12.9.11

Klub Oddychających Mam

      Ostatnio w komentarzach pojawiły się pytania o to, co robić by wspierać życie. Swoje i swoich dzieci. Co robić, by porzucić stare schematy, przestać działać z automatu, postępować inaczej.
     Warto o tym pomyśleć we wspólnym gronie. W tym celu powołujemy  KLUB ODDYCHAJĄCYCH MAM.



Klub powstał z myślą o mamach, które duszą się, gdy:

  1.  dziecko postępuje niezgodnie z ich wyobrażeniem (np. zaczyna płakać lub krzyczeć, a Ty chciałabyś żeby powiedziało, o co chodzi; nie chce dać bratu zabawki, a przecież chciałabyś, żeby umiał się dzielić; prosi cię, żebyś go karmiła, a Tobie zależy, żeby było samodzielne);
  2. czują społeczną presję, co do zachowania dziecka (np. nie dość, że jesteś starszy, to na dodatek jesteś chłopcem i dlatego powinieneś ustąpić tej dziewczynce; pamiętaj, by podziękować za prezenty, które goście przyniosą ci na urodziny; przestań się mazgaić, chłopaki przecież nie płaczą);
  3. inni wyrażają sądy o nich, jako o matkach (np. no wiesz, jak możesz oddawać dziecko na weekend do dziadków, skoro to ty jesteś jego matką; czytasz tyle książek, a twoje dziecko nadal jest niegrzeczne; co to za matka, co pozwala swojemu dziecku krzyczeć w miejscach publicznych);
  4. słyszą nieustanne pouczanie i krytykowanie (np. jak ty byłaś mała, to zjadałaś to, co miałaś na talerzu, więc nie rozumiem po co pytasz je na co mają ochotę; przyłożyłabyś jej raz, a porządnie, to wiedziałaby, jak się zwracać do ojca; ja moje dzieci nagradzałam i karałam i teraz nie mam z nimi kłopotu);
  5. dzieciom nakleja się "łatki" (np. ale z ciebie złośliwy chłopiec; mamy w domu prawdziwego aniołka - nie grymasi przy jedzeniu, grzecznie zasypia w swoim łóżeczku, nigdy się nie złości /tak, tak...łatki mogą być też pozytywne/; to wzorowy uczeń i dlatego bierzcie z niego przykład)
  6. dorośli manipulują dziećmi (np. Kasiu, jaka z ciebie śliczna, milutka, grzeczna dziewczynka. Babcia cię taką mocno kocha; skoro nie chcesz podziękować za zabawkę, to oddamy ją innemu dziecku; jak się uspokoisz to pójdziemy na lody, no już)
  7. ...


    A co to znaczy, że Oddychają?

  1.    chcą dostrzegać potrzeby swoje i swoich dzieci,
  2.    uznają, że wszystkie potrzeby są ważne,
  3.    rozumieją, że uczucia są ściśle związane z potrzebami,
  4.    wiedzą, że dziecko jest człowiekiem, a nie że dopiero się nim stanie.


Zapraszamy Cię do Klubu. 
Jeśli czasem dusisz się i potrzebujesz łyku świeżego powietrza -napisz.

Pozdrawiamy.
Monika i Ewelina - Oddychające Mamy


112 komentarzy:

  1. Anonimowy12/9/11

    Bezdzietny psycholog może być oddychającą mamą? Bo mi się podoba :) Powodzenia.
    Jarek Żyliński

    OdpowiedzUsuń
  2. Pewnie. Zapraszamy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy12/9/11

    A dzietny (nawet dwa razy) ale jednak mężczyzna? Chętnie bym pooddychał od czasu do czasu, choć przyznaję, że z innej szkoły jestem ale coś jednak drgnęło, a może dzięki klubowi nie przestanie drgać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ewelina12/9/11

    Oby nie przestało - taką mamy nadzieję:)Zapraszamy i cieszymy się,że nie będą tutaj same Mamy.

    OdpowiedzUsuń
  5. dzietna mama-psycholog też się nadaje? ;)
    chyba trzeba zmienić nazwę na Klub Oddychających Rodziców, coby nie dyskryminować mężczyzn ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Chcę oddychać z Wami.Potrzebuję wspólnoty oddechów by. Moniko, Ewelino, odpowiedziałyście na moje pragnienie. Dziękuję dziewczyny

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy12/9/11

    Dobra, zobaczymy czy coś dostanę i czy to będzie świeże. Jetem mamą samotnie wychowującą chłopca, który czasami doprowadza mnie do szewskiej pasji. Coraz częściej też myślę, że wogóle go nie rozumiem. Nie wiem już co mam z nim począć. Dzisiaj naprzykład ugotowałam jego ulubiona danie a on powiedział, że nie jest głody i poszedł się bawić. No i o co tu chodzi?

    OdpowiedzUsuń
  8. ja się duszę jak słyszę słowo "grzeczny".
    oddycham, gdy daję dziecku prawo do wyrażania emocji, nawet jeśli nie zawsze je rozumiem.

    OdpowiedzUsuń
  9. Anonimowy12/9/11

    ja "oddycham" od 1.09 b.r. w dni pon-piatek, kiedy to w drodze powrotnej z przedszkola, mój pierworodny wydziera się w niebogłosy, prawdopodobnie w ten sposób odreagowując i karząc mnie za to, że musi tam chodzić;)
    idziemy sobie te 15 minut, on sobie krzyczy, a ja prowadzę wózek z córką i w środku często jestem zagotowana, ale staram sie tego nie okazywać. niewatpliwie zwracamy tym marszem uwagę przechodniów i nie obywa się bez komentarzy, które wszyscy ignorujemy:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kamila13/9/11

    Czy dobrze rozumiem idea istnienia Klubu Oddychających Mam. Jeśli będę się "dusić", jeśli zacznie mi brakować powietrza to mogę tu wszystko wyrzucić a ktoś, Monika, Ewelina albo jakaś inna mama (lub tata, no albo bezdzietny psycholog - witam Panie Jacku. Fajnie, ze Pan tu jest bo lubię czytać Pana blog) pomogą mi złapać powietrze, bo napiszą coś co mnie wesprze. Czy dobrze rozumiem?

    OdpowiedzUsuń
  11. Duszę sie zamknięta we własnychi cudzych konwenansach. Z jednej strony staram sie dzieciom dawać potrzebna im swobodę, agle mam ochotę krzyczeć, bić, dusić i wystawić za drzwi kiedy sie pruja, kiedy w koło jest "mamomamomamo!", kiedy ns każda kulturalna prośbę słyszę krzyk "nie chcę! Jestem zła!"
    Chce oddychać.

    OdpowiedzUsuń
  12. I ja też, ja też. Dzięki.

    OdpowiedzUsuń
  13. Podoba mi się :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Podczytuję bloga od pewnego czasu, jednak dopiero ten wpis zmotywował mnie do tego, żeby się odezwać :)
    Też chciałabym pooddychać. Jeszcze nie do końca, jednak coraz częściej udaje mi się. Mam nadzieję, że dzięki Wam będę w stanie oddychać coraz częściej :)

    Małgośka

    OdpowiedzUsuń
  15. Zapisuję się do Klubu z wielką nadzieją, że może wreszcie nauczę się oddychać.
    Jestem mamą dwóch chłopców w wieku 3,5 roku. Często brakuje mi cierpliwości, a otoczenie "mądrych doradców" nie pozwala zaufać intuicji.
    Wiem, że to nie jest macierzyństwo, które chcę przeżywać. Choć coraz częściej myślę, że ja już po prostu inaczej nie potrafię, że nie ma we mnie tyle siły, aby to wszystko przezwyciężyć.
    Lektura tego bloga, wlała we mnie maleńką nadzieję. Dziś biorę się za lekturę Rosenberga.
    Dziękuję, że jesteście, Żyrafy :)

    OdpowiedzUsuń
  16. i ja chcę oddychać (podwójna mama)

    OdpowiedzUsuń
  17. Kolejna klubowiczka-dzietna-prawie-psycholożka. :P Bardzo fajna inicjatywa, i pewnie nie raz się przyda.

    OdpowiedzUsuń
  18. Poczułam, jakby ta inicjatywa była odpowiedzią na moją potrzebę, którą starałam się wyrazić :-)
    Oczywiście, że i ja chcę oddychać :-)

    Maciejka

    OdpowiedzUsuń
  19. Ewelina13/9/11

    Kamila :)
    Tak,rzeczywiście taką też mamy nadzieję,że bez obaw będziemy wszyscy mogli tutaj wyrzucić całą swoją bezsilność,rozpacz,gniew czy frustrację bez obaw przed krytyką,osądem,odrzuceniem,bez obawy,że zostaniemy przyparci do muru lawiną dobrych-czasem nikomu niepotrzebnych - rad:)w zamian za to chcemy dzielić się empatią,zrozumieniem i byciem w konkretnym, żywym doświadczeniu każdego kto tu zajrzy.
    Zapraszamy,rozgośćcie się.

    OdpowiedzUsuń
  20. Witajcie. Wszyscy bez wyjątku :) Jak Wam się dziś oddycha? Mnie, dzięki także Wam, głęboko i spokojnie.
    @Maga o zmianie nazwy pomyślimy jak Panowie zaczną protestować. Na razie i Jarkowi, i Anonimowmu podoba się przynależnośc do KOM :)
    @Kamilo, tak właśnie będzie. Mam nadzieję, że zawsze będzie tu ktoś, kto ma wystarczajaco dużo tlenu, by się podzielić z innymi. Przestrzenią dla nas, Oddychajacych Mam będą komentarze. Kiedy pojawią się nowe posty będzie tu można wejść klikajac na link Klubu w zakłądce "TU NAS SPOTKASZ". Może z czasem trzeba będzie pomyśleć o jakimś innym miejscu. Zobaczymy.
    @Maciejko, Ty i Mama, z która mam mailowy kontakt stałyście się dla mnie inspiracją . dziękuję Wam.
    Teraz zmykam. Idę po Zo do przedszkola. Wrócę tu w nocy albo tuż przed świtem (to mój czas)

    Jeśli pojawicie się i będzie w Was gotowość wsparcia tych, którzy o wsparcie proszą pisząc o swoich trunościach, to zachęcam. Wzbogacanie życia innych i własnego daje radość.
    Pozdrawiam Was.

    OdpowiedzUsuń
  21. @witaj Anonimowa (samotna mamo, a może bliższe byłoby ci określenie samodzielna mama, nie wiem co Ty na to?)
    Anonimowa, kiedy piszesz, że nie rozumiesz swojego synka, to czy czujesz smutek, frustrację, a czasem być może i gniew, bo chciałabyś z Małym mieć bliską relację? bo zależy ci na prawdziwym kontakcie z nim? bo troszczysz się o niego? bo chciałabyś zaspokajać jego potrzeby (dlatego np. przyrządzasz jego ulubione danie)? czy to jest to?

    Myślę, że w reakcji twojego synka na obiad rzeczywiście chodzi o potrzebę zabawy. Małe dzieci wszystko, co robią traktują jako zabawę. I nawet jeśli był głodny, to potrzeba zabawy była dla niego priorytetem.

