16.3.12

Bez przemocy wg. Rosenberga

Pewnie już to widziałyście:


         Zawsze kiedy spotykam się z takimi akcjami łatwiej mi się oddycha, bo płuca oprócz tlenu wypełnia nadzieja... że można, że się uda, że warto, że na marne nie pójdzie. Ta Fundacja robi wiele wartościowych rzeczy, a to jedna z nich. W przystępny sposób opowiada o rodzicielskiej złości, która wcale nie musi mieć swojego finału na dziecięcej pupie.
            Obejrzałam film i pomyślałam, że choć naprawdę fajny, to jednak niewystarczający dla mojego nvc'owskiego podejścia. Tym wszystkim z Was, którym bliska jest idea Rosenberga chciałabym zaproponować alternatywne strategie. Nie szukam dziury w całym...słowo zucha :) Szukam ducha nvc :) Obejrzyjcie ten film jeszcze raz, etapami (od rady do rady), czytając w międzyczasie mój komentarz.


Jak radzić sobie z trudnymi zachowaniami dziecka?
1. Przypomnij zasady. 
W nvc pierwszy krok to nawiązanie kontaktu z dzieckiem, czyli skupienie się na jego uczuciach i ukrytych za nimi potrzebach. Jeśli nie istnieje kontakt Maluch nas nie usłyszy. Być może będzie słyszał wypowiadane słowa, ale głuchy pozostanie na to, o co nam chodzi, dopóki my nie usłyszymy, o co jemu chodzi. Posiadanie kolejnej zabawki to nie potrzeba, a strategia. Kiedy odgadniemy potrzebę ukrytą za tą strategią, będziemy w kontakcie. 
Czas na zasady. No cóż...tych nie lubię wyjątkowo. W zasadach, które mają obowiązywać dzieci, jest pewna pułapka. Zasady ustalają bowiem dorośli dla dzieci. Nawet jeśli czynimy to razem z dzieckiem, nawet jeśli uzyskujemy akceptację dziecka dla jakiejś zasady, to nie czarujmy się - to jest nasza, dorosłych, zasada. Dzieci "akceptują" zasadę w chwili, gdy ją ustalamy (bo jakie mają wyjście? Walkę z nami i z naszymi zasadami!) ale w sklepie, gdy dookoła tyle kolorów, kształtów, faktur już jej nie pamiętają, a to oznacza, że zasada nie obowiązuje. Nie obowiązuje, bo nie jest dziecka, tylko dla dziecka.

2. Nazwij uczucia swoje i dziecka.  
OK dla uczuć, nie OK dla zdania "złoszczę się, gdy tak długo się szykujesz, bo przez to spóźnię się do pracy". Widzicie tę samą zależność, co ja? "Przez Ciebie spóźnię się do pracy" - to słyszy dziecko. Małym dzieciom warto zaoszczędzić informacji o naszych trudnych emocjach. Dzieci bowiem myślą, że to one są źródłem złości, gniewu, frustracji rodzica. Mama jest zła, bo ja jestem taki jaki jestem, gdybym był inny mama byłaby wesoła. Rodzic jest tym Dużym, który sam lub przy pomocy innego Dużego ma radzić sobie z trudnymi emocjami. Duży ma chronić Małego, a nie przerzucać na niego odpowiedzialność za swoje uczucia. 
Jest jeszcze coś. Uczucia nie biorą się z zachowania drugiego, ale z niezaspokojonych potrzeb. Drugi człowiek, niezależnie od wieku i wzrostu, nie jest odpowiedzialny za to, co czuję. Jego zachowanie może jedynie uzmysłowić mi, czego tak bardzo potrzebuję, że się wściekam.

3. Uprzedź o konsekwencjach.
No cóż. Mam świadomość kontrowersji tego, co za chwilę przeczytacie. Przyjmuję do wiadomości tylko konsekwencje naturalne. Nie wezmę parasola, to zmoknę. Konsekwencje logiczne często bywają karami, bo nie biorą pod uwagę potrzeb dziecka. Nie pytają go "czego chcesz". Stawiają jedynie wymagania. 
Kiedy Zo  wybiega na ulicę, łapię ją (siła ochronna). Kiedy popycha koleżankę mówię "nie podoba mi się...". Kiedy ociąga się przed porannym wyjściem do przedszkola mówię "chcę" (język osobisty). Według mnie to lepsze od zapowiadania i wyciągania konsekwencji. 
Agnieszka Stein napisała artykuł o konsekwencji i niekonsekwencji w wychowaniu. Polecam.

