O tradycji w takim razie dziś będzie. O tym, co w czasach mojej prawie 100 letniej babci było naturalne (według Jej relacji), a co dziś musi być przypominane. O tym, co pojawia się pierwsze, zanim w mediach przeczytamy o "dobre rady" naukowców, psychologów, terapeutów, coach'ów (niektórych, czyli nie wszystkich).
Będzie o Bliskości, która w moim przekonaniu jest czymś zupełnie naturalnym. O Bliskości jaką wybrałam w tym drugim macierzyństwie.
- Noszę, bo chcę. Noszę, bo lubię. Noszę w chuście i na rękach. Noszę, gdy śpi, gdy czuwa, rozgląda się i wtedy, gdy płacze. Noszę, bo zależy mi na aktywnym tworzeniu więzi, bo chcę natychmiast zaspokajać potrzeby mojej córki, bo zapewnienie Jej bezpieczeństwa na tym etapie rozwoju to moje podstawowe zadanie. Noszę i już. Noszę bez obawy, "że tak Jej zostanie", "że Ją od siebie uzależniam", "że wcześniej czy później kręgosłup mi siądzie", "że jeszcze wspomnę te wszystkie słowa".
- Kołyszę. Kołyszę, gdy marudzi, gdy boli brzuszek, gdy kwili i płacze. Kołyszę i stymuluję Jej niedojrzały system nerwowy
- Śpimy razem. Dla wygodny obu, przy czym dziś więcej dostrzegam w tym współspaniu dobrodziejstwa dla siebie. W półśnie karmię, przykrywam, głaszczę, tulę i pomagam zasnąć. Nie otwierając oczu reaguję, gdy Mała płacze. Usypiam natychmiast po zakończeniu karmienia.
- Pierś dobra na wszystko. Pozwalam Jej zasnąć z piersią w buzi. Nie tylko podczas karmienia. Także wtedy, gdy przebudzi się w nocy nie z powodu głodu, a raczej z powodu odległości między nami. Kiedy utulenie nie pomaga podaję pierś. Chwyta i trzyma. Zamyka oczy i po chwili puszcza pierś.
- Biegnę, gdy płacze. Przerywam pracę i lecę. A kiedy słyszę: "wolniej, wolniej, przecież krzywda jej się nie dzieje", przyspieszam kroku. Gdy płacze na moich rękach robię wszystko, by przestała. Kołyszę, tulę, całuję, głaszczę, masuję, śpiewam. Pocieszam tak długo, jak długo łka. Zabieram z ramion męża, babci, przyjaciółki, gdy płacze.
- Kangurujemy i uwielbiamy to. Tak jak to często jest możliwe rozbieramy się, by mieć kontakt "skóra do skóry". Mamy to wpisane w rytm dnia. Kiedy Starsza jest już w przedszkolu, a mąż w pracy, wracamy do łóżka i tak spędzamy czas do pierwszej porannej kupy :) Zwykle trwa to 45-60 minut.
- Wspólna kąpiel. Pod prysznicem, bo nie mamy wanny. I znów kangurujemy.
Podpisuję się obiema rękami! I pisałyśmy o tym samym, w tym samym momencie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie :)
Przeczytałam i też się chciałam podpisać :) ale masz włączoną weryfikację obrazkową i po 5 próbie zrezygnowałam. Może pomyśl o wyłączeniu jej bo myślę, że nie tylko ja się poddałam.
UsuńOjej, a myślałam, że już ją kiedyś wyłączałam! Dzięki, że piszesz - już wyłączam :)
UsuńSzkoda, że ja od początku życia mojej cóki nie miałam odwagi... i nie chciałąm dopuścić do głosu swojej intuicji, teraz robię dokładnie tak, jak w tym poście... Mam nadzieję, że uda mi się to nadrobić, a córeczka mi wybaczy.L.
