Ja: Wolałabym najpierw usłyszeć twoją prośbę.
Zo: Nie, nie mamo. Obiecaj, że się zgodzisz, to ci powiem.
Ja: Nie mogę ci tego obiecać. Nie wiem o co prosisz.
Zo: mamo, no chyba mi ufasz, przecież nie poproszę o wór ciasteczek.
Ja: ok
Zo: Czyli zgadzasz się, żebym zjadła te pierniczki, które dzisiaj upiekłyśmy?
Ja (w myślach): Kurka wodna, upiekłyśmy chyba 50 pierniczków. (na głos): ok
Zo: Dzięki, że mi zaufałaś. Chcę jeden pierniczek. Poproszę jeża.
Uf.
Kilka rzeczy uświadomiła mi ta rozmowa:
1. Moja córka nie tylko mnie zna, wie co mi się podoba, a co nie, ale także bierze mnie pod uwagę. Chce ze mną współdziałać i rozumie współdziałanie lepiej niż niejeden dorosły. Wie, że to droga dwukierunkowa.
2. Zo potrzebuje wiedzieć, że jej ufam. Więcej - chce mi pokazać, że naprawdę mogę zaufać jej wyborom. Ma 5 lat ale to nie oznacza, że nie ma kompetencji do podejmowaniam decyzji i brania odpowiedzialności za nie. Decyzje, które podejmuje rosną razem z nią. Nie muszę się obawiać, że będzie chciała poprowadzić samochód. Przecież ona wie, co potrafi :)
3. Nie zawsze muszę reagować. Nie zawsze muszę coś powiedzieć. Moja córka, podobnie jak ja, potrzebuje przestrzeni by wzrastać. Przestrzeni bez mojego: dlaczego?, powiedz mi, nie możesz, zróbmy to razem, wyjaśnij mi itd.
Przy Zo uczę się pokory. Ona uczy mnie tego, o czym pisze Rosenberg. Kiedy chcę spotkać się z drugim, to muszę pozbyć się przekonania, że ja wiem co zrobi, co powie, o co poprosi, jak się będzie tłumaczył, jakich użyje argumentów. Kiedy chcę spotkać się z drugim, to milczę, choćby w głowie myśli goniły jedna za drugą, otwarta na jego historię.
Zaufanie jest zawsze potrzebne.
OdpowiedzUsuńJuż od jakiegoś czasu "zbieram się" żeby napisać komentarz, no i wreszcie się zebrałam! Obserwuję Twojego bloga od jakiegoś czasu,czytam posty i potakuję głową :))) Też bliskie jest mi są idee Rosenberga - w wychowaniu i nie tylko. Co do zaufania, to myślę że trudno nam ufać dzieciom, gdy wychowanie kojarzy nam się z kontrolą, a często tak niestety jest... Dla wielu rodziców dobre wychowanie to to samo co kontrolowanie.
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszam Cię i wszystkich czytelników do odwiedzania mojego, niedawno powstałego bloga promującego wartościowe książki psychologiczne. Jest m.in. recenzja książki Porozumienie bez przemocy. Mam nadzieję, że znajdziesz/ znajdziecie tam coś dla siebie.
Pozdrawiam Kasia
no właśnie dzieci to najlepsi nauczyciele i niekiedy mogą nam dać niezłą szkołe :)
OdpowiedzUsuńpiekna i pouczająca rozmowa
OdpowiedzUsuńTeż dzielnie buduję wzajemne zaufanie z moją córką.
OdpowiedzUsuńCiężka praca - bycie matką.
Ale kocham tę pracę :)
Świetnie, ja cały czas się uczę (od Ciebie też) i mam nadzieję,że i mnie się uda osiągnąć ten cel.
OdpowiedzUsuńTa rozmowa brzmi dla mnie znajomo.Moja kilkuletnia córeczka również zadziwiała mnie swoją odpowiedzialnością i mądrością, czasem myślałam, że ja chyba nie jestem wystarczająco dojrzała do obcowania z takim dzieckiem. Jednak w kolejnych latach moja córka prowokowała niemal identyczną rozmowę tylko przy kocu próbowała wyrwać przykładowe 10 czy 20 pierników ;) Zaufanie to nie jest coś danego czy otrzymanego na zawsze, ono stale wzajemnie ewoluuje, buduje się je, rozszerza i mniejsza w miarę zmieniających się okoliczności, osób i wzajemnych relacji.
OdpowiedzUsuńA mnie jest bardzo trudno uwierzyć w zapewnienia mojego 4 latka. Tyle razy mówił, że to juz ostatni raz a potem było wiele takich ostatnich razów.
OdpowiedzUsuńMarta wiem o czym mówisz. Nie wierzę w to, że dziekco samo potrafi podjąć właściwą dla niego decyzję. Dziecko potrzebuje rodzica, który mu powie co jest dobre, a co nie inaczej dziecko się zgubi w tym świecie.
OdpowiedzUsuńSłowo "potrzeba" jest słowem kluczowym. I nie można generalizować. Mam w domu dwójkę skrajnie różnych dzieci. Pierwsze tzw trudne, które na słowo "nie" reaguje buntem i ono uwierzcie mi "potrzebuje" się sparzyć żeby się przekonać, że to gorące. O wszystkim niemal decyduje samo moja rola sprowadza się do zapewnienia elementarnego bezpieczeństwa. Druga jednostka to dziecko, które przytłacza najmniejsza nawet odpowiedzialność za najmniej istotny wybór. To dziecko, które nie może się przez pół godziny zdecydować na wybór bielizny i mogłoby godzinami rozważać czy będzie mu wygodnie, czy mają odpowiedni kolor czy fason! I to dziecko "potrzebuje" zdecydowanej wskazówki: "ubierz to" bo musi się nauczyć, że decyzje, zwłaszcza te zwykłe codzienne mogą być proste, łatwe i szybkie a nawet muszą.
OdpowiedzUsuńAle w obu przypadkach oni sami decydują o swoich potrzebach, one są po prostu inne. Ja tylko te potrzeby staram się zaspokajać.
Hello Τhere. I fοunԁ youг blog using msn.
OdpowiedzUsuńThіs is an eхtrеmely wеll ωritten aгtiсle.
I will be sure to bookmark it and return to read more
οf your useful informаtion. Τhаnks for
the post. I will certainly return.
My blog: payday loans