Dla mnie nie ma takiej sytuacji, w której kara byłaby uzasadniona. Potrzebna. Nie ma takiej kary, która by nie krzywdziła dziecka. Nie naruszała jego integralności. Kara to kara. Nie przestanie nią być tylko dlatego, że użyjemy słowa "konsekwencja".
W słowniku PWN znajduję taką definicję kary:
W słowniku PWN znajduję taką definicję kary:
- środek wychowawczy stosowany wobec osoby, która zrobiła coś złego
- środek represyjny względem osób, które popełniły przestępstwo
Czy to przypadek, że karą określa się "środek wychowawczy" i "środek represyjny"? Czy te dwa określenia nie mają wspólnego mianownika?
Trudno mi przyjąć do wiadomości, że karząc dzieci działamy dla ich dobra. Trudno pojąć, że to, co boli (fizycznie lub psychicznie) może dla dziecka być "doskonałą nauką odpowiedzialności i samodyscypliny". Trudno mi zrozumieć dlaczego wychowanie bez kar nazywane jest "bezstresowe", a wychowanie z karami jest po prostu "wychowaniem". Logika mi podpowiada, że powinno być nazwane "stresowym".
Bez kar da się. W relacji z dzieckiem nie chodzi przecież o posłuszeństwo, a o współpracę i porozumienie się. O budowanie silnej więzi opartej na zaufaniu, akceptacji i bezpieczeństwie. Bycie rodzicem nie polega przecież na wydawaniu poleceń i egzekwowaniu ich. Prawda?
Prawda :)
OdpowiedzUsuńPrawda. Da się. Odkąd nie ma u nas kar dzieci zachowują się lepiej a i ja jestem mniej nerwowa.
OdpowiedzUsuńTo co Pani pisze to racja. Widziałam występ w dzień dobry tvn. Zupełnie nie obroniła Pani swojego stanowiska i koncepcji wychowania. Nie dali Pani rozwinąc tematu. I niby Pani i psycholog mówiłyście o tym samym ale uważam, że rozmowa była źle przeprowadzona.
OdpowiedzUsuńAle jak w takim razie rozwiązać sytuację, gdy Córka po raz kolejny popycha brata, nie słucha się, nie wykonuje tego o co zostaje poproszona??? Naturalną konsekwencją jest odebranie jakiegoś przywileju, czyli w rozumieniu dziecka kara. Jakie jest Pani zdanie?
1. Telewizja rządzi się swoimi prawami :)
Usuń2. W sytuacji, w której dzieci wyrządzają sobie krzywdę można zastosować siłe ochronną, która ma charakter ochronny, nie karzący. Odeseparowujemy od siebie dzieci nie dlatego, że jedno jest ofiarą, a drugie agresorem i to słabsze potrzebuje naszej pomocy, a to silniejsze przywołania go do porządku, ale dlatego że chcemy dzieciom zagwarantować bezpieczeństwo. Motywacja siły ochronnej nie leży tam, gdzie siły karzącej.
3. Odebranie przywileju jest karą nie konsekwencją.
A klub oddychających mam nie mogę znleźć, czy to forum działa?
OdpowiedzUsuńForum zostalo zamknięte. Klub jest na fejsbuku jako grupa zakmnięta dlatego proszę napisać do mnie na fb jeśli chcesz żebym cię dodała do grupy.
OdpowiedzUsuńTak ja też byłam przeciwna wszelkim karom. Podkreślam byłam. Moje ponad dwuletnie dziecko przez ponad pół roku drapało, aż do krwi, mnie i męża. Byliśmy załamani. Tłumaczyliśmy, tłumaczyliśmy i tłumaczyliśmy. Kiedy mnie drapał mówiłam mu, że jest mi smutno, że to mnie boli, nic nie pomagało, wręcz pogarszało sytuację. Ja tłumaczyłam, a dziecko śmiało się i miało moje wywody w nosie. Mimo tłumaczeń dziecko drapało jeszcze bardziej i jeszcze mocniej. Robił to, gdy nie mógł dostać tego czego chciał, ale też tak po prostu podczas zabawy. Miałam całe ręce i dekolt w ranach. Byłam bezradna i zastosowałam karę. Gdy mnie drapał odchodziłam od niego i mówiłam, że nie będę się z nim bawić, bo mnie podrapał, a to mnie boli. Po tym wychodziłam z pokoju. Dla dziecko to była kara, mama przestaje się bawić. Szybko zrozumiał, że nie należy drapać. Bez kary nie nauczyłby się, że są pewne konsekwencje czynów.
OdpowiedzUsuńTłumaczenie małym dzieciom rzadko się sprawdza,bo dzieci nie potrafią skupić uwagi na długich komunikatach. Mają z tym kłopot i starsze dzieci, zwłaszcza wtedy, gdy czują że to, co mówi rodzic jest "głupotą" (w ich przekonaniu).