OdpowiedzUsuńMuszę się przyznać, że gdy Mała się urodziła niewiele wiedziałam o rodzicielstwie bliskości. Zdałam się na intuicję. Nie było mowy o tym, że dziecko musi się wypłakać i zasypiać samo w ciemnym pokoju, w zimnym łóżku. Nie odmawiałam jej zasypiania przy piersi i spania w naszym łóżku, razem. Teraz wiem, że nieświadomie wprowadziłam w nasze życie zasady rodzicielstwa bliskości i jestem z tego bardzo dumna.
OdpowiedzUsuńWeryfikacja jest straszna, a propo postu - podpisuje się - pod wszystkimi punktami prócz cyca u nas butla rządzi
OdpowiedzUsuńKocham tą bliskość!! I uwielbiam świadomość ile dobrego daję nią mojemu dziecku:)
OdpowiedzUsuńJa też, ja też. :-) I dziś usłyszałam od Babci: "I teraz drugie zapatrzone w ciebie! Tylko mamusia i mamusia! Nie pozwalaj mu zasypiać z piersią w buzi!". ;-)
OdpowiedzUsuńKażdy punkcik stosujemy, uwielbiamy. Codziennie ta bliskość daje mi siłę, małej zapewne także.
OdpowiedzUsuńCałe szczęście mamy wannę ;)
Przepiekne slowa! Ja po prostu uwielbiam przytulac, nosic, calowac, glaskac... a zreszta jak sie kocha takie malenstwo to jak mozna tego nie robic!
OdpowiedzUsuńmoje bliźniaki mają 3,5roku a ja dalej często je noszę i czesto biorę na kolana dość długo nosiłam obu naraz jeśli tego potrzebowały. Do tej pory oboje siadają u mnie na kolanach. Co do punktu 5tego to też instynktownie jeśli coś płaczą u kogoś innego to od razu biorę do siebie.
OdpowiedzUsuńeh... żyć nie umierać!!! uwielbiam!!!
OdpowiedzUsuńWszystkie punkty stosujemy, albo raczej stosowalysmy bo mlodsza corcia od tygodnia woli buteleczke niz piers matczyna :-( a tak uwielbialam te chwile kiedy zasypiala z moja piersia w swoich usteczkach. No nic, pozostaly nam masaze, kangurowanie. Tak kocham te bliskosc miedzy nami.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy goraco,
Ha. O nas piszesz :D
OdpowiedzUsuńPodpisuję sie i ja, i ja - chociaż sporo było w naszych wspólnych pierwszych dniach, tygodniach lęku, to te punkty, zwłaszcza kangurowanie, bardzo pomogły. A wspólne spanie w pewnym momencie wyszło "samo" - wreszcie mogłam się wyspać, tak jak napisałaś, karmiąc w półśnie.
OdpowiedzUsuńIle ja się nasłuchałam, że nie noś bo jej tak zostanie, nie śpijcie razem bo jej tak zostanie, po co tak długo karmisz daj se spokój blablabla Jednym uchem wpadało, drugim wypadało a ja robiłam to co intuicja mi podpowiadała :)
OdpowiedzUsuńI niesamowicie się cieszę, że w końcu było mi dane Cię poznać na warsztatach, dużo pracy przed nami :)
I u nas prawie wszystko się zgadza. Prawie - bo oprócz wspólnego spania, za bardzo byliśmy oboje z Małżem zestresowani że w nocy coś Maleństwu zrobimy. Poza tym obydwoje potrzebujemy w nocy przestrzeni - ja żartuję że sypiamy jak małżeństwo z trzydziestoletnim stażem - każde w swoim kątku trzyosobowej sofy (i to pod osobnymi kołdrami :))
OdpowiedzUsuńNosiłam i przytulałam, a na wspomniane teksty odpowiadałam, że ani się obejrzę, a zajdzie taka sytuacja że to ja będę chciała się do córki przytulić, a ona mi powie "a weź mama, obciach mi robisz" ;) A jeszcze wcześniej nie będzie miała czasu się przytulać, bo będzie zajęta chćby nauką chodzenia. No i ten wcześniejszy moment już nadszedł - córcia ma 10 miesięcy i wciąż chce być na podłodze i zasuwać na czworakach i wstawać przy wszystkim przy czym się da (i przy czym się nie da ;)), a kiedy weźmie się ją na ręce, natychmiast żąda żeby ją odwrócić plecami do siebie, bo przecież wszystko musi widzieć :) O przytulaniu nie ma ostatnio mowy, jedynie kiedy jest bardzo śpiąca.Cóż, czekam cierpliwie, będąc przy niej, może wróci jej ta słodka przylepność :)
Zazdroszczę Ci tej możliwości reagowania natychmiast. I tej możliwości bycia zawsze w zasięgu dziecka. Moje najmłodsze starsze od Twojego Maluszka, ale wciąż malutkie. I niestety nie ma tak dobrze jak Twoje, choć pierś, spanie i noszenie jest.
