1.4.13

Zazdrość i rywalizacja między rodzeństwem

Dla rodziców takich jak ja, czyli rodziców więcej niż jednego dziecka, i dla tych którzy mają jedno ale czują, że nie jedyne :) , proponuję cykl rozmów o rodzeństwie. Dziś publikuję rozmowę z Agnieszką Stein, psycholożką, autorką książki "Dziecko z bliska".

Agnieszko, czy zazdrość i rywalizacja są wpisane w bycie rodzeństwem? 

Rywalizacja jest między ludźmi czymś powszechnym i między dziećmi pojawia się naturalnie, nie tylko w rodzeństwach. W końcu jak dwoje chce naraz tą samą zabawkę, to też w pewnym sensie rywalizują. Natomiast zazwyczaj nie jest ona problemem, dopóki dorośli nie zaczną jej podsycać. A między rodzeństwami robią to często.
Natomiast zazdrość jest dość specyficznym zjawiskiem i byłabym bardzo ostrożna z przypisywaniem zazdrości dzieciom w wieku, w jakim zazwyczaj pojawia się im rodzeństwo.

Jak to? Przecież jeszcze dzisiaj (a Zuza jest z nami od 8 miesięcy) słyszę pytanie: Czy Zosia jest zazdrosna? Wśród rodziców panuje przekonanie, że kiedy pojawia się kolejne dziecko w rodzinie, to pierwsze jest zazdrosne, bo straciło dotąd zajmowaną pozycję. Zatem jeśli to nie zazdrość, to co? 

Trudno dorosłym pozbyć się widzenia relacji między ludźmi w kategoriach władzy i rywalizacji. Przecież dziecka pozycja się nie zmienia. Nadal może być ważnym i kochanym członkiem rodziny, bo rodzina nie musi być ustawiona hierarchicznie, jeśli tylko dorośli się o to zatroszczą. Jeśli starsze dziecko miało do tej pory wiele okazji, aby doświadczyć, że jego potrzeby są dostrzegane i wspierane, to nie ma powodu, żeby uważało, że będzie inaczej.
Choć oczywiście sytuacja tak dużej zmiany w rodzinie jest ogromnym wyzwaniem i to z wielu powodów.

Tylko wiesz, często jest tak, że kiedy pojawia się pierwsze dziecko w rodzinie, to świat nie tylko rodziców, ale i dziadków staje na głowie, a właściwie dziecko staje się ich światem. Powstaje świat, w którym trochę jakby na wyłączność dziecko ma dorosłego. Z pojawieniem się brata czy siostry pojawia się też konieczność dzielenia się rodzicami i dziadkami. A to nie jest łatwe. I może stąd to przekonanie o zazdrości wobec rodzeństwa. I co z tym zrobić, kiedy się już dziecku w takim świecie pozwoliło żyć przez pierwsze 3-4 lata? 

Jak przez 3-4 lata to już nieźle, bo potrzeby 3-4 latka są inne niż noworodka. Większym wyzwaniem jest, kiedy między dziećmi jest mała różnica wieku. Wtedy rzeczywiście jest tak, jakby rodzina nagle wzbogaciła się o bliźnięta. Jedno nowonarodzone i drugie, to starsze.
Ale przede wszystkim dziecko, tak naprawdę, nigdy nie ma dorosłych na wyłączność, a raczej nie jest dobrze, żeby miało. To prawda, że jest małe i bezradne, ale mama oprócz potrzeb dziecka ma na uwadze również potrzeby swoje, swojego partnera, różnych innych ważnych dla niej osób. Podobnie inni dorośli. Dodatkowo ten okres fascynacji dzieckiem jest związany z tworzeniem więzi. To takie kolejne zakochanie. Ono też się po jakimś czasie zmienia a przecież raczej nie można powiedzieć, że miłość staje się przez to słabsza, ona wchodzi w inną fazę.
I podobnie relacja z dzieckiem kilkuletnim jest już w innej fazie niż relacja z niemowlęciem.
Poza tym nie chciałabym, żebyśmy tu doszły do wniosku, że dziecko jest zazdrosne ponieważ dorośli nie umieją kochać dwojga dzieci na raz. Bo to jest kwestia odpowiedzialności rodziców, a nie dziecka.

