Mamy już w Polsce zakaz używania przemocy fizycznej. Co roku pojawia się kilka kampanii społecznych poruszających problematykę przemocy emocjonalnej. Mam wrażenie, że coraz więcej ludzi reaguje na wyrządzaną dzieciom krzywdę. Coraz częściej słyszę rozmowy dotyczące bezsensowności klapsa. Z prawdziwą troską powtarzamy, że upokarzane dzieci będą upokarzać, a bite będą bić.
Mam poczucie, że zmienia się pozycja dziecka w naszej kulturze, że coraz częściej relacje dorosły - dziecko nie opierają się na władzy, autorytecie, posłuszeństwie. Jesteśmy na "dobrej drodze", choć krok milowy ciągle przed nami. Nie, nie jest idealnie. Jest inaczej, w moim odczuciu - bezpieczniej, bardziej przyjaźnie dla obu stron. Wzrasta świadomość i pragnienie zmiany. Otaczają mnie rodzice otwarci na potrzeby dzieci, nie tylko swoich. Na forach, portalach społecznościowych, blogach rozmawiamy o małych ludziach, nie dzieciach, które należą do swoich rodziców. Naprawdę idzie ku dobremu :)
Niestety w tej zmianie jest coś, co zmianie się opiera. Myślę o słowach, które zawstydzają dzieci, choć często nie są wypowiadane z taką intencją. To nie są takie słowa, o których nie tak dawno było głośno w związku z kampanią "Słowa ranią na całe życie". Z ust rodziców nie padają bowiem takie określenia jak: głupek, kretyn, debil czy oferma. Dziecko słyszy coś innego, a jednak skutek jest bardzo podobny.
- nieładnie, tacy duzi chłopcy jak ty nie sikają w majtki
- fuj, śmierdzi bo puściłeś bąka
- czego ty się boisz? popatrz twoja siostra jest młodsza i nie boi się tego pająka
- gdybyś bardziej uważała, to nic takiego by się nie wydarzyło; niezdary mają podrapana kolana
- nie wolno grzebać w pupie
- nie becz, babcia jak zobaczy, to będzie się śmiała
- taka duża dziewczyna a nie wie, że trzeba powiedzieć "dzień dobry"
- oj osiołku, osiołku, 2+2 to przecież 4
- chyba podmienili mi dziecko, moje potrafi podziękować za prezent
Dziecko, które czuje się winne, traci poczucie własnej wartości. Czuje, że jest gorsze, że coś z nim jest nie tak, że nie jest takie jakie być powinno. Traci grunt pod nogami (na chwilę lub na dłużej), bo nie czuje się bezpieczne w relacji z dorosłym.
Warto być uważnym na wypowiadane słowa. Podobnie jak na ton głosu. Warto patrzeć na reakcję dziecka. Warto upewniać się czy nasz żart na temat "nowego narzeczonego" córki, rzeczywiście został odebrany jako żart.