29.9.13

Podążaj za mną

        to zaproszenie jakie codziennie wysyłają nam nasze dzieci. 

Podążanie za dzieckiem to strategia wzbogacająca życie obu stron relacji. 
Dziecko ma możliwość:
  • zdobywania wiedzy i umiejętności we własnym tempie,
  • uczenia się całym sobą, 
  • zaspokojenia swojej podstawowej potrzeby - potrzeby zabawy
  • podejmowania decyzji, dokonywania wyborów i doświadczania konsekwencji,
  • realnej oceny swoich możliwości,
  • poszukiwania rozwiązań spośród dostępnych strategii,
  • zwrócenia się z prośbą o pomoc wtedy, gdy rzeczywiście jej potrzebuje,
  • nawiązywania relacji z wybranymi przez siebie osobami,
  • bycia w przestrzeni bez dorosłych, 
A dla rodzica oznacza to: 
  • mniejszą ilości sytuacji wywołujących frustrację,
  • rozbudzenie na nowo ciekawości człowieka i świata, 
  • "doskonalenie" własnej uważności, 
  • większe zrozumienie pozycji dziecka w świecie, bo to sytuacja, w której nie dziecko ma się "dostosować" do dorosłego ale dorosły - do dziecka,
  • rezygnacji z kontroli na rzecz bycia tu i teraz,
  • zwiększenie świadomości bycia odpowiedzialnym za jakość relacji w rodzinie (to zadanie rodzica, nie dziecka; łatwo o tym zapomnieć, gdy dziecko ma robić to i tamto)
  • troszczenie się o potrzeby większej ilości członków rodziny,
  • więcej czasu dla siebie,
  • bycia w przestrzeni bez dzieci, 





5.9.13

Lustro

Bezpieczeństwo.
Akceptacja.
Kontakt.
Zaufanie.
Współpraca.
Współzależność.
                                                                                               (źródło: https://www.facebook.com/Equimama/photos_stream)         
     
        Spotkałam się z sobą tam, gdzie na spotkanie ani nie liczyłam, ani go nie oczekiwałam. Spotkałam się z sobą zupełnie inaczej niż dotąd. Wyszłam sobie naprzeciw, choć tego nie planowałam. Niezwykłe doświadczenie. Zaskakujące przeżycie. Lustrem okazał się nie drugi człowiek, a konie. Patrzyłam na nie i widziałam siebie. Swoje lęki, marzenia, wyobrażenia, oczekiwania. Zobaczyłam siebie taką jaką jestem. Nie ma tu żadnej kokieterii. Raczej mega zdziwienie. Bardzo wyraźnie pokazały mi te miejsca, o które warto się zatroszczyć. Te potrzeby, których już nie chcę spychać na drugi plan.
       Konie, nie tyle rzuciły nowe światło, co rzuciły go więcej na kwestię wolności człowieka. Wolność jest fundamentem współpracy. Człowiek, Mały i Duży, chętniej współpracuje wtedy, gdy może podejmować decyzje. Wiem to. Konie Ameryki przede mną nie odkryły. Wiem, a jednak wychodzą z moich ust słowa (choć nie mam takiej intencji), w których Zo słyszy "obietnicę nagrody" lub "widmo kary" i podejmuje decyzje nie do końca wolne. Mówi "tak", choć ma ochotę powiedzieć "nie". I frustracja gotowa.
         Wchodząc w kontakt z końmi zabrakło i marchewki i pejcza. Nie miałam też swoich rąk (zamotane w sznur nie garnęły się do głaskania i czochrania). Byłam ja i one. Najpierw byliśmy obok siebie. Spoglądając na siebie nawzajem. Uważni na to, co druga strona zrobi. Potem konie odpowiedziały na moje zaproszenie. Choć może to ja przyjęłam ich zaproszenie? Nieważne. Ważne, że otwartość i intencja przyprowadziła nas do siebie. I popłynęły łzy. Otwartość na drugiego... Na moje dziecko... I wystarczy.

p.s. Marto, dziękuję za zaproszenie. Konie, dziękuję za przygarnięcie.