13.12.11

Idą święta, idą święta

... i z półek sklepów z artykułami dziecięcymi w ręce nerwowo rozglądających się dziadków i rozsądnych - na pierwszy rzut oka - rodziców, spadają książeczki, gry, maskotki, samochody i lalki. Bez paniki. Towaru nie zabraknie. Magazyny i hurtownie wypełnione są po brzegi, a i tak wszystko rozejdzie się jak świeże bułeczki. Wszak Boże Narodzenie to jeden z bardziej dochodowych dla handlu okresów.
     Świat konsumpcjonizmu, w którym przyszło nam żyć, nie ma względu na rasę, płeć i wiek. To najbardziej tolerancyjny świat, jaki znam. Co więcej, w tym świecie dzieci znaczą więcej niż dorośli. Nie ma lepszych klientów niż dzieci. Dzieci bowiem "chcą". Chcą to i to, i tamto, i to też, bo przecież tak niewiele jeszcze mają. A dorośli? Kochają swoje dzieci i często są przekonani, że należy odpowiadać "tak" na "chcę". Przeważnie "tak", choć za "chcę" nie kryje się potrzeba, a zachcianka.
      Rodzic musi stanąć w tym świecie na wysokości zadania jeśli zamierza wspierać poczucie wartości i kształtować poczucie estetyki swojego dziecka. Rodzic w tym przypadku wie lepiej, a przynajmniej  powinien wiedzieć, że "nie wszystko złoto, co się świeci", mimo, iż dzieciaki piszczą na widok właśnie tego, co głośne, pstrokate i posypane brokatem (wybaczcie, proszę, to uproszczenie). 
     Tylko dzisiaj  w hipermarkecie widziałam pięciu rodziców, którzy choć nie mieli na to ochoty (wskazywały na to wszystkie znaki na niebie i ziemi), to sięgnęli do portfela uginając się pod "chcę, chcę, chcę". I niestety, choć Ci Malcy dostali, to czego chcieli, to nie dostali tego, czego potrzebują. Czasu, uwagi, bliskości.
       Istnieją stosy badań, które pokazują, że w kulturze konsumpcji dzieci (podobnie jak dorośli) walczą z depresją, zaburzeniami w relacjach, niską samooceną, chorobami ciała i ducha. Dzieci, które dostają za dużo mają kłopot z dokonywaniem wyborów, wyrażaniem oczekiwań, nazywaniem uczuć i potrzeb. Carl Honore w książce "Pod presją. Dajmy dzieciom święty spokój!"przytacza wyniki badań J.Schora, profesora socjologii, które pokazują, że "mniejszy udział w kulturach konsumpcyjnych oznacza zdrowsze dzieci, natomiast większy prowadzi do pogorszenia się stanu zdrowia psychicznego". 
 
     Mam już za sobą rozmowy o świątecznych prezentach dla Zo. Trzy lata zaczynają procentować. Babcie i dziadkowie, ciocie i wujkowie, ci przyszywani także, jeśli mają wątpliwość czy kupić to, co właśnie jest w bożonarodzeniowej promocji, co bije po oczach z pierwszych stron gazet, co reklamują wszystkie stacje telewizyjne, dzwonią i pytają. I za to jestem im bardzo wdzięczna.



Ten post zgłosiłam do konkursu, który zorganizował Ten Blog, choć nie jest ani o zabawkach, ani o zabawie. W moim odczuciu jest o czymś więcej i o czymś ważniejszym. Zobaczymy co powiedzą organizatorzy :)

16 komentarzy:

  1. Dobrze, że poruszyłaś taki temat :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudownie wspominam swoje dzieciństwo z jedną lalką, z rozciętą głową-brat robił jej operację, a mimo to była dla mnie najpiękniejsza i najcudowniejsza. "Na szczęście" Rodziców nie było stać na nową, więc ta poturbowana towarzyszyła mi przez ładnych parę lat:)

    OdpowiedzUsuń
  3. święta racja...
    przecież dużo fajniej jest układać puzzle z rodzicami niż bawić się najnowszą barbie z domem mężem i dziećmi... samemu...

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimowy13/12/11

    Biję się w piersi... Zauważyłam ostatnio, że moje dziecko ma mnóstwo gier (m.in.), w które nigdy z nim nie grałam... Smutno mi. I głupio

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy13/12/11

    "I niestety, choć Ci Malcy dostali, to czego chcieli, to nie dostali tego, czego potrzebują. Czasu, uwagi, bliskości." - a skąd wiedza na temat tego, czego nie dostały te dzieci?

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimowy14/12/11

    Fajne fajne!
    pozdrawiam
    Jarek Ż.

    OdpowiedzUsuń
  7. No właśnie skąd wiadomo, że ludzie z hipermarketu nie poświęcają dziecku czasu i uwagi? :>

    OdpowiedzUsuń
  8. @Anonimowy @ Małgorzatko, z obserwacji, choć rozumiem skąd pojawiło się to pytanie. Uogólnieniom mówimy "nie". Rodzice z hipermarketu to nie konkretni ludzie, a pewien symbol.

