2.9.11

Mamy w domu przedszkolaka

       Zaczęło się - pomyślałam 1 września. A zaraz potem zdałam sobie sprawę, że ta myśl będzie mi towarzyszyć przez następne naście lat, każdego 1 września.

      Niełatwo jest oddać dziecko w cudze ręce. Oj, niełatwo. Potrzebowałam wielu rozmów, kilku mądrych pozycji i ciągłego przypomnienia sobie powodów, dla których Zo idzie do przedszkola, by pomóc mojemu dziecku wejść w kolejny etap.
      To, co było dla mnie najtrudniejsze, to wzięcie odpowiedzialności za własne emocje. To uporządkowanie lęków, obaw, niepewności. To odnalezienie w sobie takiej siły, by spokojnie, pewnie i mądrze wprowadzić Zo w nowy, nieznany ale przecież kolorowy świat.
     Szukając tej siły przypomniałam sobie o książce Jean Liedloff "W głębi kontinuum", którą autorka kończy zdaniem: "Nie czekając, aż zmieni się społeczeństwo, możemy zachowywać się poprawnie wobec dzieci i dać im zdrową indywidualną postawę, dzięki której będą mogły poradzić sobie z każdą sytuacją (...) możemy obdarzyć je samodzielnością i sprawić, by miały obie ręce gotowe do zmierzenia się z zewnętrznymi problemami."  
      Ufam, że ręce (i serce) mojej córki są gotowe do zmierzenia się z nowymi wyzwaniami.Ufam, że i moje serce jest gotowe.

Pozdrawiam. Mama Przedszkolaka. 

21 komentarzy:

  1. Anonimowy2/9/11

    Jak to jest, że nawet z przedszkolem potrafisz sobie poradzić?

    OdpowiedzUsuń
  2. Mamo Przedszkolaka, za kilka lat będziesz i Mamą Pierwszoklasistki:) Widzisz, ja jedno przedszkole mam już za sobą, też było dość trudno na początku. Moja córcia miała 2,5 roku zaledwie. Teraz jest w drugiej klasie, ale wnet i młodsza za jakieś dwa lata poczyni swoje pierwsze kroki.
    Ty, Moniko, nazwałaś rzecz po imieniu. Nawet mogę powiedzieć - długo czekałam, aż ktoś mi to uświadomi, oświeci mnie. Najważniejsze, to "wzięcie odpowiedzialności za swoje emocje" - ... jest dokładnie tak, jak piszesz.
    Pozdrawiam Cię serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. @Anonimowy,
    po pierwsze- oddycham, oddycham, oddycham :);
    po drugie - wierzę w kompetencje mojego dziecka bardziej niż w swoją (czasami tak rzeczywiście jest);
    po trzecie - otaczają mnie wspierający ludzie.

    @Lusija, cieszę się, że to zdanie dało Ci jasność. Pozdrawiam Cię równie serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Powodzenia dla Mamy i Przedszkolaka! :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. powodzenia dla Was obu :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Joaśka3/9/11

    Trzymam za Was kciuki. Zazdroszczę Ci tej mądrości

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzieci idą w świat... zaczyna się od przedszkola, a później już dalej i dalej... trzeba się cieszyć chwilą i być z dzieckiem, a wszystko będzie dobrze i fajnie:) pozdrawiam, ojciec karmiący:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Moniko czekam na posty o przedszkolnej rzeczywistości. Bardzo jestem ciekawa jak będziesz wspierać Zo w tych wszystkich trudnościach, które dzieciaki muszą przejść w przedszkolu.
    Pozdrawiam Cię.

    OdpowiedzUsuń
  9. Dwie ręce to nie to samo co jedna :) Z dwoma łatwiej odkrywać świat, zdobywać nowe doświadczenia, poznawać dotąd nieznane...

    Dziękuję Wam za doping.

    OdpowiedzUsuń
  10. Pierwszy mały/wielki kroczek ... w społeczność, do Innych. Mała Zo jest mądra. Poradzi sobie świetnie, ponieważ ma mądrych żyrafich rodziców :)

    pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  11. A ja ukradkiem ocieram łzę, która nie wiadomo skąd pojawia się na moim policzku, kiedy tylko D. zniknie za drzwiami swojej sali...

