16.10.11

Po pierwsze: Wspieraj

        Kiedy dziecku jest trudno, to rolą rodzica jest udzielenie mu wsparcia, a nie zapewnianie, że wszystko będzie dobrze, że to nic takiego, że za chwilę przestanie boleć, że życie takie jest - raz na wozie, raz pod wozem. Dziecko nie potrzebuje logicznego wyjaśnienia, a wsparcia. Przekonałam się o tym nie raz, a mimo to wciąż zdarza mi się tłumaczyć Zo. Zdarza mi się też oczekiwać od niej zrozumienia, dla siebie, dla sytuacji.


      Tłumacząc płaczącemu trzylatkowi, że musi iść do przedszkola tak, jak mama i tata muszą iść do pracy, nie zmniejsza się jego bólu rozstania. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że tłumaczenie może go zwiększyć. Mówiąc siedmiolatkowi, który nie chce siedzieć z Karolem w ławce, że w klasie wszyscy muszą się lubić, nie sprzyja się budowaniu wspólnoty. Podając dziecku powody, dla których powinno się dzielić zabawkami, nie nauczy się go dzielenia.

        Zo jest dzieckiem, które mocno przeżywa rozczarowanie, frustrację, ból. Zdarzają się dni, w które mam ochotę nie widzieć tych uczuć. To te dni, w które sama jestem sfrustrowana, zmęczona, zabiegana. W takie dni najchętniej zamknęłabym oczy, zatkała uszu i schowała się pod kołdrą.  Dlaczego tego nie robię? Dlaczego zanim nakryje głowę kołdrą wysyłam eM do Zo? Ponieważ wiem, że jeśli dziś ją będę wspierać, szanować jej uczucia i słowa, to jutro Zo odda to światu.
        Dzisiaj mimo, że nie byłam ani zmęczona, ani sfrustrowana, miałam ochotę uciec gdzie pieprz rośnie. Z mojej córki wylazł BARDZO KOLCZASTY STWÓR. Wył i rzucał się bardzo, bardzo długo.  A z każdą kolejną minutą coraz trudniej było mi być wspierającym rodzicem. A jednak udało się. Jak? Nie mam zielonego pojęcia. Tym większy to powód do świętowania, prawda?

25 komentarzy:

  1. Anonimowy16/10/11

    kolejna łata, co?;-)

    drdora

    OdpowiedzUsuń
  2. Kamila16/10/11

    Bardzo trudno mi jest wspierać moje rozkrzyczane dziecko. Ciagle łapię się na tym, że nie potrafię wyrzucić z głowy myśli o klapsie na opamiętanie. Boję się, ze kiedyś dam klapsa po to by pzrekonać się czy to działa. Naprawdę tego się boję bo chciałabym być rodzicem wspierajacym a nie karzącym.

    OdpowiedzUsuń
  3. "Tłumacząc płaczącemu trzylatkowi, że musi iść do przedszkola tak, jak mama i tata muszą iść do pracy, nie zmniejsza się jego bólu rozstania. "
    To co robić w zamian? U nas już brak pomysłów zupełnie...

    OdpowiedzUsuń
  4. Tola T. może po prostu przytulić? Być z dzieckiem w tym momencie? Czasem nie warto się odzywać, przekonałam się o tym nie raz.

    Mnie też trudno wspierać moje kolczaste dzieci zwłaszcza, że one obie przeżywają każdą emocję mocno. I zwłaszcza, że nie umiem wspierać samej siebie. Staram się jak mogę, staram się. I mam nadzieję, że to wystarczy...

    OdpowiedzUsuń
  5. Zgadzam się z Tobą w kwestii wspierania, to jest naprawdę ważne dla dziecka. Umiejętność okazania empatii i zrozumienia to naprawdę wielka sztuka. Ja jednak myślę, że czasem można połączyć owe wspieranie z logicznym wyjaśnieniem. Zresztą, każda reakcja nas rodziców musi być dopasowana do sytuacji. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. @Drdora, czy zechciałabyś napisać co miałaś na myśli pisząc "kolejna łata"? zaintrygowałaś mnie.

    @Kamilo, jasno piszesz co jest dla Ciebie trudnością i czego najbardziej się obawiasz. Hm...mam takie przeczucie, że to może wystarczyć. Sama świadomość czasem wystarcza.

