Czerwony Namiot to miejsce na wskroś wypełnione kobiecością. Miejsce spotkań kobiet Wschodu, do którego żaden mężczyzna nie miał wstępu. Miejsce świętowania i przeżywania żałoby. Miejsce narodzin i śmierci. To tutaj miesiączkujące po raz pierwszy dziewczęta przyjmowano do grona kobiet. To tutaj kobiety były oparciem dla rodzącej, pomocą w opiece nad noworodkiem. To wreszcie tutaj niosły ukojenie umierającej.
W Czerwonym Namiocie śpiewano, tańczono, leczono, opowiadano historie, modlono się i powierzano tajemnice. Powstała w ten sposób wspólnota kobiet była siłą, z którą trudno było się nie liczyć.
www.chip.pl
Potrzebuję wspólnoty kobiet. Mądrych, pięknych, dowcipnych, silnych. Potrzebuję kobiet, by oddychać, smakować i kontemplować. By zaspokoić potrzebę wzajemnej zależności. Potrzebuję kobiet by zanurzyć się w sobie, spotkać się z intuicją, odzyskać siłę i wiarę. By zrozumieć. Mam takie przekonanie, że pośród nich mogę odzyskać swoją "dzikość". Potrzebuję jej. Tęsknię za nią. Pamiętacie ten post?
Anita Diamant "Czerwony namiot". Polecam.
Potrzebuję wspólnoty kobiet. Mądrych, pięknych, dowcipnych, silnych. Potrzebuję kobiet, by oddychać, smakować i kontemplować. By zaspokoić potrzebę wzajemnej zależności. Potrzebuję kobiet by zanurzyć się w sobie, spotkać się z intuicją, odzyskać siłę i wiarę. By zrozumieć. Mam takie przekonanie, że pośród nich mogę odzyskać swoją "dzikość". Potrzebuję jej. Tęsknię za nią. Pamiętacie ten post?
Anita Diamant "Czerwony namiot". Polecam.
I rozumiem, i nie...:) Uwielbiam wspólnotę... ludzi. Owszem - jest wiele kobiet, które lubię i z którymi cudownie mi się rozmawia. Teraz jako mama bardzo tego doświadczam. Dziś spędziłam dwie godziny z kobietami i było cudownie. Ale jak jestem w mieszanym towarzystwie, też dobrze się czuję.
OdpowiedzUsuńA przede wszystkim totalnie nie trafia do mnie właśnie ten klimat "czerwonego namiotu", "dzikich kobiet" etc:) Zastanawiam się, czemu, i nie wiem!
A ja się podpinam pod polecenie książki, jest doskonala. I mam wrażenie, że nie tak znana, jak powinna.
OdpowiedzUsuńAle może dlatego, że ja też bardzo sobie cenię wspólnotę kobiet :).
Ja też mam taką potrzebę - potrzebę bycia wśród takiej wspólnoty. Jednak w większości kobiety, które spotykałam (łącznie z tymi najbliższymi, z rodziny), były zazdrosne, krytykujące, nastawione na rywalizację. Więcej w życiu dostałam zrozumienia od mężczyzn niż kobiet... Chociaż chyba trochę to się zmienia, odkąd zostałam mamą.
OdpowiedzUsuńJa też mam potrzebę bycia w grupie wspierających kobiet. Też, jak Pastela, mam to doświadczenie, że kobietom często bliższa jest rywalizacja niż wsparcie. Że same powielają stereotypy, w których mężczyzna jest gloryfikowany, a kobiety są gorsze. Widzę, jak to niszczy te kobiety, które starają mimo wszystko zasłużyć na miłość, akceptację (także innych kobiet, swoich matek)... Smutne to bardzo i dlatego cieszę się z mojej małej grupki wspierających kobiet. I widzę, że z czasem zrobiło się ich wokół mnie jakby więcej ;)
OdpowiedzUsuńDoskonale rozumiem tą potrzebę. Potrzebę miejsca gdzie nie ma mężczyzn bo tylko w takim miejscu kobiety są kobietami w swojej najpiękniejszej, najczystszej i najprawdziwszej postaci.
OdpowiedzUsuńPiszecie niepochlebnie o kobietach ale to mężczyźni i cały ten męski świat sprawia, że dostosowujemy się do niego, że nie płaczemy gdy mamy taką potrzebę, że bierzemy na siebie więcej niż możemy udźwignąć, staramy się o ich uznanie, przeglądamy się w nich jak krzywych zwierciadłach, w których mimo starań widzimy tylko ponaciągane do granic możliwości, zniekształcone siebie. I krytykujemy wciąż same siebie i siebie nawzajem w niewłaściwym odniesieniu.
I o ile na co dzień się da, pomimo narastającej frustracji to są momenty gdy "czerwonego namiotu" brakuje bardziej niż zwykle. Z pewnymi sytuacjami nie sposób się zmierzyć bez wsparcia i zrozumienia innej kobiety ( pierwsza miesiączka, pierwszy stosunek, poród, połóg, zdrada, żałoba, intensywne przeżycie...) Przeżyłyście to kiedyś dogłębnie w pełnym poczuciu zrozumienia z mężczyzną?