4. Doceniaj pozytywne zachowania.
Dla mnie pachnie to nagrodą i karą, a tymczasem w nvc nie chodzi o nagrody i kary, a o dostrzeganie uczuć, potrzeb i strategii, czyli o szanowanie dziecka. 

Co Wy na to?

23 komentarze:

  1. Ewelina16/3/12

    I duch NVC się unosi:) Super, wielkie dzięki.

    OdpowiedzUsuń
  2. To bardzo cenne uzupełnienie filmiku, dzięki :) Mam tylko wątpliwości do punktu 2.
    Zgadzam się, że drugi nie jest odpowiedzialny za moje uczucia. Ale przecież konkretne zachowanie drugiej osoby może sprawić, że jakaś moja ważna potrzeba nie będzie zaspokojona, jak tu - potrzeba punktualnego przyjścia do pracy. Czy nie mam prawa powiedzieć, że ta konkretna sytuacja mnie złości?
    Czy raczej należałoby skupić się na potrzebach - mojego punktualnego przyjścia do pracy i na potrzebie dziecka, która stoi za ociąganiem się? O to chodzi?
    To jak rozegrać taką sytuację bez obarczania dziecka?

    OdpowiedzUsuń
  3. @Ester, masz prawo mówić o swoich uczuciach i potrzebach. Pytanie brzmi:O co mi chodzi kiedy mówię "jestem zdenerwowana, bo..."? "O co mi chodzi?"- to dla mnie kluczowe pytania. Zadaję je sobie kilkanaście razy dziennie :)

    Więc o co chodzi dorosłemu z tego filmu? Po co mówi jestem zdenerwowany ponieważ boję się, że spóźnię się do pracy? Jeśli po to, żeby poprosić dziecko o współpracę to znam lepsze sformułowanie, lepsze, bo nie przerzucające odpowiedzialności za zdenerwowanie na dziecko, na to co ono akurat robi (guzdrze się). Dzieci bardzo chętnie współpracują ze swoimi rodzicami dlatego wystarczy: "Chciałabym abyśmy wyszli za 5 minut. Włóż proszę buty i czapkę" albo "Chcę zaprowadzić Cię do przedszkola przed śniadaniem. Pomóc Ci wkładaniu butów". Co o tym myślisz?

    Mówiąc o sowich potrzebach warto najpierw zatroszczyć się o potrzeby dziecka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimowy16/3/12

      Witajcie :)

      Nasz Staś ma 20 miesięcy i dopiero szukamy swojej wspólnej drogi :)

      Czytam bloga Żyrafy regularnie i jest dla mnie dużą inspiracją, ale mimo wszystko nadal czuję, że każda rodzina musi wypracować swoją własną drogę, nawet niekoniecznie identyczną dla każdego z dzieci.

      W naszej drodze dużo biorę z tego co tu przeczytam, ale pewne rzeczy mnie jednak zastanawiają. Np. to skąd wiemy, że dziecko samo z siebie będzie chciało współpracować z własnej woli, że można całkowicie zrezygnować z wyciągania konsekwencji innych niż naturalne w pewnych nielicznych sytuacjach w przypadku dzieci szczególnie nieskłonnych do współpracy. Że można całkowicie zrezygnować z zasad na rzecz spontaniczności. Czy nvc akceptuje też taką opcję że być może niektóre dzieci jednak nie zechcą współpracować bez wyraźniejszych "zachęt"? Co proponuje w takim przypadku?