    OdpowiedzUsuń
  22. Ewelina13/9/11

    Anonimowa Mamo, oddychająca od poniedziałku do piątku:)

    Kiedy piszesz, że gotujesz się w środku, gdy Twój syn krzyczy w drodze powrotnej z przedszkola, czujesz złość, bo chciałabyś spokoju, relaksu w postaci przyjemnego spaceru do domu? Czy może bezsilność, bo potrzebujesz pomocy, by móc też jej udzielić synkowi?
    A może czujesz niepewność, bo potrzebujesz jasności, by lepiej zrozumieć swojego przedszkolaka – dlaczego krzyczy? W poniedziałek, wtorek, środę itd.
    Domyślam się, kiedy piszesz, że Mały każe Cię swoim krzykiem za pozostawienie go w przedszkolu, że masz też jakieś poczucie winy z tego powodu, że zostawiasz go tam, choć on tego nie chce i dla Ciebie jest to również trudne?
    A może krzyk Małego nie jest karą, a wołaniem o bliskość, której nie miał podczas godzin spędzonych z dala od Ciebie? Wołaniem o kontakt, o uwagę, którą zapewne dzielisz na niego i jego siostrę, a on chciałby mieć całą Ciebie tylko dla siebie? Jak to dla Ciebie brzmi?
    I oczywiście jeszcze te spojrzenia i komentarze przechodniów, które nie są pomocne, a wywołują jedynie kolejne przygnębiające uczucia… Wyobrażam sobie, jak musi Ci być trudno…jak dużo wysiłku wkładasz w to, by oddychać…

    OdpowiedzUsuń
  23. Ewelina13/9/11

    M. kiedy masz ochotę „krzyczeć, bić, dusić i wystawić za drzwi” czujesz bezsilność, bo zależy Ci na współdziałaniu, bo potrzebujesz pomocy? Czujesz zmęczenie, bo potrzebujesz też odpoczynku?
    Czy może jest to jeszcze coś innego?

    OdpowiedzUsuń
  24. Anonimowy13/9/11

    SAMODZIELNA MAMA. Czemu ja o sobie mówię samotna? Przecież nie jestem sama na tym świecie. Widzisz, znowu te społeczne przyzwyczajenia i oceny. Dobrze, ze od nich udusić się nie można, co najwyżej poddusić :) Dzięki Moniko.
    Wiesz, masz rację choć dziwnie brzmi to jak to napisałaś. Ale to o to chodzi. Jak mu robię jego ulubioną zupę to dlatego, że chcę zrobić dla niego coś miłego (my tak mamy, my samotni, tzn samodzielni rodzice) a ponadto chce żeby coś zjadł bo w pzredszkolu tylko skubie.
    Co do zabawy to trafiłaś w 10. wczoraj tego nie dostzregłam ale dzisiaj się sytuacja powtórzyła i to mnie oświeciło. Mój syn lubi sie bawić, pewnie tak jak każde dziecko. Wczoraj i dziś było tak smao. najpierw powiedział, ze nie jest głodny, poszedł do pokoju a po 30 minutach wrócił i powiedizął jestem głodny i zjadł podwójną porcję. Tylko, ze wcozraj ryknęłam: nie jestem służącą nie będe podawać ci obiadu kiedy ty się namyślisz. Jaka głupia jestem. dziś nie ryknęłam. Dziś oddychałam.

    OdpowiedzUsuń
  25. Ewelino - raczej wszystko na raz.
    Moje dziewczyny mają 3 lata i rok. Jestem w trzeciej ciąży. Zwyczajnie, po ludzku, chciałabym współpracy. Szanuję emocje. Szanuję potrzebę decydowania o sobie samej i walkę o swoje kompetencje. Nasze dzieci mają pełne prawo mówić "nie", staramy sie ich nie wychowywać w ten ogólnie przyjęty sposób. Żadnego "powiedz proszę" czy "przywitaj sie z panią". Blw, mama zawsze dostępna itd. Jednak krew mnie zalewa jak starsza na tekst np. chodź ujemy zęby to bedziemy mogły wyjść na dwór zaczyna sie pruc (choc mycie samo w sobie niew jest dla problemem). Ostatnio niemal nca wszystko reaguje krzykiem, ze jest zła. Siostra ją naśladuje oczywiście. A ja mam ochotę uciec z domu. Tak, jda też czasami krzyczę, bo niew wyrabiam, ale świadomie ostatnio sie kontroluję i zdarza sie to coraz rzadziej. Do tego mam ochotę zamordować kiedy starsza ZAWSZE musi zabrać siostrze zabawkę, zawsze przeszkodzić w etym co mloda robi, zawsze być przed nią. A potem lament bo młoda zachowuje sie tak samo. Zero współpracy. I moja bezsilność.

    OdpowiedzUsuń
  26. no ja dopiero teraz mam czas.. Ale wiadomo,ze sie zapisuje i oddycham z ulga,ze bede mogla gdzies zajrzec..jak oddychanie nie wystarczy :)
    A moze moje doswiadczenie komus pomoze?? Bo w koncu 13 lat oddychania w roznych warunkach mam za soba juz.

    OdpowiedzUsuń
  27. Ja również chciałabym dołączyć. Fantastyczna idea. Wreszcie będzie miejsce na rozwiewanie wszelkich wątpliwości, których w mojej macierzyńskiej podróży, mnóstwo :)

    pozdrawiam ciepło i dziękuję,że jesteście

    OdpowiedzUsuń
  28. Czuję się cokolwiek onieśmielona przy takiej ilości psychologów, bom spoza branży;) ale chętnie dołączę do Klubu;)

    OdpowiedzUsuń
  29. Chcę oddychać z Wami . Przede wszystkim świadomie - tylko świadomy oddech to świadome Życie :) A im jesteśmy starsi , tym częściej nasz "oddech" staje się płytki i znika dziecięca jego swoboda . Trzeba przeciwdziałać ! :)

    OdpowiedzUsuń
  30. Anonimowa mamo synka - świeżo upieczonego przedszkolaka - synowie często mają tak, że na powrót nieobecnej mamy najpierw zwykle reagują złością, agresją, a potem pragnieniem bliskości. dziewczynki częściej od razu reagują bliskością, przytuleniem.

    samodzielna mamo - rodzicielstwo w pojedynkę nie jest łatwe... do niedawna sama bylam właśnie taka pojedyncza w tej roli. i z jednej strony jest tak, ze nie tylko my-samodzielni chcemy sprawiać dzieciom przyjemności :) ale faktycznie jest też tak, że mamy w sobie więcej skłonności do wynagradzania dzieciom nieobecności drugiego rodzina.

    M. - odnośnie Twojego ZAWSZE... "zawsze" i "nigdy" jest cholernie dołujące. ale sedno tkwi w tym, że nigdy nie jest zawsze, tylko nie zawsze to widzimy. przypuszczam, ze pewnie jest wiele sytuacji, kiedy dziewczyny współpracują ze sobą, tylko że wtedy jest cicho, a jak się kłócą, to jest głośno, a to wtedy jest dostrzegalne... może warto pobawić się w tropiciela takich sytuacji, kiedy one potrafią się fajnie bawić?

    tyle co mi przyszło do głowy :)

    OdpowiedzUsuń
  31. Mago - rzeczywiście to "zawsze" użyłam niefortunnie i raczej na użytek tutaj. Jak razem współpracują to też cicho nie jest, bo wtedy są piski radości ;))) I my te momenty zauważamy. Głośno o nich mówimy. Smiejemy się z nimi, albo doceniamy inicjatywę Starszej,bo to ona najczęściej te zabawy inicjuje. Ale wierz mi, że jeśli tylko nadarzy się okazja to pójdzie i młodej zabawkę zabierze. Oczywiście przy tym tłumacząc. Scenka z dziś. Młoda siedzi i bawi się kredkami, próbuje rysować. Starsza zajęta w drugim pokoju. Po chwili starsza podchodzi, zabiera młodej kredki mówiąc "Wybacz, ale muszę już iść do domu" (była w domu, to tekst z placu zabaw ;-) ). I zabrała co do jednej. Nie po to by porysować. Po to by zabrać. I tego nie pojmuję. I wkurza mnie to. Pewnie reaguje źle, bo używam swojej przewagi na spokojnie mówiąc Starszej, że ma młodszej oddać kredki. Nie jedną. Jecną czy dwie może zostawić sobie. Reszta wraca do "właściciela".

    OdpowiedzUsuń
  32. ja sobie pomyslalam,ze jak tu sie zrobi ciasno to mozecie zalozyc takiego bloga w ktorym jest duzo uczestnikow (czyli osob z mozliwoscia pisania postow) i wtedy ktos kto chce cos powiedziec o swoim oddychaniu albo problemie z tymze moze napisac posta a reszta moze go w komentarzach wesprzec albo cos doradzic etc. takie posty by mialy etykiety i wtedy by bylo wiadomo jak sobie odetchnac jak dzieko krzyczy cala droge z przedszkola a jak jak musismy odetchnac gleboko gdy ktos nasze dziecko/nas krytykuje..

    OdpowiedzUsuń
  33. Łał, tym razem trafiłam do ciebie drogą okrężną, via Facebook. Ale tu się zaczęło roić od psychologów, aż ciasno.
    Niniejszym sama mianuję siebie weteranką KOM, bo wpadam tu do ciebie na oddychanie, od kiedy zagościłam pierwszy raz.
    To mówiłam ja, Mamusia Dziubeluni, stała czytelniczka.

