Mamo, ostatni raz... nowości w słowniku mojej córki. Najpierw usłyszałam i uznałam, choć nie rozumiałam. Potem pomyślałam i zrozumiałam. Zo chce być brana pod uwagę. Chce być usłyszana. Chce współuczestniczyć. Współdecydować. Iść w swoją stronę.
Niektórzy uważają, że Zo sprawdza, testuje, manipuluje. Nie zgadzam się. To, co robi moja córka to poszukiwanie strategii na zaspokojenie swoich potrzeb. Myślicie, że to to samo? Według mnie, nie.
Kiedy przypisujemy dzieciom manipulacje, testowanie, to niemal natychmiast stajemy na straży rodzicielskiego autorytetu, odbierając bardzo osobiście wrzaski, płacz, trzaśnięcie drzwiami. To, co w takich momentach mamy do zaoferowania dzieciom, to konsekwencja, często za wszelką cenę. Konsekwencja, która w dostępnych na rynku poradnikach wychowawczych jest odpowiedzią na większość pytań i wątpliwości. Przyjrzyjcie się tylko tytułom, a będziecie zaskoczeni.
Twoje dziecko nie zjadło całego obiadu? Bądź konsekwentna - nie daj mu kolacji, niech idzie spać głodne. Maluch nie chce iść do przedszkola? Powiedz stanowczo "nie", bo inaczej będziesz z nim siedzieć w domu do 5 roku życia, no może do 6, bo władza właśnie szykuje się do wyborów... Twoja córka chce żebyś na górskiej wycieczce wziął ją na barana? Bądź stanowczy. Powiedz, że jest już duża, że ma dwie nogi tak jak ty, że uprzedzałeś, co ją czeka. Uczyń z wycieczki wojskową ścieżkę zdrowia, bo przecież jeśli ustąpisz, jeśli nie będziesz konsekwentny, to następnym razem będziesz ją niósł na rękach do przedszkola i z przedszkola.
Kiedy porzucimy mit konsekwencji jako antidotum na wychowawcze bolączki, to szybko okaże się, że nasze dziecko zwyczajnie nie lubi fasoli (źródła żelaza), a i ty też przecież za nią nie przepadasz. Nie chce iść do przedszkola, bo musi siedzieć obok Kamila, który szczypie i zabiera zabawki. Prosi o wzięcie na barana, bo jest trochę zmęczone i bardzo znudzone wijącą się wśród wysokich drzew ścieżką. Przecież stąd nic nie widać.
Zo nie testuje, nie manipuluje, więc ja nie muszę być konsekwentna :) I co więcej nie będę mieć poczucia winy, że to... z powodu braku mojej konsekwencji :)
Kiedy Zo nie chce sama włożyć butów, to szuka ze mną kontaktu, potrzebuje bliskości. Kiedy mówi, że nie chce iść dzisiaj do przedszkola, to chce mi opowiedzieć o tym, co w przedszkolu ją przeraża. Chce być wysłuchana. Kiedy odsuwa talerz w czasie niedzielnego obiadu u dziadków mówiąc: "ohyda", to chce być zauważona. Jest przecież najmniejsza, a rozmowa toczy się ponad jej głową.
Kiedy dzisiaj rano Zo "obraziła się na mnie", bo do jajecznicy dałam jej łyżeczkę, a nam widelce, to chciała być potraktowana tak samo, jak jej rodzice. Chciała być ważna. Czy to manipulacja?
Kiedy Zo nie chce sama włożyć butów, to szuka ze mną kontaktu, potrzebuje bliskości. Kiedy mówi, że nie chce iść dzisiaj do przedszkola, to chce mi opowiedzieć o tym, co w przedszkolu ją przeraża. Chce być wysłuchana. Kiedy odsuwa talerz w czasie niedzielnego obiadu u dziadków mówiąc: "ohyda", to chce być zauważona. Jest przecież najmniejsza, a rozmowa toczy się ponad jej głową.