Hm... ciekawe. Dotąd nie pomyślałam, że "winę za zazdrość" dziecka mogą ponosić dorośli, którzy nie kochają tak samo swoich dzieci. Ustalmy - kiedy pojawia się drugie dziecko, to pierwsze nie jest zazdrosne, tak? A to wszystko, co dorośli spostrzegają jako zazdrość, np. zabieranie zabawek z ręki młodszego, wspinanie się na kolana mamy, gdy ta karmi niemowlaka, pytanie o to, kogo kochasz bardziej, to...?  

Pewnie dorośli nie kochają tak samo, bo i każdemu dziecku trochę co innego jest potrzebne. Ale to oni boją się, że jak dadzą jednemu, to drugiemu coś ubędzie. Może ubędzie, gdybyśmy chcieli liczyć rzeczy policzalne. Ilość pieniędzy czy spędzanego czasu w ciągu doby. Ale jeśli liczymy uważność na potrzeby i uczucia, to tego się nie da porównywać. Chyba warto z decyzją o następnym dziecku poczekać, aż człowiek poczuje się gotowy by obdarzyć miłością kolejne dziecko, nie pozbawiając jej jednocześnie starszaka.
Jednak nie ukrywajmy też, że pojawienie się w domu nowej osoby, to w życiu rodziny bardzo duża zmiana i pewien kryzys. Najpierw jest to kryzys w życiu rodziców, którzy nawet organizacyjnie muszą wszystko sobie na nowo poukładać. A potem kryzys w życiu dziecka, które nie wie, jak to wszystko będzie wyglądać, czuje niepokój, potrzebuje czasu. A tymczasem często uwaga koncentruje się na potrzebach młodszego dziecka. Bo to starsze takie duże, na pewno sobie poradzi. Duże ma do wyboru właściwie tylko dwie strategie. Albo może być grzeczne, miłe i zachwycać się braciszkiem czy siostrzyczką. Albo może być zazdrosne i rywalizować.
A przecież najczęściej dziecko potrzebuje samo przyjąć do wiadomości te wszystkie zmiany, które się dzieją. Potrzebuje samo zastanowić się, co o tym wszystkim myśli. Potrzebuje kogoś, kto będzie go w tych zmaganiach wspierał.
Często też dzieci potrzebują się nauczyć konkretnych umiejętności związanych z relacjami z młodszym dzieckiem. Jak ściskać, żeby nie zrobić krzywdy. Jak radzić sobie z trudnymi emocjami w bezpieczny sposób. To, że dziecko tego nie wie, jest naturalne, zwłaszcza jeśli nie miało do tej pory zbyt wielu dobrych kontaktów z innymi dziećmi.

Potrzebują kogoś, kto dostrzeże jego uczucia i potrzeby, i zaopiekuje się nimi? Kogoś kto powie: widzę, że nie wiesz czy masz się cieszyć z tego, że mas zbrata, czy nie? 

Tak. A czasami powie: widzę, że cię denerwuje jak twój brat tak płacze. Złościsz się, że bierze twoje zabawki. Nie wiesz jak to będzie dalej wyglądać.
Często jest tak, że starszy bardzo głośno komunikuje swoje odczucia związane z młodszym, ale w opinii rodziców ma prawo tylko do niektórych. Reszta jest krytykowana lub ignorowana.

A ignorowanie uczuć nie sprzyja budowaniu relacji z młodszym rodzeństwem. Więcej, ignorowanie uczuć nie sprzyja wspieraniu poczucia wartości u dziecka, już nie tego jedynego.
Agnieszko wróćmy do rywalizacji. Powiedziałaś, że rywalizacja jest naturalnym stanem rzeczy. Skąd w takim razie lęk rodziców przed rywalizacją ich dzieci? Moja koleżanka opowiedziała mi, że nie lubi chodzić ze swoimi synami na plac zabaw, bo kiedy starszy syn wspina się na drabinki i krzyczy: mamo, mamo zobacz; młodszy wspina się wyżej krzycząc: ja jestem wyżej, zobacz mamo. Wtedy starszy włazi jeszcze wyżej itd... Taka rywalizacja nie jest dobrze widziana, prawda? Co innego rywalizacja o oceny w szkole ;)

