"I co się mówi?", to pytanie-przypomnienie za często pada z ust rodziców. Słyszę je, gdy dziecko skończyło jeść obiad, wylało wodę ze szklanki, pobrudziło lodami koszulkę, otrzymało prezent od cioci lub ofiarowało urodzinowy prezent przedszkolnej koleżance. Za często przypominamy dzieciom o konieczności używania tzw. "magicznych słów", zapominając że najlepszą nauką jest przykład. Jeśli dzieci słyszą nasze "przepraszam", "proszę", "dziękuję", to szkoda czasu i energii na pytanie "i co się mówi?". Uwierzcie mi, dzieci naprawdę są kompetentne.
Zawsze wtedy, kiedy słyszę "podziękuj Pani", "przeproś dziewczynkę", "teraz pora, abyś powiedział dziękuję" , "poproś, może wtedy chłopiec da ci się pobawić samochodem", robi mi się smutno, bo chciałabym, aby dzieci miały możliwość wyrażania siebie w taki sposób, jaki jest im bliski. Używanie "magicznych słów" przez małe dzieci nie służy dzieciom, a rodzicom. To rodzice uważają, że w dobrym tonie jest mówienie "przepraszam", "proszę", "dziękuję". Więcej - rodzice, którzy nauczyli swoje dzieci tych słów uważają, że przysłużyli się społeczeństwu. No bo przecież tyle dzisiaj obojętności i chamstwa.
Zo dziękuje uśmiechając się, mrużąc oczy, ciągnąc mnie za rękę i mówiąc: "jakie to piękne". Przeprasza podchodząc blisko, głaszcząc po głowie lub ręce. Prosi słowami "czy możesz mi dać". Czy to nie jest w dobrym tonie?
Jeszcze jakiś czas temu też tak chciałam - dlaczego? - żeby inni mówili" o jaka grzeczna dziewczynka, o jak rodzice ją dobrze wychowali". Ale szybko moje dziecię pokazało mi,że wcale nie ma ochoty dziękować czy przepraszać,używając magicznych słów, a zwłaszcza na mają prośbę.
OdpowiedzUsuńI całe szczęście, bo przecież nie zależy mi na tym,żeby przepraszała tylko dlatego,że jej karzę, a nie dlatego,że chce, że tak czuje.
A dziś akurat babcia mojej pierworodnej wypowiedziała pod jej adresem owo - jak na ironię tylko w naszych głowach sprawcze i pełne mocy - "i co się mówi"? W odpowiedzi na moją prośbę, by tak do niej nie mówiła, argumentowała,że przecież trzeba dziecko uczyć,żeby wiedziało,że jak coś dostaje, to trzeba dziękować. Mówię,więc,że ona to już wie, ale nie zawsze chce dziękować, zwłaszcza obcej pani w sklepie, nawet wówczas, gdy ta daje jej lizaka(w ogóle, dlaczego właśnie lizaka!!!)Ale babci trudno to było zrozumieć...
I przychodzi mi do głowy odpowiedź na pytanie, czy trzeba dziękować dającemu i czy jemu potrzebne te podziękowania w powszechnie obowiązującej formie? Jeśli daje po to, by otrzymać uznanie, to tak. Jeśli po to, by sprawić radość obdarowanemu, to nie. Mnie wystarcza radość wypisana na twarzy Malca, wdzięczność bijąca z oczu Dorosłego.
"I przychodzi mi do głowy odpowiedź na pytanie, czy trzeba dziękować dającemu i czy jemu potrzebne te podziękowania w powszechnie obowiązującej formie? Jeśli daje po to, by otrzymać uznanie, to tak. Jeśli po to, by sprawić radość obdarowanemu, to nie."
Usuńnaprawde, swietnie to ujelas, Ewelinko:)
a King Kong mówi przepraszam i dziękuję, a nawet dzień dobry pomimo, że nie został wytresowany w tym kierunku... chyba po prostu bierze przykład. czasem miażdży;) "Przepraszam, że zrobiłem bałagan, czy pomożesz mi posprzątać?" A czasem tak nie robi;)
OdpowiedzUsuń@Ewelino, tak, tak, tak ! Dodam tylko, że rodzice i dziadkowie, którzy uczą dzieci mówienia "proszę/przepraszam/dziękuję" troszczą się o to, by dzieci były dobrze postrzegane przez otoczenie. By były akceptowane i lubiane. By dobrze żyło im się w grupie rówieśniczej. Tacy rodzice/dziadkowie potrzebują zapewnienia, że dzieci wcześniej czy później same zaczną dziękować i przepraszać.
