4.7.12

Wakacje z Dzieckiem

          Jeśli lubicie zwiedzać Polskę i na dodatek dzieci Wam w tym nie przeszkadzają :) to zachęcam do zabawy, w której możecie wylosować jeden z trzech przewodników Pascala "Polska z dzieckiem. Rodzinny przewodnik dla zmotoryzowanych". 


        Mam wcześniejsze wydanie przewodnika Pascala ("Polska z dzieckiem. Przewodnik dla całej rodziny) i nie raz z niego skorzystałam. Kiedy eM wyjeżdża służbowo i zabiera nas z sobą, szukam w nim atrakcji dla Zo i zawsze coś znajduję, nawet w takich miejscowościach, których nazwę słyszę po raz pierwszy :) Kiedy jest piękna pogoda sięgam po niego, by odkryć kolejne tajemnice jury krakowsko - częstochowskiej. A na wakacyjny czas planuję wycieczki w zakątki, w które pewnie bym się nie wybrała, gdyby nie zapewnienie autorów, że dzieci nie będą się tam nudzić. Sprawdziłam wielokrotnie. Nie nudzą się.
        Przewodnik, który mam dla Was to doskonała pomoc w zwiedzaniu Polski z dziećmi! Na jego kartach znajdziecie propozycje tras (niemal w całej Polsce) opracowane z myślą o najmłodszych, ciekawostki dotyczące np. polskich roślin mięsożernych, harmonogram imprez cyklicznych, mapy, fotografie, informacje o miejscach noclegowych i restauracjach, w których dzieci są mile widziane. Dużym atutem tego przewodnika jest dwukierunkowość. Z jednej strony znajdziecie w nim odpowiedzi na dziecięce pytania dotyczące np. dinozaurów czy wrocławskich krasnali,  z drugiej - porady dla rodziców dotyczące np. bezpieczeństwa w czasie podróżowania. 

         Jeśli macie ochotę na ten przewodnik napiszcie co robicie, żeby podróżowanie z dziećmi nie było pasmem udręk (dla dzieci i rodziców). Jaki macie przepis na cudowny weekend lub wakacje ze szczęśliwym, roześmianym dzieckiem i zrelaksowanym, wypoczętym dorosłym? Jakie zabawy sprawdzają się w samochodzie? A może chcecie polecić jakieś wyjątkowo atrakcyjne dla dzieci miejsce?
Będzie mi miło jeśli link z tym postem umieścicie na swoim blogu. 
 
Losowanie 15 lipca. 

19 komentarzy:

  1. U mnie nie sprawdza się nic. Wszystko zależy od humoru młodego. Marzę o tym, by kiedyś wziąć w rękę taką książkę, zaplanować wyjazd i... go zrealizować. Nawet krótki, choćby dwudniowy. Żeby było bez krzyków w samochodzie i żeby noc w obcym miejscu nie skończyła się znowu histerią, wymiotami i wizytą u psychiatry...

    :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy4/7/12

    Moje 3 l. bliźnięta są świetnymi kompanami w podróży. Na nudę mamy zestaw płyt CD z wierszami i bajkami, wiele książek (w tym ulubiona seria "Świat w obrazkach" - "Miasto", "Transport", "Straż pożarna", "Kosmos"); pomagają opowiadania czytane przez mamę, zabawa w zagadki i odnajdywanie różnych przedmiotów za oknem samochodu. Na dystanse dłuższe niż 250 km wyjeżdżamy w nocy.
    Co polecam? Przepiękne nadbużańskie tereny! I odrobinę luksusu - nocleg w Dworze Zabuże :)
    wiol

    OdpowiedzUsuń
  3. Nasza mała jest jeszcze na tyle mała, że w samochodzie głównie śpi, i nawet podróż 500km nie jest problemem, a jak zaczyna nim być, to robimy przerwę i karmię.. :) Ponieważ śpimy nadal razem, małej jest obojętnie jakie jest łóżko, byle byli rodzice obok. Nie wiem jak będzie później, jak Tosia podrośnie, póki co podróżowanie z nią nie jest kłopotliwe :) W sobotę jedziemy w Bieszczady :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimowy4/7/12