Kiedy dzisiaj rano Zo "obraziła się na mnie", bo do jajecznicy dałam jej łyżeczkę, a nam widelce, to chciała być potraktowana tak samo, jak jej rodzice. Chciała być ważna. Czy to manipulacja?
O pożytkach płynących z niekonsekwencji napisała Agnieszka Stein, empatyczny psycholog. Gorąco polecam artykuł.
Ciągle słysze od mojej bratowej i mojej teściowej, że taki mały jest mój syn a już owinął sobie mnie wokół małego palca. Tomek ma 5 miesięcy i tym co oburza obie to fakt, że karmię go na żądanie, że usypiam z nim, że biorę go na ręce kiedy płacze lub zwyczjanie marudzi. Powiem szczerze, że zaczęłam sie zastanawiać czy przypadkiem rzeczywiście mój syn już nie manipuluje ale przeczytałam fajny artykuł w necie, Teraz trafiłam tutaj i mam więcje npewności, ze to nie jest amnipulacja. Poza tym myślę sobie jak takie maluszki mogą manipulowac swoimi rodzicami? przeciez są prawie w 100% zależne od rodziców.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. Adela
@Adelo, intuicja Cię nie zawodzi. Niemowlęta nie manipulują! Karmiąc na żądanie zaspokajasz podstawową potrzebę człowieka - potrzebę jedzenia i picia. Usypiając z synkiem odpowiadasz na jego, i domyślam się, że także na Twoją, potrzebę bliskości. W ten sposób dajesz mu poczucie bezpieczeństwa. Reagując na jego płacz przekazujesz mu jasny komunikat: jestem obok Ciebie, także wtedy, gdy jest ci źle. Badź spokojna. Twoje dziecko nie manipuluje, a jedynie rozmawia z Tobą.
OdpowiedzUsuńPłacz to język niemowląt. W jaki inny sposób mają powiedzieć, że jest im zimno, że są głodne, że potrzebują bliskości mamy czy taty?
Niemowlęta nie kalkulują: "chcę żeby mam była blisko więc będę udawał, że boli mnie brzuch. Rozpłaczę się, to na pewno przyjdzie". To tak nie działa. Dając dzieciom to, czego potrzebują nie rozpieszamy, a jedynie budujemy ich poczucie wartości. Sprawiamy, ze stają się samodzielne i chętne do współpracy.
Dziewczyny i Chłopaki, bez obaw nośmy, kołyszmy, przytulajmy, całujmy nasze dzieci zawsze wtedy, kiedy tego chcą. Nasze dzieci nie manipulują nami.
No wlasnie. Ja tez juz uslyszalam kilka razy, ze moje niespelna dwuletnie dziecko juz dawno temu weszlo mi na glowe. Dlaczego? Dlatego, ze jej potrzeby sa dla mnie rownie wazne jak moje? Dlatego, ze czasami wsrod doroslych jest dla mnie wazniejsze, co w tej chwili mowi do mnie moje dziecko, a nie kolezanki i przerywam ta "dorosla" rozmowe? Dlatego, ze nie zgadzam sie na rozwiazania, jakie od wiekow stosowaly nasze mamy i babcie wobec "wszystkich" dzieci na "calym swiecie", bo wiem, ze odbiore jej w ten sposob wolnosc?
OdpowiedzUsuńKazdego dnia ucze sie jak byc mama, nie mam doswiadczenia, ani pedagogicznego wyksztalcenia, ale dlaczego traktowanie dziecka jak rownego sobie czlowieka, ktory ma swoje potrzeby i prawo wyboru (przynajmniej czasami:D) jest czesto uwazane za nieodpowiedzialne rodzicielstwo, ktore prowadzi do tego, ze w przyszlosci z naszych dzieci wyrosna rozpieszczone, bezczelne i egoistyczne stwory, ktore jeden Pan Bog wie jakie spostoszenie beda sialy w naszym idealnym spoleczenstwie?