UsuńHm... I mam taką myśl, że przerwanie zabawy było siłą ochronną (chroniłaś siebie), a nie karą. Czy tak było ty wiesz najlepie, bo wiesz jaka przyświęcała ci intencja: ukarania czy ochronny.
odpowiedź na to pytanie zależy chyba od tego jak interpretujemy słowo kara:) to co dla jednych jest karą dla innych będzie konsekwencją a dla jeszcze innych siłą ochronną:)
Usuńpozdrawiam
Sylwia
Jeśli już to mozemy mówić co najwyżej o nadinterpretacji :) Kara to kara, konsekwencja to konsekwencja, a sila ochronna to siła ochronna :)
UsuńMasz rację, oczywiście. Niestety kary i nagrody wrosły tak głęboko w nas, że trudno nam wyobrazić sobie bez niego życie. Ja staram się każdego dnia, ale wciąż trudno mi rozgraniczyć karę i konsekwencję...
OdpowiedzUsuńTo co nazywasz "siłą ochronną" inni nazywają kara!
OdpowiedzUsuńTakie wychowanie bezstresowe wychodzi teraz w praniu-dzieciaki,a szczególnie starsze dzieci(gimnazjum)mają dorosłych za nic,nie mają szacunku do innych!
Jeśli dziecko pomaluje ścianę kredkami, a rodzic zabroni mu za to obejrzenia bajki, to to jest kara. Ciekawa jestem, kto nazywa to siła ochronną? Siła ochronna ma na celu ochronę dziecka (albo rodzica, jak widać w komentarzu powyżej) przed przemocą.
UsuńWychowanie bezstresowe nie oznacza braku ponoszenia konsekwencji, a zachowanie dzisiejszych gimnazjalistów wynika raczej z braku jakiegokolwiek wychowania...
UsuńPorozumienie bez przemocy nie jest bezstresowym wychowaniem. Wkrótce o tym w poście.
OdpowiedzUsuńDzięki Moniko, przywracasz mnie do pionu, bo ostatnio znów stwierdziłam, że skoro moje dziecko mnie "nie słucha", to jestem nieudolną matką. Trudno z takiej pozycji budować relację i dojść do tego, co naprawdę siedzi w małym człowieku.
OdpowiedzUsuńTeż jestem przeciwnikiem kar rozumianych jako krzywdzenie dziecka. W stylu Ty zrobiłeś mi kuku, to teraz ja Ci zrobię kuku. Nawet jeśli to działa, to na bardzo krótko i zazwyczaj kary tego typu trzeba stosować w nieskończoność, zamieniając swoje i dziecka życie w pasmo udręki.
OdpowiedzUsuńReakcja na agresję ze strony dziecka nie musi z marszu oznaczać kary. Jakkolwiek tego nie nazwiemy, lepiej zareagować niż ukarać bez rozmowy. Tylko ta rozmowa musi być dostosowana do wieku dziecka i chyba tu jest najtrudniej. Dużo dzieci robi złe rzeczy na złość, wręcz chce zrobić krzywdę swojemu rodzicowi. To prosty umysł rządzący się prostymi zależnościami. Tak naprawdę najlepiej dziecko uczy się obserwując nas dorosłych. Jeśli sami potrafimy asertywnie się bronić przed nimi i przed innymi dorosłymi, szybko im się odechce broni siłowej.
Dużo ludzi postępuje z dziećmi na zasadzie wymagań z choinki, bo zależy im na postrzeganiu siebie samych jako idealnych rodziców. Często też w tej materii rywalizują ze swoimi (ja będę lepszy niż). To pułapka, którą dzieci lubią wykorzystywać ;)
Czytam i teraz zastanawiam się jaką ja jestem matką?Mój syn właśnie skończył 7 lat.Gdy miał 6 lat miał pierwszą i ostatnią karę.Cały dzień w domu zakaz wychodzenia na dwór no chyba ze na ogród.Ale akurat padało.Jestem strasznie nie konsekwentna mówię jeśli znów to zrobisz nie pójdziesz do dzieci lub inny przykład.Ale zawsze i tak go puszczam pewnie zle robię.Zastanawiam się co się teraz dzieje z moim dzieckiem wpada bardzo szybko w złość kiedy coś mówimy nie po jego myśli podbiega i zaczyna bić ostatnio pierwszy raz w życiu powiedział do mnie nie na widzę cię .Dla mnie to straszne ponieważ nie chciałam z nim jechać do smyka bo byli jego dziadkowie i kuzynki a on dostał pieniądze na urodziny.Taki szał agresywny bardzo.I co tu robić jak postąpić.Wszyscy w szoku i oczywiście ja syna zle wychowałam bo ma zawsze to co chce.I nie ma kar i powinien dostać za to.
OdpowiedzUsuńStraszenie pewnie nie jest dobrym pomysłem.
OdpowiedzUsuńAle niezależnie od tego jaką metodę wychowawczą się zastosuje, nie jest możliwe, żeby dziecko nigdy nie odczuwało złości na rodzica. Może co najwyżej różnie ją okazywać (lub nie okazywać) i różnie sobie z nią radzić.
Twój syn wyraża swoją złość w sposób niedojrzały bo jeszcze nie jest dorosłym człowiekiem. Ale wyraża ją w sposób otwarty i kieruje ją do dorosłej osoby, która może sobie z tym poradzić. Nie kieruje agresji na siebie albo przypadkowe słabsze od siebie osoby. To raczej dobrze świadczy o sposobie w jaki jest wychowywany.
Dziękuję bardzo za odpowiedz:-)
OdpowiedzUsuń