Dla mnie właśnie w takich sytuacjach bardzo mocno odczuwalna jest przewaga uwagi niewartościującej. Czyli takiej, która nie ocenia, nie porównuje, nie chwali. Ona nie nakręca tej dziecięcej rywalizacji. Pokazuje dzieciom, że mogą dostać uwagę, akceptację, zainteresowanie niezależnie od tego, co zrobią i co pokażą. Ja mam poczucie Moniko, że rodzice bardzo często korzystają z rywalizacji, żeby osiągnąć jakieś swoje cele. Podkręcić dziecko. Mówią: zobacz jak Maciuś ładnie posprzątał. Albo: dlaczego nie możesz tak, jak Ania zjeść w spokoju. Wykrzykują z zachwytem: to najpiękniejszy prezent, jaki dostałam. I chwalą się dziadkom: nasza Marysia jest taka zdolna. Te wszystkie rzeczy słyszy to “gorsze” dziecko i przeżywa bardzo trudne uczucia. Możliwe, że zmobilizuje się dzięki temu do większego wysiłku w jakiejś dziedzinie, ale odbywa się to zazwyczaj ogromnym kosztem.
Kosztem poczucia własnej wartości (i to obojga dzieci) i kosztem ich wzajemnej relacji.

Co oprócz niewartościującej uwagi mogą dać rodzice swoim dzieciom by nie podsycać rywalizacji?

Indywidualne spojrzenie na ich potrzeby. Bardzo fajnie piszą o tym Faber i Mazlish w Rodzeństwie bez rywalizacji. O takiej postawie, w której uczymy dzieci, że żeby było sprawiedliwie, nie musi być po równo. Że wszyscy czują się lepiej, kiedy ich indywidualne potrzeby są brane pod uwagę.
Można też ćwiczyć takie spojrzenie na rodzinę, w którym każdy bierze odpowiedzialność głównie za własne relacje. Dorosły nie zmusza, nie oczekuje od dzieci, że będą się lubić, kochać. Nie reaguje złością lub przerażeniem, kiedy dzieci mówią o swoich trudnych uczuciach do siostry czy brata.
Na warsztatach o rodzeństwach wiele osób mówi o tym, że zaczęli się bardziej lubić, jak każde dostało własny pokój. Albo szerzej, kiedy przestali czuć przymus tego, żeby się lubić.
Bardzo sensowne jest też zrezygnowanie w konfliktach między dziećmi z roli sędziego, który rozstrzyga, kto zawinił i wymierza sprawiedliwość. Lepiej sprawdza się rola mediatora, który stara się wysłuchać każdą stronę, daje empatię, pomaga dzieciom w uporządkowaniu ich myśli i emocji.

A jak reagować, gdy dziecko pyta: mamo kochasz mnie bardziej niż Stasia? Tato, kto z nas zbudował ładniejszą wieżę: ja czy Magda? Mamo, mamo zobacz to jest mój rysunek, nie wyjechałam za linie, a Ola tak. Co w takim sytuacjach może powiedzieć rodzic?

Przede wszystkim nie spotkałam dziecka, które zacytowane przez ciebie słowa, wypowiadało samo z siebie, bez podpowiedzi ze strony dorosłych. Więc chyba najpierw warto zacząć się pilnować i nie porównywać dzieci. Włączając w to, nie chwalenie jednego z nich.

Ok. A jeśli już się chwaliło bardziej to jedno, to jak teraz zawrócić z tej drogi? Pytam dlatego, że często słyszę żal jaki mają rodzice sami do siebie, że wcześniej nie poznali Porozumienia bez Przemocy, że z Rodzicielstwem Bliskości spotkali się dopiero jak ich dzieci miały już parę lat, że tyle lat zmarnowali.

