13.7.11

Ja chcę to i to, i tamto, i to też chcę

      Zo zachowuje się tak, jakby wszystko na tym świecie do niej należało albo mogło należeć. Więcej - Ona jest przekonana o tym, że ja i M możemy jej dać wszystko to, czego pragnie. Te dwie prawdy uzmysłowiłam sobie w czasie wczorajszego spaceru ul. Długą. Statystycznie co 10 kroków słyszałam głos mojej córki: "mamusiu kupisz mi balona?", "mamuniu, zobacz jaka kolorowa piłką, chcę ją", "tatusiu  mogę zabrać Neptuna do domu?", chcę lody", "daj mi lizaka", "mogę kupić tego delfinka?". 
      Przez godzinę Zo wyrażała swoje oczekiwania i pragnienia, a ja z szacunkiem dla niej i jej potrzeb utrzymywałam kontakt odpowiadając: "ten balon jest naprawdę ładny", "chciałabyś mieć taką kolorową piłkę?", "słyszę, że masz ochotę na lody waniliowe". Przy setnym oczekiwaniu (według obliczeń nieobiektywnej i już sfrustrowanej matki) wysyczałam (bez szacunku): "Zo przestań, nie można mieć wszystkiego". I jak to bywa w moim przypadku (uleczalnym, na szczęście), w tej samej sekundzie dotarło do mnie, że zupełnie czymś naturalnym i normalnym jest fakt, iż trzylatka mówi o tym, czego chce.
      Za Zo chcę/nie chcę, lubię/nie lubię ukryte są jakieś konkretne potrzeby. Kiedy więc Zo po raz dziesiąty mówi: "chcę ten niebieski balon", to muszę sprawdzić, co kryje się za tym zdaniem. W relacjach dziecko - rodzic to dorosły (zawsze!) jest odpowiedzialny za jakość tych relacji. Oczywiście Zo może chcieć tylko ten balon, ale warto się upewnić. Nasze mieszkanie wszak ma ograniczoną pojemność :)
       Sprawdziłam. Nie o balon chodziło. Godzinny spacer w towarzystwie głośnych turystów poruszających się w różnych kierunkach, to za dużo dla 98 centymetrowego człowieka. Kiedy wyszliśmy na ulicę wijąca się wzdłuż Motławy - mniej zatłoczoną, a więc i cichsza -  Zo wspinając się na murki, skacząc między kałużami, zaglądając na rozstawione kramy radośnie obwieszczała: "mamuniu, zobacz jaki duży piracki statek", "tatusiu, popatrz mewa", "oooo...jaka szybka motorówka". 

     Dzieci wiedzą czego, chcą. Jeśli ich potrzeby nie są zaspokojone na pewno nam o tym powiedzą. Zaczną marudzić, kopać kamień, kłaść się na ziemi, nie słuchać naszych próśb i gróźb czy wreszcie żądać gwiazdki z nieba :)


                                                                          I ten statek też chcę :)

Pozdrawiam wakacyjnie :) 

12 komentarzy:

  1. ja sama sobie spaceruje i mysle ,ze bym chciala miec taki rower i taki fajny aparat i takie buty i zaslonki jak w tym oknie... tylko jako dorosla nie wypowiadam tego na glos (prawie nigdy)

    Zreszta to tez poczatek dobrej zabawy pt a gdybym miala ... Moja starsza to uwielbiala w swoim czasie
    Nie mozna miec wszystkiego ale dlaczego nie mozna chciec?/ wlasnie to chcenie na rozwija i pcha dalej

    OdpowiedzUsuń
  2. Nikka14/7/11

    Moniko, to takie krzepiące czytać, że ktoś wprowadza zasady porozumienia bez przemocy w swojej rodzinie i to takie optymistyczne, że Zo może tym nasiąkać od małego. Ja się dowiedziałam o teorii Rosenberga dopiero jak wylądowałam w Niebieskiej Linii, po wielu dziesiątkach lat of crappy life. Trzymam kciuki za Waszą szczęśliwą żyrafiastą rodzinkę. A Zo szyja już trochę urosła? :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Szyja Zo rośnie zdecydowanie szybciej niż moja :) A jak miewa się Twoja szyja :), pewnie też już nieco dłuższa niż jakiś czas temu? Nikko, cieszę się, że tu jesteś.

    OdpowiedzUsuń
  4. Beata14/7/11

    Na wakacjach dzieci jakoś więcej chcą niż na co dzień. Moja córka łazi od stoiska do stoiska i pyta ile to czy tamto kosztuje potem przychodzi do na si mówi: mamo ta piłka kosztuje tlko 8 zł. możesz mi ją kupić?. O co chodzi z tymi naszymi dziećmi? O co chodzi z tym kupowaniem? Czy one to po nas mają czy tak same z siebie?

    OdpowiedzUsuń
  5. Kamila14/7/11

    Same z siebie a może i po nas, kupujących mamach. Nie o to chyba Monice chodziło.

    OdpowiedzUsuń
  6. Choć moje dziecko jeszcze nie ma roku już wszystko chce. A jak się złości jak nie dostaje tego, co akurat znalazło się w zasięgu jego wzroku. I choć pewnie powiecie, ze jest jeszcze za małe żeby mówić tu o jego potrzebach to ja wierzę Monice-Żyrafie. Przecież dzieci rodzą się z potrzebami a nie nabywają je wraz z kolejnymi miesiącami. Czy nie tak jest?

    OdpowiedzUsuń
  7. nikka16/7/11

    powiedzmy, że na razie pozbyłam się przykurczu i staram się zapewnić szyi odpowiednie warunki do wydłużania :) Do miłego, Moniko-Żyrafo.

    OdpowiedzUsuń
  8. To niesamowite, że czasem tak niewiele trzeba :) Co raz częściej sama odkrywam że to wcale nie takie trudne dogadać się z własnym dzieckiem. Nie czytałam Rosenberga (staram się praktykować metody Faber i Mazlish) ale chyba dzięki Tobie sięgnę po niego :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Książki Juula i Rosenberga warte są i pieniędzy, i czasu. Faber i Mazlish to ten sam nurt - szacunek dla dziecka to podstawa! Rosenberga kładzie większy nacisk na potrzeby, które (zaspokojone lub nie-) stanowią istotę kontaktu. Naprawdę polecam.

    OdpowiedzUsuń
  10. Może to banalne pytanie, ale jak sprawdzić czy dziecku chodzi o konkretny przedmiot czy kryje się pod tym coś więcej?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy Zo chcę i to, i to, to sprawdzam co z tym i z tamtym chce zrobić, tzn jak chce się bawić. I wtedy rozglądamy się dookoła i szukamy czegoś co mogłoby posłużyć do zabawy. Zwykle patyk na ktorym znajdzie się kawałek wstążki czy szmaty, kilka kamieni, ktore pomalujemy, moja spódnica czy drewniańia łyżka są akceptowanymi zamiennikami. A kiedy Zo naprawdę chce tylko to, to jest bardzo jednoznaczna i stanowcza w swojej decyzji :) To oczywiście nie oznacza, ze zawsze dostaje, to co chce.

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.