    OdpowiedzUsuń
  34. @Justmaga, fajny pomysł ale ja nie chciałabym opuszczać blogu żeby łapać oddech. Tak jak Dziwobaba jestem tu prawie od początku i łapię oddech przy każdym poście Moniki.
    @Maga - "synowie często mają tak, że na powrót nieobecnej mamy najpierw zwykle reagują złością, agresją, a potem pragnieniem bliskości. dziewczynki częściej od razu reagują bliskością, przytuleniem" to chyba zbyt uproszczona obserwacja. Znam dziewczynki które w takich sytuacjach płaczą i chłopców, którzy się przytulają. Uogólnienia wyrzucamy do kosza!
    @M. podejrzewanie dzieci o złośliwość podcina im skrzydła. Może to potrzeba bycia zauważoną każde twojej starszej córce w ten sposób się zachowywać. Czy wtedy nie dostaje więcej uwagi niż w innych momentach (bo jest młodsza). Poza tym trudno jest być starsza siostrą bo wymaga się od niej opiekowania się młodszymi, dzielenia się z nimi, ustępowania. Wiem coś o tym, jestem tą starszą :)

    OdpowiedzUsuń
  35. Anonimowy14/9/11

    No tak, starszemu trudniej choć nas Starszy jest bardzo uczynnym bratem. Nie robi histerii kiedy musi ustąpić ale po tym, co tu przeczytałem zaczynam się zastanawiać czy to rzeczywiście jest pragnienie mojego syna czy tylko "dobre wychowanie". Wychowywaliśmy Starszego w posłuszeństwie, dyscyplinie i służeniu innym. Teraz wychowujemy kolejne dziecko i nie wiem czy to, co daliśmy Starszemu chcemy przekazać i jemu. Od kliku dni co wieczór siadamy z żoną by o tym rozmawiać i okazuje się, że moja żona nie była nigdy tak w 100% przekonana do metod które stosujemy naszym domu. Wczoraj mi podziękowała, ze znlazełm Twoj blog Moniko. No cóz, to i ja dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  36. A może po prostu załóżcie forum (choć wiem, że to więcej pracy dla Was)? Będzie więcej porządku w wątkach? Gdyż pewnie komentarzy w końcu będzie niezliczona ilość (tyle ile rodzicielskich problemów) i nie sposób będzie się odnaleźć. Przemyślcie dziewczyny, gdyż chyba trafiłyście w sedno :)

    pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  37. Bea - napisałam, że chłopcy mają tak "często" i że "zwykle" tak reagują, a nie że "wszyscy" tacy są i "zawsze" tak mają. ale psycholodzy zauważyli pewną prawidłowość. to nie jest uogólnienie, przyczepianie etykietek. szukanie pewnych prawidłowości pozwala lepiej zrozumieć ludzi, stawiać diagnozy,a diagnozowanie umożliwia udzielanie pomocy. przy jednoczesnym akceptowaniu tego, zę każdy człowiek jest indywidualny, przy ciagłym weryfikowaniu tego, co się widzi, uważności i unikaniu ślepego przywiązywania się do etykiet.

    można by powiedzieć, ze w świecie żyrafy też stosujemy uogólnienia - że każde dziecko ma potrzebę wyrażania siebie na swój sposób, że małe dzieci wszystko traktują jak zabawę, jak pisała Monika.


    ja zauważam wśród dzieci, które znam (dotyczy to dzieci około 2 lata i więcej), że faktycznie tak jest, ze częściej chłopiec najpierw reaguje krzykiem i płaczem, oraz złością, "karząc" rodzica za nieobecność, a potem przytuleniem, a dziewczynki idą bardziej w płacz, smutek i pragnienie bliskości. trudno mi ignorować obserwacje, wyniki badań, trudno nie korzystać z tej wiedzy. ważne, by nie zamykać się w jej ramach i nie traktować jako jedynej i swiętej prawdy, prawdy ostatecznej, bo to uważam jest błędne.

    OdpowiedzUsuń
  38. @Jusmaga, @Mamosfero, pomyślimy o jakimś miejscu. Nie dziś, nie za tydzień ale sprawdzimy czy taka dodatkowa przestrzeń jest rzeczywiście potrzebna. Forum to jest myśl. dziś jeszcze nie umiem administrować forum ale kto wie, czego się nauczę w najbliższym czasie :)
    @Anonimowy kiedy napisałeś, że prowadzicie z żoną wieczorne rozmowy, by odpowiadać na potrzeby swoich dzieci to zwyczajnie mnie wzruszyłeś. Wzbogacanie życia, troska o dzieci, tworzenie wspólnoty, wspieranie się nawzajem - to potrzeby, które legły u podstaw blogu.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  39. @Maga, ok. takie wyjaśnienie jest dla mnie ok. Dzięki. Szczególnie ważny jest dla mnie ostatni akapit.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  40. Ja też chcę sobie z wami pooddychać, chociaż się nie duszę ... tak mi się wydaje ... ale może oddycham za płytko, a dzięki Żyrafie pooddycham pełną piersią :).

    OdpowiedzUsuń
  41. Witam wszystkich Oddychających!!! Przyłączam się do Was z radością, dziękując Monice i Ewelinie za to miejsce.
    Nie jestem psychologiem :)
    Dzięki Monice już nie biję mojego 10latka tylko...oddycham,oddycham i próbuję rozmawiać. I choć to bardzo dla mnie jeszcze trudne okazało się możliwe i skuteczniejsze!!!

    OdpowiedzUsuń
  42. Witajcie,

    Jestem tu pierwszy raz, a od razu wpadam na taką wspaniałą inicjatywę :) Sama jestem mamą dwóch szalonych dziewczyn, więc chętnie z Wami pooddycham. Moniko i Ewelino cudowny pomysł! :)

    Z pewnością będę tu często zaglądać.

    Pozdrawiam Was ciepło i zapraszam do mnie

    http://mojafilizankacodziennosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  43. Czytam z ogromnym zainteresowaniem. I moje odkrycia na dziś:
    - sama przeżywałam "krzyczące" powroty mojego Syna z przedszkola i nie miałam pomysłu skąd się to bierze. I chyba macie rację - to był rodzaj jego reakcji na rozłąkę, bo wiem, że ze mną jest mocno związany. A moje serce wciąż pytało: dlaczego? Dlaczego on złości się, krzyczy, kiedy wreszcie jesteśmy razem. Czemu niszczy większość popołudnia? I nakręcało to wiele moich negatywnych uczuć.
    - Związane z powyższym, i z problemem M. (moim także - czyli robienie przykrości młodszemu rodzeństwu) - dzieci nie robią na złość, coś się pod tym musi kryć, będę szukać.
    A może macie pomysł, jak reagować bez przemocy i uwzględniając potrzeby starszego i młodszego, na przykładowe (podane przez M.) zabieranie WSZYSTKICH kredek młodszemu rodzeństwu, bo one W TEJ CHWILI są niezbędne?

    Pozdrawiam i dziękuję :-)

    Maciejka

    OdpowiedzUsuń
  44. Widze tu pewną nadinterpretację. Przed myśl mi nie przeszło ze dzieci są złośliwe. Zabiera zeby zabrać, bo nie potrzebuje w tej chwili, ale ma ku temu ukryty powód.Ja to wiem. I nie reaguję krzykiem czy przemocą, ale wewnętrznie sie gotuję. I chciałabym zacząć oddychać i się nie gotować. U nas to nie jest kwestia przykuwania uwagi bo tej mają obie dużo. Starsza nawet więcej. Dla mnie to jest potrzeba bycia najważniejszą. Siła rzeczy starsze dziecko jest zdetronizowane i nie ma szans żeby wróciło top co było, ze mama i tata tylko dla niej. To jest dla dziecka trudne i pewnie taka ma metodę ną radzenie sobie z tym. My bez złości tłumaczymy ze z żadne z dzieci nie jest ważniejsze, że cała trójka jest dla nas wyjątkowa i aze miłość sie mnoży, nie dzieli.
    Przywiązujemy ogromną wagę do tego by niet przypisywać dzieciom ról. Sterza niew musi opiekować sie młodszą, bo to nasza rola. Onca ma byc odpowiedzialna za samą siebie. Niew musi ustępować, bo młodszemu trzeba.To jedna z gorszych rzeczy i gotuję sie jak to słyszę gdzieś. Każda ma swoje prawa i przywileje. A dzielnie się. Hmmm....nie zmuszamy. Jednak tłumaczymy, że dobrze jest sie dzielić. Ja dziele się telefonem jak starsza chce pograć, tata dzieli sie obiadem, siostra rowerem czy piłka. Jeśli nadal nie chce to nikt jej nie zmusza. Młodszą obowiązują te same zasady. Niew ma równych i równiejszych.

    Co do reagowania. Niew wiem czy robie dobrze, ale tłumaczę, proponuje inna zabawę. Zamiast zabierania proponuje porozmawiać z siostrą. Często okazuje sie, że jak starsza porozmawiai poprosi mloda to ta chętnie daje. Jeśli okazuje sie, że jednak te kredki teraz i natychmiast to proponuje by sie nimi podzieliły, a często siadam z nimi i rysuję. To wystarcza. Jeśli tylko stan mojego zagotowania pozwala to mówię, że je kocham.
    Wiecie, ja w teorii to jestem dobra. Tylko to co dzieje sie w moim wnętrzu w danym momencie, nawet jeśli tego nie okazuje, nie pozwala mi na pełen oddech.

    OdpowiedzUsuń
  45. -> M.
    :-)))) Ja też staram się tak robić. Nie mówię by ustąpił, bo jest starszy, że ma się opiekować itp.
    I również mam wrażenie, że najwięcej uwagi poświęcam Najstarszemu.

    No ale i we mnie taka sytuacja wzbudza silne emocje i niestety mam wrażenie, że mój 5-ciolatek ma jakąś satysfakcję (uśmiecha się), gdy 2,5-latek płacze, bo starszy mu coś zabrał z ręki. Ten uśmiech powoduje, że się gotuję i nie wiem jak wybrnąć z sytuacji bez "nakazów".

    O dziwo młodszy nigdy nie zabiera, a prosi starszego, a tamten albo da albo nie. A starszy gdy poprosi młodszego to dostaje zawsze. No ale zazwyczaj nie prosi, a zabiera z ręki, z uśmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  46. Maciejko!
    Tak, ten uśmiech satysfakcji doprowadza mnie do szału! Jakby dziecko próbowało udowadniać sobie, że jest lepsze. Przed porodami dużo pracowałam z innymi dziećmi i zawsze właśnie to obserwowałam w relacjach starszy-młodszy.
    Ale wiesz...przypomniało mi się jak w jednej rodzinie młodszy w koncu przyłożył starszemu, zaczął się bronić. I zyskał respekt ;)
    U mnie młodsza kiedyś w swojej obronie ugryzła starszą. Mina starszej - bezcenna. Wtedy skończyło się np. zadawanie siostrze bólu!
    Moze za jakiś czas nasze młodsze dzieci znajdą sposób na poradzenie sobie ze starszym rodzeństwem?
    Bo mozna próbować rozumieć starszaka itd ale kochamy oboje dzieci i serce sie kroi, i pojawia sie niezgoda, na sprawianie młodszemu przykrości.

    OdpowiedzUsuń
  47. Nie napisałam jeszcze jak u nas zwykle ta sytuacja wygląda.
    Najstarszy zabrał coś z ręki średniemu.
    - Spróbuj go poprosić zamiast zabierać. On zazwyczaj ci daje.
    - Łaaaaaa na pewno mi nie da!
    - Spróbuj, zobaczysz, że ci da.
    - Łaaaa nie da.
    Jeszcze wiele tego "łaaaaa" i po jakiś 15 min. prosi.
    Młodszy daje i wszystko niby jest ok.
    Ale ja jestem ugotowana ;-)

    Maciejka

    OdpowiedzUsuń
  48. @Niedzielko, to przede wszystkim Twoja zasługa.
    @Małgorzato, @MamoEli witajcie. Zapraszamy do Wspólnego Oddychania.
    @M, @Maciejko, z zainteresowaniem przeczytałam Waszą rozmowę. Chciałabym dorzucić do niej swoje 3 grosze. Znalazłam to na fejsie i pomyślałam o Was i o sobie, o wszystkich tych rodzicach, którzy żyją w bliskości ze swoimi dziećmi, dostrzegają ich potrzeby, pomagają nazywać uczucia; o wszystkich tych, którzy mają dość empatii by wspierać swoje dzieci, a jednak czasem opadają z sił i reagują przemocowo.
    Dla Was, dla mnie, i dla innych rodziców myśl Agi (empatycznego psychologa :) ):
    "One (dzieci) nie próbują utrudnić ci życia. One tylko próbują ci pokazać, jakie to wszystko jest trudne dla nich."

