"Wszyscy spojrzeli na Karusię, wszystkie oczy zwróciły się na nią. Karusia stała na schodach domu. Sama. Wszystkie te ciocie i wujowie, mama i tata - wszyscy patrzyli tylko, uśmiechali się i czekali. Na piosenkę. Ale Karusia nie chciała śpiewać. Rzuciła skakankę na ziemię, szybko zbiegła po schodach i popędziła na plażę.
Za sobą usłyszała głos jednej z cioć:
- Wstydzi się pewnie.
Karusia rozpoznała ten głos. Głos cioci w zielonej sukience.
A na plaży leżał Piaskowy Wilk i szeleścił w słońcu i ostrzył pazurki. Karusia usiadła obok.
- Czy zawsze trzeba robić to, o co proszą dorośli - spytała?
- Ależ skąd ! Nie zawsze - odparł Piaskowy Wilk.
- Tak właśnie sądziłam - powiedziała Karusia i grzebiąc palcami w piachu, pomyślała, że fajnie byłoby mieć pazurki. Wtedy można by pazurkami podrapać to i tamto. I podrzeć. Na przykład sukienki. Zwłaszcza zielone (...)
- I jeszcze chcieli, żebym im śpiewała - żaliła się Karusia.
- Może po prostu lubią muzykę - powiedział Piaskowy Wilk.
- To niech sobie sami śpiewają - powiedziała Karusia.
- Może nie mają odwagi - zastanawiał się Piaskowy Wilk. - Wstydzą się.
- Niemożliwe - powiedziała Karusia - Przecież oni gadają jak najęci.
Piaskowy Wilk rozcapierzył łapy. Cudownie mieć świeżo zaostrzone pazurki.
- Jeśli nie chcesz, żeby cię widzieli, to się chowasz - powiedział - Pod krzakiem albo za drzwiami. Albo za gadaniną.
Karusia zastanowiła się chwilę"
("Piaskowy Wilk, Asa Lind)
Dorośli nie widzą wszystkiego. Dorośli nie są nieomylni. Dorośli też się potykają, popełniają gafy, rozrabiają, plotą trzy po trzy. A nawet jeśli zdarzają się dorośli, którzy tego wszystkiego nie robią, to i tak czasem dzieci zatykają uszy, gdy tylko Ci otwierają usta. Dzieci mówią: nie mam ochoty, nie chcę, nie lubię, nie zrobię tego. I dobrze. Dlaczego? Bo tylko to, co rodzi się z potrzeby, nie zaś z obowiązku czy przymusu, jest prawdziwą wartością. Nie chodzi o to, by być miłym, bo takie jest oczekiwanie rodzica, cioci, nauczyciela, pani z tramwaju. Chodzi o to, by być miłym z potrzeby serca. Jeśli nie ma w dziecku zgody na wypełnienie prośby dorosłego, to lepiej będzie dla nich obojga, by powiedziało "nie". W PbP "nie" jest początkiem, nie końcem dialogu. Kiedy dziecko mówi "nie" dla mojej prośby, to mówi "tak" dla jakiejś swojej potrzeby. I warto pamiętać, że dziecięce "nie", to nie zamach na "tak" dorosłego, lecz sposób wyrażenia swojego stanowiska.
Pazury trzeba ostrzyć. Własne i dzieci. Dobrze zaostrzone pazury są jak intuicja, dzięki której widzimy rzeczy takie jakie są, a nie takie na jakie wyglądają. Kto posiada pazury, ten nie boi się stanąć twarzą w twarz z konwenansami, zewnętrznymi normami, narzuconymi zasadami, ludzkimi oczekiwaniami. Przycinając dzieciom pazury pozbawiamy je wewnętrznej siły, tej z którą przychodzą na świat, tej w którą wyposażyła je Matka Natura. To prawda, że nie przycinając ich, dziecko może zadrapać siebie lub drugiego, czasem nawet popłynie krew, a czasem i blizna zostanie, ale tylko tak nauczy się siebie.
Kiedy dziecko nie chce być widziane, a dzieje się to niezwykle rzadko, bo potrzeba bycia dostrzeżonym, usłyszanym i branym pod uwagę jest niezwykle silna u dzieci, to wówczas robi coś, co nam dorosłym wydaje się dziwne. Gdy w naszej głowie pojawia się myśl: niemożliwe, to nie moje dziecko, to nie w jego stylu, na pewno nie, mój syn tego nie lubi, skąd takie zachowanie itp, to istnieje spore prawdopodobieństwo, że nasze dziecko "chowa się", bo...
No i naszym zadaniem jest dowiedzieć się dlaczego się chowa. A nie dowiem się tego wypytując, podglądając, szpiegując. Dowiemy się towarzysząc dziecku np. w zabawie.
dziekuje ci Moniko. mam nadzieje ze to wystarczy dziewczynom na chustoforum, bo ja juz nie mam sily.
OdpowiedzUsuńniech nasze dzieci beda zywe, autentyczne, szczere, zyjace pelnia siebie. zycie maja jedno...