    Podróżujemy z A. od kiedy skończyła 6 tygodni. Byliśmy kilka razy za granicą; 3 razy samolotem, poza tym autem po Polsce, pociągiem. Pozostał nam do wypróbowania jeszcze statek;) Dla nas kluczem do powodzenia jest dobre nastawienie do podróży; traktowanie jej jak przygody: A. chyba to czuje i może dlatego wspólne podróżowanie jest dla nas czasem fajnym, odrywającym od codzienności i wzbogacającym:) staramy się mówić o tym co nas czeka ( mówiliśmy także niemowlakowi) - opisywać atrakcje; wybierać miejsca przyjazne, uważać żeby się nie przestymulować. Wakacje z dzieckiem są fantastyczne bo widzi się rzeczy, których normalnie się nie dostrzega, poznaje ludzi,którzy w innych okolicznościach nie stanęliby na naszej drodze, oswaja się na nowo ze światem, który pozornie dobrze się zna:) Ja bardzo lubię... I tęsknię za kolejną podróżą...
    pozdrawiam,
    Gosia/Manufaktura Radosci :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Niestety, nie podróżujemy za dużo. Wciąż jednak mam nadzieję, że to się zmieni ;)
    Jednak po kilku dłuższych wyprawach mogę powiedzieć, że moje dziecko jest dobrym kompanem wojaży samochodowych. Zwykle siedzimy razem na tylnym siedzeniu i gadamy, śpiewamy piosenki, wymyślamy historie, oglądamy świat za oknami... Dobrze sprawdzają się różne przegryzki, którymi też można się chwilę zająć - owoce, paluszki itp.
    Podkradnę chyba też pomysł z płytami CD, bo - nie wiem czemu - do tej pory na to nie wpadłam ;)
    Robimy też dość częste przerwy na rozprostowanie nóg i przewietrzenie się.