OdpowiedzUsuń@ Sebastian ma rację. Przykład to najlepsza strategia :)
W zasadzie mogę się podpisać pod komentarzem Eweliny. :) A z doświadczenia mojego jako dziecka pamiętam, że to nagminne "co się mówi?" powodowało we mnie jakiś nieokreślony stres. Zażenowanie, że musiano mi "przypomnieć" o dobrych manierach, jakbym sama nie była w stanie o nich pamiętać? A może wstręt przed przymusem rzucania okazjonalnych zwrotów, nawet gdy nie czułam potrzeby ich mówienia? W każdym razie pamiętam takie sytuacje i nie stwarzam ich mojemu dziecku. Przykład własny lepszy. :)
OdpowiedzUsuńProblem w tym, że nie tylko małe dzieci zmusza się do przepraszania. Mój syna, uczeń liceum, dostał w zeszłym roku uwagę ponieważ nie przeprosił nauczyciela który złapał go na paleniu pod szkołą.
OdpowiedzUsuńNajbardziej chyba mnie razi zmuszanie do mówienia przepraszam. Poczucie winy to takie... "wrażliwe" uczucie. Majstrowanie przy nim niewątpliwie nie skończy się dobrze.
OdpowiedzUsuńNie rozumiem. dzieci powinny mówić prosze, pzrepraszma, dzień dobry i do widzenia. Tak jest przyjęte. jak inaczje je nauczyć jesli piszesz, żeby nie przypominać. Są dzieci, które nie uczą się pzred naśladowanie bo robią na pzrekór rodzicom. U na stak jest. My mówimy "dzień dobry" naszym sąsiadom a nasz apociecha nie mówi. Nie jest juz taka mała. Ma 4 lata i wie, ze nam zalezy żeby mówiła. Znaleźliśmy na nią sposób. Żeby ją nauczyć używnaia tych słów, nie reagujemy kiedy coś od nas chce a nie mówi proszę i w końcu powie i dostaje to, co chce
OdpowiedzUsuńAnonimowy, chyba żartujesz. Przecież to o czym piszesz to jest manipulacja. Zmuszasz swoje dziecko do powiedzenia "przepraszam" bo...? Myślałeś nad tym, że moze tak być, że twoje dziecko będzie mówić te wszytskie słowa tylko wtedy, kiedy wy słyszycie. Bo czeka ją za to nagroda albo kara. A jak was nie będzie na horyzoncie to nie będzie ich mówić? To jakaś paranoja o czym piszesz. Zmuszacie dziecko by mówiło te wszystkie grzecznościowe słowa! Nie osiągnięcie tego o co walczycie.
OdpowiedzUsuńAnonimowy. Piszesz " Są dzieci, które nie uczą się pzred naśladowanie bo robią na pzrekór rodzicom." To nie prawda. Owszem w pewnym wieku tak się dzieje, ale nie jest to stan permanentny. Prędzej czyt później dzieci nauczą się przez naśladownictwo używać zwrotów grzecznościowych.Jest tylko jeden warunek.Musza mieć kogo naśladować. Ty natomiast nie jesteś skłonny czekań na wynik naturalnego procesu i chciałbyś przymuszać dziecko, przyspieszając pewne procesy. Efektu mogą być opłakane.
