6.10.11

"Nie" z miłości, moje "nie"

"Wiele matek skorzystałoby, wyzwalając się od poczucia winy i wyrzutów sumienia, kiedy mówią NIE. Skorzystałyby na tym także ich dzieci. Wyrzuty sumienia powodują bowiem, że nasz przekaz staje się mętny, a to z kolei prowadzi do konfliktów - bo dziecko nie wie, czego się trzymać, nie otrzymuje jednoznacznych TAK i jednoznacznych NIE"    
                                                                                                          /Jesper  Juul/


       Nie jest łatwo. Codziennie muszę podejmować decyzję dotyczącą mówienia "nie". Potrzebom Zo chciałabym mówić "tak". Zawsze.  I nie chodzi mi o to, że zawsze chcę je zaspokajać. Czasem po prostu nie mogę.  Chodzi o to, że zawsze chcę je widzieć. Zależy mi na tym, by moja córka czuła, że traktuj ją poważnie, że jej potrzeby są dla mnie ważne. W moim odczuciu to najlepsze, co mogę jej dać. W przeciwnym razie Zo będzie czuła się nieważna.
      Nie jest łatwo. Nie dlatego, że codziennie mówię jej "nie" (przynajmniej kilka razy), ale dlatego, że codziennie muszę za to moje "nie" brać odpowiedzialność. Bez poczucia winy. Bez wyrzutów sumienia. Spokojnie. Pewnie. Bezpiecznie dla mnie i dla niej. 
    
Moje "nie". W drodze z przedszkola.
Zo: Mamo, jak chcę jeszcze zostać na placu zabaw (po godzinie zabawy). Nie chcę iść do domu
Ja: Słyszę, że miałabyś ochotę tutaj jeszcze zostać.
Zo: Tak, chcę tu zostać. Mamo, chcę tu zostać. Zostaniemy? (potrzeba zabawy wciąż była niezaspokojona. Trudno się dziwić. Dzieci uwielbiają się bawić)
Ja: Zo, nie mogę tu zostać dłużej. Muszę wrócić do domu, bo za chwilę przyjdzie do mnie koleżanka.
Zo: Nie chcę. Ja chcę zostać, słyszysz?
Ja: Słyszę Kochanie. 
Zo: Zostaniemy? Jeszcze tylko 5 minut?
Ja: Nie. Nie zostaniemy. Proszę, to twój plecak. Idziemy.
Zo: Koleżanka nie jest twoją córką. Ja nią jestem (musiałybyście widzieć moją minę na te słowa; dzieci są niesamowite). Buuuuuu...... Nie chcę iść z tobą. Chcę do taty. Gdzie jest mój tatuś... Chcę do tatusia. 

       Powiedziałam "tak" mojej potrzebie  i "nie" potrzebie Zo i musiałam za to wziąć odpowiedzialność. Tym razem nie miałam poczucia winy. Idąca trzy kroki za mną Zo nie była mi kulą u nogi. Dlaczego? Ponieważ moje "nie" było prawdziwe. Nie kryła się za nim ani władza rodzicielska, ani wygoda czy lenistwo, ani tym bardziej manipulacja. Owo "nie" było stanowcze, ale wypowiedziane z szacunkiem. Widziałam potrzebę Zo i ona to czuła (po 20 metrach szłyśmy już obok siebie, a po kolejnych 20 Zo wzięła mnie za rękę).
     
       Na koniec oczywiście Jesper Juul: Kiedy nie możemy powiedzieć NIE - a przynajmniej tak się czujemy - pozostaje nam wybór spośród trzech równie niezadowalających możliwości: powiedzieć TAK bez przekonania, skłamać albo zrezygnować. 