      Serdeczności,

      Mama Ania :)

      Usuń
    2. Mamo Aniu

      w tej chwili nasza wiedza na temat ludzi, ich funkcjonowania itp. jest na tyle duża, że można z całą pewnością powiedzieć, że nawiązanie relacji, współpraca i sprawianie radości swoim bliskim jest potrzebą każdego zdrowego ludzkiego dziecka.
      Jeśli dziecko nie chce współpracować to:
      - albo relacja nie daje mu oparcia
      - albo jakieś jego ważne potrzeby nie zostały dostrzeżone i zaspokojone
      - albo to, o co prosimy jest dla dziecka w danej chwili niewykonalne
      Dzieci, które mają zaufanie do rodziców i dobrą relację mają dużo zgody na to, że w awaryjnych przypadkach rodzic prosi o zrobienie czegoś, co potrzebne jest rodzicowi, ale to trzeba ciągle wypracowywać i pielęgnować.
      Ludzie są zawsze skłonni do współpracy, oni tylko by chcieli, żeby ta współpraca uwzględniała ich punkt widzenia, możliwości i potrzeby.

      Usuń
    3. Anonimowy19/3/12

      Dzięki za wyjaśnienie :)

      Jak pisałam, szukamy ciągle wspólnej drogi i co i raz natykamy się na różne wyboje, jak pewnie wszystkie dzieci i rodzice :)
      Tak żebym lepiej zrozumiała ducha metody, może zadam konkretne pytanie: jak w duchu NVC radzić sobie z konkretnym problemem który mamy ostatnio.

      Nasz synek gryzie, drapie i bije. Wcale nie ze złości tylko w zabawie. Im mu lepiej, im bardziej rozbawiony, im bliższy mu towarzysz zabawy, tym mocniej i z większym zapamiętaniem. Mamy już pełno "malinek" na przeróżnych częściach ciała. Ostatnio rozkręca się z mówieniem i wreszcie udało się dowiedzieć o co chodzi. Mianowicie synek bawi się w pieska a pieski przecież robią to wszystko! Powstrzymujemy rączkę, mówimy że mamę / tatę / babcię / dziadka boli i że to wcale nie jest dla nas przyjemna zabawa. Że nie jest pieskiem tylko małym chłopcem a mali chłopcy nie gryzą i nie drapią. Kończymy zabawę ze skutkiem natychmiastowym. Proponujemy w zamian inną zabawę. Nic z tego nie działa, to trwa już kilka miesięcy i nic nie wskazuje na to żeby miało się coś zmienić. Przy każdej nowej zabawie synek znowu jest pieskiem.
      Co na to nvc, bo moje metody jak na razie nie skutkują, a nadal mimo wszystko wierzę że uda się poradzić sobie bez bardziej drastycznych środków?

      Przepraszam za takie konkrety z naszego poletka, ale wydaje mi się że na konkretach najlepiej da się zrozumieć o co chodzi w danej metodzie.

      Mama Ania

      Usuń
    4. @Mamo Aniu, rozumiem, że nie masz nic przeciwko udawaniu przez Twojego synka pieska, tylko nie chcesz żeby jako piesek Was gryzł, drapał i bił. Dzieci lubią się bawić w zabawy, których są autorem dlatego nie warto je przekonywać, że są tylko chłopcem czy dziewczynką, a nie pieskiem, kotkiem czy smokiem. Myślę, że Twój Synek - Piesek chętnie pobawi się w niegryzącego pieska, gdy tylko pojawi się jakaś atrakcyjna alternatywa, np. piesek przynosi piłeczkę czy patyk rzucaną mu przez pana, biega po łące i wącha kwiatki, czasem obsika jakieś drzewko. Może Twój Piesek będzie miał ochotę na bezpieczne tarmoszenie się z panią :)

      Usuń
  4. Dzięki Moniko. Myślę, że będę sobie teraz zadawać pytanie "o co mi chodzi" w takich sytuacjach ;) Bo chyba czułam, że coś z tym "jestem zdenerwowana..." jest nie tak. Może nawet już to gdzieś czytałam ;) I widocznie potrzebowałam sobie to przypomnieć i jeszcze raz poukładać.
    Dzięki, pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy17/3/12

    witam Mamusie! Zapraszam do wzięcia udziału w konkursie, w którym nagradzana jest kreatywność: do wygrania obuwie Naturino dla dziecka. Szczegóły na sosrodzice.pl! Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję za komentarz do filmiku, bardzo pomocny.W pracy niani staram się stosować najlepsze rozwiązania a twoje podpowiedzi są mi bliskie, często z nich korzystam.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Moniko bardzo mnie poruszają twoje posty o biciu. Zmory przeszłości wciąż są żywe. Dziękuję Ci choć zawsze trudno mi czytać gdy piszesz o biciu