OdpowiedzUsuńchciałbym zauważać, że mieliśmy masę wyzwań z zaburzeniami ze spektrum autystycznego i mimo tego dziecko potrafi uczyć się tylko nas obserwując. nie zapomnę dnia, w którym mój syn wyszedł z mieszkania przede mną i powiedział do kogoś "Dzień dobry"... Dziecko, które wcześniej nie potrafiło komunikować swoich potrzeb nagle zaskoczyło. To było fantastyczne, a przecież uczymy się właśnie przez pokazywanie sobie - w naszym przypadku życzliwości. Obawiam się, że jeśli będziemy sobie pokazywać obojętność, to jej się nauczymy, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMyślę, że mnie nie rozumiecie. To że przypominam mojemu dziecku o używaniu tych pięknych słów to nie znaczy że je do czegoś zmuszam. Przeciez jeśli nie będzie chciało powiedziec "dowidzenia" to nie powie. Nie otrzyma z tego powdu klapsa czy nie zje kolacji. uważam jednak, że od samego poczatku trzeba przyzwyczajać dzieci do obowiazujacych zasad. I nie zgadzam się ani z Barbarą ani z JoShiMa. Moje metody przyniosą skutek. Już przynoszą. Nasz starszy syn postrzegamy jest jako dobrze wychowany chłopiec a jemu też przypominaliśmy o konieczności używania zwrotów grzecznościowych.
OdpowiedzUsuńPolecam Wam do pzezczytania ksiazkę "Rodzice w akcji". Nie czytałem tych, które poleca Żyrafa ale w tej jest janso napisane, ze dzieciom od najmniejszych lat trzeba stawiać granicę, bo tylko to jest gwarantem że wyrosną na zdrowych emocjonalnie i moralnie ludzi.
@Anonimowy, rozumiem, że ucząc swoje dzieci mówienia "proszę/przepraszam/dziękuję" troszczysz się o ich miejsce w społeczeństwie. Zależy Ci na tym, by dzieci używały grzecznościowych zwrotów od najmłodszych lat, bo uważasz, że w ten sposób wyraża się szacunek i sympatię, że to dobry sposób na tworzenie wspólnoty. Czy tak? Czy o to chodzi?
OdpowiedzUsuńCzytałam książkę o której wspominasz. I nie polecam jej dalej. Polecam za to Juula i Rosenberga. Ich spojrzenie na dzieci w rodzinie jest w 100% bezprzemocowe. Niestety nie mogę tego samego powiedzieć o spojrzeniu Państwa Gajdów (autorów "Rodzice w akcji"). Autorzy piszą np o tym, że:
- dziecko, które nie zje przygotowanej przez mamę kolacji pójdzie spać głodne. To przemoc i łamanie dziecka. Dlaczego dorosły może wybrać na kolacje to co lubi, a dziecko nie może powiedzieć "to niedobre, chcę coś innego"? Co więcej autorzy polecają podanie dziecku na następny posiłek to, czego nie chciało zjeść za pierwszym razem. I jest jeszcze coś. Choć sami przyznają, że to okropne, to zachęcają do takich praktyk zapewniając, że dzięki temu dziecko będzie wszystko jadło.
- konsekwencja jest najważniejsza i w imię tej konsekwencji proponują walkę z dzieckiem. Tata, który nie chce aby dziecko wchodziło do kuchni kiedy on gotuje, rysuję linię której Małemu przekroczyć nie wolno. Za każdym razem kiedy syn przekracza linię ojciec za każdym razem wynosi go z kuchni, a kiedy mały rzuca się na podłogę ciągnie go za rękę. Ta walka trwała 45 minut, ale jak pisze autor " wreszcie zrozumiało(dziecko), że istnieje pewna nieprzekraczalna granica, ze tata jest silny i nie pozwoli bezkarnie łamać zasad". Jakie to smutne. Tata, który chce być konsekwentny traci z oczu swoje dziecko, które chce być blisko, które z ojcem chce stworzyć wspólnotę. Warto? Według mnie - NIE! Konsekwencja nie jest kluczem do relacji z dzieckiem.
Anonimowy, kiedy czytam Twoje wpisy czuję smutek. Moja córka tez ma 4 lata i podobnie jak Twoja nie mówi "dzień dobry" czy dziękuję( o czym pisałam powyżej), choć mnie - tak, jak i Tobie - w pewnym sensie na tym zależy, ale już nie dlatego,by była postrzegana jako dobrze wychowana, ale dlatego, by tymi słowami chciała sprawiać radość innym.