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  49. Ewelina14/9/11

    Witajcie:)
    Wpisów rzeczywiście coraz więcej, co jest i motywujące dla mnie i budujące. Dziękuję za zaufanie i przyjęcie zaproszenia do wzajemnego wspierania się, dziękuję za otwartość.
    Czytam kilka razy o Waszych Starszakach Maciejko i M. i jedyne co przychodzi mi do głowy, kiedy piszecie,że zabierają młodszym zabawki tylko po to,żeby zabrać, to myślę sobie, jak silna jest ich potrzeba decydowania o swoich rzeczach( nawet jeśli były kupione z myślą,że mają być wspólne,) A może właśnie przez to,że rzeczy są wspólne potrzeba własności nie jest zaspokojona, może chcą mieć rzeczy tylko własne, swoje?(nie piszecie, jak to u Was wygląda).
    Cieszą mnie słowa o tym,że nie zmuszacie swoich dzieci do dzielenia się,że zostawiacie im wolność, choć wyobrażam sobie,że nie jest to łatwe dla Was. M., Maciejko, kiedy "się gotujesz" w podobnej sytuacji, to chcesz chronić swoje młodsze dziecko, chcesz się zatroszczyć i o jedno, i o drugie - starszego nie nakłaniając do dzielenia się , a młodszemu zaoszczędzić smutku i płaczu? Czy dobrze rozumiem Waszą irytację?
    Pozdrawiam oddychająco:)

    OdpowiedzUsuń
  50. Świetny pomysł. Też pragnę oddychać z Wami i dołączyć do klubu :)

    OdpowiedzUsuń
  51. Nasi rodzice też traktowali nas tak samo. Żeby nie wyróżniać. To miało być sprawiedliwie. Ale nie było. Dzieci są różne i mają różne potrzeby. Uparte traktowanie po równo, było jakieś takie nie w porządku. Tak to pamiętam.

    Ja jestem tą starszą.

    OdpowiedzUsuń
  52. U nas wygląda to tak, że są rzeczy własne i wspólne. Tak jak ja mam ukochany kubek, z którego nikt pić nie może, tak jak mój mąż ma ukochane słuchawki, na które wolno tylko patrzeć ;-) tak nasze dzieci mają swoje rzeczy, o których decydują. Rozumiem trudność w dzieleniu się, bo przecież wszystko było tylko Starszej, aż tu nagle przyszedł mały ktoś i nie tylko trzeba było pierś mamy dzielić (przez 9 miesięcy karmiłam je równocześnie), ale rzeczy okazują się wspólne. Nawet jeśli z nich się już wyrosło. Swiadomie kupujemy Starszej rzeczy, które są tylko jej i Młodszej też. Myk polega na tym, że Starsza równie chętnie decyduje o swoich rzeczach jak i o siostry. Czasem dochodzi do, w moim poczuciu, paranoi. Dziewczyny dostały dwa plastikowe krzesła do swojego pokoju, w róznych kolorach. Wybrały, podzieliły się i super. Ale teraz się okazuje, że jak Młodsza próbuje usiąść na krześle Starszej to ta jej spod pupy zabiera. A na krześle Siostry siada bez żenady i pytania o cokolwiek.Oj wtedy oboje z mężem się zjeżyliśmy (pomijam już, że Młoda miała rok i było to dla niej po prostu niebezpieczne) i pojechaliśmy z gadką, że przesada we wszystkim nie jest dobra, liczy się zdrowy umiar i rozsądek, ze tak naprawdę wszystkie krzesła w domu są nasze, ale nie zganiamy z nich Starszaczki i inne bla bla bla... Wiadomo - efekt przynioslo to mierny :/
    Dlaczego mnie to irytuje? Bo nie ma we mnie zgody, żeby Młoda była permanentnie "ofiarą". Chciałabym żeby kiedyś Starsza miała w Młodszej towarzysza zabaw, a nie wroga, który będzie, wzorem siostry, wszystko zabierał i wyrywał.
    Młodej też nie wolno robić takich rzeczy. Nie wolno wyrywać, trzeba negocjować.
    U nas jest o tyle trudniej, że Mała jest mała (15 m-cy). Mowi już sporo ze zrozumieniem (moje, daj, nie, chodź, już, mamo, tato itd) ale nadal komunikacja jest mocno utrudniona.
    Czasem mówię Starszej "słuchaj, dasz siostrze, ona popatrzy i zaraz Ci odda". Starsza daje albo nie, jak chce. Choć nie wiem czy to nie jest rozmowa przemocowa.

    OdpowiedzUsuń
  53. @Ewo - mnie chodziło o coś innego. Chodziło mi o to, że są stałe granice, których nikomu nie wolno przekraczać. Np. nie bijemy. Mama nie bije, tata nie bije, nie bijemy się wzajemnie i nie lejemy kota.
    Jak napisałam, każde z naszych dzieci ma swoje prawa i przywileje wynikające z wieku, potrzeb, uwarunkowań charakteru itd. Staramy się je traktować indywidualnie. Ale jeśli starszej siostrze nie wolno wyrywać zabawek, to młodszej też nie. Jeśli młoda może wychlapywać wodę z wanny to starsza też.
    Ale starsza może np. oglądać Bolka i Lolka, a młodsza nie. A młoda brać do buzi zabawki, bo taki wiek, a Starsza jest uświadomiona, że z tego już wyrosła.
    W tym sensie mi chodziło o brak równych i równiejszych.
    Jeśli ja mogę sobie zjeść lody po obiedze, albo zdecydować, że dziś obiadu nie jem, to nie zabraniam tego moim dzieciom i pozwalam na samodecydowanie

    OdpowiedzUsuń
  54. -> M.
    Pisałyśmy jednocześnie i nie dałam rady się ustosunkować ;-)
    Po pierwsze dziękuję za Twoje wpisy. Dała mi wiele wsparcia ta "wspólnota myśli i doświadczeń". I przepięknie piszesz o założeniach wychowawczych matki co najmniej dwójki dzieci (ja jeszcze mam trzecie, ale ono nie wchodzi obecnie w konflikty, bo ma 4 m-ce). Mam podobne przemyślenia i staram się wprowadzać je w życie, lecz tak trafnie nie potrafiłam tego ująć.
    A co do obserwacji relacji starszy-młodszy, ja nie miałam wcześniej do czynienia z innymi dziećmi. Chyba że w piaskownicy, gdy z moim Najstarszym jeszcze maluchem chodziłam, i tam faktycznie zauważałam satysfakcję z poszturchnięcia, zabrania zabawki przez starsze dzieci. A teraz mnie samej we własnym domu przyszło to obserwować.

    -> Monika
    Dziękuję za złotą myśl. Jak najbardziej jest do mnie :-) I sposób w jaki się do mnie zwracasz mówi mi: "akceptuję cię Maciejko" - dziękuję :-)

    -> Ewelina
    Jeśli chodzi o własność u nas w domu. Większość zabawek jest uważane za wspólne i leżą na ogólnie dostępnych półkach, choć chłopcy pamiętają co który kiedy dostał, ale raczej nie ma o nie kłótni - z serii "to moje!", ale występuje właśnie to wydzieranie czegoś młodszemu. Zabawka, którą bawi się młodszy staje się nagle niezbędna.
    Najstarszy ma też kilka zabawek którymi tylko on się bawi i one są w miejscu niedostępnym dla Średniego. Gdy Najstarszy się nimi bawi, to Młodszy patrzy z wyrazem twarzy, że też by chciał, ale respektuje jego własność i nie przypominam sobie jakiejś większej kłótni o te zabawki. Bardziej chodzi o te z rodzaju wspólnych. Średni dotąd nie miał zbyt wielu własnych zabawek, a te które dostawał trafiały bez pretensji z jego strony do wspólnych. Niedawno dopiero odkrył własność i np. sam sobie wybrał koparę i ta kopara jest traktowana jako jego, bardzo jej pilnuje. A Najstarszy mu jej zazdrości (choć sam sobie wybrał wtedy robota) i początkowo chciał mu ją zabierać, ale jakoś doszliśmy do porozumienia i obecnie pyta się, czy może pobawić się koparą.
    Z tego przydługiego opisu wynika, że kłótnie są o zabawki wspólne.
    Własność Najmłodszego-niemowlaka jest nienaruszona. Pooglądają i mu oddają, zabawiają itp.

    OdpowiedzUsuń
  55. Anonimowy14/9/11

    Zaczęliśmy obserwowac naszego Starszego Syna pod kontem tych potrzeb i uczuć (czytaj: wyrazu twarzy czyli najlepszego zwierciadła uczuć). No cóż, dzisiaj żona powiedziała: My chyba naprawdę w złą stronę poszliśmy z tym wychowaniem, a potem opowiedziała mi jak to Syn podzielił się (wcześniej się skrzywiwszy) z rodzeństwem. Kiedy żona zapytała go czy miał ochotę to zrobić powiedział: mama, przecież to nie chodzi o to, co ja chcę ale o to co jest dobre. A dobrze jest się dzielić. Prawda? Żona się rozpłakała. Fatalnie się czuję bo to ja naciskałem na taki model. I co teraz?

    OdpowiedzUsuń
  56. Kochana Maciejko! (mogę tak?)
    Mam w stosunku do Ciebie te same odczucia i cieszę się, że siętu znalazłyśmy obie.
    U nas trzecie w drodze, 4 miesiąc ciązy. Obecnie jest wspólne całowanie brzucha, ale już drżę na myśl co będzie jak wszystkie moje dzieci będą w wieku "dyskusyjnym", np. 2-4-6...drżyjcie narody!
    A może będę już zaprawiona w bojach?

    Moniko! Też dziękuję za te akceptację.

    @Anonimowy! NIGDY nie jest za późno, naprawdę. Myślę, że gdy dacie synowi "wolną rękę" do bycia takim jakim jest, wytłumaczycie, że się myliliśxie, że checie żeby mówił o tym co chce, to powoli, powoli wyjdziecie tam gdzie będziecie wszyscy oddychac.
    Czy mam rację Specjaliści?

    OdpowiedzUsuń
  57. Anonimowy15/9/11

    Naprawdę myślicie że przeproszenie dziecka za metody wychowawcze to dobry pomysł? Obawiam się, ze mój Syn nie zrozumie o co chodzi bo przeciez nie był bity, nie krzyczeliśmy na niego, nie stosowaliśmy wobec niego żadnej przemocy.

    OdpowiedzUsuń
  58. Witam oddychających

    Miło popatrzeć na ten kocioł wychowawczy, jak widzę ile trudu rodzice wkładają w wychowanie to serce rośnie. Nawet info o ujemnym przyroście naturalnym już tak nie martwi, widać stawiamy w kraju na jakość.
    Dziękuje Moniko za zorganizowanie przestrzeni dla tego kociołka.

