28.5.11

Nie! Nie! Nie!

        NIE w wykonaniu Zo jest przeważnie donośne i stanowcze. Nie to "Nie", a nie "Może". Jej "nie" bywało dla mnie bolesne. Zdarzało mi się płakać z bezsilności. A w dni, w które i ja byłam na NIE ryczeć po wszystkich i po wszystkim. W takie dni uciekałam się do złamania Zo, przekupienia jej lub porzucenia (babcine serce przyjmie bowiem nieskończoną liczbę NIE).
     
       Dzisiaj znów usłyszałam to stanowcze NIE i na sekundę przestałam oddychać. Na szczęście przechodzący obok M poszturchał mnie i oddech powrócił. Mocno wciągnęłam powietrze nozdrzami i zamiast zareagować po staremu czyli wycedzić przez zęby: Dość. Przestań. Proszę to natychmiast zrobić  lub coś w tych klimatach, zaczęłam cicho śpiewać piosenkę, którą przywiozłam z Familii Camp: Chcę usłyszeć tak lub nie, tak lub nie, tak lub nie/ Chce usłyszeć tak lub nie, tak lub nie, tak lub nie./ Bo to jest twój świat/ I choć jeszcze nie znam go on jest pełen barw... Drugą zwrotkę śpiewałyśmy razem: Chcę powiedzieć tak lub nie, tak lub nie, tak lub nie/ Chcę powiedzieć tak lub nie, tak lub nie, tak lub nie./ Bo to jest mój świat/ I choć jeszcze nie znasz go on jest pełen barw...

        Warsztaty NVC uzmysłowiły mi, że aby nawiązać kontakt z Zo muszę wybić sobie z głowy (im szybciej tym lepiej dla nas obu), że jestem w stanie przekonać ją do czegokolwiek. Że ta Mała zrobi to, co ja chcę. Daremny trud. Marny zysk. Kilka dni temu wymusiłam na Zo posprzątanie klocków przed kąpielą i w łazience było cicho, sprawnie, sucho...czyli nie było tam życia, nie było Zo. Nie opłaciło się.  

         Nie chcę tresować mojego dziecka. Chcę mieć z nią kontakt. Dziś, jutro, za rok, 5, 10 i 20 lat. Chcę także aby w pokoju był zrobiony porządek przed snem. Bardziej jednak chcę być z Zo w prawdziwej relacji. 
I co teraz? Jak mówi  stare porzekadło "cały w tym ambaras, żeby dwoje chciało na raz". A jeśli nie chcą naraz? Zawsze można użyć tzw. władzy rodzicielskiej - słyszę głos niektórych. Można... by zniszczyć naturalną więź istniejąca między rodzicem a dzieckiem.  
          Wybrałam inną drogę. Jej ufam. Na czym ona polega? Na włączeniu potrzeb dziecka w swoje potrzeby. Potrzebę zabawy (Zo) w potrzebę porządku (ja). Wynik: 1:0 dla NAS. Najpierw pobawimy się jeszcze 5 minut (może uda się pobawić w wrzucanie klocków do pudełka :) ) a potem pójdziemy do łazienki by dalej się bawić. W mycie włosów, puszczanie baniek mydlanych i ubieranie się w piżamę.  Potrzeba zabawy to jedna z podstawowych potrzeb dziecka. Warto o tym pamiętać.


 Lubię obserwować Zo w czasie zabawy (często robię to z aparatem w ręku :) ). Bawiąc się Zo jest najbliżej swoich potrzeb. Wtedy też najwyraźniej widzę, że to wolna istota, która mówiąc NIE nie planuje ataku na mnie. Jeśli ktokolwiek mnie atakuje w takich momentach to moje przerośnięte ego.

"Nie wypowiedziane przez dwu- lub trzylatka jest prekursorem jego zdolności samoobrony,  chęci określenia, czego się chce w życiu oraz motywacji do osiągnięcia tego" (M.Sunderland w "Mądrzy rodzice"). "Nie" czyni z dziecka niezależną, odrębną istotę. Dziecięce "nie" wypowiadane jest z jakiegoś konkretnego, ważnego powodu. Ważnego dla dziecka a tym samym dla rodzica. I to "nie" potrzebuje wsparcia.

Pozdrawiam.