OdpowiedzUsuńNaprawdę uważasz,że jeśli dziecko wypowiada "magiczne" słowa na prośbę rodzica, choć samo tego nie chce, to słowa te maja wartość? Nie bierzesz pod uwagę,że dziecko chce samo zdecydować kiedy i komu powie dzień dobry, dziękuję czy przepraszam? Czy nie ma do tego prawa? A powodów, dla których tego nie robi jest całe mnóstwo( nie lubi tej sąsiadki, przeżywa jakiś swój smutek, albo stres, nie czuje się winne, więc nie chce przeprosić, nie chce zwracać się do osób, które zna mało czy rzadko widuje itd)i jestem przekonana,że przekora jest na ostatnim miejscu tej listy, o ile w ogóle tam jest.
I jeszcze jedna rzecz, która mnie zasmuca - czy naprawdę uważasz,że nie stosujesz przemocy wobec Małej, skoro piszesz,że nie dostaje tego na czym jej zależy dopóki nie poprosi o to? Czy przemocą nie jest przymus? Czy łamanie wolności dziecka i brak akceptacji ( jak rozumiem) innego sposobu niż słowo "Proszę" na wyrażenie prośby jest Twoim zdaniem bezprzemocowe?
Rozumiem Twoją troskę o "dobre wychowanie" dzieci, po to, by były lubiane, akceptowane, szanowane przez innych ludzi. Ale czy uważasz,że sympatię, akceptację, szacunek zdobędą przez wypowiadanie formuł grzecznościowych, do których nie są przekonane, do których są naginane przez rodziców i społeczeństwo? Czy nie wychowujemy w ten sposób pokolenia hipokrytów?
Przypomnia mi się też metoda z przedszkola mojej córki, gdzie niestety dzieci za "grzeczność" dostają stempelki. Nie chcę,żeby moja córka była uprzejma czy pomocna dla innych dzieci z powodu stempelka, tylko dlatego,że sama chce, by inne dzieci dzięki niej czuły się dobrze.Podobnie jest z "magicznymi" słowami.
Pozdrawiam.
Anonimowy, sam piszesz że Twoja córka wie, że należy powiedzieć "dzień dobry". Nie trzeba jej już tego uczyć. Skoro nie mówi to znaczy, że nie czuje tego, lub tego nie chce. Twoje metody niczego jej nie uczą. Może poza tym, że należy kłamać, aby coś osiągnąć. Że ważniejsze jest to co się mówi niż to co się czuje. Że opłaca się być posłusznym.
OdpowiedzUsuńTeż uważam, że tych słów nie trzeba nikogo uczyć. Dzieci wcześniej czy później je po prostu wypowiadają.
OdpowiedzUsuń@Ewo dziękuje Ci za zdanie "poczucie winy to takie... "wrażliwe" uczucie. Majstrowanie przy nim niewątpliwie nie skończy się dobrze."
OdpowiedzUsuńW NVC poczucie winy obok gniewu, wstydu i depresji jest tzw. uczuciem rzekomym, uczuciem związanym nie z sercem a z głową, z myśleniem. Zawsze wtedy, gdy wzbudzamy w dziecku poczucie winy ("to twoja wina", "nie pomyślałeś i teraz patrz co się stało", "jesteś nieostrożny i dlatego twój brat płacze") odcinamy dziecko od życia, od jego potrzeb. Taki Maluch nie wie co czuje, czego potrzebuje, bo inni mówią mu co powinien czuć. Wzbudzanie poczucia winy, nie tylko w dziecku, powoduje ogromny ból.
@Ewelino, dziękuję Ci za pytania, które postawiłaś nie tylko Anonimowemu. Ci co stawiają pytania tworzą przestrzeń dla poszukiwania odpowiedzi.
Przyznaję, że dopiero po tekście Moniki i Waszych komentarzach zrozumiałam, iż wychowanie to nie uczenie, a pokazywanie po prostu. To nie słowa, tylko czyny ukształtują nasze dzieci. Do tej pory przekonana byłam, że dziecko należy uczyć kultury. Po głębszym zastanowieniu i rozważeniu problemu to oczywiste, że nie należy. Dziękuję Moniko za otwarcie mojej głowy po raz kolejny :)
OdpowiedzUsuńTylko spokojnie - powtarzam sobie odkąd przeczytałaem Wasze komentarze. Żyrafo zajrzę jeszcze raz do ksiażki bo to co napisałaś rzeczywiście tam jest i ja nie chcę walczyć z moimi dziećmi ale nie wiem dlaczego tego nie wiedziąłem jak czytałem.