Konsekwencja w różnych decyzjach jest moim zdaniem potrzebna, ale tylko pod warunkiem, że te decyzje są dobre! Natomiast wszelkie decyzje dotyczące dzieci powinny wynikać w bardzo dużej mierze z potrzeb dzieci. Jeśli potrzeby się zmieniają - to i decyzje mogą. Jak rodzic widzi, że decyzja jest zła (np. ta ścieżka zdrowia!) - to może ją zmienić. Konsekwencja nie polega na ślepym utrzymywaniu raz podjętego zdania. Nie chciałbym, by dzieci widziały coś takiego u swoich rodziców. Konsekwencja jest umiejętnością wrócenia do założeń danej decyzji i być może dzięki temu rozeznania, że warto ją utrzymać, ale może się okazać, że trzeba ją zmienić.
OdpowiedzUsuńOdnosząc się też do manipulujących dzieci. nie, nie manipulują, ale czasem podświadomie sprawdzają w jakich granicach/zasadach się poruszają. Świadomość tego, co im wolno a co nie, kiedy rodzic będzie je przed czymś bronił, a kiedy nie - jest jedną z podstawowych rzeczy w potrzebie bezpieczeństwa (dlatego potrzebują na początku wiedzieć, że rodzic zareaguje na każdy ich płacz! Bo nie chodzi tylko o zasady "ograniczające" dzieci przecież!). Ładnie potrzebę granic pokazuje "bezstresowe wychowanie", gdzie dzieci bardzo mocno szukały tych granic.
pozdrawiam
Jarek Żyliński
To ważna kwestia. Też często o tym myślę. Nie mam wątpliwości, że manipulowanie dzieci to mit. Ale zastanawiam się często, jak to jest z konsekwencją. I tym reagowaniem na wszystkie potrzeby. No bo my przecież też kreujemy to, jak nasze dzieci funkcjonują, nie tylko reagujemy na potrzeby. Podam przykład. Mój syn urodził się 3 tyg przed terminem i bardzo potrzebował bliskości. Dużo go nosiliśmy w chuście, kładliśmy sobie na brzuchu i nosiliśmy "na kangurka". Później się dowiedziałam, ze to noszenie w pozycji pionowej jest niezdrowe. A on się tak przyzwyczaił, ze poziomo nie znosi. I właściwie tylko tak zasypia. A waży już 6 kg. Kręgosłup boli po 5 min takiego noszenia. Więc mam straszny problem co teraz. I obwiniam się, że powinnam go była konsekwentnie odzwyczaić od tego, a nie potrafię patrzeć jak płacze w łóżeczku czy na rękach w poziomie. Męczę się więc bo boli mnie kręgosłup oraz bo zadręczam się, ze nie umiem sobie poradzić i nie byłam (nie jestem) wystarczająco "twarda"
OdpowiedzUsuńA ja jestem życiowo niekonsekwentna i zmiana tego musiałaby być chyba jakaś siłowa. Wcale tego nie chcę w kontaktach z moim dzieckiem i na prośbę o zasznurowanie bucików z pewnością zgodziłabym się nawet nie myśląc o... konsekwencjach (to tak a propos psychobloga ;))
OdpowiedzUsuńDecyzję zmieniam nie tylko pod wpływem zmian w potrzebach mojego dziecka, ale również pod wpływem zmian w moich potrzebach. Zresztą... podejmowanie raz na zawsze decyzji dotyczącej np. pory chodzenia spać jest dla mnie trochę dziwne i na pewno mało praktyczne.
I niestety... konsekwencja kojarzy mi się zwykle z głupim uporem. I tam gdzie się pojawia brakuje miejsca na wysłuchanie dziecka. A czasem nawet na wysłuchanie siebie.
O manipulacji nic nie wiem. Moje dziecko nie manipuluje. I ja również staram się tego nie robić.