    @Tola, zgadzam się z M. Wspieranie dziecka oznacza akceptację jego uczuć i słów. Przytulanie, głaskanie, całowanie to zewnętrzne oznaki naszej akceptacji dla kolczastych uczuć dziecka. Kiedy dołożymy do nich słowa (słyszę, że bardzo nie chcesz iść do przedszkola/trudno ci rozstać się ze mną/wiem, że chciałbyś abym nie szła do pracy, chciałabyś zostać ze mną w domu itp), to choć płacz być może nie ustanie - na pewno nie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki - do nasz maluch poczuje się rozumiany. "Mama wie, że jest mi trudno. Mama rozumie dlaczego płaczę. Mama mnie akceptuję, nawet wtedy gdy płaczę" - to słyszy nasze dziecko, kiedy mówimy, to ci widzimy.
    Nie raz podkreślałam, że zadaniem rodzica jest dostrzeganie tego, na co patrzy.

    @M, ja tak jak Ty też mam nadzieję, że starania wystarczą. Czasem tylko to mam.

    @Doroto, myślę, że kiedy dziecko czuje, że ma wsparcie od rodzica; wie, że jego uczucia są akceptowane, wtedy logiczna argumentacja jest ok. W moim przekonaniu ważna jest kolejność.

    OdpowiedzUsuń
  7. jak czytam Twoje teksty, to się we mnie wyrzuty sumienia rodzą, bo mimo, że WIEM, ROZUMIEM i ZGADZAM SIĘ, to bywają chwile (a ostatnio jest ich więcej), kiedy ROBIĘ INACZEJ... :(
    dużo jeszcze pracy nade mną przede mną...

    OdpowiedzUsuń
  8. Anonimowy16/10/11

    @ŻyrafoMoniko:zdobycie łaty oznacza właściwe, wspierające podejscie do potrzeby dziecka. jesli kolejny raz się udało nie wyjsc z siebie, nie dać klapsa, nie wybuchnąc (za samo to łaty sobie nie przyznaję) i jeszcze udało sie wesprzeć dziecko, to przysługuje łata. żyrafia łata. im ich jest więcej, tym bliżej do stania się prawdziwą, empatyczną żyrafą.
    drdora

    OdpowiedzUsuń
  9. fajny pomysł z łatami :)
    a co do wspierania - żeby faktycznie wspierać, trzeba umieć uświadomić sobie te emocje, które stoją za konkretnym zachowaniem... a to chyba najtrudniejsze. Zwłaszcza gdy jest się osobą zabieganą, mającą coś do załatwienia. Ja żyję w ciągłym napięciu między zaspokajaniem potrzeby bliskości mojego dziecka, a tym wszystkim, co "jest do zrobienia"...
    trochę zboczyłam z tematu... wspierać i uczyć rozpoznawać emocje - ważne! :) pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. @Drdora, bardzo mi się ten pomysł z łatami podoba :) Kolejna łata na szyi lub grzbiecie...oto mój cel. Dzięki Ci za to określenie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Na początku byłam zachwycona pomysłem łat. Widziałam siebie jak przybywa mi łat na żyrafiej szyi i staje się żyrafą.
    A później zastanawiłam się co robię. Przecież przyznaję sobie nagrody za dobre zachowanie. To mi zapachniało tablicą motywacyjną super niani. A cji jeśli przez dłuższy czas mi się nie uda? Przecież nie tak chce wychowywać dzieci. Bliskość z dziećmi best możliwa kiedy bede zyla w bliskości ze sobą. A to znaczy akceptację bez kar i nagród. Tak to czuję.
    Moze nigdy nie bede żyrafą z wieloma łatami. Trudno.
    No ja tak to czuję. Łaty mnie frustrowały.

    OdpowiedzUsuń
  12. Bez przesady dziewczyny. Łata to łata, taka przenośnia. Łata to nie nagroda a brak łaty to kara. Mnie się te łaty podobają.

    OdpowiedzUsuń
  13. I pewnie tak jest, ale pisałam tylko o moich odczuciach. Czułam się jakbym się nagradzala i nie akceptowała jak mi nue wyszło. Pó prostu u mnie nie sprawdziło sie takie myślenie i już :) Chcialam sie tym podzielic

    OdpowiedzUsuń
  14. Aaaajjj, świętować, świętować:D

    OdpowiedzUsuń
  15. Ah...jaką wielką mądrość zawarłaś w tych kilkunastu zdaniach. Chciałabym ją już zawsze pamiętać i zawsze umieć się zachować odpowiednio do sytuacji..chciałabym, by moje dziecko nigdy nie czuło się odrzucone, niezrozumiane, zepchnięte na dalszy plan...i tak bardzo boję się, że jestem tylko człowiekem, którym czasami żądzą emocje..co jeśli nie opamiętam się w porę? Nie wykażę odpowiednio dużo empatii, burknę coś pod nosem zmęczona...
    A przecież też chcę mieć mnóstwo żyrafich łat :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Anonimowy19/10/11

    całe życie wydawawalo nam się że wspieramy naszego syna. zawsze przy nim byliśmy gotowi do pomocy. niestety to nie było wsparcie a raczej zagarniecie go. złościś się nie mógł bo nie wypada, bo to świadczy o człowieku. teraz uczymy sie go naprawdę wspierac