Przede wszystkim to nie zmarnowali. Ale rzeczywiście dzieci mogą być zdezorientowane, bo do tej pory przynajmniej jedno z nich czuło się wyjątkowe i ważne przez pochwały. Dziecko, które było chwalone, może brak pochwał odbierać na początku jako krytykę. Dlatego, zwłaszcza jak dzieci są starsze, warto czasem, tak jak radzi Jesper Juul, zagrać w otwarte karty. To znaczy powiedzieć: Bardzo was przepraszamy, że do tej pory chwaliliśmy was i porównywaliśmy. Teraz doszliśmy do wniosku, że to bardzo zaszkodziło naszym relacjom i nie będziemy tego więcej robić.
Jednak miła wiadomość jest taka, że dzieci bardzo szybko odczuwają ulgę związaną z tym, że są akceptowane i kochane bezwarunkowo. Zwłaszcza szybko może być widoczna poprawa zachowania, tego dziecka, które do tej pory rywalizowało “w byciu gorszym”. Zwłaszcza jeśli brak pochwał jest zrekompensowany przez żywe zainteresowanie potrzebami i uczuciami dzieci.
To rodzice potrzebują czasu, żeby przestawić się na inne reagowanie.

Agnieszko dziękuję za rozmowę.








16 komentarzy:

  1. Bardzo mi się podoba :) Aktualnie temat jest na topie, bo mam 3 latkę i 6-tygodniówkę.
    A czy mogłabym poprosić o przykład niewartościującej uwagi? Tzn. co powiedzieć, gdy dzieci się na te drabinki wspinają?

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja również poproszę o kilka słów więcej o niechwaleniu. Do tej pory uważałam, że to właśnie wzmacnianie pozytywne "robisz to świetnie", "bardzo fajnie Ci to wyszło" jest w dużej mierze podstawą budowania poczucia własnej wartości w moich dzieciach.
    Co ciekawe jak na razie (mimo, że nastawiałem się na ciężkie czasy) nie mieliśmy żadnego incydentu z zazdrością. Spodziewałam się dantejskich scen - i trochę na nie nadal czekam. A tu nic. Miłość i akceptacja. I raczej postawa "rodzica opiekuńczego" u starszego syna (starszy ma 7 lat, a młodszy 1 rok).
    To jak to jest z tą niewartościującą uwagą?
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Niewartościująca uwaga to taka, która dostrzega zachowanie, działanie dziecka ale nie ocenia go. Nie używa określeń typu: świetnie, doskonale, genialnie. Nie etykietuje: grzeczna z ciebie dziewczynka, dzielny chłopiec, ale jesteś sprytny. Niewartościująca uwaga mówi to, co widzi, czyli np. O, wszedłeś na ostatni szczebel drabiny/ widzę, że siedzisz na czubku drabinki/zbudowałeś naprawdę wysoką wieżę/jaki kolorowy zamek. Użyłeś wszystkich klocków do jego budowy.
    Obok niwartościującej uwagi jest jeszcze pochwała w duchu nvc. Taka pochwała nie mówi o tym co mi się podoba, a co nie, co jest dobre/właściwe, a co niedopuszczalne. Rolą takiej pochwały jest podziękowanie za zaspokojenie moich potrzeb. Pochwała w nvc uwzględnia 3 elementy: 1. Czyn, który wyszedł nam na dobre 2. Informację o zaspokojonych potrzebach i 3. Uczucia, które pojawiły się, gdy potrzeby zostały zaspokojone.

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślę, że oprócz tego co napisała Monika, uwaga niewartościująca jest dosłownie uwagą, a więc uważnym przyglądaniem się dziecku i temu, co ono robi.
    Dlatego czasem nie trzeba nic mówić, warto być. Bo dzieci potrzebują czuć się ważne dla rodziców niezależnie od tego, czy im się coś udaje czy nie. Czasem, kiedy dziecko mówi: zobacz, jak wysoko wszedłem, można powiedzieć po prostu: widzę, albo: widzę, że świetnie się bawisz.
    Można też spytać: podobało ci się? Albo: jak ci się to udało?

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy1/4/13

    Tu fajnie wyjaśnione:

    http://www.naszemaluchy.pl/artykul/pochwala__pulapka

    Magda K.