16 komentarzy:

  1. Anonimowy7/10/11

    Niestety ja mam bardzo często wyrzuty sumienia kiedy odmawiam mojej córce. Mąż mówi, że wogóle tego nie potrafię robić i że Ola wejdzie mi kiedyś na głowę. Ma trochę racji ale to nasze jedyne dziecko, urodzone po wielu latach starań i taką przyjęłam postawę. Mnie by nie męczyła ta sytuacja gdybym dookoła nie słyszała, że muszę stawiać granice, że moje dziecko nie będzie umiało żyć w zgodzie z innymi dziećmi, że robie jej krzywdę.
    Aleksandra

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja często mówię "nie" mojej Zuzi. Zawsze wtedy staram się, aby rozumiała dlaczego nie "tak". Zresztą, na każde "nie" jest pytanie "dlaczego?", więc trudno nie odpowiedzieć nic, albo odpowiedzieć "bo nie". Staramy się rozmawiać, nawet jeśli Zuzia zalewa się łzami rozpaczy z powodu odmowy, w końcu też łapie mnie za rękę i idziemy równo, obok siebie. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  3. A co z tym nie z lenistwa ? Czy nasze lenistwo , nie bywa czasem usprawiedliwieniem dla "nie" ? Czy tydzień z chorym dzieckiem , które nie chce się samo bawić , jest czy nie jest usprawiedliwieniem dla "nie" ? A dlaczego nie ? Dlatego , że teraz nie mam ochoty na zabawę z Tobą ........ Hmm - co sądzicie?

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślę, że ta stanowczość też jest bardzo ważna. Wczoraj na placu zabaw była pani z wnuczkiem. W pewnym momencie pani mówi "a może pójdziemy do sklepu?". Dziecko mówi "nie" i bawi się dalej. Pani stoi i tłumaczy "muszę iść do sklepu, zrobić zakupy". Żaden ruch jej ciała nie potwierdza, że rzeczywiście chce iść. Ja, osoba dorosła, tego nie widzę. Dziecko (2,5 roku) bawi się dalej, a babcia przez jakieś 20 minut mówi o sklepie. Namawia i przekonuje (przekupuje). Jej komunikaty latają gdzieś nad głową dziecka, które jest wyraźnie zdezorientowane. Skończyło się stwierdzeniem, że dziecko jest niegrzeczne, bo nie słucha babci.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ewelina7/10/11

    ATC
    Osobiście staram się unikać "usprawiedliwień", próbuję raczej szukać potrzeb, które popychają nas do takiego czy innego działania lub jego braku.
    Kiedy czytam o tygodniu spędzonym z chorym dzieckiem, to mam w głowie myśl o Twoim totalnym zmęczeniu, pewnie fizycznym, jak i psychicznym, czy tak? I kiedy odmawiasz dziecku wspólnej zabawy, to dlatego,że potrzebujesz odpoczynku, chwili oddechu, relaksu, samotności?
    Czy nadal nazywasz to lenistwem?
    Jeżeli to niezaspokojone potrzeby kryją się za moim "nie"( ja też czasem mówię córce,że nie chcę się z nią teraz bawić), to mówię o tym Młodej np. że muszę chwilę odpocząć albo szukam takiej zabawy np. czytanie, które nie wymaga ode mnie dużej energii. I nie mam wówczas wyrzutów sumienia. Jestem wobec niej uczciwa, czasem jest w stanie to przyjąć, czasem nie. Staram się jednak unikać dawania sobie przyzwolenia na czyste lenistwo wobec mojego dziecka czy ratowania się kreskówkami w nieograniczonych ilościach. Dlaczego? W moim przekonaniu to ślepa uliczka, która poprowadzi mnie i moją córkę do zaniku więzi.
    Więc niezaspokojone potrzeby - tak, lenistwo("nie bo nie, nie bo mi się nie chce i już") - raczej nie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ewo, myślę, że wielu z nas ma problem z byciem asertywnym. Wynika to za pewne z faktu jak sami/same byłyśmy/bylismy wychowywani. Trudno nam często egzekwować cokolwiek od innych, zwłaszcza od bliskich, bo boimy się popsucia relacji. Ja wiem, że brzmi to paradoksalnie, a wiem,że wielu przypadkach tak własnie jest. Nie wyrazamy wprost naszych oczekiwań, tylko sugerujemy, dyskretnie prosimy, liczac na dobra wolę drugie, w tym przypadku dziecka. W syt. takiej jak ta, kiedy intersey sa rozbiezne, katastrofa gotowa. Poza tym najłatwiej przykleic dziecku latkę niegrzecznego, zamiast spojrzec prawdzie w oczy i dostrzec własny brak stanowczosci, przekonania i skutecznosci. A nazywamy je tak na ogół w chwilach gdy nie spełnia naszych oczekiwań. Czesto bardzo ukrytych, niewypowiedzianych. Cóż, by być prowadzic auro, trzeba przejsc kurs teoretyczno-praktyczny i udowodnic swoje umiejetnosci na egzaminie, by wykonywac jakikolwiek zawód podobnie. By byc rodzicem wystarczy by zadziałała "biologia". Nie trzeba psychotestów ani zaliczeń. A szkoda, bo może dzieki temu obie strony uniknełyby rozczarowań i przykrych konsekwencji niepotrzebnych bledów wychowawczych.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo się cieszę, że trafiłam...totalnie przypadkiem na tego bloga! Tego właśnie szukałam. Mam prawie 1,5 roczną córeczkę i chcę być z nią i dla niej, nie przytłaczając jej uczuć, nie manipulować nią bo jestem starsza, silniejsza ... jednym słowem chcę być oddychającą mamą ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. @frogus_80, witaj. Cieszę się, że tu trafiłaś i że tak jasno deklarujesz bycie Oddychającą Mamą. To jest mi naprawdę bliskie :)