OdpowiedzUsuńTo piękne, co piszesz. Ja tez nie żałuję tulenia, noszenia i reagowania. Ale po 14 miesiącach budzenia się co 2-3 godziny odstawiam od piersi w nocy i żałuję, że nie zaczęłam tego robić wcześniej, tylko czekałam aż stracę tak bardzo siły. I jakbym miała coś zmienić, to nie dawałabym piersi na każde kwilenie (nie mówię o noworodku, tylko o dziecku starszym, ok 10-12 miesięcy, które nie umie inaczej usnąć niż na piersi i dlatego tak często się budzi)
OdpowiedzUsuńWitam. Pięknie napisane, bliskość to podstawa! Mój synek ma 16 miesięcy i też zasypia tylko przy piersi, nie przeszkadza mi to dopóki nie zaczynają się pojawiać co raz to nowe ząbki :/ a wtedy płacz w nocy, bo kiedy synek budzi się co godzinę to ssałby za każdym razem czasem nawet po 30 minut.. A ja już nie daję rady z bólu.. Może czyta to jakaś mama podobnie doświadczona i doradzi jak odstawić dziecko od piersi, tak by nie poczuł że odbieram mu to co tak kocha i że ja go kocham..? Magdalena Zet.
UsuńChoć nie mam podobnych doświadczeń, to mam przekonanie, że Twój syn czuje Twoją miłość. Doświadcza jej od wielu miesięcy (16 + 9), więc odstawienie od piersi, którą tak lubi, nie zerwie waszej relacji. Będzie mu trudno ale nie skrzywdzisz go, bo przecież nie przestaniesz tulić, kołysać, pieścić. Wciąż będziesz zaspokajać jego potrzebę bliskości, a przy okazji zadbasz o siebie i swoje potrzeby, np. O potrzebę odpoczynku.
UsuńNiestety nie każdy ma tak dobrze,bo np. starsze dziecko nie miało możliwości pójść do przedszkola a też swoje potrzeby ma. Wspaniale,że MOŻESZ być z malutką cały czas, ale czy ,,zabieranie" z ramion taty to pomysł koniecznie godny nasladowania? Przecież tym samym odbierasz IM możliwość stworzenia relacji, jak tata ma się nauczyć uspokajać maluszka? Czytam Was zawsze z dużym zainteresowaniem,jest tu wiele pięknych treści... ale nie ze wszystkimi potrafię się bezkrytycznie zgodzić. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńJak dobrze Marysiu, że nie ze wszystkim się zgadzasz:) Ja to ja, a Ty to Ty i to jest takie piękne.
UsuńZabieram córkę z ramion taty, bo w moich uspokaja się, gdy wpadnie w płacz. Nie zabiram, gdy zaczyna kwilić, zabieram, gdy płacze i nie może przestać. No nie jest czas na naukę :) Tata i córka budują rekację w innych sytuacjach.
Dla mnie to o zabieraniu z ramion taty to też był niemiły zgrzyt. Zawsze miałam poczucie, że idea AP (rodzicielstwo bliskości, nie macierzyństwo bliskości...) opiera się m.in. na równouprawnieniu rodziców. Tata i córka buduja relację w innych sytuacjach tzn w jakich? łatwiejszych? nie jest to czas na naukę - jaką naukę? to nie jest żadna nauka, żadne tresowanie to prosta pewność, która w dziecku budujemy, że babcia i tata kochają i utulą. Gdzies czytalam, ze w plemionach indianskich, w rodzinach wielopokoleniowych, nieznane jest zjawisko lęku separacyjnego, oczywiście mama jest bardzo wazna, ale wspolnota, rodzina takze. My te leki separacyjne w pewnym sensie, czasami nieswiadomie, z milosci, sami w dzieciach pielegnujemy, bo hmmm... milo czuc się niezastąpionym i najważniejszym...