    OdpowiedzUsuń
  17. Trudno wspierać gdy nie bylo się wspierać. Mam takie przemyślenie - powinny być obowiazkowe warsztaty dla rodziców, jeszcz przed narodzeniem dziecka. Dostajemy dziecko i musimy się nim zajmować, a przecież nikt nam nie powiedział jak to zrobić. Myślę, ze niewiele kobiet miało to szczęscie, ze ich mamy czy babki przygotowały je do tej roli. Większość z nas urodziła dziecko i stała się mamą. Ja nie wiedziałam, co to znaczy być mamą. Uczę się tego od niedawna choć moi synowie mają już kilka lat. W gorsze dni płaczę do poduszki nad tymi wszystkimi zmarnowanymi latami

    OdpowiedzUsuń
  18. @Kitti, jeśli nie "opamiętasz się w porę", a "opamiętasz się", to "łaty" będą Ci przybywać :) Nasze dzieci nie potrzebują idealnych rodziców. Potrzebują rodziców, którzy tak jak one, mylą się, popełniają błędy, robią coś nie tak.

    @ONA, bardzo bliskie jest mi to, o czym piszesz. Mnie też nikt nie towarzyszył w stawaniu się mamą, a tak bardzo tego potrzebowałam.

    OdpowiedzUsuń
  19. Nie umiem wspierać siebie. z dziećmi jest mi łatwiej. jak wspierać siebie?

    OdpowiedzUsuń
  20. Anonimowy20/10/11

    Zawsze kiedy starszy synek chciał postawić na swoim starałam się tłumaczyć, wyjasniać i nie raz pokrzykiwałam (nie wiedziałam, że przyznanie się do własnego krzyku do dziecka może mnie tak potwornie w tym momencie zawstydzić, że mam ochotę się zapaść pod ziemię....). Tak łatwo jest manipulować dzieckiem, szantażować nawet, karać, nagradzać - wszystko w dobrej wierze, wszystko z ogromnej miłości, wszystko z troski o dziecko. Myslałam, że jestem taka sprytna i mądra i zaradna, że tak sprawnie zajmuję się swoimi dziećmi. Teraz widzę jak sama skomplikowałam życie sobie i swoim najlbiższym. Od pewno czasu jestem na etapie "opamiętywania się". Staram się wyjaśniać, ale wtedy kiedy słyszę głosy pytających dzieci. Jak zaczynam pokrzykiwać to szybko szukam sposobności, żeby wyjść z domu, nawet na minutę na taras - opamiętać się. Staram się mniej gderać i zrzędzić, więcej przytulać. Swój początek opamiętywania zawdzięczam młodszemu synkowi (2,5 lat) - nie chciał przerwać zabawy na wieczorną kąpiel - zagderany i zaszczekany przez matkę poszedł jednak do łazienki, tam się rozpłakał i wykrzyczał mi, że jest na mnie bardzo zdenerwowany. Powiedział to bardzo wyraźnie, a słowa przeszyły mnie na wylot. Wiedziałam wcześniej, że dzieci to też ludzie, ale wreszcie to do mnie dotarło :-) Moje dzieci mają swoje uczucia i odczucia. Mój maluch tak mnie ogłupił, że siadłam na podłodze bez słowa - chyba sam się zszokował, że znowu nie tłumaczę, nie namawiam, nie racjonalizuję, że przestał płakać. Jedyne pytanie jakie przyszło mi do głowy, to "czy chcesz się przytulić?". Przytulił się bardzo mocno, po czym jak gbyby nigy nic zażyczył sobie dużo piany do kąpieli. Było mi tak strasznie wstyd, że tyle razy przecież musiałam "pogwałcić" wolność swoich dzieci i najzwyklej w świecie nimi manipulować. Zobaczyłam też małe światełko w tunelu, bo mały sepleniący brzdąc powiedział mi co czuje. Starszego też już trochę podszkoliłam - umie powiedzieć, że jest na mnie zły. Cieszą mnie te słowa, bo wreszcie moje dzieci mają głos.
    Znalazło się parę rozwiązań na sytaucje, które dręczyły mnie i bliskich od dawna. Tysiac chyba razy słyszałam "nie chcę iść do przedszkola". Wynajdowałam mnóstwo powodów, dla których powinien pójść. Staram się już nie zrzędzić. Nastawiam budzik wcześniej o 10 minut, żeby jeszcze pójśc do synka, włączyc ulubioną płytę, przytulić, wytarmosić, zapytać co się śniło,nazmyślać co się mogło fajnego śnić. Nadal słyszę "nie chcę iść do przedszkola", ale juz nie czuję, że wypycham dziecko za drzwi i nie jest to mówione z pretensjami, zupełnie innym tonem. Czuję, że synek mówi, że nie chce mu się iść, bo fajnie jest leżeć w ciepłym łóżku, bo w domu jest bezpiecznie, bo w domu zostaje młodszy brat z mamą i on też chciałby czasami być taki malutki. Czuję wreszcie, że nie mówi mi o tym, bo chce mi zatruć poranek, tylko mówi, bo chce żebym wiedziała co czuje. Przestaję się wtedy krzątać, pomagam mu wkładać skarpetki (wcześniej twierdziłam, że musi być samodzielny i nie daj Boże pomagać dziecku w ubieraniu), przytulam w milczeniu. Jak jest więcej czasu, to dyskretnie namiawiam męża, który syna odprowadza, żeby poszli zupełnie inną ścieżką. Mam wrażenie, że synkowie ostatnio częściej przytulają się do mnie sami, z własnej woli. Jakbym zrobiła się trochę mniej...kaktusowata. Ciągle daleko mi do dobrego zrozumienia, do porządnego "poziomu" macierzyństwa, ale czuję, że obrałam dobry kurs. Żałuję, że aż tyle czasu poświęciłam dla starszego syna na organizację fajnych zabaw, nauki przez zabawę, na zabieranie go w dziesiątki ciekawych miejsc i nie wiadomo jeszcze czego, zamiast na prawdziwe towarzyszenie.