8 komentarzy:

  1. Anonimowy28/5/11

    Moniko dziękuję Ci za nadzieję. Jestem mamą dziewczynki, rówieśniczki twojej córeczki, dla której "Nie" jest codziennością. Trudno mi to jej nie akceptować. Jej '"nie" działa na mnie jak płachta na byka. Wściekam się na nią a potem na siebie za to, że się wściekałam na nią. To, co napisałaś daje mi jednak nadzieję. Przecież ty tez kiedyś się wściekałaś a dziś już tego nie robisz. Jutro rano spróbuje się nie złościć na poranne "nie".
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy29/5/11

    "Nie" mojego ośmiolatka doprowadza mnie do białej gorączki (niestety ), mam wrażenie że już nad tym nie umiem zapanować nie umiem znależc złetego środka , jego łapanie mnie za słówka jego narzekania mam wrażenie ,że od jakiegoś czasu jego cel życiowy to zawsze być na nie a już na pewno zawsze przeciwko mamie .... może Ty podsuniesz mi jakiś pomysł albo lekturę coś co pozwoli mi pomóc mojemu DD wyrosnąć na uśmiechniętego pewnego siebie człowieka....AD

    OdpowiedzUsuń
  3. Moja koleżanka (psycholog) często powtarza rodzicom, którzy pojawią się u niej zmartwieni takim czy innym zachowaniem dziecka: Proszę Państwa to normalne. Powtórzę więc za nią: To normalne.
    Każde "nie" to okazja do odkrywania kim jestem i czego potrzebuję. I nie ważne ile ma się lat. 3 jak Zo,8 jak DD czy 30+parę jak ja czy Ty. Za każdym "nie" naszych dzieci stoi ich bardzo ważna potrzeba, którą w danej chwili chcą zrealizować.
    Poznając te potrzeby łatwiej nam zaakceptować "nie".jeśli Twój syn mówi "nie" kiedy myśli "nie" to już jest pewnym siebie małym człowiekiem. A kiedy mówi "nie" Tobie to być może chce sam zdecydować o sposobie w jaki zaspokoi swoje potrzeby. Mówiąc "nie" nie odrzuca Cię ale chce być bliżej siebie. Jak to dla Ciebie brzmi?

    Polecam Ci rozdział "Trudne chwile" z książki "Mądrzy rodzice". Margot Sunderland proponuje w nim wiele sposobów na radzenie sobie z "nie". Zapraszam też do odwiedzania strony www.dzikiedzieci.pl (strona wspomnianej na początku koleżanki). Myślę, że znajdziesz tam coś dla siebie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kamila4/6/11

    Czytając twój tekst uzmysłowiłam sobie, że kiedy dziecko mówi "nie" to w rzeczywistości ono mówi "tak" tylko, że nie mnie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy6/9/11

    Jejku, ale fajnie!!!!! Balam sie ze tylko ja sie az tak wsciekam na NIE mojej corki i ze to moja wina, ze zle ja wychowuje, ze jestem zla matka, ze wszyscy to widza, ze to wstyd, ze.... Jak fajnie, ze jestescie, jak fajnie, ze was odnalazlam, jak fajnie....
    Od pierwszej chwili stalam sie fanem Twojego bloga!!!!!
    Bede sledzic kazdy wpis i moze uda mi sie nadrobic zalegle....

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimowy6/10/11

    "Z tym największy jest ambaras,
    Żeby dwoje chciało naraz"
    szczera racja i wspaniały aforyzm, którego autorem jest Tadeusz Boy-Żeleński

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy20/4/12

    Ale się to super czytało!

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja czytam ten wpis już chyba 80 raz, czerpię z niego jakąś nadzieję na lepsze jutro dla mnie i córki oraz synka. 3 letnia dama jest na "NIE" od momentu wstania z łóżka, fuka, syczy, krzyczy, zarządza i dysponuje, natomiast 15 miesięczny jej braciszek bardzo źle znosi moje "NIE", reaguje płaczem tupaniem rzucaniem się na podłogę... czasem myślę, że już dalej nie dam rady nie wytrzymam, ale jak przeczytam tą notkę to nabieram nadzieję na lepsze jutro. Szukam w sobie energii na dociekanie i szukanie tych niezaspokojonych potrzeb. Obecnie czytam Cohena i też mi lepiej. Od teorii do praktyki jednak jeszcze długa droga... Dziękuję za ten wpis.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.