    @Laloonia, myślałam o tych kursach przedrodzicielskich, zaliczeniach i egzaminach, i niestety wyszło mi, że to nie uchroni przez błędami. Kierowcy przejeżdżają na czerwonym świetle, skręcają bez migacza, trąbią w terenie zabudowanym więc wydaje się, że kurs i egzamin nie odniosły zamierzonego efektu. Doświadczenie, możliwość popełniania błędów i szukania rozwiązań są chyba lepszym sposobem na bezprzemocową więź.
    Masz rację, Laloonia. Dzisiaj trudno nam mówić o tym, czego chcemy i potrzebujemy, bo w dzieciństwie nikt nas nie pytał o nasze pragnienia. Chyba większość z nas, tu obecnych, to dzieci epoki Gierka. Epoki, w której wyrażanie swoich potrzeb było uznane za przejaw egoizmu lub arogancje. No cóż, naszych rodziców też nikt nie pytał o to, czego chcą. Myślę, że bieg historii wychowania właśnie my możemy zmienić :)

    @Magdora, mam bardzo podobne do Twojego doświadczenie. Kiedy podaję powód mojego "nie", owo "nie" staje się bezpieczne, dla mnie i dla Zo.

    @Anonimowa, słyszę, jakie ważne jest dla Ciebie świadome macierzyństwo. Ile troski i bezpieczeństwa ofiarujesz swojej wyczekanej córeczce. Słyszę też, że zależy Ci na tym, by Ola miała kontakt z rówieśnikami, by była akceptowana w grupie, by czuła się tam bezpiecznie. Myślę, że to, co jej dajesz to fundament, na którym będzie budować swoje poczucie wartości.Nie musisz stawiać granic, nie musisz stosować zakazów i nakazów, niczego nie musisz jeśli i Tobie i Małej jest dobrze w takich relacjach. Dzieci uczą się nie przez "słowne nauczanie", a przez obserwację. Jeśli Ty masz swoje granice, jeśli troszczysz się o nie, jeśli z życzliwością odnosisz się do drugiego, jeśli budujesz wspólnotę to Twoja córka na pewno nikomu nie wejdzie na głowę

    OdpowiedzUsuń
  9. EWELINA!
    Cały czas uczę się jak ważny jest precyzyjny dobór słów :) I zgadzam się z Tobą w 100% - ale dopiero teraz jak przeczytałam Twój komentarz dotarło do mnie , ze wpadłam w pułapkę bycia uważnym na potrzeby swojego dziecka , a bycia nieuważnym na swoje własne niezaspokojenie...... Moje nazywam lenistwem ...