Martwię się, że już za kilka dni mojemu dziecku szkoła przytnie pazury. idziemy do pierwszej klasy i jestem pełna obaw, bo już w przedszkolu Witka NIE było karane osobnym stolikiem przy obiedzie, zakazem zabawy super koparką czy siedzeniem na ławeczce z Panią na przedszkolnym placu zabaw. Rodzina twierdzi, że gdybym go uczyła zasad to w przedszkolu nie miałby takich problemów. Tylko, że ja go uczyłam no takiej o jakiej tutaj piszesz - możesz powiedzieć NIE i teraz bardzo się martwię. Może trzeba go było jednak uczyć, że obiad zjada się do końca, że jak chłopiec chce się pobawić twoim samochodzikiem to powieneś mu dać.
OdpowiedzUsuńRozumiem, że niepokoisz się o to jak syn będzie funkcjonował w szkole. Ile czasu zajmie mu zaaklimatyzowanie się, jak będzie odbierany przez nauczyciela, czy jego potrzeby będą dostrzegane i brane pod uwagę. Mając doświadczenie z przedszkola chyba trudno Ci uwierzyć, że w szkole może być lepiej, że to będzie dla niego przyjazne miejsce. I martwiaz się, czy Twojego syna nie będą chcieli ociosać, dostosować, przyuczyć do życia w grupie.
UsuńKaśka spójrz proszę na to tak: 1 września Witek wraz z 20 innych dzieci przekroczy próg szkoły, nieznanego dotąd miejsca. Każde z dzieci będzie inne, większość (taką mam nadzieję) wciąż z pazurami. Wejdą do klasy być może wprowadzeni przez pedagoga też z pazurami :) I zaczną tą przestrzeń oswajać, uczyć się siebie w nowej rzeczywistości, uczyć się drugiego, najpierw tego z którym siedzą w ławce, a pitem tych, z którymi będą biegać na korytarzu, a każdy z nich będzie inny.
A nawet jeśli tak nie będzie i jednak w szkole pazury dzieci będą systematycznie piłowane, to te dzieci po kilku godzinach wracają do domu, a tam jest miejsce i czas, by pazury odrosły :) Rodzice, nie szkoła wychowują dzieci.
dziękuję Ci za ten post x
OdpowiedzUsuńDziękuję Moniko.
OdpowiedzUsuńPamiętam, gdy byłam mała, moja mama kazała mi na wszystkich, ślubach, imieninach itp. recytować wierszyk zamiast składania życzeń. Strasznie tego nie lubiłam... Moja córka nie musi tego robić. Chyba, że chce.
OdpowiedzUsuńKiedys za takie zachowanie jak tej dziewczynki z opowiesci dzieci dostawaly klapsa, lanie, w policzek. Bardzo szybko w takich sytuacjach mozna stracic pazury:/
OdpowiedzUsuńCiesze sie, ze rzeczywistosc sie zmienia i bicie dzieci jest zakazane, ale mozna dzieci upokarzac na wiele sposobow, np kazac im wystepowac publicznie bez ich zgody. Wydaje mi sie, ze wbijana mi na studiach do glowy madrosc "traktuj dziecko podmiotowo, a nie przedmiotowo nie do wszystkich dociera". I mimo doroslosci ja nadal czuje sie czasami traktowana przedmiotowo. Jestem ciekawa czy to sie kiedys zmieni...
z zachwytem patrzę na "chcę" i "nie chcę" mego syna, wolne od konwenansów i regułek - pielęgnujemy szczerość
OdpowiedzUsuńNigdy nie chciałabym Hani przyciąć do pasującej do niej zdaniem ogółu foremki. I strasznie się ciesze, że jest taka inna ode mnie. Bo ja jestem przycięta bardzo. :-/
OdpowiedzUsuńPrzytoczony fragment mnie zachwycił. Nie znam tej publikacji, ale z pewnością poznam;-P
OdpowiedzUsuńA swoją drogą niesamowite, jak podobne wątki przeplotły się u nas wzajemnie choć nie dosłownie i w jak dziwnie innym ujęciu. Zawsze zachwycają mnie takie zbiegi okoliczności;-)
oj to przycinanie dziecięcych pazurów bardzo często zaczyna się zanim dziecko zacznie dobrze mówić i często prowadzi do tego, że jak odrastają a w pobliżu nie ma rodzica to dziecko obgryza je bo nie wie po co mu takie długie rosną. ja jestem takim właśnie dzieckiem i dopiero jako dorosła kobieta musiałam nauczyć się zapuścić pazury i je pielęgnować ale ile po drodze było ofiar tych pazur to chyba nie potrafię policzyć. jak już będę miała własne dzieci to nie będę przycinać ich pazurów.