    OdpowiedzUsuń
  12. Oh mamo Zo...... Jak bardzo chciałabym wiedzieć co zrobić , jak wytłumaczyć Myszy , że jej koleżanka , najlepsza i najukochańsza , z którą poszły razem do jednego przedszkola , znalazła szybko i natychmiast nowe przyjaciółki .... A Mysza , która po mnie ma przywiązanie głębokie do bardzo ograniczonego grona znajomych , cierpi .....Jak poradzić sobie z tym , że się czuje odtrącona .... Jak nie żałować tylko dać mądre wsparcie.... To przedszkole tym dla mnie trudniejsze , że ja swoją edukację zaczęłam od zerówki - zupełnie nie wiem jak to jest , i tym trudniejsze , że już za miesiąc przyjdzie na świat Myszkowa siostrzyczka i boję się nałożenia tych dwóch tematów . Ale w głębi serca wierzę , ze damy sobie radę . W końcu najważniejsza jest bliskość , której na szczęście nam nie brakuje i moja wiara w siebie i własne dziecko . Tylko żeby mi jeszcze ta straszna tęsknota przeszła ..... O 13 już bym chciała , żeby była ze mną :)
    Ania z Owijalni

    OdpowiedzUsuń
  13. To, co ja robię (zgodnie z tym w co wierzę), kiedy moje dziecko czuje ból to dawanie mu empatii. Jestem w tym, co moja córka przeżywa. Nie mówię, ze wszystko będzie dobrze. Nie mówię, że takie jest życie. Nie zapewniam, że na pewno sobie z tym poradzi. Tylko z nią jestem. Ona mówi co się dzieje, ja słucham, upewaniam się czy dobrze rozumiem, odgaduję jej potrzeby i jestem obok, bo może będzie chciała się przytulić. Taka bliskość odpowiada nam obu i jest strategią Zo na przeżywanie trudności.

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo chciałabym , żeby udało mi się zapanować nad swoją "ingerencyjnością".....

    OdpowiedzUsuń
  15. @ATC, Oddychanie powinno pomóc :) Pragnienie zmiany często jest początkiem zmiany

    OdpowiedzUsuń
  16. Po raz kolejny ciesze sie, ze do Ciebie trafilam! 1 wrzesnia my takze zaczelismy przedszkola, a moja coreczka ma ledwo ponad 2 lata. Zaczelismy chyba nie przygotowani. Tzn ja bylam nieprzygotowana, okazalo sie po niewczasie. Dobrze, ze trafilam tutaj, teraz zrobie wszystko by byc empatyczna mama mojej przedszkolnej panienki. Zwlaszcza, ze za nami trudny moment rowiesniczej rzeczywistosci - o ugryzieniu przez kolege napisalam w innym watku...
    Pozdrawiam goraco!

    OdpowiedzUsuń
  17. Czy można dopisywać komentarze z zapytaniami po tak długim czasie od powstania tego wątku? Jeśli tak to mam pytanie, jak w sposób najbardziej empatyczny zachować się w sytuacji kiedy dziecko zwyczajnie rano zaczyna w szatni przedszkolnej płakać, mówiąc że nie chce iść do sali, i chowa się za mamę? Wiele razy przez to przechodziłam z moją pięciolatką, która do przedszkola uczęszcza od kiedy miała 1,5 roku. Z reguły chodzi chętnie, w podskokach, ale oczywiście zdarzają się kiepskie dni w sensie nastroju i ochoty na pójście do przedszkola. Zawsze kierowałam się radami pań z przedszkola, że w tej sytuacji rozstanie powinno trwać jak najkrócej, żeby nie przedłużać niepotrzebnie sytuacji w której dziecko płacze. Czyli w praktyce: przytulenie, słowo kocham, buziak, odwracamy się na pięcie i wychodzimy. Podobno działa, bo podobno dziecko zabrane przez panią do grupy po najdalej po minucie przestaje płakać i bawi się już z dziećmi. Brzmi świetnie, tylko że w kontekście odkrytych tu na blogu prawd o empatii, bliskości i byciu całym na potrzeby dziecka, wydaje mi się to teraz barbarzyństwem aby płaczącemu dziecku powiedzieć wesołym głosem Pa! (podczas gdy tak naprawdę rodzicowi też serce pęka) i po prostu sobie pójść. Dziecko może przestaje płakać, ale co z jego psychiką? Masz jakąś opinię na ten temat Moniko? Będę wdzięczna. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marto, można robić tak jak to sugerują Panie. Ja nawet im wierzę, że dziecko przetaje płakać chwilę po przekroczeniu progu sali. No bo dlaczego miałoby płakać skoro nie ma mamy, przy której czuje się bezpiecznie i dlatego płacze. Płacze, bo wie, że mama tego nie zignoruje, że dla mamy ten płacz coś znaczy.
      Pytasz jak empatycznie być z płaczącym dzieckiem? No właśnie być. Mówić o jego uczuciach i potrzebach. Dostzregać je. Ja, kiedy moja córka nie chce iść do przedszkola to mówię, że slyszę, że dziś nie ma ochotę na zabawę w przedszkolu, że chyba wolałaby zostać w domu. Mówię, to co widzę i pytam czy tak jest, bo przecież mogę źle odczytać. Nie zaprzeczam uczuciom. Nie mówię: nie płacz, przecież lubisz swoje przedszkole. Nie martw się, napewno będzie dziś fajnie. Wolę iść za jej smutkiem i płaczem, nawet jeśli, zdaniem obserwatorów, trwa on za długo, niż je ignorować.
      Z rozmów z mamami wynika, że kiedy poświęcą dziecku 15-20 minut w przedszkolnej szatni to nie tylko dziecko przestaje płakać, ale przede wszystkim one wychodzą spokojniejsze, niż gdy zostawiają płaczące dziecko w przedszkolu.
      Wzięcie pod uwagę potrzeb płaczącego Malucha, zatroszczenie się o niego to fundament bezpiecznej więzi między niam, a rodzicem.