OdpowiedzUsuńTrochę mi zamąciliście w głowie. Musze nad tym wszystkim pomyślec i porozmawiac o tym z żoną. Zajrzę tu za jakiś czas
Anonimowy, bardzo się cieszę z tego zamętu w Twojej głowie, bo to daje mi nadzieję i wiarę,że coraz więcej rodziców będzie dostrzegać swoje dzieci z ich potrzebami.
OdpowiedzUsuńDziękuję za Wasze komentarze i Tobie Moniko, bo tu uczę się wciąż, jak stawać się kompetentnym rodzicem
Pozdrawiam serdecznie.
@Anonimowy weź tyle czasu, ile potrzebujesz. Do zobaczenia.
OdpowiedzUsuńpamiętam swoje doświadczenie z tatą. przyszliśmy do dalekich znajomych, staliśmy w drzwiach, tato powiedział "dzień dobry" a ja nic. strasznie się wstydziłam w tej sytuacji, nie znałam ich. tato kazał mi powiedzieć "dzień dobry" a ja tak się wstydziłam (nie bardzo pamietam dlaczego, ale wiem, że często tak się czułam przy obcych), że nie mogłam wykrztusić słowa. oczywiście dostałam klapsa i chyba w końcu coś powiedziałam przełykając łzy. mogłam mieć właśnie koło 4 lat. tato był na pewno przekonany, że "jestem przekorna i złośliwa". dla mnie to było strasznie zawstydzające, upokarzające i bolesne doświadczenie....Ala.
OdpowiedzUsuńsorry! ale ja lubię słowo proszę i dziękuję! ma piękny, delikatny i nie obojętny dźwięk! wtedy, kiedy jest szczere!!!!!
OdpowiedzUsuńPaństwa Gajdów (autorów "Rodzice w akcji") nie lubię:( - akcja manipulacja! Ale jestem za wyznaczaniem granic - razem! wspólnie! pzdr:)
Granice są ok. Dzieci potrzebują granic, aby czuć się bezpiecznie. Granic, które są postawione dla dzieci, z uwzględnieniem dzieci. Zo dobrze czuje się w kraju otoczonymi takimi granicami.
OdpowiedzUsuńJakich granic dzieci nie potrzebują? Tych stawianych przez rodzicielski autorytet. Tych wyznaczanych przez dorosłych, dla dorosłych.
Lubię tylko te granice, które szanują dziecko i dorosłego.
Hmmm, a ja jestem za delikatnym, po cichu, przypominaniem. Moje dziecię niektórych słów nauczyło się przez obserwację, o innych mu przypominam. Jak nie powie, to nie, trudno. I oczywiscie nie powinno się naciskać, kiedy dziecko jest bardzo niechętne, gdy się złości, wstydzi itd.
OdpowiedzUsuńA czemu tak robię? Bo znam bardzo dużo dzieci, zwł. już starszych, w wieku szkolnym, które po prostu nic nie mówią: ani dzień dobry, ani dziękuję, ani do widzenia.
Może jestem staroświecka, ale mi się to nie podoba. Mozecie mnie zasypać argumentami, ale takie jest moje zdanie. Wolę uprzejme "poproszę" niż "daj", wolę wesołe "cześć" niż głucha cisza i uciekanie ze wzrokiem.
A wdrażanie do używania tych słów grzecznosciowych bynajmniej nie kłóci sie z NVC, bo i tego fanami jesteśmy i to przynosi u nas cudowne efekty.
Maria Montessori bardzo zwracała uwagę na 'Grace and Courtesy' - jeśli to kogoś z Was interesuje polecam poszukanie sobie info na ten temat w necie. A jak pewnie wiecie, jej pedagogika była daleka od przemocy.