@Clatite, kręgosłup mamy ważna rzecz, więc na pewno warto o niego zadbać. Co nie znaczy, że trzeba było o tym myśleć, kiedy dziecię przyszło na świat i nie nosić "na wszelki wypadek". Ja nosiłam i noszę (12 kg ;)) i nie czuję, żebym musiała od czegoś odzwyczajać, bo dziecko samo sensownie sobie racjonuje czas na moich rękach. A też słyszałam "nie noś, bo się przyzwyczai".
OdpowiedzUsuńMój akurat zasypia nienoszony, więc nic nie doradzę, ale wierzę, że można zmienić sposób zasypiania bez płaczu.
ps. nasz też nie znosił w poziomie, ale nam nikt nic nie mówił, żebyśmy coś źle robili - noszony w chuście od urodzenia.
no właśnie, pierwsze słyszę żeby noszenie w pionie było niezdrowe?
OdpowiedzUsuńMoniko, dziekuje za ten post. Mnie sie ta 'konsekwencja' uczepila, jak rzep psiego ogona (o czym pewnie czytalas) i puscic nie chce. Tzn pozwalam sobie;-) na niekonsekwencje, ale zawsze pozniej dopadaja mnie wyrzuty sumienia, ze znowu robie cos 'zle' (bo wbrew teorii).
OdpowiedzUsuń@clatite: dlaczego noszenie w pionie ma byc zle? jest to jedna z lepszych form noszenia (chyba, ze dziecko ma okreslone problemy zdrowotne). Ja usypiam na lezaco w moim lozku - synek ssie az zasnie (lub nie) i wtedy go zostawiam.
Czytam post, czytam komentarze i serce rośnie. A swoją drogą komentarze u Ciebie to istne posty. Jak fajnie, że mamy tyle do powiedzenia z materii nie tylko konsekwencji.
OdpowiedzUsuńU mnie nawet niexle. Robię postępy w takim rodzicielstwie o jakim tutaj piszesz. Dzieci odkrywają nowa mamę, a ja nowe dzieci. Fajny mamy teraz czas w domu.
Chociażby Paweł Zawitkowski odradza noszenie w pionie. Nam powiedzieli tak w przychodni i straszyli, że mu zniszczymy kręgosłup. Chusta to co innego - jak dziecko jest oplecione mocno, to na kręgosłup podobno nie szkodzi. A na rękach w pionie to najlepiej dopiero jak zacznie siadać. Podobno...
OdpowiedzUsuńjest czas i na konsekwencje i na bycie niekonsekwentną
OdpowiedzUsuńmoje dziecko jest jeszcze za małe by powiedzieć dlaczego czegoś chce lub nie chce - właśnie usiłuje go zrozumieć w temacie jedzeniowym bo jest głodny i na pytanie czy chce np kanapkę mówi tak a potem nie chce jej jeść, i tak 5-6 rzeczy szykuję a on nie je :/ i wcale nie mam zamiaru go przegłodzić by zjadł
ale za to jestem konsekwentna w tym że nie może pewnych rzeczy dotykać, czy musi przez ulice przechodzić za rękę a nawet od tego było odstępstwo bo w samolocie bawił się komórka 2h bo inaczej by płakał
clatite - mój syn usypiał na rękach w pionie nawet jak ważył ponad 10 kg, kręgosłup przywykł. Pewnego dnia stwierdził że tak nie będzie usypiał i chciał by go na łóżku położyć i sam zasnął, i teraz zasypia na rękach tylko w wyjątkowych sytuacjach. (teraz ma 19 mies) Tym co mi mówili ze na to jest za duży odpowiadałam że do 18 urodzin nie będę go usypiać na rękach
Już od jakiegoś czasu zastanawiałam się nad kwestią rzekomej dziecięcej manipulacji (tak często przez rodziców wspominaną i tłumaczącą zachowania ich dzieci). Jak zawsze dziękuję za odpowiedź i ścieżkę ...