Uwielbiam tę książkę! Czytałam ją w czasie karmienia piersią malutkiej Panienki, miała może 3-4 miesiące. Cudowna lektura na ten czas.
OdpowiedzUsuńa ja nie znam :(
UsuńW moim otoczeniu chyba zaczyna coś takiego się tworzyć, i po każdym takim babskim spotkaniu, mam wrażenie że oddycham głębiej. To jest potrzebne.
OdpowiedzUsuńJeśli taki prawdziwy czerwony namiot odbywa się raz w miesiącu (wg opowieści) to myślę, że te wszystkie kobiece niesnaski mogą zostać odłożone na bok... Za takim namiotem się tęskni.
Dziekuje moniko, na pewno przeczytam. Wlasnie dopiero po porodzie czuje potrzebe bycia z innymi kobietami i potrzebe celebrowania tego ze jestem matka i kobieta, ze mam instynkt i sile, jakiej kazdy mezczyzna moglby pozazdroscic. Kiedy czytam o naturalnych porodach i mocy jaiej doswiadczyly kobiety, chce jeszcze raz doswiadczyc tego cuownego stanu. I tak to my same nie potrafimy przebic sie w tym swiecie ze "swoim" macierzynstwem, ciaza, wychowaniem, okresem. Ale to powoli sie zmienia. Przynajmniej w moim otoczeniu. Bo ja kiedys zagorzala zwolenniczka robienia kariery za wszelka cene glosno krzycze ze mam to gdzies i uwielbiam swoj core, swoje zycie, rodzine i kocham siebie jako pelnowartosciowa kobiete
OdpowiedzUsuńHmm... pewnie to zabrzmi szalenie dziwnie, ale... im dłużej żyję, tym bardziej kobiet nie lubię. A przecież sama jestem kobietą! Tłumaczę to sobie tym, że wszystkie poznane mi w życiu kobiety, a właściwie te, które jakoś na dłużej zagościły w moim życiu (koleżanki, przyjaciółki, część krewnych, znajome w pracy) to paskudne i chamskie babsztyle. Tłumaczę to także tym, że większość mojego pokolenia (rok 83 plus minus 5 lat) to pokolenie okropnie egoistyczne, nastawione na "ja jestem najważniejszy/-sza, nie wiem, co to kompromis i mam w d*pie potrzeby innych".
OdpowiedzUsuńOd razu przepraszam te kobiety, które poprawiają moje osobiste statystyki i ratują nasz kobiecy wizerunek.
Jednak... choć czasami każdy potrzebuje jakiegoś babskiego sabatu, a ja dodatkowo nie mam za wielu okazji, by takowe zloty czarownic urządzać, to jednak... nie tęsknię. Choinka, no! Nie lubię kobiet! Nie ufam im i już. Hi, hi.
Niemniej tuż przed moimi trzydziestymi urodzinami wybieram się na spotkanie z jedną z kobiet, z którą pewnie przegadam parę godzin. Przy dobrym trunku, jedzeniu, na wygodnych kawiarnianych kanapach. Spotykamy się tak raz, dwa razy do roku. I taki sabat czarownic mi wystarcza.
Hmm... A może to wszystko kwestia tego, że zawsze lepiej na stopie kumpelskiej dogadywałam się z facetami? Hmm...
Chciałabym spotkać takie grono kobiet.
OdpowiedzUsuńZupełnie nie czuję potrzeby. To znaczy nie rozumiem bardziej. Wolę świat dwupłciowy, bez granic. To znaczy tata przy porodzie, miesiączkująca dziewczynka pytająca tatę, czy jej kupi stanik i podpaski, mama rozmawiająca z synem o seksie bez rumieńców.
OdpowiedzUsuńMówić można ale czy zrozumieć tak do końca? Myślisz, że jakikolwiek mężczyzna naprawdę zrozumie uczucia towarzyszące pojawieniu się pierwszej miesiączki, sądzisz, że jakakolwiek kobieta potrafi sobie wyobrazić budzącą się seksualność swojego syna, tak jak to wie i rozumie ojciec, który kiedyś to przeżył? Nawet gdyby to tylko wyobrażenie. Cały świat jest jednym wielkim męskim namiotem, ingerujemy w niego, koegzystujemy, zmieniamy i wpasowujemy ale to nie jest nasz namiot, nie myśmy go stworzyły choć niewątpliwie czujemy się w nim coraz lepiej bo łaskawie przyznano nam do niego prawa teoretycznie na tych samych warunkach.
UsuńTeż lubię świat dwupłciowy. I lubię przebywanie z samymi kobietami. Nigdy nie przebywałam z samymi męzżczyznami ale myślę, że i to bym lubiła. A co mnie pociąga w czerwonym namiacie? Bycie wśród tych, które mają podobne doświadczenie dorastania jako dziewczynka, chowanie swoich sekretów w pamiętnikach. Bycie wśrôd kobiet, które nawet jeśli mają inne historie swoje życia to mają te same blizny. Ooo...mam pomysł na kolejny kobiecy post :)
OdpowiedzUsuńHey therе, Yοu have ρerformed a fantastic job.
OdpowiedzUsuńI'll certainly digg it and for my part recommend to my friends. I am sure they will be benefited from this site.
Feel free to surf to my page ... payday loans