    OdpowiedzUsuń
  59. Ewelina15/9/11

    Anonimowy:)
    Kiedy przeczytałam przytoczone słowa Waszego syna, po raz kolejny uświadomiłam sobie, jak bardzo nasze dzieci są wrażliwe i jak skłonne do współpracy z rodzicami, nawet za cenę własnego szczęścia.
    Z drugiej strony słowa Twojej żony o tym,że poszliście złą drogą, przejmują mnie smutkiem, bo domyślam się,że i Was to odkrycie przygnębiło. Ale chcę Wam powiedzieć,że jestem głęboko przekonana,że robiliście wszystko, co uważaliście za dobre dla Waszego syna w tamtym czasie, że Wasze starania były przepojone troską i miłością tak, jak teraz, kiedy szukacie drogi wyjścia z tego zaułku. Myśl o tym jest chyba dobrym punktem wyjścia do zmian, bo przeszłości cofnąć się nie da, możecie za to ubogacić Waszą teraźniejszość.
    Zgadzam się,że tłumaczenie synowi błędów wychowawczych może być dla niego niezrozumiałe, ale powiedzenie,o faktach wydaje mi się być uczciwe.Dostrzegliście przecież,że spełniając Wsze prośby np. o dzieleniu się nie zawsze jest szczęśliwy, a wy chcecie się o niego zatroszczyć i chcecie słuchać,czego chce także i on. Dostrzegliście,że dzielenie się jest fajne wtedy, gdy to on chce się podzielić,że owszem myliliście się do tej pory( uwaga! tu trzeba zrezygnować z nieomylności i autorytetu rodzica,choć nie twierdzę,że u Was funkconuje podobny wzorzec, dzięki czemu dziecko widzi w nas człowieka:)Może to go zaskoczy, a może ucieszy i przyniesie ulgę, że nie musi zawsze sprostać Waszym życzeniom i oczekiwaniom, że może powiedzieć Tak lub Nie i Wy to będziecie od dziś szanować:)
    Pozdrawiam i bardzo się cieszę Anonimowy,że jesteś tu z nami.

    OdpowiedzUsuń
  60. Chętnie i ja się przyłączę do Oddychających Mam, ale przede wszystkim do mam świadomych, starających się być lepszymi matkami, a przez to i lepszymi ludźmi :-)

    OdpowiedzUsuń
  61. Odnośnie 6 punktu czyli manipulacji dzieckiem: moja własna matka, a babcia moich synów, kiedyś jawnie zamanipulowała moim starszym synkiem. Coś chciał, o coś prosił (już nie pamiętam o co) ona nie chciała mu tego dać i nagle wypowiada takie zdanie: "A ja by chciała gwiazdkę z nieba". Akurat niedaleko Kacperka leżał pojemnik na świeczki w kształcie gwiazdy, wziął go, podał babci i powiedział "Masz", na co babcia lekko skonfudowana: "Ale ja chciałam gwiazdkę z nieba", a Kacperek słodkim, smutnym głosikiem "Nie mam takiej". Babcię zatkało, a ja czułam z jednej strony satysfakcję, a z drugiej złość na siebie, że nie zareagowałam na jawną manipulację. Wobec obcej osoby nie miałabym z tym problemu, a tu zupełnie zamarłam i czekałam na ciąg dalszy zamiast ochronić moje dziecko przed manipulacją :-(

    OdpowiedzUsuń
  62. Dag, ale chyba na dobre wyszło. Dziecko miało szansę samo sobie poradzić i zrobiło to koncertowo :)

    OdpowiedzUsuń
  63. Ewelina15/9/11

    Anonimowy - ja jeszcze raz do Ciebie:)bo jakimś trafem kilka zdań mi się zgubiło niestety.
    Czy kiedy piszesz,że czujesz się fatalnie, to czujesz ból, bo chcesz wspierać swoje dzieci, chcesz szczerości i bezpieczeństwa dla nich i dla całej Waszej rodziny? i kiedy zadajesz pytanie" i co teraz?"to chciałbyś jakichś wskazówek, przemyśleń moich/naszych ( co tez napisałam wcześniej), bo potrzebujesz pomocy, jasności? Czy jest Ci to bliskie w jakimś stopniu?

    OdpowiedzUsuń
  64. @Dag, nigdy nie wątpiłam, że dzieci są kompetentne :) i empatyczne. Twój Syn dał babci to, co mógł jej dać by sprawić jej radość. Warto do tego wrócić w trakcie jakiejś rozmowy z babcią, bo być może umknęło jej to, że jej wnuczek odpowiedział na jej potrzebę.

    @Anonimowy, zgadzam się. Powiedzenie do Syna: "słuchaj, jeśli nie masz ochoty podzielić się zabawką to powiedz to bratu. myślę, że zmuszanie Cię do dzielenia się to nie był dobry pomysł" da mu przestrzeń na wyrażanie siebie (wzruszyło mnie zdanie Twojego syna wypowiedziane do żony). To jest w moim przekonaniu przyznanie się do błędu i przeproszenie dziecka

    @Ewelino dziękuję Ci za obecność, uważność i gotowość dzielenia się, bo to zaspokaja moją potrzebę wsparcia i wspólnoty.

    OdpowiedzUsuń
  65. Muszę złapać oddech.
    Mamy takich znajomych, małżeństwo z jednym, niespełna 2-letnim dzieckiem.
    W sumie świeża znajomość, zapowiadała się nieźle. Aż do momentu kiedy weszło na temat wychowywania. No więć moje dziewczyny są źle wychowane i nigdy nie wpoje im wartośći bo:
    - nie robią tego co chcą rodzice, wtedy kiedy oni chcą i dlatego, że chcą.
    - mają własne zdanie
    - nie chcą się dzielić ulubionymi zabawkami
    - nie chcą się witać z ciocią i wujkiem w przewidziany przez ciocię i wujka sposób (podanie ręki, uśmiech i pewnie jeszcze dygnięcie)
    - nie śpią we własnych łózkach, a młodsza, o zgrozo!, nadal (?!) budzi się w nocy
    - nie jedzą kaszy jaglanej (az mam ochotę zakrzyknąć "Kasza jaglana podstawą dobrego wychowania!")
    - nie zjadają z talerza do końca.
    I jeszcze parę innych.
    Do tego ja jestem złą matką, bo:
    - usprawiedliwiam złe zachowania moich dzieci (złe czyli takie jak powyżej)
    - przyzwalam na kłamstwo (sic!) (choć w moim poczuciu okazuję dziecku bezwzględne zaufanie)
    - nie daję kaszy jaglanej (ta kasza to chyba naprawdę jakaś podstawa...)
    I w ogóle co to ma znaczyć, że moje dziecko, które ma jeszcze na talerzu pomidora i rzodkiewkę zamiast to zjeść to woła o ogórka. A ja daję. Koniec świata.

    Po każdym spotkaniu czuję, że muszę się odtoksycznić. Nie podoba mi się robienie z moich dzieci potworów i ciągłe, natrętne i usilne udowadnianie mi, że ich metody wychowawcze to...I nieustanne porównywanie naszych dzieci. I te komentarze "cóż...jesli Twoja córka nie chce się ze mną witać..."
    Mam ochotę krzyczeć "Nie, nie chce! Uszanuj to do cholery!!!"

    A jakoś tak musiałam z siebie wywalić. Wy zrozumiecie.

    OdpowiedzUsuń
  66. A ja bym chciała wszystkim oddychającym mamom polecić książkę "Buddyzm dla współczesnej mamy". Jest o oddychaniu. I o złości. O sposobach radzenia sobie z nią i o jej konsekwencjach. O przepraszaniu dzieci. O niepokoju o nich. O uważnym rodzicielstwie.

    OdpowiedzUsuń
  67. @M. rozumiem Twój gniew. Chcesz mieć prawo do towarzyszenia dzieciom w ich rozwoju, w taki sposób jaki i Tobie, i dziewczynkom jest bliski. Chcesz też zaufania dla Twojej drogi, może nawet szacunku dla siebie jako mamy.
    Trudne są relacje, w których ktoś wie lepiej ode mnie czego moje dzieci potrzebują. Bolesne jest porównywanie naszych dzieci do tych "lepiej wychowanych", doradzanie nam pod szyldem "troski o dzieci", roztaczanie przed nami wizji przyszłości, w której nasze dzieci nie będą dziękować, przepraszać i prosić. Oj trudne to relacje.

    Wczoraj z Eweliną rozmawiałyśmy o tym, jak to jest możliwe, że dorośli dają sobie prawo do nie mówienia dzień dobry nielubianej sąsiadce, a dzieci zmuszają do witania się i żegnania z każdym. Jak to jest, że dziecko musi podziękować za rysunek, który dla niego zrobiła przedszkolna koleżanka, bo inaczej słyszy oskarżenie. Jak to jest?

    OdpowiedzUsuń
  68. Dziewczyny zakładajcie to forum!

    OdpowiedzUsuń
  69. Moniko, czy doszedł do Ciebie mój mail w sprawie forum?

    OdpowiedzUsuń
  70. Duszę się codziennie... bo inaczej nie umiem, bo rządzą mną przyzwyczajenia i schematy, bo nikt nie nauczył mnie oddychać. Zasypiam z wyrzutami sumienia, że znów nie byłam dobrą mamą dla swoich synów. Więc jeśli jeszcze można się przyłączyć, to ja bardzo chętnie...

    OdpowiedzUsuń
  71. @Olu zapraszamy. Świadomość duszenia się jest tu mile widziana, bo to pierwszy krok do prawdziwego, głębokiego Oddechu. A wyrzuty sumienia? Poczucie winy? Nie raz je miewam ale już znam ich mechanizm (niszcząca siła) i dlatego nie myślę o sobie, że jestem złą mamą. Szukam potrzeb, które niezaspokojone "ryknęły" na moje dziecko. I zawsze znajduję. A jak już wiem, o co mi chodzi, to łatwiej nie "ryczeć".

    Przyzwyczajenia, schematy, wzorce, zwykle wyniesione z rodzinnego domu, choć prastare nie są wieczne. Słowo.

    OdpowiedzUsuń
  72. Oj jak bardzo taki klub byłby mi potrzebny - wszędzie dookoła mam ludzi, którzy wyznają te "zasady wychowawcze" (dziecko ma być grzeczne, ale nie wiadomo, co to znaczy; synek płacze w wózku, znaczy wymusza, biorę go na ręce, znaczy - daję sobą manipulować, śpi z nami, jeszcze się udusi, a nasz związek się rozpadnie), strasznie trudno mi z tym walczyć, często wybieram metodę unikania odpowiedzi, ale jak synek będzie starszy (na razie ma 5 miesięcy), będę musiała w końcu zacząć go bronić. Siły mi trzeba.

    OdpowiedzUsuń
  73. Ewelina19/9/11

    Jul, myślę,że tu właśnie jest miejsce, gdzie wszyscy możemy się wspierać. Zapraszamy:)

    OdpowiedzUsuń
  74. Jak dobrze, ze jestescie! Chetnie sie przylacze, bo potrzebuje oddychac. Mam dwojke dzieci - dwuletnia coreczke i polrocznego synka. Chce im dac wszystko, co najlepsze, chce ich wychowac tak, by byly szczesliwe i by ludzie byli z nimi szczesliwi. Ale czesto mam z tym trudnosc, bo jestem z natury wybuchowa osoba. Na dodatek coreczka przechodzi bunt dwulatka i okres adaptacyjny w przedszkolu, co sie odbija najbardzie na mnie, bo po powrocie MUSI byc ze mna non stop.