UsuńMG piszę o dziecku, które nie skończyło 3 miesiąca. O dziecku, które wciąż jest najsilniej związane z mamą (9 miesięcy zrobiło swoje). O dziecku, które dopiero "uczy się" relacji z innymi, w tym z taą czy babcią.
UsuńKiedy piszę, że zabieram Mała z rąk męża, to nie piszę, że ją "wydzieram", że mój mąż chce ją uspokoić, a ja się na to nie zgadzam. Piszę, że zabieram dziecko, które w ramionach taty nie uspokaja się.
Odpowiadając na Twoje pytanie:
Tata i córka budują relacje w sytuacjach, które dla obojga są bezpieczne, w sytuacjach, na które oboje wyrażają zgodę.
Marysiu, MG, dziękuję Wam za wasze wpisy. Jest w nich bowiem dużo troski o relacje ojców z dziećmi. Dzisiaj rano przeczytałam rewelacyjny post na blogu Mama na Puszczy. Polecam. O ojcach on jest.
Autorką mamy na puszczy jest Marysia:)
UsuńMG jeśli piszesz o plemionach indiańskich to o ile pamiętam jak dziecko zaczynało kwilić odnoszono je do matki. Zawsze.
UsuńFaaajnie! Jak to dobrze, że jesteś i piszesz. A wiesz, moj synek ciągle lubi ten kontakt skóra do skóry, a ma prawie dwa lata. Lubi sobie ze mną leżeć i klepać mnie po brzuchu albo zasypiać z łapką w moim dekolcie :D
OdpowiedzUsuńMoje córki mają 23 i 20 lat - a doświadczenia mam podobne do Twoich.
OdpowiedzUsuńChciałam jednak dodać, że mówienie o nawiązywaniu do tradycji babć, nie zawsze jest na rzeczy; wiele kobiet obecnie 60-70 letnich to właśnie pokolenie wychowujące "na zimno"
Moja prawie 100 letnia babcia idąc w pole miała moją mamę zawiniętą w chustę na plecach :)
Usuńmoja prababcia tez nosila moja mame i z nia to sie skonczylo. dopiero ja zaczelam na nowo.
UsuńŻyrafo powiedz mi prosze czy w jakimkolwiek miejscu spotkalas sie o tym zeby Rosenberg mowil jak udzialc sobie empatii?
OdpowiedzUsuńRosenberg pisze o tym w książce "Porozumienie bez pzremocy. O języku serca" w rozdziale 9. Niebieska ścieżka (4 kroki) to jest dawanie sobie empatii poprzez uświadamianie sobie uczuć, i potrzeb jaki z animi stoją, jakie powstały w nas w związku z daną sytuacją.
Usuńno tak ale cos wiecej. jak te empatie sobie udzilac? medytowac? pisac list?
Usuńbo ja tam tego nie wyczytalam tylko jakies takie wskazowki nieporadne.
pytam bo chce usprawnic te metode.
tzn dokladnie to samo co Ty napisalas ;-D
Usuń4 kroki na niebieskiej drodze to empatia dla siebie,
UsuńObserwacja - Uczucie -Potrzeba - Prośba ( da samej siebie). Jeśli wiesz co czujesz i jakie potrzeby zwykle niezaspokojone za nimi stoją to wiesz co z tym zrobić. Jaką startegię wybrać na przyszłość i dzięki temu jesteś wolna i możesz działać w zgodzie z sobą. To jest empatia dla siebie. Świadomość potzreb, które wywołał takie a nie inne uczucie. Czy taka odpowiedź Cię stantysfakcjonuje czy chciałabyś wiedzieć jeszcze coś?
chodzi o to ze jako zolw (wiesz co mam na mysli?) czasem mam poblem z uslyszeniem niektorych zaleglych emocji i dlugo zajmuje mi rozgryzienie tematu..
