Warto je uważnie obserwować.
Warto być ich uczniami.
Warto nie reagować za wcześnie.
Warto ufać dziecięcej intuicji.
Warto dać się prowadzić za rękę.
Na placu zabaw dwie roześmiane trzylatki, córki dwóch mam koleżanek (jak na ironię, głośno rozprawiających o właściwym podejściu do dzieci) postanowiły w tym samym momencie zjechać ze zjeżdżalni. Ponieważ Ala gotowa była już do zjazdu, niecierpliwa Ola popchnęła ją, by ta szybciej zjechała. Cel został osiągnięty i Ola pomknęła za koleżanką.
Ten "incydent" nie umknął uwadze mam, które równocześnie krzyknęły: OLA!!!. (dodam, że żadnej z dziewczynek nie stała się krzywda).
Zanim mamy podeszły do zjeżdżalni, Ola kucnęła obok Ali, wzięła ją za rękę i uśmiechnęła się do koleżanki. Dziewczynki trzymając się za ręce zamierzały kontynuować zabawę. To niestety umknęło uwadze mam patrzących na swoje córki.
Patrzyły i nie widziały :( A ponieważ nie widziały przejęły inicjatywę.
Mama Ali wzięła obie dziewczynki za rękę, postawiła je naprzeciwko siebie upominając, by na nią patrzyły i powiedziała: "Kiedy jesteśmy na placu zabaw chciałabym aby każda z Was była tu bezpieczna. Nie podoba mi się kiedy jedna popycha drugą". Brawo - pomyślałam. Za szybko. Chyba w gorącej wodzie jestem kąpana. Mama na tym nie poprzestała: "Ola takie zachowanie jest niedopuszczalne. Proszę przeprosić Alę". Ponieważ Ola miała spuszczoną głowę, kobieta dodała: "Olu bądź grzeczna, przeproś Alę. Nie będę tego powtarzać dwa razy". W tym momencie Ala odwróciła się na pięcie, ponieważ zwolniła się huśtawka. Niezaangażowana dotąd mama Oli, chwyciła Alę za rękę mówiąc: "Alu, nie bądź niegrzeczna, Ola chce Cię przeprosić". Ala ze spuszczoną głową stanęła naprzeciwko Oli. Nie wiem jak długo tak by stały, bo jedna z mam powiedziała: "No dobra dziewczynki, trzeba się przeprosić. Bądźcie dla siebie miłe".
Nie, nie mów tak do nich - chciałam krzyknąć. Nie krzyknęłam.
Ola w końcu przeprosiła. Ala (którą koleżanka przecież przeprosiła tuż po zjechaniu za nią ze zjeżdżalni) w trakcie wypowiadanych przez Olę przeprosin, pobiegła w stronę drabinek. "Stój, wróć tu" - krzyknęła jej mamy. Potem padło: "Alu, Ola Cię przeprosiła. Nieładnie jest tak odchodzić. Co powinnaś teraz powiedzieć?"
No co? Jak myślicie?
Żeby być grzeczną, miłą dziewczynką powinna powiedzieć "Nic się nie stało Olu".
Ala okazała się być miła, grzeczną córeczką swojej dobrze wychowanej mamy.
Wiecie dlaczego dzieci nie słuchają dorosłych? Bo dorośli nie mają im nic ciekawego do powiedzenia. Bo dorośli w kółko mówią to samo. A co tam, zaryzykuję - bo dorośli mówią głupoty (czasem, oczywiście)!
Pozdrawiam
Ja czasem też mówię głupoty więc mój syn mówi: mama, ja tego nie chce słuchać
OdpowiedzUsuńamen. nic dodać, nic ująć.