:-)
Czytam blog, czytam komenatrze ic o jakiś czas się wkurzam. Wkurzma się gdy zacyzna się przkonywnaie siebie nawzajem że coś jest ok a coś nie. Jak czytam posty to bardzo rzadko tego doświadczam ale jak czytam komenatrze to częsciej. Nie czaję dlaczgeo ludzie czasme czytaja w tych postach tego czego tam nie ma. jak naprzykład Anka. Przecież w poście nie ma o tym, żeby nie przypominac delikatnie tylko jest o tym, zeby na dziecku nie wymuszac tych grzecznościowych zwrotów. Czasem odnosze wrażenie, że czepamy się słów a przecież myśl jest jasna.
OdpowiedzUsuń@Tomaszu, zainspirowałeś mnie do napisania kilku zdań. Dzięki.
OdpowiedzUsuńCzytam komentarze pod tym postem i pod artykułem na FB i myślę, myślę, myślę... (i powiem Wam, ze momentami czuję się jak Kubuś Puchatek)
Kiedy czytam, zdania typu: "nie zgadzam się, dziecko musi to czy tamto", "uważam, że nie masz racji, trzeba dzieciom przypominać", "to nie działa" to chcę, żebyście wiedzieli, że Wasze komentarze są dla mnie ok. Nie traktuję ich jako krytyki czy osądu (choć jeszcze jakiś czas temu w ten sposób bym o nich pomyślała, a i o autorach i autorkach... nie napiszę co bym pomyślał :)). Dzisiaj kiedy czytam te zdania, to przede wszystkim widzę troskę o dzieci, zaangażowania w ich wychowanie. Czytam o czasie, energii i trudzie, jaki wkładacie, by dzieci czuły się dobrze w świecie, w którym żyją. I dlatego takie zdania są dla mnie ok.
Ok są też komentarze, w których piszecie, że moje słowa poruszyły Was, dały jasność w jakimś temacie. Uczyniły was wolnymi od np. opinii. To dla mnie jest ok, ponieważ w ten sposób tworzę z Wami wspólnotę Mam, które podobnie myślą.
Wdzięczna jestem za każdy komentarz. Są takie do których wracam, bo wciąż we mnie żyją. Cieszę się, że dzielicie się ze mną (i z innymi) swoimi przemyśleniami i wątpliwościami.
Tomaszu, wkurzaj się, proszę bardzo. :-)
OdpowiedzUsuńDla wielu osób nawet delikatne przypomnienie jest swoistym nagabywaniem, przymuszaniem dziecka (bo dziecko czuje presję).
A jeszcze, tak przy okazji, pozwolę sobie polecić świetny artykuł w tym temacie: :-)
OdpowiedzUsuńhttp://www.bycrodzicami.pl/montessori-w-domu/co-powinienes-powiedziec-przepraszam/
Wkurzam się niezależnie od tego czy ktoś mi pozwala czy nie :)
OdpowiedzUsuńCzytalem ten artkuł który polecasz i dla mnie to jest to smao co w poscie. NIE ZMUSZAJ DZIECKA< DAJ MU PRZYKŁAD. To to smao prawda?
To jeszcze do kompletu:
OdpowiedzUsuńhttp://jarekzylinski.blox.pl/2011/09/Przepraszam-dziekuje-prosze-8211-czyli-slowa-nie.html
:)
Monika napisała "za często przypominamy dzieciom". Czyli rozumiem nie mówiła o zmuszaniu, ale nawet o takim właśnie niewinnym przypomnieniu.
Kiedy pierwszy raz przeczytalam ten post, wyrzucilam ze swojego slownika powiedz 'prze-pra-szam' pozwalajac by coreczka przepraszala po swojemu pocalunkiem (o zgrozo, tego tez ja ja nauczylam!). Juz chcialam odtrabic sukces, gdy dotarlo do mnie, ze mimo wszystko mowie 'Coreczko, zrobilas bratu kuku/to go bolalo. Przeprosc go'. I teraz mam zagwostke, co mowic, by z jednej strony coreczki nie przymuszac, ale z drugiej strony, by rozumiala, ze wyrzadza bratu krzywde i ze tak nie mozna. Hm...