Usuńi generalnie u mnie to nie przebiega to tak wykresowao ;-D
prosba.. z tym tez mam problem.
BiG m, to co możesz dla siebie zrobić to ćwiczyć 4 kroki, aż wejdą w nawyk i dawanie sobie empatii stanie się łatwiejsze :)
Usuńkwintesencja :) szkoda, że Macio już taki duży i coraz mnie mu się chce ... ale tulimy się nadal ... i nosimy ... ile wlezie :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło
To co tu czytam jest STRASZNE. Nie mogę zrozumieć dlaczego np. mąż nie może uspokoić dziecka, gdy płacze, że tylko żona ma wyłączność na tulenie go i noszenie, ugłaskiwanie. "Gdy płacze na moich rękach robię wszystko, by przestała" - a może, zważywszy na brak kompetencji, mąż powinien w takiej sytuacji zabierać? To nie nazywa się rodzicielstwo bliskości, tylko rodzicielstwo egoizmu.
OdpowiedzUsuńRozbroił mnie też punkt 6 i 7. Wesołe baraszkowanie nago. A dlaczego starsza córka nie może też tego otrzymać? Czy mąż ma prawo rozbierać się do naga i tulić córkę, brać z nią prysznic? Co sprawia, że tylko mama może?
Przeraża mnie wymiar samouwielbienia w rodzicielstwie bliskości...
O uspokajaniu płaczącego dziecka pisałam w komentarzach piwyżej. Zapraszam do przeczytania. A w punkcie 6 i 7 piszę o tym, co robię z młodszą córką, nie piszę nic o starszej i dlatego trochę jestem zaskoczona pytaniami, które stawiasz.
UsuńPierwszy raz trafiłam na Twóþj blog. Początkowo mnie zachwycił, szczególnie gdy czytałam u Ciebie o empatii, ale to, co piszesz o bliskośći...zgadzam się z Maurycyteo (powyżej)... Jest to rodzicielsto egoizmu, bo nie wiem jak to inaczej nazwać. Szok!!
UsuńJestem matką 2 letniego dziecka. Myślę, że gdybym odbierała płaczące dziecko mężowi, to nasze dziecko nie miałoby takiej więzi z ojcem, jaką ma teraz. On go uwielbia!! Praktycznie od początku to mąż kąpie dziecko - tzn. ma z nim kontakt cielesny, bliskości. Ja, jako matka wykazuję się w innch sytuacjach, bo jestem z dzieckiem 24h/dobę.
A z tym spaniem razem, to tylko wygoda Twoja - niestety. Ale to Twój wybór. Ja wybrałam to drugie - do karmienia wstawałam, nakarmiłam i poszłam spać. Ale dziecko bardzo szybko przestało jeść w nocy, spało spokojnie, nauczyło się samo zasypiać. I jest dzieckiem o bardzo dobrej wadze - niczego mu nie brakowało.Dlatego, że nie spało w naszym łóżku w wieku 12 miesięcy zaczęło spać samo w swoim pokoiku. W ten sposób dziecko uczy się samodzielności.
Pozdrawiam serdecznie. Iwona
Lwimi, mój mąż ma bardzo fajnà relację z obiema naszymi córkami. Kiedy zabierałam Miesięczną Zuzę z ramion eM to dlatego, że płakała, a on jej nie umiał utulić. Dziś Zuza ma 6 miesięcy i kiedy płacze zostaje w jego ramionach. Polecam Ci "Więź, która daje siłę".
Usuńśpię z moją córka z kilku powodów, także dla własnej wygody :) Kiedy estem wyspana mam więcej cierpliwości i szybcie j reaguję na potrzeby córek, no cż...tak mam :)
Boże jak pięknie!!! Mój synek ma dopiero 3 miesiące ale każdy z punktów, który opisałaś jest i moją domeną. Uwielbaim to! Mój mały również, i nie ważne, że większość mnie linczuje za to podejście :/
OdpowiedzUsuń