Dawno nie widziałam dorosłego uderzającego dziecko. Dawno nie słyszałam zwolennika klapsów. Naprawdę bardzo dawno. Może idzie ku dobremu? Klaps to droga donikąd. Pisałam o tym nie jeden raz.
Niestety tego samego nie mogę napisać o innych karach. Karach nie fizycznych. Zwolenników tych kar wciąż, w moim odczuciu, za dużo. Ostatnio ktoś przekonywał mnie, że kary są potrzebne, bo dają dzieciom jasny komunikat co jest ok, a co nie. Ktoś inny z kolei napisał, że kara nie jest problemem, że to tylko sposób na rozwiązanie problemu. A jeszcze ktoś przypisuje tym, czyli mi także, którzy nie stosują kar, że propagujemy bezstresowe wychowanie. Smutno mi.
Polecam wywiad z Alice Miller i jej książki.
ja mam właśnie mieszane uczucia co do kar :(
OdpowiedzUsuńAle jest też wiele osób, którym dajesz siłę. Dzięki Tobie są rodzice, którzy rozumieją sens słów KOCHAM, NIE DAJE KLAPSÓW ! I za to jestem Ci wdzięczna !
OdpowiedzUsuńJa myślę, że są kary i kary. Jeśli dziecko nie wiedziało, że tak nie wolno to kara jest niesprawiedliwością. mądre karanie to sztuka. Może nie wiem tego z autopsji, ale czuję to intuicyjnie.
OdpowiedzUsuńMoje dzieci nie znają nawet znaczenia słowa "kara". Czasem mi się wyrwie "zobaczysz, za karę coś tam...", a wtedy Córeczka pyta radośnie "Świetnie, kiedy mi ją dasz?", bo myśli, że kara to jakiś przedmiot. Jest sporo trudnych momentów, bywa, że martwię się, iż moje Dzieci jakoś szczególnie nie chcą współpracować, że jestem nieudolną mamą. Na szczęście jest Ten Blog, który ustawia mnie do pionu i pozwala na spokojną analizę przyczyn braku współpracy. Pozwala wziąć głęboki oddech i spojrzeć na daną sytuację oczami Dziecka. Ściszam głos i się przytulamy, zamiast eskalować konflikt. Dziękuję Moniko.
OdpowiedzUsuńWystarczy pojechać na wakacje i popatrzeć na rodziny, najlepszy przykład to plaża. Parę dni temu obserwowałam bardzo udręczoną mamę z dwójką świetnie się bawiących maluchów - niestety bawili się nie tak jak mama chciała, a może też potrzebowała odpoczynku. I pierwsze co powiedziała to "przestań bo ci zaraz przyleję".
OdpowiedzUsuńA ja zrobiłam test. Nie powiem, u nas zdarzały się kary typu brak bajki w TV, czy słodyczy. Zmian w zachowaniu na dłuższą metę to nie przynosiło. Przyszły wakacje i postanowiłam sprawdzić czy to ma sens. Przez miesiąc nie padło nawet słowo kara. I co? I nic. Dokładnie nic się nie zmieniło, ani na lepsze, ani na gorsze. Od teraz żadnych kar!! Rozmawiać, tłumaczyć, ściskać i całować i od nowa rozmawiać, tłumaczyć....
OdpowiedzUsuńU nas to samo doswiadczenie
Usuń. Czy kary sa czy nie zachowanie takie samo. Tylko bez kar jakos tak spokojniej, ciszej.
Też mam mieszane uczucia. Co do kar oczywiście. Stosuję kary tonąc w dylematach, jednak nie umiem inaczej poskromić mojego dwulipółatka , ani mojej 11 - latki nakłonić do nauki. Próbuję bez i czasem się udaje, ale na dłuższą metę nie wiem, czy to wyjdzie im na dobre. Te moje kary nie są jakieś restrykcyjne, ale na przykład szlaban na wyjście do świetlicy na drugi dzień po tym jak przyszła sporo po czasie, pomimo wsześniejszych próśb i tłumaczeń, albo posiedzenie w foteliku za bicie psa. To działa tak, że Synek nie bije psa już prawie wcale, albo powstrzymuje się w trakcie, a Córka wraca jednak o wyznaczonych porach. Jak inaczej można to wymóc? Może jakaś podpowiedź? Zbliża się rok szkolny, a moja najstarsza do nauki jest strasznie leniwa. Przez ostatnie tygodnie przed wakacjami odpuściłam i kompletnie nic nie robiła, a jak wcześniej słyszała, że nie pójdzie do koleżanki lub na świetlicę jak nie odrobi lekcji, to robiła, ale była na mnie zła. Może coś mylę...
OdpowiedzUsuń