    OdpowiedzUsuń
  6. Często wyjeżdżamy z 1,5 rocznym teraz synkiem do rodziny. Właściwie od początku był przyzwyczajany do auta i fotelika. Zawsze staramy się, aby podróż przypadała na jego drzemkę w środku dnia (część wyprawy przesypia). Nie sprawdził się u nas sposób sąsiadów, którzy zawsze podróżują nocą. Generalnie Jasiu nie marudzi, tylko ogląda widoki, czasami śpiewamy, a w ostateczności dostaje bułkę, hehe. No, ale nasz podróż trwa około 2-2,5 godziny.
    W woj. kujawsko - pomorskim (tam mamy rodzinę) polecam Jura Park w Solcu Kujawskim, w Toruniu Muzeum Piernika (można zrobić własne), a do tego zawsze polować na cykliczne imprezy (w tym roku byliśmy na festynie cystersów w Koronowie - bitwa, konie, pojedynki, itd. ). Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  7. W podróżach z naszym synkiem sprawdza się przede wszystkim luz i brak planu (to trudne, ale się staramy;) - bez presji, żeby wyjechać punkt szósta i dojechać na miejsce na konkretną godzinę. Jesteśmy zmęczeni, chcemy rozprostować nogi - szukamy miejsca, żeby stanąć, najlepiej chociaż kawałka trawnika, żeby nasz 14 miesięczny biegacz mógł sobie polatać. Synek rzadko śpi w samochodzie, bo odkąd siedzi w foteliku przodem, uwielbia patrzeć na kierownicę i deskę rozdzielczą. Mógłby tak godzinami. A jak się znudzi, robimy teatrzyk z kukiełek zakładanych na palce albo przeglądamy książeczki. Do tej pory synkowi najbardziej podobała się po prostu wielka piaskownica, czyli nadbałtycka plaża:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja nie wyobrażam sobie spędzania pogodnego weekendu w domu. Nie ma mowy - pakowanie i jedziemy w plener. Bo moje drugie imię to Natura. I chciałam od samego początku zarazić tym mojego synka. Jak był młodszy to wiadomo, że się buntował, nie chciał siedzieć w foteliku samochodowym, ale starałam się wybierać takie pory na podróż, aby pokryły się z jego czasem na drzemkę. Inna opcja to zmęczyć go jakąś aktywnością, np pogonić się z nim. Można spróbować dać jeść dziecku, aby podnieść poziom cukru, a to powoduje senność. Teraz już nie mam takich problemów, bo Olek nauczył się podróżować w miarę spokojnie.
    Mój sprawdzony sposób na rodzinny weekend? To oczywiste! W sobotę rano wstajemy skoro świt, szybkie pakowanie i ruszamy w drogę. Wycieczki plenerowe sprzyjają nauce nowych pojęć i umiejętności, szczególnie dla dziecka, ale nie tylko. Na łonie natury odpoczywa się najlepiej, a zapierające dech w piersiach widoki ładują nasze akumulatory pozytywną energią. Spośród miejsc, które znamy, mamy swoje ulubione do których co jakiś czas wracamy – jest to Wisła w Beskidzie śląskim. Miejscowość idealnie nadaje się na weekendowe wypady w gronie rodzinnym lub urlopy wakacyjne. Na dodatek miasteczko serwuje nam rozrywkę niezależnie od pory roku i pogody, ponieważ dysponuje rozmaitą infrastrukturą turystyczną dopasowaną do upodobań i oczekiwań przyjeżdżających gości.
    Weźmy pod lupę Wisłę. Jest to przepiękna i malownicza miejscowość z niezliczoną ilością alejek spacerowych i rowerowych. Zwiedzanie możemy zacząć od rynku w centrum miasteczka, gdzie czeka nas moc atrakcji m.in. fontanna, wesołe miasteczko, basen i amfiteatr. Szczególnie w pamięci zostały mi wieczorne kina plenerowe w amfiteatrze – zawsze podczas seansów czułam, że jestem na wakacjach z prawdziwego zdarzenia. Wisła ma bardzo rozbudowany plan imprez wakacyjnych – praktycznie co weekend można natrafić na festiwal czy piknik. Ja polecam odwiedzić perłę Beskidów podczas Tygodnia Kultury Beskidzkiej pod koniec lipca – na dzieci czeka moc atrakcji, w tym centrum zabaw na rynku głównym i koncerty zespołów ludowych. A dorośli mogą zaopatrzyć się w pyszne miody, skosztować typowych śląskich przysmaków charakterystycznych dla tego regionu, nabyć piękne drewniane pamiątki czy inne bibeloty. Dużą frajdę może sprawić zabawa na wielkim placu zabaw i pyszny deser „U Janeczki”.
    W Wiśle nie bez powodu jest ośrodek przygotowań olimpijskich – tu z uprawianiem sportu nie będzie problemu. Liczne boiska, stadion, korty w pobliżu campingu Jonidło dają możliwość aktywnego spędzania czasu miłośnikom sportu. W zimie oczywiście polecam sporty zimowe na licznych stokach i konkurs stoków narciarskich w Wiśle-Malince. Nie sposób nie wspomnieć o wspaniałym parku wodnym w Hotelu Gołębiewskim (opcja w razie niepogody), wyciągu na Czantorię, toru saneczkowego, parku linowego i Sokolarni – niespotykanego ptasiego zoo. Wymienię jeszcze Karolowy Dwór z przepiękną panoramą na Wisłę przy ulicy Spacerowej, Zamek Prezydencki, Baranią Górę czy jezioro Czerniańskie. Z pewnością na jednej wizycie się nie skończy. Dla zachęty mogę zdradzić mój sekret: najsłodsze i największe borówki można zebrać przy ul.Gościejów za stacją kontroli wody w połowie lipca. Podsumowanie - malownicze alejki spacerowe wzdłuż potoku ,wzorowo zaprojektowane i zadbane centrum, a także liczne atrakcje wokół miasteczka sprawiają, że pobyt w Wiśle to czysta przyjemność.
    Mam świadomość, że Polska jest przepięknym krajem ale chciałabym poznać inne jej zakątki, dlatego chciałabym zdobyć tą książkę. Pozwoli mi ona w pełni docenić jej różnorodność. Pozdrawiam ale tym razem przyjemnym chłodem Moniko ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Anonimowy4/7/12

    Pierwszą podróż obyliśmy jak A. skończył 3 m-ce (Beskidy). Potem 8 m-cy Mazury, 10 m-cy Hel, 13 m-cy Szklarska Poręba i teraz Chorwacja. Nasz syn to PODRÓŻNIK. Dzielnie znosi trudy a radością z nowo poznanych miejsc i rzeczy potrafi obdzielić jeszcze kilka osób. W drodze słuchamy muzyki, oglądamy książki i opowiadamy różne historie. Baczną uwagę zwracamy na to co pojawia się za oknem i to A. najbardziej lubi. Do snu w czasie drogi, na tyle na ile to możliwe tulę go, głaszczę i trzymam za rękę. Namiejsu już staramy się jak najbardziej otworzyć na Jego dziecięy świat i my dzięki temu na nowo odkrywamy znane już nam miejsca. Nie wyobrażam sobie już podrózy przez naszego syna.