    OdpowiedzUsuń
  10. Anonimowy7/10/11

    Moniko wiesz że jesteś jedną z nielicznym znanych mi mam, które mówią, że nie muszę nauczyć mojego dziecka czegoś tam, by sprawnie funkcjonowało w społeczeństwie? Myśle, że zagoszczę tu u Was bo Ty i komentujące dziewczyny macie takie podejście do dzieci jakiego mi brakuje w środowisku w którym żyjemy i mieszkamy (małe miasteczko)
    Pozdrawiam Was wszystkie

    OdpowiedzUsuń
  11. Mówienie NIE to wielka umiejętność. Cale życie słyszałam NIE i byłam maksymalnie zła na tych, którzy to mówili. Całe Zycie moi synowie słyszeli NIE i byli na mnie wkurzeni, a ja na nich, bo po moim NIE nastepował bunt. Więc tym bardziej postanowiłam mówić NIE by wiedzieli, że z e mną nie da się wygrać, że muszą robić to co ja mówię. Tak było jeszcze niedawno temu. Dzisiaj uczę się takiego mówienia NIE, które jest prawdziwym NIE, a "nie bo tak". I w moim przypadku to wcale nie jest łatwe ale nie poddaję się. Za dużo mamy bolesnych doświadczeń, za bardzo dziś jesteśmy świadomi by nie walczyć o siebie nawzajem.

    OdpowiedzUsuń
  12. Jest jeszcze takie NIE wypowiedziane spontanicznie, czasem bezrefleksyjnie ale zawsze wtedy, gdy myśli się NIE. Choć mnie zdarza się najpierw powiedzieć owo NIE, a dopiero potem przychodzi myśl, że rzeczywiście w tym wypadku myślę NIE. Był taki czas kiedy nie mogąc znaleźć wyjaśnienia dla mojego NIE, w końcu mówiłam TAK, bo Zo dopytywała "a dlaczego?" lub mówiła "nie rozumiem co mówisz" "skoro nie wiesz dlaczego to ja chcę". No i byłam zła. Na siebie i na Zo. Teraz już nie zamieniam NIE na TAK tylko dlatego, że nie wiem dlaczego NIE. Nie wiem i już ale czuję, że na pewno chodzi mi o NIE. Mówię więc czasem NIE i nie mam do tego nie wyjaśnienia.

    OdpowiedzUsuń
  13. Anonimowy13/10/11

    takie Nie o jakim piszesz jest mi najbliższe. gadam "nie" moim dzieciom bo właśnie tak czuję, ze powinnam powiedzieć i często nie mam na to logicznego wyjaśnienia. Martwi mnie tylko czy dzieci nie zaczną przestać pytać bo będą myślały, że ich mama zwykle odpowiada "nie". czy moje obawy mogą być zasadne?

    OdpowiedzUsuń
  14. Oj tak dzieci potrzebują jasnych sygnałów! Nie można im mieszać w głowach zmieniając decyzje.

    Moja Gabi też jak mówię jej NIE to od razu mówi ze chce do Taty ;-)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja mam z tym NIE problem.
    Mówię, tłumaczę i niemal za każdym razem w odpowiedzi jest krzyk mojego dziecka.
    Ja normalnie wymiękam, mam wrażenie że NVC jest nie dla nas :/

    OdpowiedzUsuń
  16. Anonimowy17/12/11

    Ja widzę jak różna reakcja może być na moje NIE w zależności od tego co tak naprawde to NIE znaczy. Tak naprawdę ważne jest to NIE które NAPRAWDĘ znaczy NIE, NIE wypowiedziane z pełnym wewnetrznym przekonaniem, że MUSZĘ to nie powiedzieć. Wówczas nie widze buntu, nie słysze NIE ze strony córki. To NIE znaczy dla niej NIE. Jeśli jednak moje NIE oznacza MOŻE albo ZA 5 MINUT I TAK POWIEM TAK to to NIE nie ma znaczenia, jest bez sensu i moja córka to wyczuwa bezbłednie. Nawet jesli ja sama mówiąc to NIE czuje, że ono naprawde znaczy NIE to Ola doskonale wyczuwa to czwgo ja sama w danej chwili czasem jeszcze sobie sama nie uświadomiłam...

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.