Czytając "Więź daje siłę" olśniło mnie (nie raz, i nie dwa). Autorka przekonuje, odwołując się do badań i obserwacji, że jako ludzie jesteśmy "wyposażeni w pewne kompetencje rodzicielskie, dzięki którym nie wchodzimy w relacje z dzieckiem tak zupełnie nieprzygotowani." Dla mnie niesamowite odkrycie. Dotąd myślałam, mówiłam i pisałam, że źródło większości moich rodzicielskich frustracji tkwi w fakcie, że nikt nie przygotował mnie do tej roli, że nie ma już wspólnot, które troszczą się o wprowadzenie dziewczyny i chłopaka w rolę matki i ojca. Dziś, w moim przekonaniu, dostaje się głównie rady, rady i jeszcze raz rady, a nie empatyczne wsparcie.
Zanim zostałam mamą nikt nie wspierał mojego macierzyństwa. Po urodzeniu Zo często czułam się więc bezradna, samotna i niekompetentna. I oto nagle Kirkilioni pisze, że mam w sobie tę wiedzę i umiejętności, dzięki którym mogę zacząć budować bezpieczną, ufną relację z nowonarodzonym dzieckiem. Jak grom z jasnego nieba. Naprawdę? Miałam to 4 lata temu? Bo, że dziś mam - po przeczytaniu stosu książek, pracy nad swoimi emocjami, warsztatach nvc, codziennym doskonaleniu się w umiejętności znajdowania potrzeb drugiego, rozmowach z przyjaciółkami - to wiem.
Zastanawiałam się nad tym długo. Sięgałam pamięcią wstecz. Czytałam zapiski z pierwszych miesięcy Zo. EUREKA! Ona ma rację! Tak właśnie jest! To jest książka, którą powinny przeczytać Oczekujące Mamy, by nabrać pewności siebie, by dostrzec w sobie genetyczne uwarunkowania do tworzenia ufnej więzi.
Po urodzeniu Zo robiłam większość rzeczy, o których pisze autorka, choć nikt mi nie powiedział, że w ten sposób buduję więź. Robiłam to intuicyjnie, niemal bezmyślnie :) Cóż takiego zrobiłam? Nie, nie karmiłam długo Zo piersią (w 7 miesiącu Mała dostała kataru i butelka stała się atrakcyjniejsza i łatwiejsza w obsłudze od piersi), nie spałam z Nią (nie wiem dlaczego), nie nosiłam w chuście od pierwszych dni (bałam się). Co zatem takiego nadzwyczajnego robiłam, że cierpliwie i po mału budowałam między nami bezpieczną więź? Otóż nic nadzwyczajnego! Byłam. Tak jak matka przy dziecku:
- przez większość czasu odległość między mną (eM), a Zo nie była większa niż 30 cm (ponoć w odległości do 40 cm ludzkie umysły mogą z sobą rozmawiać),
- kiedy rozmawiałam z nią przybliżałam twarz do jej buzi na odległość, która umożliwiała Jej zobaczenie mnie,
- mówiłam do niej spokojnie, powoli, ciepło (choć na co dzień mówię szybko),
- odpowiadałam na jej gaworzenie,
- odstęp między sygnałem Zo, a moją reakcją wynosił zaledwie kilka sekund (zwykle tyle ile potrzebowałam by dość do Niej),
- moje oczekiwania wobec niej były (i wciąż są) adekwatne do jej wieku,
- karmiąc piersią patrzyłam na Nią, głaskałam jej rączki i nóżki.
Popatrz ile to trzeba przeżyć i przeczytać żeby się dowiedzieć, że człowiek nawet jak nie wie jak robi to zwykle dobrze robi.
OdpowiedzUsuń"Więź..." to najlepsza książka, jaką w życiu miałam w rękach. Jeśli ktoś pyta mnie, co przeczytać, mówię, że albo kilka(naście) różnych mądrych polecanych, albo tę jedną jedyną, z której wszystko wynika:)
OdpowiedzUsuńTo prawda, Drogie Mamy , mamy to w sobie, ja dałam się ponieść na tym co czułam wewnętrznie.....i poprostu byłam:)
OdpowiedzUsuńwłaśnie, mamy TO coś w sobie i mądzrze jest sobie zaufać...po prostu być - uważnie być...