    OdpowiedzUsuń
  10. Teraz ciąg dalszy - pora na Rabkę-Zdrój… Ponieważ jestem smakoszem, na początku opisu Rabki muszę wspomnieć o genialnej knajpie „Siwy Dym” – która serwuje najpyszniejszy placek po zbójnicku na świecie i specjalność kucharza - żurek. Obie te potrawy wprost unoszą mnie pod sufit – zachwyt podniebienia! Restauracja znajduje się przy Zakopiance przy wjeździe do Rabki. Jeśli mamy starsze dziecko (ok. 3-6 lat) polecam Rabkoland. Każdy małolat będzie zachwycone niezliczoną ilością atrakcji i zabaw. Ja mam synka w wieku 1,5 roku i jeszcze niestety jest za małe na tego typu rozrywkę. Niesamowitą frajdę sprawił nam pobyt w Parku Zdrojowym. Liczne, kolorowe place zabaw, możliwość przejazdu wypożyczonym gokardem czy kucykiem, fontanny, pyszne desery w kawiarni „Parkowa” koło Tężni Solankowej i przepięknie zaprojektowany ogród zapewnią rodzinie cudownie spędzony czas na łonie natury.
    Dodam jeszcze co nieco o tężni – to swoiste inhalatorium na świeżym powietrzu, które imituje pobyt na morzem. Korzyści dla mieszkańców południowej Polski szczególnie tych z dużych miast są wprost nieocenione. Przede wszystkim uzupełnienie niedoborów jodu i innych ważnych mikroelementów. A przecież wszem wobec wiadomo, że powietrze w położonym w niecce Krakowie nie należy do najczystszych, pokuszę się nawet o stwierdzenie - beznadziejne. Dlatego wskazane jest szczególnie dla dzieci, oczyszczanie dróg oddechowych wizytami w Rabce o wyjątkowym mikroklimacie. Polecam ścieżki spacerowe: wokół Parku – do Pociesznej Wody, wzdłuż strumyka Poniczanka, Leśna Ścieżka Edukacyjna mająca początek na ul. Podhalańskiej, trasa na wieżę widokową na Polczakówce. Ale największym sentymentem darzę drogę do schroniska na Maciejowej. Jak się tam dostać? Gdy wyjdziemy z parku od strony wschodniej kierujemy się wzdłuż ul. Dietla mijając Szpital Uzdrowiskowy dla dzieci, następnie prowadzi nas ul. Gorczańska, aż znajdziemy się na polnej ścieżce z malowniczymi widokami. Trasa dla pieszych jest niezbyt męcząca, ale ja pokonałam ją pchając pod górę wózek z 20-sto kilowym obciążeniem(synek + bagaż)! Jestem z siebie naprawdę dumna ( i z wózka również), bo to było nie lada wyzwanie. Przyznam szczerze, na końcu trasy czułam się 2 kilo lżejsza, więc to była dla mnie nagroda  Gdy mamy wytrwalsze dziecko możemy pokusić się o Turbacz. Ale i z Maciejowej możemy podziwiać ośnieżone szczyty wysokich Tatr.
    Dla spragnionych przeżyć kulturalnych polecam wizytę z Teatrze Lalek „Rabcio” – stworzony ponad półwieku temu w celu umileniu czasu przebywających tu chorych dzieci. Niesamowite widowisko stanowi fontanna ze słoniami na deptaku przy ul. Jana Pawła II, która skupia w sobie elementy dźwiękowe, wodne i wizualne – nie da się opisać – trzeba to zobaczyć. Na uwagę zasługują również liczne trasy w Gorczańskim Parku Narodowym m.in. „Wokół Doliny Poręby”, „Z Łopusznej na Jankówki”, „Dolina Gorcowego Potoku”, „Park podworski i góra Chabówka"…
    Mam nadzieję, że zachęciłam do odwiedzenia dwóch polskich, wspaniałych miejscowości idealnych na rodzinne wypady.

