22.2.12

Bawmy się

       Dzieci rodzą się z potrzebą zabawy. To jedna z tych potrzeb, których nie można ich pozbawić. Zabawa jest dla dzieci naturalną forma poznawania świata i zbierania doświadczeń. Jest drogą, którą idzie się nie po to, by dojść w jakieś konkretne miejsce, ale by idąc – zatrzymać się tu i ówdzie, pobiec, zawrócić, usiąść i czekać. 


      Zo, jak każde dziecko uwielbia się bawić. Najchętniej (i najczęściej) robi to z eM, który niczego jej nie narzuca, nie podpowiada, nie wyręcza jej, a jedynie JEST. Uważny i zainteresowany. Prawie zawsze gotów podążąć za Zo, nawet wtedy, gdy ma za sobą bardzo pracowity dzień.
"Zazdroszczę" im tej relacji. 

10 komentarzy:

  1. Wczoraj po powrocie do domu zastałam duży pokój "umeblowany" domkiem dla kotków wykonanym z krzeseł, koców, poduszek i wszelkich innych dostępnych. Nie miałam sumienia przerywać tego szału :) Budowanie trwało do 22, a Zuzia z wielkim zaangażowaniem zdradzała mi tajniki architektury :) To cudowne NIE blokować dzieci w zabawie. Ja to czasem robię z pobudek czysto egoistycznych - bo mnie np hałas drażni. Ech...i po co?

    OdpowiedzUsuń
  2. Zazdroszczę...U mnie mąż nie garnie się do zabawy...Twierdzi, że nie umie, że jak Jaś podrośnie to wtedy...Czasami sytuacja go zmusi (tzn. ja MUSZĘ wyjść i ich razem zostawić) to jakoś sobie radzą. Jakoś...

    OdpowiedzUsuń
  3. Może dlatego, że mężczyźni to duże dzieci i naturalnie im to przychodzi:-) hihi. a tak na serio, to ja jestem na etapie obserwacji. Nie narzucam Kubusiowi "wyrafinowanych" zabaw. Jesteśmy dla siebie i dla zabawy właśnie.

    OdpowiedzUsuń
  4. @Evelio, dzięki. Tak jest ! To dlatego ! Mężczyźni to duże Dzieci ! Nie wszyscy rzecz jasna, ale z tych co są warto brać przykład :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mój mąż świetnie dogaduje się z dzieciakami :-) mam wrażenie że przy nim są mniej marudne, grzeczniejsze ... :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimowy23/2/12

    chciałabym napisać że się z wami nie zgadzam. że bawię się z dziećmi równie dobrze jak mój mąż. gdybym tak napisała skłamałabym, to moje pobożne życzenie. może to dlatego, ze ja oprócz pracy na etacie mam do zrobienia jeszcze obiad, prasowanie, pranie, sprzatanie a on nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam... mam to samo... Chyba codziennie po kilka razy czuję się jak oszust, kiedy na nawoływanie dziecka "mamo, pobaw się ze mną", obiecuję "zaraz, teraz muszę rozpakować zakupy, a potem muszę sprzątnąć naczynia, a jeszcze pranie wstawię, zrobię obiad"...
      i zawsze tylko "zaraz, zaraz, zaraz"...
      Nawet jeśli ma urlop, to zamiast się bawić z dzieckiem i razem spędzić ten czas (tak robi mój mąż), głównie sprzątam, piorę i nadrabiam wszelkie domowe zaległości....

      Usuń
  7. zgadza się, bywa że mężczyźni mają jakiś dodatkowy pakiet cierpliwości, mój M. tak ma. ja wybiegam już myślami do przodu, co tu trzeba zrobić, ugotować, sprzątnąć, zaplanować, a on po prostu siedzi z córą i się bawią... :)
    a jeszcze w temacie - zbyt dużo dookoła mam przykładów "zabawiania" dzieci w każdej minucie :( dodatkowe zajęcia gonią dodatkowe zajęcia, zeru czasu na kreatywne nudzenie się...
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. U nas też to Tata jest tym, z którym bardziej lubią bawić się dzieci. Gdy oni wymyślają różne figle, on się im poddaje i bawią się w najlepsze. Pewnie dlatego jak wraca z pracy chłopcy od razu do niego biegną i pytają "się pobawimy"? Ja tego pytania nie słyszę od dawna... Może dlatego, że nie lubię się z nimi bawić. Że odczuwam to jako obowiązek a nie frajdę a oni to bezbłędnie wyczuwają? Można to zmienić? Można polubić zabawę z własnymi dziećmi? Mam wrażenie, że oni nie proszą mnie o zabawę, bo doskonale wiedzą, że nawet jeśli się zgodzę to to nie będzie fajne i wesołe, tylko wymuszone.

    OdpowiedzUsuń
  9. Moja córa też uwielbia zabawy z tatą :)... tata się nie spieszy NIGDY (nie wiem jak on to robi :P)i pozwala jej na więcej (żeby nie powiedzieć "wszystko") :P nie boi się, że spadnie, że się wyrżnie gdzieś jak długa, że się przeziębi, bo biega rozgogolona.. a ja choc mysle, ze w sumie fajna ze mnie mama trochę za mocno się nad nią trzęsę... ciekawe czy mi to przejdzie kiedyś :)
    Pozdrawiam.. fajne stworzyłas tu miejsce :)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.