    OdpowiedzUsuń
  21. Anonimowy20/10/11

    Wsparcie to najlepsze, co możemy dawać dziecku. Dla nas pierdoła, a dla dziecka coś ważnego. Wsłuchajmy się w potrzeby naszych Maluchów. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  22. Anonimowy20/10/11

    Łaty służą także oznaczaniu (jak zakreslaczem, karteczka wlepką ...) tych pozytywnych reakcji. nie sa to dla mnie NAGRODY motywacyjne. wyznaczam nimi droge, ktora chce isc.

    drdora

    OdpowiedzUsuń
  23. Ewelina20/10/11

    Anonimowy:)
    Dziękuję Ci za Twój wpis, dodaje mi wiary i nadziei, to prawdziwy powód do świętowania:) Pewnie wszyscy rodzice wiedzą,że ich dzieci są ludźmi, ale jeszcze nieukształtowanymi w pełni, stąd wszyscy chcą przysłużyć się ludzkości i "wychować" swoje dzieci na dobrych obywateli. Tyle,że to "wychowywanie" często rozmija się ze wspieraniem, towarzyszeniem.
    Dziękuje Ci za to,że tak pięknie opisujesz tę różnicę i zmianę swojej perspektywy.

    OdpowiedzUsuń
  24. Droga Monika, los mi Ciebie zesłał, żeś odezwała się na moim blogu...jestem właśnie w trakcie czytania "Twojego kompetentnego dziecka ", dzięki Tobie wiele rzeczy zawartych w tej książce staje się dla mnie bardziej jasne, bardziej zrozumiałe i bardziej przyswajalne. Ja twojego bloga przeczytałam dziś jednym tchem( gdzieś Ty wcześniej była?) i zaczynam w końcu więcej rozumieć. Teraz wiem jaką ścieżką chcę podążać jako mama dwójki córek, zdefiniowałam sobie te błędy, które osaczona nadmiarem obowiązków, nerwową naturą i itp( czytaj innymi wymówkami) popełniałam. Wiem co chcę zrobić, chce wspierać, rozumieć, nazywać uczucia i potrzeby. Od dziś jestem twoją wierną czytelniczką. Dziękuje

    OdpowiedzUsuń
  25. @AsiuMamoZosiiHani, witaj. Twoim komentarzem zaczynam dzień. To będzie dobry dzień :) Cieszę się, że moje pisanie jest dla Ciebie pomocą. Po przeczytaniu "Twojego kompetentnego dziecka" zacznij "Twoją kompetentną rodzinę". Właśnie pojawiła się na polskim rynku.
    Pozdrawiam Cię.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.