OdpowiedzUsuńBardzo wnikliwa obserwacja - daje dużo do myślenia ;-) Czytając Twój wpis aż mnie poraziło, bo niestety chyba czasem też zdarza mi się zachować jak jedna z wspomnianych tu mam ;-( I tylko zastanawia mnie dlaczego daję się złapać w to zamknięte koło ;-( Dziękuję za ten wpis, dzięki niemu uważniej będę przyglądać się swoim dzieciom ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ewa
Oj mówię głupoty, mówię. Ale dziewczyny chyba to wiedzą bo mnie czasem olewają ;)
OdpowiedzUsuńKurcza, o co chodzi z tym przepraszam.Każemy przepraszać naszym dzieciom, naszym mężom, naszym uczniom.... Czasem mam wrażenie, że chodzi nam o słowa a nie o rzeczywiste przyznanie, że coś jest nie tak. Widziałam kiedyś mamę, która tak długo nie oddzywała się do swojego dziecka aż to w końcu ją przeprosiło.
OdpowiedzUsuńWitaj Moniko po krótkiej przerwie. Doskonale znajduję się w sytuacji, którą opisałaś. Nie jako matka Ali/Oli ale jako ta, która chciałaby krzyknąć: dajcie spokój tym dzieciom, pozwólcie im rozmawiać po swojemu. Szlag mnie trafia jak rodzice zwracają mojemu dziecku uwagę, szczególnie gdy dotyczy to wlaśnie tzw. magicznych słów.
OdpowiedzUsuńto wszystko nie jest takie proste;(
OdpowiedzUsuńdzisiaj 5 razy musiałam mówić memu ok.5latkowi i jego przyjaciółce rówieśnicy, że nie zjeżdża sie ze ślizgawki z lizakiem w buzi!5razy!ale zrozumiały i potem przestrzegały i siebie nawzajem pilnowały! czasami trzeba mówić! pzdr
ps:lizaki od babuni')
Czy ktoś ci mówił, że fajnie dobierasz zdjęcia do treści?
OdpowiedzUsuńKurczę chciały matule dobrze a wyszło jak wyszło, źle, czy dobrze...to pewnie zależy od punktu widzenia. Twój punkt widzenia bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńDzieci zaskakują nas rodziców na każdym kroku !!! - kompetencja Oli i Ali(dziewczynki przeprosiły się nie stosując magicznego słowa,a co więcej pogodziły się bez udziału mam i ich poleceń!!!)podkreśla niestety niekompetencję matek czy rodziców w ogóle. Mamy(niewątpliwie w dobrej wierze) chciały nauczyć córki, jak należy przepraszać, chciały je nauczyć tego, co dzieci umieją wyrażać, choć w odmienny sposób, niż my tego sobie życzymy, czy w sposób, jaki narzucają nam konwenanse. Dlatego jeszcze bardziej przemawia do mnie tytuł "Kompetentne dzieci kontra niekompetentni rodzice".
OdpowiedzUsuńZ każdym dniem uczę się odkrywać tę kompetencję u mojej córki - niełatwo mi to przychodzi, bo zakorzenione nawyki trudno się wyrywa, ale się nie poddaję:)
Tak, konwenanse. Ale również i efekt pracy wcześniejszych pokoleń - tak mi się wydaję. Większość rodziców wychowuje dzieci tak jak oni byli wychowywani niewiele się zastanawiając nad tym (łącznie ze mną...) czy to było napewno dobre czy nie.
OdpowiedzUsuńKasiu, święta racja - szczególnie mężom (lub ogólnie partnerom). Nie chcę tu zabrzmieć stronniczo, ale kobiety mają tendencje do wymuszania słowa PRZEPRASZAM na partnerach. Choć jak się tak nad tym zastanawiam, to chyba chodzi poprostu o przyznanie racji. Ale to może tylko moje spaczone doświadczenia.
Monina, a wytłumaczyłaś im czemu nie zjeżdża się z lizakiem? Możesz przy okazji i mi :)
wytłumaczyłam!nie wolno z lizakiem, bo kiedyś byłam świadkiem jak dziecko zakrztusiło sie okrutnie podczas zabawy właśnie lizakiem!przerażające!
