Kilka dni temu byłyśmy z Zo na rodzinnym pikniku zorganizowanym przez cudowne przedszkole. Zo bawiła się doskonale skacząc na dmuchanym zamku, pląsając z Pomysłowym Dobromirem i brudząc ręce gliną. Co chwilę przybiegała do mnie krzycząc: "mamusiu, mamusiu popatrz", "mamusiu czy mogę jeszcze raz iść na trampolinę", "mamo chcę ogórka kiszonego", "mamo, chodź, pobaw się ze mną piankami. Ulepimy krokodyla i Zo". Radosny czas. Twórcze miejsce.
Wśród dzieci, do których Zo lgnęła była pewna czterolatka. Uważna obserwatorka. Ciekawa ludzi i świata dziewczynka. Kreatywna autorka tęczowego kwiatka wielkości arbuza. Tak ja ją widziałam. Tak widziała ją Zo szepcząca mi na ucho: "mamusiu ta dziewczynka pięknie rysuje". Inaczej widziała ją jej mama. A właściwie powinnam napisać: dla mamy ona była niewidzialna.
Niewidzialne dzieci - zdaniem Jespera Juula ("Twoje kompetentne dziecko") - to dzieci, których "nie dostrzega się takimi, jakimi są, ani tego, co czują". To dzieci, których rodzice chcą nauczyć właściwego, stosownego, pożądanego zachowania. Takie dzieci nieustannie słyszą: "baw się z innymi", "podziel się chrupkami", "nie stój jak słup", "przywitaj się z dziewczynką", "przeproś", "przestań krzyczeć", "nie mów tak głośno", "podziękuj" itp. itd.
Dzieci stają się niewidzialne wtedy, gdy rodzice mają na nie swój plan. Gdy sprawują nad nimi władzę. Zdarza się, że takie dzieci same o sobie myślą jako o niewidzialnych. Jak ta czterolatka z pikniku.
Bo kiedy dziecko jest wylewne, wymagające i irytujące to jest szansa, że głowę rodzica zaprzątnie myśl: "o co mu chodzi?", "dlaczego tak się zachowuje?". Kiedy jednak dziecko jest potulne, cichutkie, a wypychane ani drgnie, to rodzic opowiada o nim w liczbie trzeciej: "Wie Pani, ona nie lubi się bawić z dziećmi, to taka mała dzikuska". I jakże chciałoby się wtedy rzec: "Hej, Ona tu jest, proszę spojrzeć... o tutaj...".
Pierwszym krokiem do uczynienia dziecka widzialnym jest, moim zdaniem, przyjęcie jako dogmatu jego woli współdziałania. Dzieci uwielbiają współpracować, o czym pisałam w jednym z pierwszych postów (Potrzeby są Nasze) Proszę mi uwierzyć na słowo :) lub sprawdzić samemu. Dzieciom zależy na współpracy z rodzicami ponieważ one świata poza nimi nie widzą. Żyć bez nich nie mogą i nie chcą. A "kiedy dzieci przestają współdziałać, to dzieje się tak dlatego, że albo zbyt mocno i zbyt długo starały się do tej pory, albo została naruszona ich integralność osobista. Nigdy nie dzieje się to z braku chęci do współdziałania" (J.Juul)
och jakze madrze napisane. zdarza mi sie widziec mamy niby przychodzace z dziecmi ,zeby te sie pobawily a potem te dzieci staja przy nodze mamy gdy te plotkuja z kims , a jak takie dziecko zlapie mame za reke slyszy: odejdz, nie przeszkadzaj..
OdpowiedzUsuńNiewidzialne dzieci.. jaki to smutny termin..
a ja nie tylko mojego syna nie widziałam ale i sibie
OdpowiedzUsuń