    OdpowiedzUsuń
  9. Mój synek ma 11 miesięcy, to będzie jego pierwsza gwiazdka. Zewsząd dzwonią telefony z pytaniem: co kupić? A mi jest głupio, bo właściwie niczego mu nie trzeba.Zapewniamy mu to co najważniejsze, więc odpowiadam, że książeczek zawsze jest mało, a reszta wedle uznania. Pewnie niedługo to się zmieni, gdy podrośnie i nie wiem jak będę reagować na prośby dziecka. Ale nie podobają mi się te wszystkie listy za grube "stówki".

    OdpowiedzUsuń
  10. Niedawno o tym myslalam. Zlapalam sie na tym, ze 'zarzucam' coreczke prezentami. Nie sa to tylko zabawki, ale i klocki, i puzzle. Niemniej jednak zauwazylam, ze coreczka czasem ma dosc. Kiedy sobie to uswiadomilam, przystopowalam. Ale... nie mamy chyba w domu zabawki, ktora sie z nia nie bawilam. Czasem mam wrazenie, ze kupujac to wszystko sama nadrabiam wlasnie ten czas dziecinstwa z tylko jedna lalka ;-)

    Z drugiej strony, czy uleganie dzieciecym zachciankom jest zawsze zle? Zdarza mi sie kupic byle co tylko dlatego, ze coreczka o to nudzi. Nawet jesli tego samego dnia o zabawce zapomni. Ale moze dlatego, ze czasem dostaje, potrafi wejsc do sklepu i nie prosic o nic?

    OdpowiedzUsuń
  11. Anonimowy14/12/11

    Chodząc po sklepach mój prawie 4latek zaciągnął mnie do sklepu z zabawkami. Obawiałam się, że nie będę mogła z niego wyjść... a tu miłe zaskoczenie. Synek pokazywał palcami chyba wszystko w sklepie "To bym chciał! I to! I to!" Pan za ladą się uśmiechnął i zaproponował "przejęcie" sklepu. Ja spokojnie tłumaczyłam, ze nie mam tylu pieniędzy, żeby mu to wszystko kupić, ale.. "ale ja wiem mamusiu! Gdybyś była wróżką, to byś mi to wszystko wyczarowała!"
    I spokojnie wyszliśmy ze sklepu :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Anonimowy15/12/11

    na unikanie niepowołanych prezentów polecam portal chce.to
    zawsze to chcących obdarować wybawia od bólu głowy i domysłów ;)
    Marta

    OdpowiedzUsuń
  13. Anonimowy15/12/11

    Prawie osiwialam myslac, co by tu podarowac moim dzieciom na mikolajki (starsza coreczka jest w przedszkolu,gdzie dzieci pokazuja sobie co dostaly). Bo moje dzieci, a szczegolnie synek, nie bawia sie zabawkami, z wyboru. Bawia sie sprzetem gospodarstwa domowego, kablami (jak by tu wtyczke wsadzic do kontaktu, zeby odkurzacz robil wrrr), stanikami, butami, kremami, kibelkiem (spuszczac wode, macac raczka). Odkrylam, ze nasze dzieci calkowicie uczestnicza w naszym zyciu (tak!), do bolu, bo ten balagan doprowadza mnie do szalu. Nie lubie swojej bielizny ogladac miedzy burakami w spizarni. Zakupilam synkowi (2 latka) samochod, zdalnie sterowany. Boi sie go, ucieka gdzie pieprz rosnie. Woli mieszac lyzka w goracej zupie :).

    OdpowiedzUsuń
  14. O, to, to! Moje dziecko ma to samo! Ale to chyba nawet lepiej - uczy się o prawdziwym świecie, a nie o zabawkowym. Ale ma dopiero 16 miesięcy, więc na zabawkowy szał pewnie jeszcze przyjdzie czas. Chociaż... może nie?

    OdpowiedzUsuń
  15. Joanna19/12/11

    to będą nasze pierwsze święta. Bardzo się cieszę, że tu trafiłam tak wcześnie. Otwierają mi się oczy na wiele spraw, mimo że wydawało mi się, że już tyle przepracowałam i tyle wiem.
    W temacie prezentów... głównie myślę, które polecone przez Ciebie książki kupić sobie pod choinkę :)
    ...a które kupić moim rodzicom, którzy już teraz zbyt często wiedzą co "się robi" i co "się powinno" w opiece nad Dzidzią. Jakieś sugestie? :) pozdrawiam przedświątecznie

    OdpowiedzUsuń
  16. @Joanno, kup koniecznie dwie książki Juula, "Twoja kompetentna rodzina" i "Twoje kompetentne dziecko" i poszukaj "Mądrzy rodzice. Zadbaj o prawidłowy rozwój emocjonalny swojego dziecka" Margot Sunderland. Nie można jej dostać już ani na allegro, ani w księgarniach, ale może uda Ci się jakimś cudem ją zdobyć. A może będzie wznowienie.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.