OdpowiedzUsuńjeszcze mam małą refleksję: dorośli każą dzieciom często przepraszać - siebie, inne dzieci - a czy sami przepraszają równie często swoje dziecko? nie mówiąc już o przepraszaniu innych dorosłych. Bo z moich obserwacji to zupełnie nie.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że tym postem oddałaś nie tylko zachowania rodziców, ale ludzi ogólnie. Mamy nieznośną tendencję to zagadywania świata - siebie, dzieci, przyjaciół, otoczenia etc. Nieustannego narzucania swojego JA.A czasem po prostu trzeba stanąć z boku, wyciszyć się, uspokoić, posłuchać, popatrzeć. Wtedy często można dostrzec to, co niezauważalne kiedy się bez przerwy mówi. Bardzo trafiłaś do mnie tym postem. Niesamowicie podoba mi się taki styl bycia mamą. Filozoficznie pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBo dorośli myślą, że wszystko wiedzą najlepiej. Eh tacy są dorośli - tacy jesteśmy MY ludzie ;)
OdpowiedzUsuńMój pierwszy apel:) - kochani rodzice wierzcie w kompetencje swoich dzieci.
OdpowiedzUsuńI jeszcze to: w relacji dorosły - dziecko to dorosły (zawsze; dlatego właśnie, że jest dorosły) odpowiada za jakość tego, co się dzieje.
podpisuję się :)
OdpowiedzUsuńW tym przypadku to Mamy odegrały przed sobą role "dobrze wychowanych" kosztem swoich córek. A jeżeli chodzi o poprzedni post to niezwykłym zjawiskiem jest to, że jak dziecko jest niemowlakiem, to wychodzimy z siebie, aby zaspokoić jego potrzeby i mówimy w myślach: jak będzie już mówił/a to będę wiedziała czego potrzebuje. Tylko, że jak dziecko już mówi to jesteśmy głusi na jego potrzeby!
OdpowiedzUsuńTak właśnie dzieci uczą się, że to co czują się nie liczy. Nie ważne, że jest im przykro (i czy potrafią sobie z tym uczuciem poradzić). Nie ważne, bo ważniejsze są słowa (takie, które rodzice uważają za odpowiednie). I słowa te ważniejsze są nawet od prawdy, bo nie raz dziecko musi przeprosić, chociaż wcale tego nie czuje. I tak dzieci uczą się kłamać...
OdpowiedzUsuńI jak to zrobić, żeby się powstrzymać od tej rodzicielskiej gorliwości, która siedzi nam głęboko w głowach?
Myślę, że jest jeszcze tak, że tak rzadko odwołujemy się do naszego doświadczenia bycia dzieckiem. Nie rozmawiamy o tym, jak byliśmy traktowani jako dzieci, w jaki sposób obchodzona się z naszymi uczuciami i potrzebami. To, co wynosimy z tamtych odległych lat to przekonanie, że u nas będzie tak sama (rzadko) lub zupełnie inaczej (często).
OdpowiedzUsuńA ja bym chciała dziś na niepoważnie, może się pobawisz?;)
OdpowiedzUsuńhttp://mamosapiens.blox.pl/2011/08/One-lovely-blog-award-czyli-troche-o-mnie-i.html
Luliluli, już jestem więc lada dzień coś zrobię z otrzymaną nominacją :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDorośli nie słuchają dzieci - jak mądrze powiedziane. Przykład doskonały.
OdpowiedzUsuńŚwietna obserwacja, Bardzo dobry post :-) Trzeba uważnie obserwować dzieci :-)
OdpowiedzUsuńmasakra, ja niestety w takich sytuacjach się włączam i interweniuje, nie wiem czy sie tak powinno ale nie mogę inaczej. A co myślicie o tym żeby przepraszać dziecko kiedy sie zrobi coś nie tak? Ja np przepraszam córcię kiedy zdarzy mi się krzyknąć, ona zresztą sama mi przypomina że przekraczam jej granicę i mimo że ma dopiero 3 lata mówi nie krzycz mamusiu. W sumie to nie wiem czy to nie wyraz nadmiernej odpowiedzialności u małej?
OdpowiedzUsuńThiѕ іѕ really іntегesting, Yοu are a
OdpowiedzUsuńveгy skіlleԁ bloggeг. I've joined your feed and look forward to seeking more of your great post. Also, I have shared your site in my social networks!
Here is my weblog: short term loans