    OdpowiedzUsuń
  6. Rzeczywiście tak jest że przy zmianie sposobu mówienia dziecko przez chwilę czuje się trochę zdezorientowane. (Moje jakby przez pierwsze kilka dni jakby się zastanawiało o co mi chodzi w chwili kiedy niewybuchałam-świetnie,klaszcząc albo mówiąc coś w stylu ale piękny rysunek). Kiedy w pewnym momencie powiedziałam jedno zdanie że uważam za nie ok mówienie tak jak do tej pory mówiłam i że teraz się to zmieni, nagle właśnie zauważyłam u niej taką ulgę. Teraz patrzy ze zdziwieniem kiedy babcie albo ciocie mówią coś w stylu jaka grzeczna dziewczynka.No właśnie Moniko i Agnieszko mam pytanie, mówić o uczuciach jakie sie w naas budzą kiedy dziecko coś robi zamiast jakie coś jest. Ale kiedy naprawdę widzę jakiś postęp albo właśnie w duchu krzyczę sobie "świetnie" to czy powiedzenie "widzę że już naprawdę dużo potrafisz tego czy tamtego, podoba mi się że tak się do tego przykładasz" to jest wartościujące? Czy jeśli powiem że mi się coś podoba lub nie, to jest ok? Moja córka zazwyczaj po moim pytaniu czy jej się podoba to co zrobiła pyta tez mnie. Trochę głupio tak nie odpowiedzieć więc zazwyczaj mówię szczerze. Nie wiem czy to właściwe. Nie mówiąc o pytaniach czy podoba mi się taki kolor albo ta melodia. Jedyne co można powiedzieć to tak lub nie. Opowiadanie w stylu "jest ciemny, jest jaskrawy, a co Ty o nim myślisz" chyba pokazuje że nie chcę jej powiedzieć czyż nie?

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy mówimy: podoba mi się jak się przykładasz, jednocześnie mamy pewne założenia, których nie wypowiadamy. Czasem się nie przykładasz (co dość trudno jest ocenić, wielu dorosłych mówi o takim doświadczeniu, kiedy się starali i nikt tego nie widział, bo nie było efektów) i jak się nie przykładasz to mi się nie podoba (a dziecku małemu trudno jest odróżnić - nie podoba mi się twoje zachowanie, od nie podobasz mi się ty).
    Często też jest tak, że wiele postępów, które dziecko robi mi oceniamy jako pogorszenie, kryzys, bo tak są oceniane przez naszą kulturę. A one są dzieciom tak samo potrzebne. Postęp w mówieniu nie, stawianiu własnych granic, bronieniu swojej własności.
    Dziecko potrzebuje zdobywać równowagę. Dlatego mi się "podoba" kiedy dziecko się stara i podoba mi się kiedy rezygnuje, bo w obu sytuacjach uczy się czegoś ważnego. Ale daję mu uwagę niewartościującą, żeby sam decydował kiedy czego będzie gotowy się uczyć.
    Ja mam problem z podoba w ogóle. Ja bym postarała się wzbogacić nasz język. Smaczne, niesmaczne, wesołe, smutne, lubię, nie lubię, jestem zadowolona lub nie.
    Jak dziecko rysuje to możesz też uważnie obejrzeć rysunek i spytać co na nim jest. Nie musisz go klasyfikować. Możesz się spytać czy lubi rysować. Albo czy fajnie jej się pracowało.
    Pytania o gust to inna sprawa, ale tu pokazywałabym, że różnym ludziom inne rzeczy się podobają. Tak jak nie wszyscy lubią ogórkową. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agnieszko a co zrobic jeśli dziecko jest takie jakby przekorne? W sensie chodzi mi o to że kiedy ja moją córkę pytam czy sprawiło jej coś radość co robiła albo jak się czuła zawsze mimo tego iż widzę że miała z tego frajdę odpowiada z uśmiechem "źle" "nie". Zaczęłam więc pytać sugerując ale chyba tak się nie powinno,prawda? Co wtedy mówić? ja wiem że dla niej to zabawa ale jak się dowiedzieć co naprawdę czuje(oprócz intuicji)

      Usuń
    2. może ona potrzebuje autonomii? jak widzisz, że sprawiło jej to radość to po co zadajesz pytanie? jaką swoją potrzebę chcesz zaspokoić?

      Usuń
    3. Ale odnośnie czego autonomii? Pytam żeby nawiązać kontakt, poza tym wydawało mi się że muszę nazywać ( bardzo proszę powiedz czy tak czy nie)uczucia. Widzę że jesteś smutna, Sprawiło Ci to przyjemnosć? Płaczesz bo Ci przykro że ...? Śmiejesz się bi rozbawiło Cię że..?Na początku mi to sztucznie brzmiało ale ponoć tak w nvc jest?