    OdpowiedzUsuń
  11. Anonimowy5/7/12

    Mam dwójkę żywych dzieciaków i lubimy podróżować w różne miejsca i różnymi środkami transportu.
    W 5 miesiącu ciąży zwiedziłam jeszcze Turcję i chyba zaszczepiłam bakcyla synkowi. Natomiast córkę zabieram od małego niemal wszędzie i póki co najważniejsza jest dla niej moja obecność, reszta to drobiazg.
    Gdy synek miał 2,5 roku a ja byłam w ciąży wybraliśmy się pociągiem do Białegostoku. To była jego pierwsza wyprawa pociągiem i po półgodzinnej jeździe młody stwierdził, ze chce wysiąść... Bałam się co będize dalej ale daliśmy radę! Grunt to nie dać się zaskoczyć :) Ulubiona zabawka, książeczka, piosenki, zgadywanki, jedzonko, picie albo po prostu tulenie u mamy na kolanach ;) A na miejscu było mnóstwo atrakcji dla dzieci - Park z Dinozaurami, Puszcza Białowieska, nawet Muzeum było interesujące...
    Kiedy byłam na 3-dniowym szkoleniu w Poznaniu, dzieci z tatusiem zwiedzały zoo, Maltę i okoliczne place zabaw. Mąż później stwierdził, że to był fantastyczny weekend, męczący ale uroczy ;)
    Jednak na wyprawę z dziećmi polecam najbardziej wyspę Wolin, kiedy odbywa się tam Festiwal Słowian i Wikingów, w pierwszy weekend sierpnia. Jest to miejsce, gdzie wraca się do korzeni.. Wspólnie z mężem jesteśmy wykonawcami na tym festiwalu i przez około tydzień żyjemy niemal jak w X wieku (bez wygodnictwa). Mieszkamy w namiotach z drewna i lnu, chodzimy w lnianych sukniach, gotujemy w kotle na ognisku, dzieciaki bawią się na drewnianym "placu zabaw" lub czym popadnie ;), kąpią się w bali (my wybieramy prysznic ;)). Są bitwy morskie i walki wojów, konkursy dla dzieciaków. Naprawdę jest co robić, nawet jak leje deszcz. Byliśmy tam, gdy synek miał 6 miesięcy, potem już z dwójką i teraz znowu się szykujemy.
    Podróż ok 500 km najlepiej pokonać nocą, jest spokojniej, dzieciaki śpią i nie jest gorąco (latem to największy minus podróżowania za dnia, bo nie lubie klimy) ale w ciągu dnia też da się przejechać szmat drogi. Gdy rozpiera nas energia zapodajemy Kid Rocka a na wyciszenie kołysanki Steczkowskiej.
    Najważniejsze w podróżowaniu z dziećmi to dobre przygotowanie do wyprawy i kreatywność!!! Milena

    OdpowiedzUsuń
  12. Przy naszej dwójce doskonale sprawdza się w samochodzie wspólne śpiewanie. Płyty nam do tego nie potrzebne- repertuar wybiera 3,5 letnia Tosia a jeśli jej brakuje pomysłu, my. Teraz jesteśmy na etapie śpiewanie głośniej- ciszej, szybciej- wolniej, itp (20o miesięczna Karolka tylko się śmieje i pokrzykuje). Gdy śpiewy się znudzą, zaczynamy szukać za oknem autobusów/ piesków/ ..... Podróż to czas wspólnej zabawy i wygłupów.
    Nasze wakacje jeszcze są w miarę stateczne ponieważ Karolka za mała do chodzenia a Tosia szybko się męczy i chce na ręce. Dlatego wybieramy fajne miejsca stacjonarne, gdzie możemy wspólnie spędzić duuuuużo czasu i świetnie się razem bawić. Ostatnio trafiliśmy do domu zagubionego w lesie, nad jeziorem Wdzydze gdzie mogliśmy zrobić ognisko, popływać kajakiem, pograć w golfa i zrobić wspólnie wiele innych rzeczy, których zazwyczaj nie robimy.