    @Moniko, dziekuje za cytat. Powiesze sobie zaraz obok mojej drugiej mantry ;-)

    OdpowiedzUsuń
  75. @ms, zapraszmay do wspólnego oddychania.

    @Ewo, dziękuję Ci za inspiracje i motywacje. Forum ruszy już niebawem. Tam będzie i wiecej miejsca na Oddychanie i więcej porządku :)

    @Ewelino, słyszałaś? Ruszamy!

    OdpowiedzUsuń
  76. Ewelina20/9/11

    Słyszę i już się cieszę:)

    OdpowiedzUsuń
  77. Anonimowy20/9/11

    Oj z tym forum to jak najszybciej!!! Mi oddechu zaczyna dopiero brakować czasem, ale moja Zoś ma dopiero 1,5 roku:) Ale mam tak dużo pytań i czasem naprawdę potrzebuję otuchy, wsparcia, a tak mało spotykam ludzi co traktują małe dziecko jako pełno wartościowego człowieka a nie lalkę która ma robić co je się karze, przez co tak nie wile ludzi rozumie i mnie i moje podejscie, więc forum konieczne!! :) Kasia

    OdpowiedzUsuń
  78. To nie dokladnie o oddychanie, ale tyle tu madrych rodzicow i nie;-) mam nadzieje, ze podpowiecie, bo zglupialam.

    Sytuacja z wczoraj - odbieram coreczke z przedszkola i sie dowiaduje, ze kolega ugryzl ja w policzek (miala dosyc wyrazne slady jeszcze). Wg opisu pani - a nie mam powodow by jej nie wierzyc - dzieci siedzialy obok siebie sluchajac bajki i nagle chlopiec ugryzl moja coreczke (ma troche ponad 2 lata).

    Po wyjsciu z przedszkola zapytalam ja o to i potwierdzila, ze ja ugryzl i ja bolalo. Mam wrazenie, ze posmutniala troche po moim pytaniu, ale glowy nie dam. Powiedzialam jej, ze chlopiec zrobil bardzo zle, ze nie mozna innym zadawac bolu (robic kuku), ze nikt nie moze jej sprawiac bolu i jakby chcial, to ma mowic stanowcze nie, moze odsunac osobe, ale zeby jej nie bila, a w razie czego niech powie pani.

    I nie wiem, czy dobrze jej powiedzialam... Bo pozniej moja wlasna mama stwierdzila, ze nie powinnam mowic, by nie bila, bo musi umiec sie bronic. Na to ja, ze ok obronic owszem, ale nie bic (staram sie jej wpoic, ze bicie jest zawsze zle). Nie wiem tez, czy dobrze wylecialam z ta pania, bo nei chce corki skarzepyty, ale z drugiej str wole by sie do kogos 'odwolala' nic tlukla w odwecie.

    Dzis rano jeszcze raz jej powtorzylismy z mezem, ze nikt nie moze jej sprawiac bolu. Poradzicie cos? Dobrze zrobilam, cos poprawic w komunikacie (tzn rozmawialam zrozumialym dla neij jezykiem oczywiscie).

    Przepraszam, za brak polskich liter, pisze z obcej klawiatury.

    OdpowiedzUsuń
  79. @ms, powiedziałaś Córce to, co podpowiadało Ci matczyne serce. Chcesz żeby była bezpieczna więc nie ma w Tobie zgody na wyrządzanie jej krzywdy (fizycznej i emocjonalnej), to oczywiste.
    To, co jest dla mnie trudne w Twojej historii do zaakceptowania to powiedzenie, że Chłopiec "zrobiło bardzo źle". Jasne, że zrobiło coś, na co nie ma zgody ani w innych dzieciach, ani w dorosłych. Ale jestem przekonana, że zrobiło to nie po to, by zadać ból ale z jakiegoś innego powodu. Może dla zabawy. Może dla zdobycia nowego doświadczenia. A może z ciekawości. To, co dzieci robią najczęściej robią, by być zauważonym. Może więc potrzebował zwrócić na siebie uwagę Twojej córki albo Pani. Naprawdę jestem przekonana, że nie zrobił tego ponieważ chciał kogoś skrzywdzić.

    To, czego uczę się w NVC to nie wyręczać dzieci. Nie mówić im, co jest dobre, a co złe, co wypada robić, a czego należy się wystrzegać,bo w ten sposób nie wspieram ich rozwoju. To, co mogę dać moje córce to pytanie: "co możesz zrobić, gdy ktoś będzie cię chciał uderzyć lub zabrać zabawkę", "co czułaś gdy Jaś cię popchnął". Skupiam się na niej, nie na tym drugim dziecku.

    To, co powiedzieliście córeczce dziś rano w moim odczuciu jest ok. Przecież nikt nie może jej sprawiać bólu. Ona też nie może sprawiać bólu innym (intuicja Cię nie zawiodła)

    p.s. jak brzmi ten cytat, który już u Ciebie wisi?

    OdpowiedzUsuń
  80. I jeszcze to.
    Dziecko, które mówi dorosłemu (mamie, babci, pani w przedszkolu, nauczycielce itd), że ktoś go uderzył, kopnął, uszczypał troszczy się o swoje bezpieczeństwo. To nie jest "skarżypyta".

    OdpowiedzUsuń
  81. @Moniko, dziękuję Ci za komentarz. Chyba nieodpowiednio dobrałam słowo - w żadnym wypadku nie chciałam ocenić tego chłopca jako osoby, ale jego zachowanie pt 'ugryzienie koleżanki'. Już podczas rozmowy z panią uderzyła mnie własna myśl, że nie wiem, dlaczego on to zrobił i nie myślę o nim źle. Musze się jeszcze przestawić na nowy sposób myślenia i prowadzenia rozmowy z córeczką - ciężka praca przede mną ;-)

    Moja dotychczasowa mantra to za Kingą Cherek zapożyczenie z Biblii:
    Mama jest cierpliwa.
    Mama nie unosi się gniewem.
    Mama nie pamięta złego.
    Mama wszystko przetrzyma.
    Miłość mamy nigdy nie ustaje.

    W gorszych momentach sobie czytam albo nucę pod nosem.

    OdpowiedzUsuń
  82. Forum? Już niedługo?
    Ależ Wy jesteście skuteczne i szybkie, Dziewczyny :-)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  83. Anonimowy23/9/11

    Witajcie, mam problem. Byłam dziś z moją prawie 3-latką w przedszkolu (państwowym), to był nasz pierwszy dzień. Z weszła do sali a ja zostałam na korytarzu, powiedziałam, że kiedy będzie chciała może do mnie przyjść a ja tam będę. Bawiła się ok 10-15 min, później poczuła tęsknotę, zapłakała, przyszła do mnie, ja ją utuliłam i wróciła do dzieci. Było kilka takich sytuacji. Pani powiedziała mi, że albo ją zostawiam i wychodzę do domu albo wychodzimy razem z Z. Dlaczego nie mogę zostać na korytarzu dopóki moje dziecko nie zaadaptuje się w nowym miejscu i dlaczego nie mogę dać mu poczucia bezpieczeństwa. Mam ją zostawić płaczącą, bo tak robi większość rodziców???? Jej się tam bardzo podoba, chce tam chodzić ale nie jest jeszcze gotowa na długi rozstanie, nie przeszkadzam pani w zajęciach bo jestem na korytarzu! Dziecko może do mnie podejść, dostać poczucie bezpieczeństwa i wrócić do zabawy. Myślę, że za 3, może 4 miesiące na tyle dobrze pozna nowe miejsce i ludzi, będzie wiedziała czego może się spodziewać i wtedy zdecydujemy, czy zostaje sama na np 3-4 godz czy zaczynamy przedszkole za rok. Dlaczego nie mogę dać czasu dziecku na adaptację tylko mam je zostawić samo mimo, że to dla niego obcy ludzie i miejsce???
    Co Wy na to????

    OdpowiedzUsuń
  84. Anonimowy23/9/11

    Dodam jeszcze, że moje dziecko jest bardzo wrażliwe. W przedszkolnej łazience dzieci się przepychały i zepchnęły ją do rogu/konta pomieszczenia. Zaczęła płakać: "Ja ich nie odepchnę bo nie mam tak dużo siły".
    Na podwórku chciała przejść po drabinkach (niskich, chodziła po nich w czasie dni adaptacyjnych), pani ją zdjęła; "Nie wchodź tam, bo spadniesz!" a ona zaczęła płakać: Ja nie spadnę, ja potrafię po tym chodzić! Pani: Tu trzeba słuchać pani, my nie pozwalamy tu dzieciom chodzić!

    OdpowiedzUsuń
  85. To idealny czas i miejsce w moim życiu, aby dołączyć do Oddychających Mam i Tat :) Bardzo chętnie się przyłączę. Moja Zuzia często reaguje płaczem...choć od niedawna zaczęłyśmy nad sobą pracować i jest lepiej. Stajemy się szczęśliwsze:))) Ja nie krzyczę, Zuzia robi małpie figle i jest cudownie :)) Zuzia ma 5 lat, a ja od dwóch ograniczałam jej swobodę. Koniec z tym. Uczę się być lepszą mamą.

    OdpowiedzUsuń
  86. Ewelina23/9/11

    Anonimowy
    Słyszę Twoją troskę i pragnienie towarzyszenia córeczce w nowych trudnych dla niej doświadczeniach.
    Słyszę też, że szanujesz przestrzeń Małej i jej prawo do decydowania, do samodzielności, z jaką uważnością się w nią wsłuchujesz i serce mi rośnie:)
    Słyszę też Twój smutek i ból z powodu reakcji pani przedszkolanki, bo potrzebujesz współpracy i wsparcia?Szacunku i zrozumienia, chcesz być brana pod uwagę jako matka i chcesz, by brano pod uwagę Twoją córkę, jej indywidualność i wrażliwość?
    Boisz się, bo chcesz, by Przedszkole było miejscem przyjaznym dla Ciebie, a zwłaszcza dla Twojej Małej, by tam mogła wzbogacać swoje życie?
    Pytasz, dlaczego nie możesz zostać z Małą w przedszkolu na korytarzu?
    O co chodzi tej pani? Może ona czuje irytację, bo potrzebuje zaufania,że potrafi zatroszczyć się o twoją córkę? Może doświadczenie jej podpowiada,że dzieciom trudniej się zaadoptować w przedszkolu, jeśli rodzice im zbyt długo towarzyszą? Może też chce się zatroszczyć o wszystkie dzieci,nie robić wyjątków - bo dlaczego na korytarzu może być mama jednej dziewczynki, a nie wszystkich dzieci? I może chce też, byś zaufała i swojej córce, jej kompetencjom,że znajdzie sposób, by odnaleźć się w nowej grupie?
    Jak to dla Ciebie brzmi?
    Doświadczenie pierwszych dni przedszkolnych jest niebywale trudne - ja przeżywałam to w ubiegłym roku, ale właśnie zaskoczyła mnie kompetencja mojej córki, zamartwiałam się, jak sobie poradzi i projektowałam moje lęki na nią, a ona 4 dnia już była przeszczęśliwa,że zostaje w przedszkolu. Myślę też,że strategia, którą wybraliśmy z mężem, by to on ją zaprowadzał, była dla wszystkich dużym ułatwieniem.