      Usuń
  8. Dziękuję za odpowiedź. Z rysunkami itp. nie mam problemu, chociaż czasem mimo opisującej mojej formy wypowiedzi i tak słyszę czy mi się podoba. Staram się mówić że to niema znaczenia ale czy tak jest rzeczywiście? Bo jeżeli dziecko narysowało coś dla mnie to czy nie musi wiedzieć czy mi się podoba? Naprawdę nie wiem. A pytania o gust? Ostatnio jest właśnie jakaś mania kolorów. Naprawdę nie znosze pomarańczowego, moja córka ewidentnie od najmłodszych chwil wybierała ten kolor i go lubiła, ale kiedy po wielu jej pytaniach wprost ( starałam się unikać odpowiedzi że nie lubię) odpowiedziałam prawdę widzę że ona go unika. Przykro mi bo nie chcę, żeby myślała że musi lubić to co ja. powiedziałam jej że różni ludzie lubią różne rzeczy wspomniałam dziadziusia który lubi pomarańczowy ale nic z tego nagle jej ulubionym kolorem stał się mój ulubiony kolor. Czy sie martwić? Jak wyjaśniać różnice preferencji?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy moja córka pyta czy podoba mi się to, co narysowała, zrobiła, odpowiadam zgodnie z prawdą. Podoba mi się/Nie podoba mi się.
      Nie jestem przekonana, że Twoja córka zrezygnowała z koloru pomarańczowego wbrew sobie. Zapytalaś ją dlaczego już nie używa pomarańczowego? Może stało się tak dlatego, że rysunki są dla Ciebie więc chce żeby były w kolorach które lubisz, co nie musi oznaczać że przestała go lubić. Zwyczajnie, rysuje dla mamy więc chce żeby mamie się podobało. Ja też mam takie założenie, gdy kupuję prezent. Myślę nie o swoim guście, a o guście solenizanta.

      Usuń
    2. dzięki. Też tak mam z prezentami ale ona nawet jak nic dla mnie nie rysuje to tez mówi że lubi żółty. Kiedy pytam czemu już nie lubi pomarańczowego co się stało , mówi że lubi wszystkie kolory ale najbardziej żółty i nie wie czemu pomarańczowy już nie jest jej ulubiony. Naprawdę uspokoiłaś mnie z tym podoba sie lub nie, ostatnie dni maiłam niezłą zagwozdkę. Teraz rozpracowuje czy jeśli opowiadam dziecku jak się cieszę że mi pomogła np zdjąć pranie ,czy włożyć naczynia do szafki(oczywiście za każdym razem ją ppytam czy chce to zrobić ze mną i akceptuję jej nie)lub kiedy mówię że bardzo mi pomogł to czy przypadkiem nie wykształcam w niej nadmiernej odpowiedzialności i chęci współdziałania kosztem własnej integralności? Odpowiedź bardziej niż mile widziana.:) pozdrawiam i zycze zdrowia dla was

      Usuń
  9. Dziękuję za ten cykl. Mój syn ma 20 miesiecy i za kilka tygodni przyjdzie na świat jego braciszek. Różnica wieku będzie niewielka i mam nadzieję, że nie skrzywdzę żadnego z nich...

    OdpowiedzUsuń
  10. Anonimowy18/4/13

    Jestem mamą 5 i 10 latka. Kiedy przyszedł na świat młodszy syn, starszy z radością powitał go na świecie. Były różne okresy w ich życiu - gniew, żal do brata za zepsute zabawki, wieże z klocków. Ale widzę jak bardzo się kochają, wspólnie świetnie bawią. Starszy lubi zasypiać obok młodszego, czyta czasem mu przed snem i to jest dla mnie NAJPIĘKNSZEJSZY I NAJBARDZIEJ WZRUSZAJĄCY WIDOK NA ŚWIECIE!

    OdpowiedzUsuń
  11. Anonimowy17/1/14

    "Matka ma na uwadze potrzeby swoje, swojego partnera... "dlaczego partnera a nie męża? Bo urazimy kogoś? Fajny artykuł ale litości czemu wszyscy chcemy być "poprawni". Jestem mężem i jestem z tego dumny!

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.