    OdpowiedzUsuń
  13. U nas wystarczy towarzystwo drugiego pasażera w foteliku obok i dwa umilacze którymi się współtowarzysze podróżniczej ciasnoty mogą wymieniać :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Jestem mamą trójki dzieci w wieku: 11 miesięcy, 2 lata, 6 lat.
    Nielada wyzwanie stanowi dla nas każda podróż :). Szczególnie, że jeżdżę z nimi sama.
    Po pierwsze- logistyka :). Po drugie i trzecie też. Aby na miejscu dobrze się bawić musimy w czasie podróży i po dojechaniu mieć prozaicznie- po prostu niezbędne do życia sprzęty. Dobry wózek dla dwójki maluchów (czasem przydaje się najstarszemu, bo często bolą go nóżki), mokre chusteczki do brudnych rączek, przenośny nocniczek- nakładka, bidony z piciem, przekąski, specjalne zabawki trzymane na trudne chwile (gdy podróż się przeciąga- głównie ta pociągowa, bo w aucie wytrzymują dłuugo :)). Właśnie w następnym tygodniu czeka nas 9 godzinna podróż na drugi koniec... Polski :). Auto odmówiło posłuszeństwa, jedziemy pociągiem. W myślach już się pakuję... bagaż- totalne minimum niezbędne do przeżycia. Kręgosłup jest tylko jeden, a najmłodsza pojedzie na mamie- w nosidełku, więc dodatki ubraniowe nie mogą mnie dodatkowo obciążać. Z najbardziej atrakcyjnych miejsc wymienić mogę: błotniste kałuże na własnym podwórku przed domem ;), każdą fontannę w upalne dni (i nie tylko), plażę, morze, Piaski- tłumów brak, dzikość natury czuć :), ukochany Sopot, w którym zawsze coś znajdę dla nich, a one dla siebie, Warszawę- tak, zachwyciliśmy się ostatnimi czasy wszyscy :). Poza tym kaszubski Szymbark, parki Dinozaurów i wszystkie te cudaczne miejsca, które na dzieciach robią tak wielkie wrażenie. Wszystkie festyny, zamczyska, pikniki, jarmarki. A także kawałek każdego lasu, jeziorka i koniecznie piasek, woda, czyli... powracamy- błoto :D.

    OdpowiedzUsuń
  15. U nas generalnie sprawdza się spontaniczność i brak stresu. Jak tylko ja i M jesteśmy wyluzowani, nie spieszymy się, nie gonimy..to cała nasza rodzina żyje w harmonii..bez względu na to czy spędzamy weekend w parku w mieście czy jedziemy gdzieś samochodem kilka godzin.
    W czasie podróży autem świetnie sprawdzają się książeczki, opowiadania, piosenki..ostatnio także obserwowanie widoków za oknem i opowiadanie ze szczegółami co widać i co się dzieje. W chwilach "kryzysu" daję Antosiowi paczkę suszonej żurawiny i jej "wyławianie" paluszkami, owoc po owocu potrafi zająć Go na dłużej.

    OdpowiedzUsuń
  16. Anka9/7/12

    Sluchanie płyt z bajkami działa nie tylko zajmująco ale i usypiająco. Po drugiej bajce Mały śpi a ja wreszcie mogę zająć miejsce obok męża:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Anonimowy12/7/12

    Nam najbardziej pomaga towarzystwo naszego kota i psa na tylnym siedzeniu. pies leży z łbem na kolanach córki (dostaje awiomarin na drogę i śpi) a kot z koszyku wystawia łep i cały czas na nią patrzy (też dostaje awiomarin ale nie usypia). Nie martwcie się o moje dziecko. Ono nic nie dostaje :)
    EWA

    OdpowiedzUsuń
  18. Moje patenty są takie:
    1. Jeśli chodzi o jazdę samochodem, to wolę podzielić podróż na mniejsze etapy i nocować po drodze. No i przerwa w podróży na jakiś obiadek i chwilę zabawy jest potrzebna. Poza tym zabieramy książeczki, coś do chrupania.
    2. Ale najważniejsze jest to, byśmy jechali tam, gdzie ja się dobrze czuję ;) Mam już za sobą próby robienia czegoś specjalnie dla dzieci, typu wyprawy do parku dinozaurów, wesołego miasteczka itp. OK, raz na jakiś czas można, pod warunkiem, że to niedaleko. Ale generalnie, jeśli gdzieś jest dużo ludzi i do tego jeszcze gnieżdżą się oni w dużym mieście, jestem wkurzona, siadają mi nerwy i w efekcie wyprawa często kończy się kiepskimi emocjami. Wolę łono natury i tam zabieram dzieci. Jestem pogodna, a im mój nastrój się udziela. Nie ma żadnych budek z plastikowym badziewiem i lodami, więc nie muszę im co chwila czegoś odmawiać. Są ślimaki, żaby do obserwowania, kamyki, kwiaty, popiół z ogniska, świeże powietrze... Jestem spokojna, bo wiem, że to dla dzieci zdrowe. Jestem zadowolona, bo takie otoczenie mnie uspokaja i relaksuje. Dzieci są zadowolone, bo przecież po kimś muszą mieć te geny ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Jak widać wakacje z dzieckiem w Polsce mogą być fascynujące! nie trzeba wyjeżdżać za granicę!

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.