Autorka - cantadora (strażniczka starych opowieści) swoją niezwykła opowieść zaczyna od słów: Dzikie zwierzęta i Dzika Kobieta to zagrożone gatunki. Z upływem czasu obserwujemy, jak naturalne instynkty kobiety są coraz bardziej tłumione, odrywane, oddzielane od niej murem. Długo źle je traktowano, podobnie jak przyrodę, dzikie zwierzęta i dziewicze ziemie. Od kilku tysięcy lat, kiedy tylko traciłyśmy czujność, naszą instynktowną, pierwotną naturę zsyłano na wygnanie do najnędzniejszych obszarów psychiki. Duchową krainę Dzikiej Kobiety na przestrzeni dziejów plądrowano i palono, jej kryjówki równano z ziemią, a naturalne cykle podporządkowywano sprzecznym z naturą rytmom, po to, by zadowolić innych.
Nie przypadkiem dziewicze tereny planety kurczą się i giną, w miarę jak zanika zrozumienie naszej własnej wewnętrznej, pierwotnej natury. Nietrudno pojąć, dlaczego prastare lasy i stare kobiety nie są uważane za zbyt wielkie bogactwa. To żadna tajemnica. Nie przypadkiem wilki i kojoty, niedźwiedzie i poddające się naturze kobiety mają podobną reputację. Wszystkie te stworzenia łączą wspólne, pokrewne archetypy związane z instynktami i dlatego otoczone są one niesłusznie złą sławą jako niegodziwe, z natury niebezpieczne i krwiożercze.
Niełatwa to lektura. Nie sposób jej przeczytać ani w tydzień, ani w miesiąc, ani nawet w rok. To nie jest książka, którą czyta się od deski do deski. Za bardzo absorbuje serce, umysł i ciało. Za głęboko wchodzi i intensywnie pulsuje.
Polecam ją i nie pożyczam. Wybaczcie. Nie chcę się z nią rozstawać, a i ona nie chce mnie zostawić. Czytam. Płaczę. Uśmiecham się do Dzikiej Kobiety. Porzucam ją i powracam. Czerpię z niej siłę i inspirację.
Nie pożyczam także dlatego, że wciąż coś w niej podkreślam, piszę, maluję. Na jej stronach jest już moja opowieść. I jest NVC (porozumienie bez przemocy) w czystej, pierwotnej postaci. Nie wiem czy autorka poznała Rosenberga, ale wiem, że pili z jednego źródła. Z tego, za którym tęsknię, gdy oddalam się choćby na metr.
Złota Pszczoła też ją kiedyś polecała. Zajrzyjcie tutaj.
Swoją książkę - opowieść Clarissa Pinkola Estes kończy słowami: Kiedy się opowiada baśnie zawsze zapada noc. Bez względu na miejsce i czas, bez względu na porę roku, kiedy ktoś opowiada baśnie, pod okapem, nad głowami słuchaczy zawisa gwieździste niebo i srebrny księżyc. Czasami pod koniec bajki izba wypełnia się świtem, innym razem zostaje skrawek gwiazd, czasami strzęp burzliwego nieba. I czymkolwiek jest to, co opowieść zostawia za sobą, jest to cała skarbnica, praca nad którą ulepsza duszę.
Polecam.
Postanowienie na dziś, jutro, pojutrze ... szanować w sobie dziką kobietę i chronić ją. Piękny post.
OdpowiedzUsuńNielatwa to lektura. Czytalam i czytalam .. zrozumialam,ze dla kazdego dzika kobieta znaczy co innego. I jest inna kazdego roku. 5 lat temu kiedy po razpierwszy ja wzielam do reki bylam zachwycona , pozniej cyniczna a jeszcze pozniej prawdziwa.
OdpowiedzUsuńTez polecam wszytskim Kobietom
Ja tak czytam "Woja nie ma nic z kobiety":) Była/jest tak przytłaczająca, że ciągle przy niej ryczałam, więc dawkuję sobie wylewanie łez:)
OdpowiedzUsuńI ja nie mogę się już doczekać, kiedy ją przeczytam, bo z niecierpliwością oczekuję tego, co po sobie zostawi w mojej duszy... Nie chciałam jej pożyczać, bo też zamierzam w niej pisać i podkreślać, czuję,że to właśnie jedna z takich książek:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam dualizm kobiecej natury! najważniejsze to pokochać obie jej postacie. Książkę tę również bardzo sobie cenię...mam ją od czasów studiów...już jakieś 7 lat. Jeszcze jej w całości nie przeczytałam. Sięgam po nią, gdy mnie wzywa.
OdpowiedzUsuńI właśnie dlatego wolę książkę niż film.
OdpowiedzUsuńChętnie bym przeczytała... może znajdę gdzieś na półkach swojej biblioteki... a może powiem komuś, że takową chcę? :)
czy takie książki są tez dla mężczyzn. czytam twojego bloga choć jestem facetem i to bez rodziny. może znasz coś dla mnie
OdpowiedzUsuńWitaj Anonimowy. Polecam "Żelaznego Jana" Roberta Bly, "Dzikie serce. Tęsknoty męskiej duszy"autorstwa Eldredge'a i "Ogień w brzuchy" Sama Keena. Tej ostatniej książki jeszcze nie czytałam (mój mąż też nie) ale ufam osobie polecającej ją :)
OdpowiedzUsuńCzytałam dzisiaj od 6.30 i znalazłam wiele fragmentów o dzieciach i porozumieniu bez przemocy i zamarzyłam, by wszystkie matki przeczytały ją dla siebie i dla swoich dzieci
OdpowiedzUsuńja kupiłam tą książkę i na razie leży na półce. Kilka razy się do niej zabierałam ale chyba to jeszcze nie ten czas...wrócę do niej ale do tego potrzebuje czasu i wyciszenia się. Może za rok, może za dwa.
OdpowiedzUsuń"Wojna nie ma nic z kobiety". Zapisałam. Dziękuję.
OdpowiedzUsuńuwielbiam biegnącą, czytam ją podobnie jak Ty, od lat, od nowa, podkreslam, zaznaczam, zachłystuję się, zachwycam i zadziwiam. To jest stanowczo moja najważniejsza książka - pisałam zresztą wiele razy o niej na blogu:)
OdpowiedzUsuń