Zauroczona i zainspirowana wpisem Lovepatiens chcę Wam opowiedzieć o tych momentach naszej wspólnej drogi z Zo, kiedy za Kasią Groniec śpiewam:
Ze swojej drogi zejdę
Będę z Tobą
dokądkolwiek pójdziesz, cokolwiek zrobisz
będę z Tobą
Gdziekolwiek się zwrócisz, cokolwiek powiesz
będę z Tobą
Ze swojej drogi zejdę
Będę z Tobą
I w najlepszej z chwil i najgorszej tez
Będę z Tobą
Jak i w pierwszym, tak i w ostatnim dniu
Będę z Tobą
Z Tobą
Ty przed Tobą świat,
za Tobą ja,
a za mną już nikt.
Będę z Tobą
dokądkolwiek pójdziesz, cokolwiek zrobisz
będę z Tobą
Gdziekolwiek się zwrócisz, cokolwiek powiesz
będę z Tobą
Ze swojej drogi zejdę
Będę z Tobą
I w najlepszej z chwil i najgorszej tez
Będę z Tobą
Jak i w pierwszym, tak i w ostatnim dniu
Będę z Tobą
Z Tobą
Ty przed Tobą świat,
za Tobą ja,
a za mną już nikt.
Są takie momenty w naszej relacji, że droga Zo staje się moją drogą, że zupełnie naturalnie schodzę ze swojej, by wejść na jej i uznać ją za własną. Dzieje się tak, gdy Zo staje przed nieznanym. Spotkanie z obcym, mało znanym człowiekiem, zabawa z "nieoswojonym" rówieśnikiem, wejście pierwszy raz w daną sytuację, to są dla Zo nie lada wyzwania. Choć moja córka nazywana jest "czortopchaczem", to w tych trzech sytuacjach jest powściągliwą i uważną obserwatorką. Zo potrzebuje nie tyle czasu na zaaklimatyzowanie się, co poczucia bezpieczeństwa, pewności, że jestem dostępna, w zasięgu wzroku, nastawiona wyłącznie na nią ("Ty przed Tobą świat, za Tobą ja, a za mną już nikt..."). Potrzebuje mojej ręki, moich ramiom, moich kolan i moich oczu, by ruszyć przed siebie, by odkrywać świat.
Moja córka nie jest lękliwa, nieufna, niesamodzielna, zbyt mocno do mnie przywiązana. Moja córka ma do mnie zaufanie. Moja obecność daje jej poczucia bezpieczeństwa, które jest fundamentem pewności siebie i poczucia własnej wartości. Kiedy więc woła: "mamo, mamo, chodź" - idę. Kiedy mówi: "zostań tu ze mną przez chwilę" - siadam we wskazanym miejscu. Kiedy informuje: "idziemy do domu" (na placu zabaw pojawiła się gromadka głośnych 6 latków) - wstaję. I w głowie nie pojawia się myśl, że Zo jest ode mnie uzależniona, że muszę zrezygnować z siebie, że to najkrótsze droga do wejścia mi na głowę :)
Schodzę ze swojej drogi bez żalu, pretensji, bez poczucia straty. Wchodzę na Jej z radością, otwartością, ciekawa tego, czego dziś się o Niej dowiem. I lubię te kawałki Wspólnej Drogi. Tak jak lubię tylko Jej Drogę i tylko Moją.