OdpowiedzUsuńDo lamusa odchodza rowniez 'zrob (ladnie) pa-pa' i 'powiedz dziekuje'.
Co mi wlasnie tez uswiadomilo, ze zmuszam siebei sama do dziekowania za lizaka podarowanemu coreczce, choc nikt mnie o zdanie nei zapytal i choc nie chce, by corka jadla lizaki.
@ms, Dzieci potrzebują akceptacji, pewności że wszystko z nimi jest w porządku. Że są kochane nie ze względu na to, co zrobiły, a często pomimo tego, co zrobiły. Kiedy dziecko słyszy, że zrobiło coś złego, to niestety myśli, że ono samo jest złe. Kiedy mówimy "przeproś" to zmuszamy dziecko do uznania, że jest winne, a jak napisała w komentarzu Ewa "poczucie winy to takie... "wrażliwe" uczucie. Majstrowanie przy nim niewątpliwie nie skończy się dobrze. "
OdpowiedzUsuńDzieci nie robią czegoś bo chcą wyrządzić zło (ew. bo są złe). Dzieci robią coś ponieważ chcą być brane pod uwagę (pisałam o tym w komentarzu o ugryzieniu Twojej córki). Warto więc sprawdzić dlaczego dziecko postępuje tak, a nie inaczej np. pytając "czy zabrałaś bratu grzechotkę, bo chcesz się bawić" lub jasno mówiąc NIE (rodzic też ma prawo do powiedzenia NIE) "nie bij brata" - tylko tyle. Bez wbijania w poczucie winy tekstem "to nie jest ładne zachowanie, wiesz przecież, że go to boli".
Co Ty na to ms?
@Moniko, ja na to, że to jest bardzo trudne.
OdpowiedzUsuńZabawkę przećwiczyłam - córeczka, jak chce zabrać jakąś bratu, przynosi mu najpierw inną. Ale gdy go bije, mną trzęsie. Sytuacja z dziś - mała wzięła taką plastikowo-gumową śrubę i siłą przejechała bratu po głowie. Płacz był niemiłosierny, a ja się cała ugotowałam widząc sytuację (synek ma ok 5cm szramę na głowie...). I mój poprzedni komentarz, Twój post i wszystko inne poszły w niepamięć:-( Tyle co się ugryzłam w język, żeby nie krzyknąć. Ale znowu poprosiłam, by go przeprosiła.
Jedno mnie zastanawia - piszesz, że oceniając czyn, oceniamy osobę. A mnie zawsze uczono (mądre szkolenia o komunikacji...), żeby właśnie osoby nie oceniać, a czyn. Że ocena czynu nie równa się ocenie osoby. Twoje podejście jest dla mnie nowością, z którą muszę się oswoić.
@ms, nie napisałam zły czyn=zła osoba .Nie napisałam też, żeby oceniać czyny a nie osoby. Nie pisałam o ocenie (to jest to, czego chciałabym się pozbyć - myślenia oceniającego). Napisałam, że dziecko myśli, że jest złe, kiedy słyszy, że zrobiło coś złego. Często jest też tak, że kiedy dziecko słyszy od rodzica "jestem zły, gdy tak robisz", to także myśli, że to z nim jest coś nie w porządku.
OdpowiedzUsuńms, dziękuje Ci za inspirację. Już piszę o tym post.
@Moniko, stad sie niestety biora na swiecie konflikty. Cos zostanie przeinaczone, nieodpowiednio zrozumiane, ktos sie zaperzy, a nie porozmawia. Bardzo sie ciesze, ze stworzylas miejsce do rozmowy.
OdpowiedzUsuńMasz racje, nie napisalas, ze zly czyn=zla osoba. To byla moja nadinterpretacja slow "Kiedy dziecko słyszy, że zrobiło coś złego, to niestety myśli, że ono samo jest złe". Nie napisalas tez, zeby oceniac czyny, a nie osoby - to napisalam ja. Tzn przytoczylam, czego mnie uczono na szkoleniach z komunikacji.