OdpowiedzUsuńTa książka towarzyszy naszemu młodszemu synowi od roku. Cudowne opowieści.Mamy też w orginalnym języku - wakacyjny nabytek
OdpowiedzUsuńno proszę, moje dzieci miewają nie przycięte pazurki, bo nie lubię tego robić, gdy one nie współpracują. ale wygląda to mało estetycznie i jak drapią... ;)
OdpowiedzUsuńa tak serio - to ja nie pojmuję. choć się staram. choć jestem zafascynowana. choć różne rzeczy które mogę wyczytać choćby w tym blogu, zmieniły moje spojrzenie na mnie, na świat i na dzieci przede wszystkim. ale ciągle nie mogę sobie dobrze poukładać w głowie.
na przykład jak się dzieciom "przycina pazury" a jak się je "ostrzy"?? sama już nie wiem. mam skłonność do posunięć radykalnych. na wszystko pozwalać? niczym nie kazać się hamować? raz mi się wydaje, że z dziecka chowanego zgodnie z tym co mówi rodzicielstwo bliskości wyrośnie ktoś niezdolny to życia z innymi i bez zasad, innym razem - że ktoś aż nadto ułożony i ze zbyt wielką empatią... tak czy inaczej, nawet jeśli synowi pozwalam robić wszystko to na co inni już się krzywią, dziwnie patrzą i nie pozwalają robić swoim dzieciom, to i tak nie da się żyć wbrew zasadom i normom społecznym, prawda?? czy może się mylę.
a czasem to nawet mam wrażenie, jakbym słuchała nauk jakiejś sekty... ;) które wciąż są we mnie obecne, nad którymi ciągle myślę, trawię i próbuję jakoś ułożyć w sobie. albo odrzucić.
a na marginesie - to nieustannie mnie zachwyca Wasze zdjęcie profilowe - takie ciepłe i spokojne :)
pozdrawiam serdecznie!
Pazurów dzieciom ostrzyć moim zdaniem nie trzeba. One same o to potrafią zadbać. Wystarczy im nie przeszkadzać rosnąć. Kiedy je przycinamy? Gdy nie widzimy potrzeb dziecka, a jedynie jego "powinności". Dziecko powinno dzielić się, więc nie akceptujemy jego "nie dam ci, to moje". Dziecko powinno mieć szacunek dla dorosłych, więc nie pozwalamy mu powiedzieć "nie lubię babci", "nauczycielka jest głupia". Dziecko powinno...itd.
UsuńPrzycinamy pazury, gdy zmuszamy dzieci, gdy modelujemy pożądaną postawę, gdy karzemy i nagradzamy.
Ani RB, ani PbP nie jest tzw. "bezstresowym wychowaniem", bo jedno i drugie szanuje granice dziecka i dorosłego. Pytasz czy pozwalać, na co pozwalać, czy reseptować normy, czy uczyć? Oba nurty sfokusowane są na człowieka i na jego potrzeby. Widzą człowieka całościowo i traktują goz szacukiem. W takim razie nie ma mowy o wykorzystaniu drugiego, o celowym naruszeniu jego granic, o nieszanowaniu wzbogacających życie ustaleń.
Masz rację trudno żyć wbrew zasadom i normom społecznym. Na szczeście RB i PbP tego nie zalecają :) Jeśli normy zaspakajają naszą potrzebę bezpieczeństwa, przynależności, rozwoju czy jakąkolwiek inna, to super. To, na co zwracają uwagę to fakt, że jeśli jakaś zasada nie służy człowiekowi, to nie warto ślepo jej respektować. "Nie człowiek dla prawa, a prawo dla człowieka".
Piszesz o obawach związanych z RB i zadajesz pytanie : czy moje dzieci wyrosną na LUDZI? Już nimi są :) A poważnie polecam Ci książkę Agnieszki Stein, bo porządkuje ona idee RB, bo przynosi odpowiedzi na wiele pytań i moim zdaniem wprowadza w serce spokój.
A na marginesie :) - mnie też to zdjęcie wzrusza. Myślę, że to także zasługa fotografa. Dziękuję Magdo.
:)
Usuńno właśnie - mam niestety wrażenie że mojej kochanej i wspaniałej córeczce już zdążyłam skutecznie opiłować jej paznokcie. i nie mogę sobie tego darować. dlatego pytałam jak zaostrzyć.
żałuję, że nie mogę cofnąć czasu i jeszcze raz od początku przeżywać z nią każdego dnia. inaczej.
z synem już teraz inaczej postępuję. a do czego bym doszła gdybym miała trzecie dziecko?? strach pomyślec ;)
dzieci to ludzie, tak, zdumiewające jak wiele zmienia samo patrzenie na dziecko jak na człowieka a nie jak na kogoś kto ma się nim stać w przyszłości.
znaczy pazury, oczywiście. nie paznokcie.
UsuńSpiłowane pazury odrastają :) Nie wiem ile lat ma Twoja córka ale jeśli naście to już wkrótce je zaprezentuje :) A jak nie teraz, to jak będzie mieć trochę więcej :) A poważnie - dzieci wystarczy akceptować i szanować ich granice.
Usuńo nie. sądzę, że moja córka jest młodsza nieco od Zo. w sobotę skończy 4,5 roku.
Usuń