      Usuń
    2. Bardzo dziękuję za Twoją odpowiedź. Od jakiegoś czasu jestem zdruzgotana, gdyż wsiąkłam w Twój blog, i uświadamiam sobie jakie straszne błędy popełniałam w wychowaniu pięcioletniej dziś Córeczki. Jest moim największym szczęściem, kocham ją nad życie ale jeszcze zanim się urodziła pochłaniałam kolejne odcinki Superniani i zaczytywałam się osławioną Tracy Hogg z przekonaniem, że to jedyna słuszna droga. Aż do teraz byłam święcie przekonana że konsekwencja to klucz do sukcesu w procesie wychowania. Robiłam dosłownie wszystko, o czym piszesz że nie powinno się tak robić, nie brałam pod uwagę potrzeb córki. Nie stosowałam broń Boże żadnych drastycznych metod, klapsów bezwzględnie nie uznaję, mam na myśli raczej to że za mało wsłuchiwałam się w jej potrzeby uznając np. jej "nie" za manipulowanie. Wypowiadałam po 100 razy te niewłaściwe zdania pt. "przecież lubisz chodzić do przedszkola", "nie płacz przecież nic takiego się nie stało", "nieładnie że nie powiedziałaś pani dzień dobry". Najgorsze jest to, że nie robiłam tego z żadnej niewiedzy, tylko właśnie po przeczytaniu niewłaściwych poradników. Widzę, że o wiele lepiej byłoby kierować się instynktem, a ja nawet czasem zduszałam w sobie te instynkty, odruchy, "no bo przecież nie będę konsekwentna". Dramat. Dramat. Dramat. Czemu nie trafiłam do Ciebie Moniko wcześniej? Moja córeczka jest taka cudowna, ma wspaniały potencjał, widzę tyle podobieństw do Twojej Zo. Też nie chce słyszeć o byciu "grzeczną dziewczynką" i szczęśliwie moje próby uczynienia z niej takowej nic nie dały :) Łudzę się że jeszcze jest dla nas nadzieja. Dziękuję Moniko.

      Usuń
    3. Marto głęboko wierzę, że błędy, które popełniają rodzice toszczący się o swoje dziecko, budujący z nim żywą relacje (a tacy w moim przekonaniu są niemal wszyscy, poza tymi wyjątkami), są nam darowane :) Dzieci nas kochają i potrafią nam wybaczyć więcej niż my sami sobie :) Dzieci wiedzą, że mają rodziców, którzy dokładają wszelkich starań, by żyło im się dobrze. Czas, który masz za sobą nie jest zmarnowanym czasem. Wiele pięknych i budujących chwil za Tobą jako Mamą. Twojej Córce "trafiła się" Ta Właściwa Mama, Ta Kompetenta Mama. Mama, która chciała jak najlepiej...
      Kiedy myślę o pzreszłości, teraźniejszości i przyszłości, to największy nacisk kładę na tu i teraz. Ważne jest dzisiaj. Dzisiaj zobaczysz jutro.
      Więź jaka istnieje między nami, a naszymi dziećmi nie jest dana raz na zawsze i dlatego może być np. Zrywana czy nadwyrężana. Gdy tak się dzieje to nie jest powód do paniki i wyrzutów sumienia. To raczej moment, w którym obie strony mogę się o sobie dowiedzieć czegoś nowego. Każda więź może być odbudowana i na nowo silna.
      Czytam Marto Twoje komentarze i widzę zatroskaną o relację z córką Mamę. Widzę patrzącą i widzącą Mamę. Słuchającą i słyszącą Mamę. Widzę Kompetentą Mamę.
      Ściskam Cię.

      Usuń
    4. Dziękuję. Bardzo bardzo dziękuję za Twoją mądrość i słowa otuchy. Zostaję tu na dobre :)

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.