    OdpowiedzUsuń
  8. Muszę więcej nad tym pomyśleć - śleć - słabo jeszcze znam NVC. Dzięki za Twoje uwagi.
    Uważam, że filmik jest super (prócz rady o wyjściu z pomieszczenia, która jest zupełnie nieadekwatna do sytuacji pokazanych wcześniej) - sami doszliśmy z Mężem do podobnej "strategii" jeszcze przed urodzeniem Ani i tak mniej więcej postępujemy. Ale pewnie można lepiej:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Anonimowy21/3/12

    Dlaczego z bliźniakami to wszystko mnie przerasta...
    Ja sama - ich dwóch, i potrzeby każdego z nas, zawsze inne, bo charaktery moi synowie mają skrajnie różne.
    Nic mi (nam) nie wychodzi.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. @Anonimowa, słyszę, że bezradność, bezsilność i frustracja towarzyszą Twojemu macierzyństwu. Czy o to chodzi? Nie mam doświadczenia z bliźniakami, mam tylko własne przekonanie i trochę doświadczenia w praktykowaniu nvc. Z nich wynika, że nie ma konieczności zaspokajania wszystkich potrzeb, to niemożliwe. Możliwe jest jednak dostrzeganie potrzeb człowieka, tego małego też. Już samo dostzreżenie czasem wystarczy. Domyślam sie, że problem pojawia się wtedy, gdy potrzeby bliźniaków ujawniają się w tym samym czasie i często z podobną intensywnością. Co wtedy? Po pierwsze oddychaj. O tym nie zapominaj nigdy :) Potem sprawdź ile jest w Tobie gotowości na zajęcie się każdym z bliźniaków. Jeśli nie, poszukaj wsparcia albo zajmij sie jednym bliźniakiwm organizując czas ( jakąś atrakcję) dla drugiego. Czas, w którym maluch nie będzie się czuł opuszczony. A potem do nieg wróć. Jak myślisz, czy to może być Twoja strategia na kryzysowe momenty?

    OdpowiedzUsuń
  11. Anonimowy22/3/12

    Dzięki :) Tak chodzi o potrzeby moich synów "tu i teraz", natychmiast! Albo o nagłe awantury w najmniej oczekiwanych miejscach - jeden krzyczy, a ja nie mam czasu na rozważania i negocjacje, bo drugi też jest ważny albo czuję, ze za chwilę zniknie mi z pola widzenia kiedy zajmę się pierwszym :)

    Gorszy okres w moim życiu, przejdzie, miłość to pokona :)

    Będę oddychała... :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Moniko po pierwsze chciałabym podziękować za udział w moim Candy. Po drugie chciałabym się tutaj wypowiedzieć. Otóż jestem mamą dwóch synów o dość dużej różnicy wieku. Tak sobie czytam, obejrzałam filmik i pomyślałam "matko przecież ja to już wszystko przerabiałam" i co dalej.....? Nie jestem mamą od dziś, próbowałam wszystkich sposobów i powiem tylko tyle,że nie ma idealnego sposobu i nie na każde dziecko takie metody działają. Dzieci są różne. Wychowują się w różnych środowiskach. Dziś mam tak,że jak zacznę rozmawiać ze starszym synem o przytoczonych w filmie "zasadach" to on zaczyna ze mną negocjować :). U mnie one nie zdają egzaminu. Bóg wie ile się nagadałam, ile uwagi poświęciłam moim dzieciom, ile razy zagryzłam wargi, ile razy wyszłam i liczyłam do ...... no właśnie do.... :) ile razy z własnej niemocy się popłakałam. Wiem,że nie jedna kobieta podpisała by tu i teraz,że dziecko to wieczne kompromisy,że trzeba przetrzymać.... itd. ale ja wiem,że życie to nie bajka. Nie film, nie książka pod którą można ułożyć sobie życie z dzieckiem. To trzeba wypracować sobie samemu. Przeczytałam milion mądrych książek i żadne z tych sposobów wychowawczych jak do tej pory mi nie pomogło :( Pozdrawiam Magda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magdo wiem o czym piszesz. Mam bardzo podobne przekonanie jak Ty - "metody wychowawcze" są dobre dla zwierząt, nie dla ludzi. Każde dziecko to osobowość, indywidualność, tajemnica więc jak jedna metoda może działać na wszystkich (jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził :) )? Zamiast metod wychowawczych promuję więc coś co metodą nie jest, jest sposobem komunikacji, sposobem patrzenia na człowieka, na tworzenie relacji. Sposobem na życie (w moim przekonaniu). Mówię i piszę o Porozumieniu bez Przemocy, bo to nie metoda a filozofia. A tej filozofii nie ma złotych recept.
      Pozdrawiam

