
      To, co było dla mnie najtrudniejsze, to wzięcie odpowiedzialności za własne emocje. To uporządkowanie lęków, obaw, niepewności. To odnalezienie w sobie takiej siły, by spokojnie, pewnie i mądrze wprowadzić Zo w nowy, nieznany ale przecież kolorowy świat.
     Szukając tej siły przypomniałam sobie o książce Jean Liedloff "W głębi kontinuum", którą autorka kończy zdaniem: "Nie czekając, aż zmieni się społeczeństwo, możemy zachowywać się poprawnie wobec dzieci i dać im zdrową indywidualną postawę, dzięki której będą mogły poradzić sobie z każdą sytuacją (...) możemy obdarzyć je samodzielnością i sprawić, by miały obie ręce gotowe do zmierzenia się z zewnętrznymi problemami."  
      Ufam, że ręce (i serce) mojej córki są gotowe do zmierzenia się z nowymi wyzwaniami.Ufam, że i moje serce jest gotowe.

Pozdrawiam. Mama Przedszkolaka.