Ale dalej mam metlik w glowie. Chetnie zaufam Ci w kwestii pierwszej, o ktorej rozmawialysmy - ogranicze sie do komunikatu 'Nie bij brata'. Jednak teraz zastanawia mnie kwestia 'jestem zly, gdy tak robisz'. Jak mam rozmawiac o swoich uczuciach, jezeli mowiac, ze jestem zla lub smutna, bo dziecko cos zrobilo/czegos nie zrobilo wpedzam dziecko w poczucie winy (czego oczywiscie nie chce!)? Jak mam nauczyc dziecko wyrazania uczuc, jesli swoich nie bede wyrazac? I odwracajac sytuacje - czy jesli mowie 'jestes zla, bo nie pozwolilam Ci ogladac kolejnej bajki' dziecko nie pomysli, ze mama jest zla, skoro zrobila zle (w ocenie dziecka). Jak widzisz, gubie sie w tym wszystkim.
Czy moze zamiast 'jestem zla, bo uderzylas brata' powiedziec 'jest mi przykro, bo Twoj brat placze'? Czy to tez moze wywolac w coreczce poczucie winy (w koncu - bylo nie bylo - brat placze przez nia...).
ps. lubie byc insipracja;-)
@ms, to co piszę odnosi się do małych dzieci. Zo ma 3,5 roku. Dzieci wokół niej i nas mają nie więcej niż 6 lat. Kiedy więc piszę o tym, żeby nie mówić dziecku o tym, że jest się złym ponieważ dziecko zrobiło to, czy tamto, to myślę o takich dzieciach. Jeśli takim dzieciom powiemy, że zrobiły coś złego lub że my jesteśmy źli ponieważ one coś zrobiły to dziecko nie będzie nam chciało powiedzieć co kryje się za jego zachowaniem. Kiedy dziecko słyszy, ze mama jest zła kiedy Maluch kopie brata, to dziecko wycofuje się by mama nie była bardziej zła. Wycofując się zabiera swoje: "mamo jest mi smutno bo odkąd on się pojawił nie masz już czasu żeby wieczorami czytać mi książeczki. ja chcę żebyś ty czytała,a nie tata".
OdpowiedzUsuńTakie słowa karcą dziecko, a przecież nie o karę a o kontakt chodzi.
Nie wiem czy wyraziłam się jasno więc będę wdzięczna jeśli dasz mi informację zwrotną.
Zamiast "jestem zła, bo uderzyłaś brata" możesz powiedzieć "nie bij brata. chcę żeby wszyscy w naszej rodzinie byli bezpieczni".
Nie martw się o umiejętność wyrażania uczuć i potrzeb twojej córeczki. Nie musi od Ciebie usłyszeć, że jesteś zła, by powiedziała, że jest zła. Moja mówi, choć ja unikam tego sformułowania.
ms, rozumiem Twoją niezgodę na wyrządzanie krzywdy synowi. Chcesz aby był bezpieczny. Z drugiej strony chcesz się zatroszczyć także o córkę i równocześnie chcesz jej powiedzieć jakie ważne jest dla ciebie to, by dzieci współpracowały nie tylko z Tobą, ale i z sobą nawzajem (na razie by córka współpracowała z synem, ale kiedy ten podrośnie..). I czytam jak trudno Ci w tej chwili znaleźć najlepszą strategię. Taką, która zaspokoiła by jak największą ilość potrzeb każdego członka Twojej rodziny.
@Moniko, rozumiem już dokładnie, co chciałaś powiedzieć. I... przyznaję rację :-) Już wczoraj ograniczałam komunikaty do 'nie bij go', 'nie rób mu tak', 'nie chodź po nim' (tak, tak...).
OdpowiedzUsuńDziękuję za zrozumienie, akceptację i brak oceny.
Myślę, że wystarczy samo mówienie między rodzicami oraz w stronę dziecka "magicznych słów". Dziecko obserwuje, widzi to w domu, w sklepie, w kinie, na ulicy i samo zacznie kiedy uzna to za stosowne.
OdpowiedzUsuńNa pewno nie ma co naciskać, ale z drugiej strony, nie można zupełnie pominąć w wychowaniu elementów współżycia w społeczeństwie. O ile można dać "wolną rękę" 1 czy 2-rocznemu dziecku, to w stosownej sytuacji 10-latek musi umieć się zachować.
Tak myślę :)