      Usuń
  13. no to ja mam jeszcze pytanie o sposób komunikacji? ja praktycznie zawsze próbowałam wprowadzać taki system komunikacji przyjacielskiej. Nie było oczywiście dopuszczalne,aby dzieci mówiły mi po imieniu ;) ale chodzi mi o rozmowy, zabawy itd. Z tym raczej nie mam problemów. Jako dusza artystyczna non stop zajmuję dzieci jakimiś robótkami. Na pewno się nie nudzą. W domu mamy również zasady o których dzieci wiedzą i cały czas mają o tym przypominane. No,ale niestety starszy syn ma obecnie swoje zdanie na ten temat i wielokrotnie podważa to co ustaliliśmy wcześniej. To bardzo mądre dziecko, nie robi tego w sposób brzydki ani złośliwy. Robi to niezwykle zręcznie i inteligentnie na podstawie j/w negocjacji :). Przez to bardzo często dochodzi do konfliktów między nami,nim i młodszym 2 letnim dzieckiem. On nie rozumie choć tłumaczę w nieskończoność,że Adaś jest jeszcze malutki i pewnych rzeczy nie potrafi,dlatego trzeba mu pomóc. Jak dzieci są osobno tzn. jestem albo z młodszym albo starszym w domu to są zupełnie inne dzieci. A razem prowadzą wojny. Przyznam,że trzeba być niezwykle wytrzymałym psychicznie,aby w takich sytuacjach nie reagować krzykiem lub klapsem. Nie jestem zwolenniczką bicia,ale też nie będę udawać i zapierać się jak "żaba błota",że nigdy nie dałam dziecku klapsa.
    Zdaję sobie sprawę również z tego,że obecny styl życia rodziców, ciągła gonitwa w pracy, internet wpływają na to,że mamy mniej czasu dla naszych dzieci. Niestety czasy są okrutne i trzeba gonić za każdym groszem,a wszystko to niestety dzieje się kosztem naszych dzieci :( Pozdrawiam Magda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magdo główną myślą NVC jest branie pod uwagę potrzeb człowieka (nie zaspakajanie ich; wszystkich i tak nie da się zaspokoić). Kiedy bierze się pod uwagę potrzeby wtedy łatwiej jest o kontakt. To jest szczególnie widoczne w relacji z dziećmi. dzieci, które są słyszane przez rodziców, których potrzeby brane są pod uwagę chętniej współpracują niż te, które mają się poruszać według ustalonych zasad. Z zasadami jest bowiem tak (w dużym skrócie), że ich autorami są dorośli i zgoda dzieci na nie tego nie zmienia. Dzieci zgadzają się na zasady tu i teraz. Za chwilę już te zasady nie są akie ważne, bo silniejsza jest potrzeba zabawy, autonomii, decydowania, bycia branym pod uwagę (wydaje mi się, że to są potrzeby Twojego starszego syna, a konflikt z bratem, negocjowanie, dochodzenie swoich "praw" - to strategie na zaspokojenie tych potrzeb.
      Magdo zachęcam Cię do przeczytania (jeśli masz ochotę i znajdziesz czas) bloga od pierwszego posta. To da Ci szansę dowiedzenia się więcej o sensie NVC. Jeśli pojawią sie kolejne pytania na bieżącą będę na nie odpowiadać. Polecam Ci też książki Juula, szczególnie "Twoja kompetentna rodzina".