    OdpowiedzUsuń
  87. Anonimowy23/9/11

    Hmmmm mam doświadczenie w adaptacji mojego dziecka w warunkach przedszkolnych. Przez poprzedni rok raz w tygodniu mąż chodził z Z do przedszkola prywatnego na 2,5 godz zajęć które prowadziła pani psycholog dziecięcy. Mieliśmy też rozmowę z panią na temat zachowania i adaptacji w grupie naszej córki. Potwierdziła nasze spostrzeżenia i wyjaśniła wiele wątpliwości. Nigdy nie należy pozostawiać dziecka w obcym dla niego miejscu ( bez jego zgody, płaczącego), bez okresu adaptacji, może ona trwać 4 dni a może 4 miesiące. Rodzice mają prawo po określonym czasie zdecydować, czy dziecko jest już gotowe do pozostania samo w grupie i pozostawić je tam lub spróbować za rok jeszcze raz.
    Z punktu widzenia prawa oświatowego, nie ma żadnego zapisu zabraniającego rodzicowi bądź innemu opiekunowi prawnemu dziecka pozostania z nim w budynku przedszkola. Każdy rodzic ma prawo pozostać w sali z dzieckiem jeśli nauczyciel prowadzący wyrazi zgodę, oczywiście nie wolno przerywać i komentować zajęć w czasie ich trwania. Nie wszyscy rodzice z tego prawa korzystają, myślę, że nie wielu docieka dlaczego nie wolno im zostać.
    Będąc ten jeden dzień na korytarzu, słysząc co dzieje się w sali upewniłam się, że moje dziecko potrzebuje czasu na ośmielenie się, poznanie nowych otaczających je osób oraz dużo poczucia bezpieczeństwa z mojej strony.
    Widziałam te smutne, zapłakane dzieci, których nie miał kto przytulić i pocieszyć. Dostawały informację, że nie trzeba płakać bo są duże, przecież dobrze wiedzą,że ktoś po nie przyjdzie itd a nawet żeby znów nie zaczynały bo przecież niedawno dopiero przestały płakać. Brrr

    OdpowiedzUsuń
  88. I ja chciałabym zacząć oddychać pełną piersią. Na razie od czasu do czasu łapię oddech, zaledwie.
    Od kiedy dowiedziałam się, że jest coś takiego jak NVC, wszędzie spotykam swojego i nie swojego szakala, codziennie, wiele razy dziennie. Jestem tym zdumiona, przerażona i czuję się jak w klatce, z której nie potrafię wyjść.

    OdpowiedzUsuń
  89. Ja też chciałabym dołączyć do klubu. Będę aktywna na tyle, na ile mi czas pozwoli ;)
    Czytałam wątpliwości w kwestii nazwy i chciałabym zapytać jak Wy uważacie: poprawność polityczna swoją drogą, ale czy nie sądzicie, że mężczyźni trochę sami się eliminują i w tym całym rodzicielstwie jest ich trochę mniej?... Czy może po prostu mężczyzn dotyczą inne aspekty rodzicielstwa? Jak myślicie?

    Pozdrawiam Cię, Moniko :) I dodam, że pytam trochę o to dlatego, że po wczorajszych warsztatach znów zastanawialiśmy się z moim chłopakiem jak to jest, że to kolejne wydarzenie, na którym same mamy były.

    OdpowiedzUsuń
  90. Ewelina26/9/11

    Choroba na śmierć
    A może to jest tak,że mamy eliminują tatusiów, bo czasem, idąc za stereotypami mocno zakorzenionymi, wciąż jesteśmy przekonane,że lepiej to zrobimy od tatusiów:) "to" czyli tzw. "wychowywanie":)
    Mój mąż niechętnie uczestniczy w tego rodzaju zajęciach, bo nie jest typem gaduły, niezbyt komfortowo czuje się wśród obcych - na dodatek rozgadanych kobiet:, woli praktykę od teorii, więc ja pokazuję, czego się nauczyłam(lub nie:) na konkretnych naszych, życiowych przykładach i wreszcie on w czasie warsztatów opiekuję się naszą Córką.
    Nie wiem, jak inni tatusiowie, ale nie mierzyłabym wszystkich jedna miąrką:)

    OdpowiedzUsuń
  91. @Choroba na śmierć,
    myśle, że dzisiaj coraz więcej młodych ojców aktywnie uczestniczy w życiu swoich dzieci. Prawdą oczywiście jest, że częściej z tej rodzicielskiej bliskości rezygnują ojcowie niż matki, ale tak jak pisze Ewelina nie wsadzajmy wszystkich do jednego worka. Rola mamy i taty w życiu dziecka jest zupełnie różna. Tata ma inną rolę do odegrania niż mama. Mam nadzieję, że dla wszystkich jest to jasne. Tata (tak jak mama) jest niezastąpiony i pewnie dlatego dla nas kobiet takie ważne jest, by ojciec naszego dziecka brał czynny udział w jego życiu. Mój mąż bierze, choć na warsztaty jeszcze nie da się namówić, bo:
    1. ilość kobiet na m2 go przerażą,
    2. nasze babskie gadanie uważa ża marnowanie czasu :) "konkrety, konkrety proszę"
    3. ktoś musi zająć się Zo jak ja jestem na warsztatch (ukłon w stronę męża Eweliny)
    4. no i koronny argument - ktoś musi zarabiać na te warsztaty :):):)

    Pozdrawiam Oddychające

    OdpowiedzUsuń
  92. Anonimowy27/9/11

    Tez chce byc Oddychajaca Mama!!!!

    OdpowiedzUsuń
  93. Pomóżcie, od czego zacząć?
    Mam masakryczny mętlik w głowie, świat mi się wywrócił do góry nogami i przeżywam jakiś mega ból egzystencjalny.
    Obejrzałam ostatnio Basics of non violent communication na youtube (prowadzi M.Rosenberg)
    i nie mogę spać spokojnie.
    Patrzę na świat przez pryzmat tego wykładu i doświadczam fizycznego bólu z powodu sposobu w jaki rozmawiam z moim mężem, z powodu sposobu w jaki traktujemy nasze dzieci i z powodu tego, że nie umiem nic z tym zrobić. Czuję się jakby wkopana w ziemię, nie mogę ruszyć z miejsca, ugrzęzłam.
    Generalnie mam wrażenie, że lepiej było jak nic o NVC nie wiedziałam, przynajmniej miałam poczucie, że pewne rzeczy robię dobrze.
    Powiedzcie od czego zacząć? Jak uczyć się być żyrafą? Kto w Warszawie organizuje godne polecenia kursy? Może wiecie gdzie zdobyć tę książkę "Porozumienie bez przemocy"?
    Mhh ...

    OdpowiedzUsuń
  94. Ewelina27/9/11

    JF
    Bardzo mnie cieszy - choć to może absurdalnie brzmi - Twój ból egzystencjalny, Twoje pragnienie poznania języka żyrafy, rozumiem,że potrzebujesz zmiany i nowej, bogatszej jakości Waszych relacji. To mi daje nadzieje,że nasz świat dzięki takim ludziom, jak Ty może się zmienić:)
    Książki Marshala zapewne można zamówić w Empiku lub znaleźć na allegro. Tu kilka wskazówek http://zwierciadlo.pl/2011/psychologia/zrozumiec-siebie/porozumienie-bez-przemocy. Polecamy też książkę Zofi Żuczkowskiej " Wychowanie bez klaspa" i u niej też warsztaty, prowadzone przez Karstena Schacht - Petersena - tu informacje i zapisy www.jezyk-serca.pl.
    Pamiętaj proszę,że to co robiłaś do tej pory, jak budowałaś relacje z bliskim zapewne wypływało z Twojej miłości i przekonania,że to jest najlepsza znana Ci droga. Teraz - także z miłości- szukasz nowych rozwiązań.
    Mój pierwszy krok w NVC to nazywanie uczuć i potrzeb nie tylko swoich, ale i najbliższych - wtedy już tylko o krok od porozumienia serc:)
    W razie wszelkich wątpliwości - pytaj, chętnie będziemy się dzielić naszą wiedzą i umiejętnościami.

    OdpowiedzUsuń
  95. @JF na stronie www.jezyk-serca.pl znajdziesz informację o warsztatach dla par (pracownia dialogu) i dla siebie (roczny kurs NVC). Obie z Eweliną jesteśmy po rocznym kursie i polecamy choć nie są to tanie warsztaty.
    Zofia Cyran-Żuczkowska prowadzi także warsztaty dla rodziców w swoim przedszkolu. Chyba pierwszym w Polsce w 100% nvc. Przedszkole nazywa się Ogród Dzieci i znajdziesz je na facebooku.

    Bardzo się ciesze, że świat wywrócił Ci sie do góry nogami :)

    OdpowiedzUsuń
  96. Dziewczyny, naprawdę staram się być daleka od mierzenia wszystkich jedną miarką. Widzę wokół całe spektrum różnych postaw ojcowskich, ale dziwi mnie jeden paradoks: to w większości kobiety czytają książki, uczestniczą w warsztatach itd., a mężczyźni... zdają się na intuicję ;) Biorą dziecko na wycieczkę czy uczą jeździć na rowerku i mam wrażenie, że nikt nie pisze o tym podręczników. Co o tym myślicie?

    OdpowiedzUsuń
  97. @Choroba na śmierć, myślę, że to o czym piszesz ma kilka przyczyn. Po pierwsze żyjemy w kulturze, w której dziecko przypisane jest matce. Po drugie mocno zakorzeniony jest u nas obraz Matki Polki, której mąż zarabia na utrzymanie rodziny. Po trzecie - teraz jest popyt na książki o prawdziwym mężczyźnie i jego męskości.

    O ojcostwie znam jedną fajną książkę.

    OdpowiedzUsuń
  98. Ewelino, Moniko,
    bardzo dziękuję za odpowiedź. Ucieszyła mnie wiadomość o tej pracowni dialogu.
    Książkę dopadłam na allegro :))
    Mam już pomysł od czego zacząć, to mnie uspokaja.
    Czy jest to możliwe, byście udostępniły listę uczuć i potrzeb, o których mówi M.Rosenberg? Czy może jest coś takiego w książce? Kiedyś, gdzieś miałam wypisane uczucia, ale nie mogę tych notatek znaleźć.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  99. @JF listę potrzeb znajdziesz w książce Rosenberga. Jeśli napiszesz do mnie na maila to prześlę Ci listę uczuć i potrzeb, i takie dodatkowe zestawienie uczuć i potrzeb wyrażanych dziecięcym językiem.