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje tekst bo są proste i oczywiste. Oczywiste po przeczytaniu bo przed różnie bywa z tą moją świadomością. Kiedy mój syn był mały bardzo trudno mi było uwierzyć, że to co robię jest dla niego dobre dlatego szukałam wskazówek np. u Hogg. Dzisiaj, kiedy jesienią urodzi się nasz kolejny syn już nigdzie poza sobą nie będe szukać. Dziękuję Ci.
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie przeczytam tę książkę. Nie słyszałam o niej.
OdpowiedzUsuńGdy urodził się nasz pierwszy syn okazało się, że bardzo traci na wadze, położne na mnie krzyczały, co jedna, to miała inny pomysł jak mnie zdołować i sprawić, abym miała poczucie winy, że to przeze mnie, że nie potrafię. Okazało się, że jest mocno zainfekowany i musi być w izolatce, ale beze mnie. Dla mnie było przygotowane krzesełko bez oparcia, abym mogła przychodzić go karmić. Już na miejscu w szpitalu deprecha.
OdpowiedzUsuńAż przyszła po urlopie jedna położna i powiedziała mi. Niech pani działa intuicyjnie. Niech Pani go trzyma tak, żeby mi było wygodnie, wtedy będę spokojniejsza. Że wcale go nie muszę kłaść ciągle na wagę i sprawdzać, ile zjadł itd. itp.
I tak zaczęłam postępować. Od tego momentu byłam spokojna, a i on się uspokoił. Już nikomu nie pozwoliłam ingerować i wtrącać się w nasze relacje. Przecież mnie znał już 9 miesięcy wcześniej i wiedział, jaka jestem i jaka mogę być. ;)
Empatyczna położna to skarb. Nie tylko w pierwszych dniach dziecka. Cieszę się, że ufając sobie nabrałaś tyle pewności, by innym mówić "nie", a synowi "tak".
UsuńTo na tamten czas. A później długo uczyłam się żyć wśród "życzliwych" rad, "dobrych" podpowiedzi, krzywdzących komentarzy. Wielu miało wiele do powiedzenia, ale nikt tak naprawdę się nie przyjrzał i nie zauważył, że nasze Maluszki są niezwykle testujące i wcale nie należą do tych, którym wystarczy raz powiedzieć.
UsuńNo i musiałam sama zaakceptować swoje błędy i prawo do błędów ;)
Cudowne jest również to, że nasze dzieci nie wchodzą w relacje z nami tak supełnie nie przygotowane. One też mają to COŚ, co czyni je kompetentne od samego początku. Dzieci dysponują całą gamą umiejętności, które przyciągają rodziców i czynie ich gotowymi do zaspokajania niemowlęcych potrzeb.
OdpowiedzUsuńJa dopiero po lekturze Juula świadomie zauważam jakie dzieci są niesamowicie kompetentne, od samego początku. To poczucie sprawia mi masę radości, daje znacznie lepszy kontakt z Nimi :-)
UsuńJa dopiero po lekturze Juula świadomie zauważam jakie dzieci są niesamowicie kompetentne, od samego początku. To poczucie sprawia mi masę radości, daje znacznie lepszy kontakt z Nimi :-)
UsuńNikt nie pokona naszej matczynej intuicji, matka zawsze wie co najlepsze dla naszego dziecka.
OdpowiedzUsuńJa od początku staram się działać intuicyjnie. Antek rośnie, super się rozwija, jest radosny, ma więc wszystko, czego potrzebuje. Właściwe w ogóle nie czytam forów czy gazet stricte o dzieciach. Ale komplet mądrych książek już zakupiłam i czekam na przesyłkę:) "Więź daje siłę" chyba pójdzie na pierwszy ogień:)
OdpowiedzUsuń