      Usuń
  14. Moniko świetnie napisane! Widać, że książki Juula są dla Ciebie inspiracją oraz Twoje własne doświadczenia i obserwacja swoich dzieci przekładają się na to co piszesz. "Złotym środkiem na dzieci", że sie tak wyrażę jest przede wszystkim słuchanie ich i staranie się odkryć jaka potrzeba się za tym kryje, bo nie zawsze potrafią wyartykułować, o czym często tez rodzice zapominają, a to my jesteśmy dorośli i my musimy to odkryć, taka nasza rola - i to jest jedyny złoty środek. Dzieci zauważą, że je rozumiemy lub staramy się zrozumieć i dzięki nam odkryje często swoje potrzeby. Współdziałanie musi działać w dwóch kierunkach najpierw od rodzica do dziecka, w konsekwencji od dziecka do rodzica. Jestem młodą Matką i swoje doświadczenie dopiero zbieram, mój synek ma dopiero 10 miesięcy. Z początku zamartwiałam się na zapas np. jak ja go oduczę zasypiania na rękach...Odsuwałam od siebie te myśli, wsłuchując się w swoje dziecko i wszystko się zmienia, on próbuje zasypiać sam, miota się czasami na boczki, jeszcze mu nie wychodzi ale widzę to i go w tym wspieram, staram się pomóc inaczej, głaszcząc, szepcząc, nucąc słowem szukam, ale nie sposobu na niego - tylko jak mu pomóc w zasypianiu. Często kończy się to wzięciem na ręce, ale wiem, że w końcu mu się uda, a póki co wspóldziałamy - ja mu pomagam, a on coraz szybciej zasypia...Chcę by mój syn był szczęsliwy, żeby wykorzystał możliwie dużo swojego potencjału. Nikt nie urodził się omnibusem, ale staram się swoje zamiary i chęci wesprzeć autorytetem ludzi, którzy tę wiedzę i doświadczenie mają a pomaga mi w tym literatura i Bogu dzięki, że trafiłam na książki Juula teraz a nie za parę lat, bo już wiem jakie bym z pewnością błędy popełniła :) Dziękuję Moniko, dowiedziałam się o Rosenbergu, zobaczymy na czym skończą się moje poszukiwania, a może się nie skończą? Pozdrawiam wszystkich rodziców i życzę cierpliwości i wytrwałości :)))

    OdpowiedzUsuń
  15. Dużo czasu minęło od tego wpisu ale pozwolę sobie zadać pod nim pytanie, bo tematyka się zgadza. To w zasadzie wątpliwość. Na przykładzie: moje dziecko się zezłościło, zrobiło coś, co mi się bardzo nie podoba, np. celowo zrzuciło cenną dla mnie rzecz, które się stłukła. Aż się we mnie gotuje. Biorę oddech, nie krzyczę, nie każę, ale oczywiście nie przechodzę nad tym do porządku dziennego. Mówię, że to mi się nie podoba i ... no właśnie. Tego "i" dotyczy moja wątpliwość. Czy to w porządku, jeśli powiem, że jestem na nie zła? Pisała, Moniko, wyżej, żeby nie obarczać dziecka swoimi uczuciami, bo to dla niego zbyt duży ciężar i nie zawsze potrzebny. Więc mogę, czy nie mogę. Czy mam komentować tylko suche fakty "stłukłeś, było dla mnie ważne, nie chcę, co Tobą kierowało"?
    I dalej: czy mogę powiedzieć "gniewam się". Bo autentycznie przez kilka chwil jestem zła i gniewam się i najbardziej bym chciała, żeby na ten czas dziecko zeszło mi z oczu. potem pogadamy...
    Czy mogę ta mówić? Wg NVC?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimowy12/4/14

      kilka dni odpoczynku od słodyczy na pewno nie zaszkodzi

      Usuń
  16. Anonimowy19/8/13

    Pomoc osobom doświadczającym przemocy w rodzinie, psycholog online.
    http://www.psychologiczny.com.pl

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.