OdpowiedzUsuńA ja mam jak MS - gdy pozwolę sobie na niekonsekwencje dopadają mnie wyrzuty sumienia. Jak widać niepotrzebnie :) Jak to dobrze móc odkrywać tutaj nową stronę macierzyństwa... :)
OdpowiedzUsuńMoja 5-letnia Zuzia jeszcze miesiąc temu zasypiała wtulona we mnie. Nie chciała zostawać sama. Przy mnie zasypiała w sekundę. Konsekwentnie jej w tym pomagałam:) Od pewnego czasu uczę ją zasypiania beze mnie. Chciałam być konsekwentna: bajka, buziak, lampka i dobranoc...ale jak tu być konsekwentną, kiedy Zuzia prosi żeby ją przytulić, bo ona tak bardzo to lubi :)) Pozdrawiam i dziękuję za kolejny mądry post.
OdpowiedzUsuń@MS, @Olu, zastanawiałam się nad tym poczuciem winy i wyszło mi, że choć ono do nas należy, to od nas nie pochodzi. Poczucie winy pojawia się wtedy, gdy zrobiłyśmy coś, czego robić nie powinnyśmy. Ale skąd wiemy co powinnyśmy? Ze świata zewnętrznego. Ludzie, ci bliscy i ci dalsi, a czasem całkiem obcy, mówią, że to i tamto jest dobre, słuszne, właściwe. I kiedy nie wybieramy tego czy tamtego, to ci sami ludzie mówią: "no wiesz, jak mogłaś odmówić, trzeba pomagać drugiemu", "jeśli nie nauczysz go dzielić się wyrośnie na snoba, zobaczysz". No więc nie w nas jest źródło poczucia winy, prawda?
OdpowiedzUsuńRosenberg nazywa poczucie winy "uczuciem rzekomym", bo pochodzi ono z głowy, nie z serca. Jak go nie mieć? Słuchać siebie. Intuicja nie zaprowadzi nas na manowce. Ludzie? Zdarza się.
clatite, a musisz chodzić w chuście, żeby usnął? Może wystarczy po prostu zawiązać i pokiwać się na krześle, żeby kręgosłup nie cierpiał?
OdpowiedzUsuńpoza tym - bardzo, bardzo dziękuję za tego posta
To jest coś, co gdzieś tam czuję, ale strasznie trudno mi to wyjaśniać innym - a nie dalej jak wczoraj znów usłyszałam, że rozpuszczam dziecko bo trzymam na rękach. Powinnam zostawić samego w foteliku, co z tego, że on się tam wierci i ewidentnie chce widzieć, co robimy przy stole!
Jak wyjaśniać to ludziom, rodzinie? Dziś próbowałam np wyjaśnić siostrze na jej pytanie, czy Krzyś jest grzeczny czy dużo płacze, że nie lubię słowa "grzeczny", że jak dziecko płacze, to nie jest niegrzeczne, tylko po prostu czegoś potrzebuje, a ona stwierdziła, że jestem nerwowa, nic nie można mi powiedzieć i obraziła się na mnie:( Nie wiem, olać to? Jak sobie radzicie ze "światem"?
@Jul, ze światem proponuję rozmawiać w osobie pierwszej, tak jak to zrobiłaś w rozmowie z siostrą. Nie poskutkowało? Czasem nie działa. Kiedy? Zwykle wtedy, gdy nasz rozmówca ma na sobie uszy szakala (idąc tropem Rosenberga), więc słyszy oceny i krytykę.