    OdpowiedzUsuń
  100. Anonimowy8/10/11

    Witam, ja też poproszę listę na mojego maila katarzyna.petit@wp.pl
    Pozdrawiam i zapisuję się do klubu :)

    OdpowiedzUsuń
  101. @Anonimowa Katarzyno :) czy lista dotarła?

    OdpowiedzUsuń
  102. To ja się zapisuję i idę czytać dalej.

    OdpowiedzUsuń
  103. witajcie.
    po pierwsze - dotarłam do oddychających mam dopiero dziś, grzebiąc w sieci, choc o wychowaniu myślę non stop. czyta się długo ten wątek, czy powstało/powstanie forum, prostsze w formie?
    po drugie - dziękuję za to co zostało juz napisane. widzę, że oddychałam płytko, że za rzadko zagryzałam zęby, i dlatego takie wsparcie bardzo mi potrzebne. książkę o żytrafie - zamówiłam.
    cieszę się jednak, że to co mówi mi intuicja jest przez tak wiele mam współodczuwane.
    szkoda, ze ja tak mało pewna siebie....
    to dajcie znać co z tym forum...

    OdpowiedzUsuń
  104. @e.wu, forum powstaje. nie tak szybko, jak miało powstać ale coś robimy. za mało jednak czasu, za mało energii, za mało ludzi...ech...życie. Cierpliwości.

    DZIEWCZYNY, forum będzie. Kiedy? Chciałabym znać odpowiedź na to pytanie.

    Pozdrawiam Was.

    OdpowiedzUsuń
  105. Anonimowy19/10/11

    jeśli można dołączyć to chętnie bo czasami naprawdę potrzeba wsparcia
    mama i dwójka

    OdpowiedzUsuń
  106. "Generalnie mam wrażenie, że lepiej było jak nic o NVC nie wiedziałam, przynajmniej miałam poczucie, że pewne rzeczy robię dobrze."
    JF, czuję dokładnie tak samo. Jedynym wyjściem z tej niekomfortowej sytuacji jest pogłębienie swojej wiedzy o nvs. A zatem, Ewelino, oficjalnie zapisuję się do Klubu:)

    OdpowiedzUsuń
  107. Ewelina24/10/11

    Aniu, bardzo się cieszę,że do nas dołączyłaś:)
    Kiedy ponad rok temu wracałyśmy z Moniką z pierwszego Family Camp-u, miałam dokładnie te same odczucia. Co więcej, myślałam sobie,że jeśli nie będę potrafiła żyć z NVC i wrócę do "starych metod", to chyba oszaleję, mając w świadomości myśl i doświadczenie,że możliwa jest inna droga.Daleka zarówo od dyscypliny, jedynej i słusznej władzy rodzicielskiej, jak i od całkowitej, niczym nieskrępowanej swobody dziecka, które "wchodzi mi na głowę".
    Mijały dni i tygodnie, doświadczenia z FC blakły, wracały stare metody z powodu bezsilności czasem, a czasem z powodu niepewności, ale moje serce nasiąkło jęzkiem empatii i wciąż się do niego wyrywało - na szczęście, a przede wszystkim miłość do córki i męża, motywowała mnie i nadal motywuje do pracy nad sobą i swoimi nawykami.
    Niewątpliwą i niezastąpioną pomocą były i są rozmowy z Moniką(baaaardzo Ci jestem wdzięczna), roczna szkoła NVC i chyba przełomowy(zwłaszcza w relacji z mężem) tegoroczny Family Camp.
    A od jakiegoś czasu wsparciem jest blog Moniki i nasz Klub.
    Zatem jeszcze raz wszystkich zapraszam do dzielenia się doświadczeniami, które mogą okazać się budujące dla każdej/każdego z nas.Do szukania wsparcia, bo moje doświadczenie pokazuje, jak jest ono pomocne, a czasem nawet decydujące w trudnych momentach.

    OdpowiedzUsuń
  108. KOM, ja wysiadam.
    Po prostu mnie to przerasta.
    Moje dziewczyny są mega kolczaste i charakterne. Dzień kiedy obie mają dobry humor zaliczam do nielicznych, zawsze coś i głęboko i zdecydowanie przeżywana nawet najmniejsza emocja.
    Młoda tak potrafi rozpaczać gdy mówię "dziękuje kochanie, to miło, że chcesz mi dać pieroga, ale nie chce, mam swoje" że traci dech.
    Moja starsza już dwa razy mnie uderzyła. My nie bijemy dzieci. Nie oglądają telewizji. Skąd u nich do cholery te przemocowe zachowania?
    Teraz wszystkie trzy jesteśmy chore już od niemal tygodnia co u nas jest jakimś nowum, bo my nie chorujemy.Wszystkim już wali zdrowo na głowę, mnie szczególnie. Do tego stopnia, że wczoraj, kiedy moja 3latka zakładała bez mojej wiedzy moje ubrania i poprosiłam ją żeby przestała, a ona w odpowiedzi mnie walnęła poinformowałam ją, że może się spakowac i wyprowadzić do babci. Ze ja wysiadam, mam dość, nikt mnie bić nie będzie. Ze nie mam na to sił. Mała w ryk, ze ona chce zostać.
    Na to ja, że ok, ale są zasady, których wszyscy musimy przestrzegac. Jedną z nich jest to, że nie bijemy.Później zrobiłam rzecz jeszcze gorszą, bo jak młoda zawołała "mamo! chce się przytulić!" to odpowiedziałam "Teraz nie chce, muszę pooddychac. Za chwilę" Wyszłam do kuchni, oddychałam i po kilku chwilach wróciłam. Mała płakała (jak przez cały incydent) ale bez rozpaczy, przytuliłyśmy się.
    Powiedziałam jej, że wiele złego się tu wydarzyło, że obie źle postąpiłyśmy, że przepraszam za to co powiedziałam, ale nie zniosę tego bicia po prostu.
    Młodsza w tym czasie zanosiła się śmiechem...

    Czasem myślę, że inni mają rację. Żelazna dyscyplina, posłuszeństwo....
    Jest mi strasznie trudno z moimi dziećmi. Czasem mam wrażenie, że lubie je wyłącznie jak śpią :-/
    Matko, jak ja wychowam trzecie?!?!?!
    Moj mąż, który jest z nami akurat wtedy był w Kościele. Nie było go godzinę! I przez godzinę potrafię tak narozrabiać :(

    OdpowiedzUsuń
  109. A najbardziej mnie wkurza, że ja taka świetna w teorii jestem! Normalnie nie idzie mnie zagiąć. I co? I jajko.
    Czuję się jak hipokrytka :/

    OdpowiedzUsuń
  110. Ewelina24/10/11

    M. Słyszę Twój krzyk rozpaczy, gniewu, bezsilności, bo potrzebujesz spokoju, bezpieczeństwa, odpoczynku, współpracy? Czego najbardziej?
    Po kolei jednak:

    "Moja starsza już dwa razy mnie uderzyła. My nie bijemy dzieci. Nie oglądają telewizji. Skąd u nich do cholery te przemocowe zachowania?"
    Myślę sobie,że dzieci nie biją po to,żeby zadać ból fizyczny, ale po to, by rozładować swoje trudne emocje. W tym wypadku Twój zakaz córka odebrała, jako zamach na jej wolność i możliwość decydowania o tym, czym może się bawić, kiedy i jak długo. Spróbuj to przełożyć na swoją "zabawę" np. czytanie wciągającej książki lub oglądanie ulubionego serialu i sytuację, gdy ktoś bez ogródek brutalnie Ci przerywa tę chwilę przyjemności. Co czujesz?

    "poinformowałam ją, że może się spakowac i wyprowadzić do babci. Ze ja wysiadam, mam dość, nikt mnie bić nie będzie. Ze nie mam na to sił."
    Słyszę Twoje zmęczenie i chyba nawet furię? Twój ból i poczucie beznadziei, bo chcesz kontaktu i więzi z córkami, a tu jedna z nich podnosi na Ciebie rękę? W odpowiedzi na cios córki wymierzasz jej inny, ale też nie po to, by zadać ból, prawda? Czy, wypowiadając zdanie o przeprowadzce do babci, chciałaś obronić bezpieczeństwo, chciałaś szacunku, chciałaś mieć możliwość decydowania o zasadach Waszego domu, czyli chciałaś wolności? Jeśli ta ostatnia potrzeba jest Twoją, to zwróć proszę uwagę,że ona pokrywa się też z potrzebą Twojej córki w tej samej sytuacji, tyle,że każda z Was inaczej o nią "zawalczyła".
    M. mimo,że wyrzuciłaś z siebie całą swoją frustrację, Twoja córka nie mogła Cię usłyszeć, bo jej potrzeba nie była zaspokojona(zabawy i decydowania), a wtedy nie ma mowy,żeby dziecko nas ułyszało. W ogóle dzieci (bodajże do 6 roku życia) nie słyszą potrzeb rodziców. Ale wizja oddzielenia od Ciebie, dotknęła jeszcze silniejszej potrzeby - bliskości, miłości i kontaktu, co pokazuje prośba córki o przytulenie:) Masz naprawdę świetną instruktorkę w domu - Małą Żyrafkę:)
    Nie wiem, czy "rzecz gorsza"czyli moment na oddychanie rzeczywiście jest rzeczą gorszą. Może taką by była, gdybyś nie powiedziała córce, co zamierzasz zrobić, gdybyś nie uprzedziła jej,że wrócisz za chwilę. Ty to zrobiłaś - zatroszczyłaś się o nią, potem o siebie, by znów w pełni móc zatroszczyć się o nią.Sama piszesz,że córka płakała, ale nie był szloch pełen rozpaczy.

    "Czuję się, jak hipokrytka" Czy czujesz ból, bo chcesz wzbogacać życie swoich najbliższych? Czujesz smutek, bo potrzebujesz harmonii, spójności?
    Marshall Rosenberg pisze o tym,że jeśli to wstyd i poczucie winy popychają nas do zmiany w swoim życiu, to nie jest ona w pełni radosna i wolna.Poczucie winy jest pewnego rodzaju odmianą nienawiści wobec samego siebie.Tylko zmiana podyktowana czystym pragnieniem wzbogacania życia innych może być pełna, wolna,bo przecież wstyd czy poczucie winy to uczucia destrukcyjnie wpływające na poczucie naszej własnej wartości i miłości do samego siebie. Co Ty na to?
    Dla mnie to jest odkrywcze. Samej trudno mi niejednokrotnie wyzwolić się z poczucia winy, ale przemawia do mnie argument,że warto zmieniać swoje życie np. z powodu miłości, a nie dlatego, by nie czuć się winnym czy zawstydzonym, albo osądzonym.
    Dziękuję Ci za zaufanie, za to, że napisałaś do nas, podtrzymując naszą wspólnotę.
    Serdecznie Cię pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  111. Ewelino dziękuję.
    Muszę sobie to wszystko przemyśleć.

    Próbuję czytać Rossenberga ale ciąża, choroba i nadmiar obowiązków różnych powoduja, że ja po prostu nie rozumiem co czytam :(

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.