OdpowiedzUsuńJednym z moich pierwszych postów był post o języku żyrafy i szakala. Znajdziesz go tutaj: http://wswieciezyrafy.blogspot.com/2011/06/sow-kilka-o-zyrafie-i-szakalu.html. Wtedy obiecałem, że napiszę o uszach tych zwierząt, jeśli znajdą się chętni. Może pora popełnić ten tekst :)
Moniko, czy może już popełniłaś ten tekst o uszach, chętnie bym go przeczytała, jak zresztą wszystkie Twoje wpisy na blogu. Cieszę się, że jest takie miejsce, z którego można czerpać inspirację :)
UsuńMarta - bardzo chcąca być Żyrafą ;)
Jul:)
OdpowiedzUsuńW Twojej opowieści słyszę i moja własną siostrę:)
Mówię tyle, ile chce słuchać, wyjaśniam na czym mi zależy, jeśli chodzi o moją córkę(drażliwa kwestia to u nas mówienia dziękuję, proszę itd). Nie mówię za dużo, tylko działam. W oczach siostry Młoda jest rozwydrzona( głównie dlatego,że krzyczy dość głośno, gdy na coś się nie zgadza). Mnie już nawet nie boli ta łatka(słyszę za nią kryjące się potrzeby mojej siostry), ale zasmuca mnie fakt,że ona nie dostrzega dziecka tylko konwenanse, obowiązki, konsekwencje. Zasmuca tym bardziej,że za kilka miesięcy urodzi swoją pierworodną. Ale wtedy będę czuwać:)
@clatite, mam wrazenie, ze pan Zawitkowski urosl do postaci bostwa;-) pozycja w pionie, a plecy w pionie to dla mnie odrobine rozne pozycje. Nosilam dzieci 'w pionie', ale zawsze odpowiednio je podtrzymujac i odchylajac sie lekko do tylu.
OdpowiedzUsuń@Moniko, popelnij prosze :-)
Moniko, popełnij koniecznie.
OdpowiedzUsuńMoja siostra dziecka jeszcze przez jakiś czas mieć nie będzie. Ewelino, może siostra spojrzy na to z innej perspektywy, kiedy jej dziecko już będzie na świecie?
Ja w pewnych kwestiach za konsekwencją jestem i mówię o tym otwarcie.
OdpowiedzUsuńNie wyobrażam sobie jednak sytuacji, żebym nie dała dziecku kolacji tylko dlatego, że pogardziło obiadem; żebym na siłę zmuszała do wyjściu tu , czy tam wbrew chęci dziecka, bez uprzedniego doszukania się przyczyny takiego stanu rzeczy; żebym nie wzięła na ręce, gdy podczas pieszego spaceru w drodze powrotnej opada z sił, tylko dlatego, że na początku założyliśmy, że będzie to piesza wędrówka.
Myślę, że do każdej wychowawczej sytuacji trzeba i rozumu i serca.
Ewelino, moja siostra przeszla przez TRANSFORMACJE przy przyjsciu swojego pierwszego dziecka na swiat. Urodzila synka naturalnie, w domu. Bylam z nia jako jej doula i niesamowicie bylo obserwowac, jak zmaga sie z tym co nabyte i dociera do swojej wewnetrznej sily, intuicji, jak budzi sie w niej "zwierze". Instynkt matki prowadzil ja przez wiele miesiecy, odmienil jej patrzenie na swiat, relacje z ludzmi, wartosci. Teraz znow sie biedactwo troche gubi (jak my wszyscy, czyz nie?) i bardziej dopuszcza do glosu zewnetrzne "dobre rady". Ale moja, kiedys w jej oczach "rozwydrzona" coreczka, jest juz po prostu wrazliwym dzieckiem przezywajacym stresy i komunikujacym to swiatu... FAjnie :). Nie moglam sie doczekac, az moja siostra zobaczy DZIECKO pod podszewka zachowan. Ps: przepraszam ze pisze bez polskich znakow, paskudnie sie to czyta, pisze z obczyzny :( )
OdpowiedzUsuńBarbara
Cieszę się bardzo:)To kolejny dowód na to,że zmiana jest możliwa i że szanowanie uczuć i potrzeb dziecka w miejsce ulegania wychowawczym stereotypom ma sens. Niesie z sobą wartość dla samego dziecka,jak i dla jego otoczenia. Moja siostra jeszcze nie urodziła(początek marca). Nie ma szans na poród domowy, ale na pewno będę pod ręką, jak tylko wrócą do domu. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńjak mi dobrze jak was czytam... dziękuję!
OdpowiedzUsuń